foto

foto

wtorek, 26 stycznia 2010

Boltanski w Grand Palais



Plakaty z reklamami wystawy Boltanskiego rozwieszone sa po calym miescie, w metrze, na ulicach…Kim jest ten artysta o polsko brzmiacym nazwisku ktoremu oddano do dyspozycji najwieksza i najpiekniejsza sale wystawowa w Paryzu, Grand Palais?

                                                                                      
 Autor:
Urodzil sie w 1944 roku, w czasie wojny, w rodzinie ukrywajaych sie Zydow. Jak sam podkresla, zostal poczety „pod podloga” . Rodzice przebywali osobno, ale od czasu do czasu organizowano im schadzki. Ojciec byl lekarzem, czlowiekiem wyksztalconym, ale trauma wojny zrobila swoje. Zycie jest niebezpieczne, pelne pulapek-mowil synowi i nie pozwalal sie myc, bo brud chroni przed chorobami. Christian Boltanski nie chodzil do szkoly, gdyz ojciec nie chcial, aby byl sam. I tak do 18 roku nigdy i nigdzie nie wychodzil sam, cala rodzina, prawie bez przerwy przebywala razem. Spali w jednym pokoju a gdy ojciec pracowal w szpitalu w Laennec, matka, on i jego brat czekali na niego w samochodzie. Wychowywal sie w ciaglym strachu, strachu przed obcymi, strachu przed smiercia i przed anonimowoscia...

Wystawa

Tytul: Personnes po francusku oznacza jednoczesnie „Osoby” albo „Nikt” . Mowi sie „il n'y a personne”-nie ma tu nikogo albo „Il y a une personne” – tu jest jedna osoba. A wiec o co tu chodzi?

Gdy wchodzimy do Grand Palais (ktorego kopula z flaga francuska kojarzy sie z Paryzem niewiele mniej niz wieza Eiffla) stajemy przed murem. Mur zbudowany jest z dziesiatek zardzewialych, ponumerowanych pudeleczek.  Co zawieraja? To co kazdy z nas chowa w malych pudeleczkach, resztki wspomnien, papierki, pamiatki. Gdy wchodzimy do wnetrza ogromnej sali wystawowej rozposciera sie przed nami krajobraz regularnie postawionych metalowych slupow, ograniczajcych male poletka. Na poletkach tych leza ubrania- uzywane, pogniecione, mocno znoszone. Wnetrze hali wypelnia ogromna gora ubran, nad ktorymi pracuje ustawiony nad gora dzwig. Zatrzymuje szczypce nad ubraniami, podnosi je...i wypuszcza. Na zyczenie arytysty sala nie jest ogrzewana. Jest w niej zimno...i slychac dudniacy, przeszywajacy halas bicia ludzkiego serca.

W drugim koncu sali kazdy odwiedzajacy wystawe moze nagrac bicie swojego serca i oddac je do banku. „ Jak zachowac zycie”-to pytanie, ktore postawil sobie Boltanski. Jak sprawic- aby nie bylo ono anonimowe, aby odglos bicia serca po nas pozostal, tak jak kiedys zdjecia w albumie rodzinnym? W tym celu, na japonskiej wyspie Boltanski zorganizowal bank nagran serc, ktore bija. Nagral juz 15 tys. serc.

I jeszcze jedno. Niektorzy porownuja Boltanskiego do Fausta, gdyz od stycznia tego roku, jego zycie, wszystko to, co bedzie sie dzialo w jego pracowni jest filmowane i odtwarzane w Tasmani, w jaskini bogatego autralijskiego kolekcjonera. Prawa do krecenia swojego zycia Boltanski sprzedal dosmiertnie, ale pod warunkiem, ze materialy krecone w jego podparyskiej pracowni zostana wykorzystane dopiero po jego smierci. I za to dostaje comiesieczne wynagrodzenie” Cena zostala ustalona z gory a raty rozlozone na osiem lat w platnosciach comiesiecznych, a wiec jesli umre wczesniej, to bedzie to dobry biznes dla niego, ale jesli bede zyc dluzej...a mam taka nadzieje...

Artysta w instalacji pokazanej w Grand Palais zwraca sie do kazdego z nas, z odmienna wyobraznia, doswiadczeniami, nie bede wiec probowac wyjasniac. Trzeba  zobaczyc.

niedziela, 24 stycznia 2010

Literacka blogosfera we Francji

Przed kilkoma dniami ukazal sie we francuskiej „Teleramie” trzystronnicowy artykul o blogerkach literackich; kim sa, jak ich glos liczy sie na rynku i jak bardzo pozostaja anonimowe i dyskretne mimo, ze wydawnictwa walcza miedzy soba o ich wzgledy. Tak czy inaczej, staly sie waznym elementem rynku literackiego.

Jak wiec wyglada literacka blogosfera we Francji? Przede wszystkim jest anonimowa. Najlepsze blogi pisane sa anonimowo albo pod pseudonimami. Z autorami nie ma kontaktu telefonicznego, a wymiana odbywa sie tylko poczta elektroniczna. Wydawac by sie moglo, ze jest to powrot do zabaw salonowych XVII wieku ale wyglada na to, ze powody sa bardziej prozaiczne, brak zaufania do mediow, ktore jesli pisza o blogerkach, to tylko po to, aby je krytykowac. Utrate „wladzy nad duszami” oficjalni krytycy rekompensuja dyskredytacja blogosfery, twiedzac, ze” krytyk literacki to zawod, technika, wiedza i doswiadczenie”. Tymczasem wydawcy juz dawno sobie zdali sprawe z potegi blogosfery i wlaczyli ja do swojej strategii komunikacyjnej albo przynajmniej probuja ja wlaczyc, bo wspolpraca z blogerkami , przynjamniej we Francji nie jest ponoc rzecza latwa. Slynne wydawnictwo Gallimard zorganizowalo nawet na poczatku tego roku dla swoich specow od komunikacji sesje na temat jak poruszac sie w blogosferze.

Czy blogosfera literacka pomaga w sprzedazy? Nie ma niestety zadnego sposobu na zmierzenie, czy recenzje publikowane na blogach maja wplyw na sprzedaz czy tez nie, ale jedno jest pewne. Blogerkami interesuja sie jury literackie, chociazby takich instytucji jak magazyn Elle, Orange ksiazki, Nagroda Landerneau. A nawet, gdy wydawcy chcac zachecic do przeczytania ksiazki, zaczynaja cytowac blogi, jako zrodlo referencji. Oczywiscie najlepszymi sa rowniez zainteresowani fachowcy od marketingu. A przeciez i dla samych blogerek ich male okno na swiat jest znakomita forma autoreklamy, jesli szukaja albo beda szukac pracy w prasie albo w wydawnictwach.

Na koniec dodam tylko, ze w tym roku, na rynku francuskim laureatem blogerek zostal Paul Vacca za ksiazke „La Petite Cloche au son grêle” co przetlumaczylabym jako „Maly dzwonek o cienkim glosie” a wreczenie nagrody odbylo sie w malej ksiegarni „Buveurs d’encre” , gdzie juz po raz trzeci wreczano nagrody Biblioblogu. Najlepsze francuskiego blogi literackie dorzucilam do mojej strony, mozna je konsultowac! Swoja droga strasznie ciekawa jestem jak ukladaja sie stosunki na linii blogerzy-krytycy-wydawcy w Polsce czy Anglii...

czwartek, 21 stycznia 2010

Na co do teatru?

Spedzilam dzisiejsze popoludnie przygotowujac liste przedstawien teatralnych, ktore zamierzam obejrzec w najblizszych czasie i postanowilam sie moja lista podzielic. Jako staremu teatromanowi, mam chyba tzw. nosa i mowiac bardzo nieskromnie, rzadko zdarzaja mi sie pomylki. Raz jeden, bylam naprawde z siebie dumna. Pamietam, jak wiele lat temu jechalismy do Paryza samochodem i tradycyjnie nie moglo sie obyc bez wizyty w teatrze. Kupilam w przededniu wyjazdu Pariscoop i podczas podrozy przegladalam propozycje. „Une bête sur la lune” w rezyserii Iriny Brook-zdecydowalam bladzac po repertuarze. Natychmiast zadzwonilam zarezerwowac bilety i...spektakl byl przepiekny, niezapomniany...W tydzien pozniej dowiedzialam sie, ze zebral wszystkie mozliwe Moliery czyli rodzaj francuskich Oscarow za rezyserie, gre aktorow, bardzo piekny tekst Richarda Kalinoskiego. ..


Paryskie propopozycje teatralne na najblizsze kilka tygodni  rozpoczelabym od sztuki, ktora na pewno nalezy zobaczyc chocby ze wzgledow patriotycznych. Mysle tu o „Tramwaju” w rezyserii Krzysztofa Warlikowskiego z Isabella Hupert w roli glownej wystawiona w Odeonie i grana od 4 lutego do 3 kwietnia (numer telefonu do rezerwacji: 01 44 85 40 40) Nie mam pojecia co Warlikowski moze zrobic z Tennessee Williamsem, ale sztuka sama w sobie jest znakomita. Do historii filmu przeszedl Marlon Brando grajacy robotnika polskiego pochodzenia - Stanleya Kowalskiego.

Drugim przedstawieniem, ktore moge polecic, to niesmiertelny „Dom lalki” Ibsena, pierwsza sztuka feministyczna, przepiekny tekst (niedawno czytalam!) i bardzo trudny do zepsucia. Tym razem w wersji francuskiej grac bedzie gwiazda filmu, po raz pierwszy na scenach teatru - Audrey Tautou. Ci, ktorzy kochaja film to dobrze wiedza o kogo chodzi.

Przedstawienie bedzie grane w teatrze „Madelaine” od 16 lutego. Rezerwacja pod numerem 01 53 96 70 20)

Jesli ktos nigdy nie byl w Cartoucherie i nie widzial nigdy przedstawien Ariany Mnouchkine w Teatrze Slonca, to na pewno warto sie wybrac na „Ocalonych szalonej nadziei”, spektaklu opartym na tekscie Jules Verne’a. Mnouchkine nalezy obok Brooka, Barby, Grotowskiego to wielkich reformatorow teatru XX wieku. Warto wiec podejrzec jej wizje teatru i sposob rezyserowania. Przestrzegam- na pewno nie jest to teatr komercyjny!


Przedstawienie bedzie grane od 27 stycznia i rezerwowac bilety mozna pod numerem tel. 01 43 74 24 08)

Nie wiem czy nie skusze sie na monodram „Paczka” w „Petit théâtre de Paris” z Gerardem Jugnod. Od slynnego filmu „ Swiety Mikolaj to smiec” uwazam, ze nalezy on do smietanki francuskich komikow a przyznam, ze nigdy nie widzialam go na scenie. No i przede wszystkim monodram tak naprawde daje nam wyobrazenie o poziomie aktora. Spektakl bedzie grany od 22 stycznia. Rezerwacja pod numerem 01 42 80 01 81.

Sporo sie mowi w prasie francuskiej o wielkim powrocie Roberta Hosseina (niezapomniany Geoffrey w „Angelice” , ale rowniez switny aktor i myslacy rezyser) do teatru ze spektaklem „Sprawa Sezneca” relacjonujaca proces Francuza oskarzonego o zamordowanie swojego najblizszego przyjaciela. Na koniec spektaklu widownia ma sie opowiedziec o winie oskarzonego. Na pewno bedzie to wydarzenie, spektakl grany w Teatrze Paryskim od 26 stycznia. Bilety pod. Numerem 01 48 74 25 37.

I moj maly przeglad zakoncze moja ulubiona sztuka teatralna „Krolem Learem” Szekspira w rezyserii Jean-Claude Falla wykreowanym w teatrze 13 Wiatrow (13 Vents) w Teatrze dzielnicy d’Ivry. Tel. 01 43 90 49 40.

Na pewno cos przegapilam, o jakims waznym przedstawieniu nie napisalam, ale blog jest blogiem i daje prawo do subiektywnosci w wyborach. Jesli ktos uslyszy, o jakims ciekawym przedstawieniu, ktore pominelam w Paryzu – prosze koniecznie dac znac!

środa, 20 stycznia 2010

„Welcome” in France!

Skusilam sie jednak wczoraj na obejrzenie kolejnego filmu. Tym razem moj wybor padl na glosno rozreklamowany w ubieglym roku obraz francuskiej produkcji i o angielskim tytule„Welcome” Philipa Lioret. Troche o tym filmie slyszalam, znalam mniej wiecej historie, wiec przypuszczalam, ze obejrze kolejny francuski melodramat. Bardzo sie pomylilam. Byl to najbardziej zaangazowany spolecznie film jaki widzialam od lat.




Pierwsza scena rozgrywa sie w sklepie. Do supermarketu usiluje wejsc dwoch mezczyzn o ciemnej skorze, nieogolonych, prawdopodobnie uchodzcow z Iraku czy Afganistanu. Ochroniarz zagradza im droge.” Nie wolno, wam nie wolno tu wchodzic”- powtarza, brutalnie wypychajac mezczyzn ze sklepu. Wtraca sie kobieta, wystepujac w obronie mezczyzn. Wtedy z biura wylania sie dyrektor sklepu i krzyczy „Mamy taki nakaz, nie wolno nam ich wpuszczac, rozumie Pani?- Towarzyszacy jej mezczyzna prosi, aby odeszli, nie zwracali uwagi, nie reagowali...” Czy pamietasz, jak to sie konczy, gdy zakazuje sie wejscia do sklepow pewnej grupie ludzi”-pyta go kobieta?






Nastepny obraz rozgrywa sie w porcie w Calais. Grupa uchodzcow czeka w kolejce po darmowa zupe. Marzy  o przedostaniu sie do ziemi obiecanej, do Anglii, liczy pieniadze, ktore trzeba bedzie zaplacic  paserom.  Przemyt nielegalnych uchodzcow odbywa sie ciezarowkami. Sa one sprawdzane przez celnikow aparatami, ktore wykrywaja wewnatrz  pojazdu obecnosc dwutlenku wegla. Aby nie zostac znalezionym przez straz graniczna, trzeba podczas kontroli wstrzymac oddech i schowac glowe w plastikowa torbe.  Ale podczas kontroli siedemnastoletni Bilal nie wytrzymuje bezdechu z torebka na glowie i zaczyna sie dusic. Sluzba graniczna wyciaga wszystkich z samochodu. Trafiaja do obozu. Na reku kazdego zatrzymanego policja wpisuje flamastrem numer sprawy.




Ale Bilal nie daje za wygrana i postanawia przeplynac kanal La Manche wplaw. Tak dochodzi do spotkania z Simonem (Vincent Lindon), nauczycielem plywania. Miedzy mezczyznami zawiazuje sie rodzaj przyjazni. Bilal przychodzi do Simona do domu, nocuje u niego , ale zauwazaja sasiedzi, jeden z nich donosi na Simona na policje. Czemu wienien jest Simon? We Francji pomoc osobom przebywajacym nielegalnie jest karalna.
Trwa wyscig z czasem. Bilal musi jak najszybciej dotrzec do Anglii, jesli mu sie nie uda, jego dziewczyna bedzie musiala poslubic wybranego jej przez ojca mezczyzne. Bilal trenuje, dniami i nocami. Wreszcie wyrusza. Gdy jest juz zaledwie 800 metrow od brzegow Wielkiej Brytanii dostrzega go angielska straz graniczna i zaczyna sie poscig. Bilal nurkuje, stara sie ukryc pod woda...ale policyjna motorowka ma przewage. Jest to scena polowania na ...


Historia opowiedziana w filmie „Welcome” mogla sie wydarzyc w okresie wojny. Simon mogl byc osoba ukrywajaca w swoim mieszkaniu Zydow a we Francji ten rodzaj pomocy jest zakazany. Nie wiem, czy swiadomie, mysle, ze tak, ale kilka obrazow zostalo jakby skopiowanych z "Pianisty". Metody jakimi posluguje sie administracja francuska wobec osob nielegalnie przebywajacych na jej terytorium nie kojarza nam sie najlepiej.  I jeszcze jedno. Pomoc takim osobom jest nielegalna.

Realizacja tego filmu byla pretekstem do zlozenia w parlamencie francuskim projektu zmiany  prawa, ktore karze osoby pomagajace uchodzcom. Ale w czerwcu ubieglego roku parlament francuski taka poprawke odrzucil.


Sprawa nie jest jednak zamknieta. W ubieglym roku film otrzymal nagrode LUX, przyznawana przez parlament europejski obrazom, ktore ilustruja wartosci europejskie. Nagroda ta ma forme pomocy w postaci przetlumaczenia filmow na 23 jezyki Unii Europejskiej. Na poczatku tego roku „Welcome” zostalo tez uznane za najlepszy film przez dziennikarzy akredytowanych w Paryzu.

O Calais i osobach "bez papierow" mozna przeczytac prawie kazdego dnia w codziennej prasie.

niedziela, 17 stycznia 2010

"Biala wstazka" Michaela Haneke czyli o tym jak czlowiek staje sie potworem

Film jest dlugi, mroczny, krecony na czarno-bialej tasmie. Dlaczego jury w Cannes przyznalo akurat temu obrazowi  Zlota Palme? O co tu chodzi?-zastanawiamy sie ogladajac wolno, bardzo wolno rozwijajaca sie akcje...

Mamy rok 1913.  Jestesmy wiec w przededniu wojny, w polnocnych Niemczech, w srodowisku protestanckiej wsi. Przygladajac sie zyciu tej malej spolecznosci , wydaje nam sie, ze ona znakomicie funkcjonuje a to dzieki trzymajacym wszystkich w ryzach czlonkach miejscowej oligarchii do ktorych naleza pastor, lekarz, baron, polozna... I nagle cos sie w tym perfekcyjnie funkcjonujacym zegarku psuje, w wiosce ma miejsce cala seria dziwnych wydarzen. Lekarz wracajac  od pacjenta zaplatuje sie przed wlasnym domem w rozwieszony pomiedzy drzewami sznurek, spada z konia i lamie sobie obojczyk, ktos przywiazuje do drzewa i torturuje dziecko barona a pozniej kalekiego synka poloznej.  Policja przesluchuje mieszkancow, ale  nie udaje sie znalezc winnego. Natomiast akcja filmu rozwija sie i kazda nowa scena daje nam coraz bardziej wyrazny obraz tego co dzieje sie w wiosce.  Obserwujemy pelen okrucienstwa i bezwzglednosci swiat doroslych i swiat dzieci ktore... No wlasnie, jaki jest ten swiat dzieci? Nie jest to swiat szczesliwy. Mnoza sie kary stosowane za drobne przewinienia na dzieciach. Za najmniejsza bzdure, za spoznienie, za zabranie gwizdka, za podniesienie glosu w rozmowie z rowiesnikami - dzieci sa bite, glodzone, naznaczane... Kazda scena przynosi nowe przyklady przemocy, zastraszania nazywanych przez doroslych dyscyplina, uczeniem porzadku i posluszenstwa.

Jak dzieci znosza atmosfere wioski? Czy potrafia sie bronic? Haneke daje nam kilka sladow. Klara, corka pastora, aby zemscic sie za ponizenie jej przed klasa wbija ukochanemu kanarkowi ojca nozyczki w serce.  Syn, ktorego matka umarla uwiedziona przez barona niszczy mu pole z kalafiorami. Czy wiec swoim okrucienstwem dorosli zarazili dzieci? I co znaczy ta biala wstazka...ktora stygmatyzuje sie dzieci za kare?

...I nagle przypominamy sobie, ze gdzies, kiedys, w historii ktos tez zakladal ludziom na rekawy wstazki,   tyle ze z gwiazda...  Juz od ponad 60 lat wszyscy zadajemy sobie to samo pytanie, jak moglo dojsc do tak strasznego okrucienstwa Niemcow epoki Hitlera. Jak czlowiek staje sie potworem?  I o tym jest film Michaela Haneke.


sobota, 16 stycznia 2010

Radu Mihaileanu film o marzeniach

Jesli ktos pamieta czasy komunizmu, to zakocha sie w filmie „Koncert” w rezyserii Radu Mihaileanu. Rezyser mial zaledwie 22 lata, gdy wyjezdzal z Rumunii ale okres ten zdaje sie doskonale pamieta, widac to po kazdej klatce filmu, po kazdym zdaniu scenariusza...

Scenariusz to prawdziwa perelka. Andriej Filipow, szef orkiestry za czasow Brezniewa przeciwstawia sie zwolnieniu artystow pochodzenia zydowskiego i za kare zostaje skazany na prace sprzatacza. Ktoregos dnia, pucujac biuro dyrektora natrafia na fax...od dyrektora teatru Châtelet w Paryzu, ktory to zaprasza za dwa tygodnie orkiestre Balszoj na wystep. W glowie maestra pojawia sie pomysl, aby odnalezc wyrzuconych przed trzydziestoma laty z pracy muzykow, podszyc sie pod orkiestre Balszoj i skorzystac z zaproszenia. Przed jego oczami jawi sie Paryz, Pola Elizejskie, Sekwana...teatr Châtelet i zaczyna marzyc. To tak jakby zycie dawalo mu jeszcze jedna szanse...Dzieki pomocy bylego manadzera, pomysl przeksztalca sie w projekt. Ale narastaja przeszkody nie do pokonania. Do ostatniego momentu nie wiadomo, czy dojdzie do koncertu.
Film opowiada wiec o rewanzu ludzi ktorzy przeciwstawili sie systemowi, czy tez zostali przez ten system zniszczeni. O tych, ktorych system ukaral za odwage czy tez pochodzenie, zlamal zycie, odebral najblizszych, srodki na zycie, prace. Ale nie odebral im godnosci i pasji do muzyki i marzen, ze kiedys uda im sie jeszcze raz rozwinac skrzydla i zagrac przed wielka publicznoscia, wielkiego teatru...

Film tryska humorem, ironia i pomyslami. Wszystko co dzieje sie w tym filmie jest irrealne, tak jak nierealne byly czasy o ktorych opowiada. Czy jeszcze ktos uwierzy, ze wirtuozi Filharmonii narodowej mogliby handlowac kawiorem czy komorkami...?

Film jest cieply, humanistyczny, dajacy nam wiare w siebie - po prostu genialny i mysle, ze wiele osob mysli podobnie. Rzadko zdarza mi sie bywac w kinie na zwyklym seansie, po ktorym ludzie zupelnie spontanicznie bija brawo. A tak bylo w piatek po poludniu w kinie George V na Polach Elizejskich. Wychodzilismy wszyscy z czerwonymi oczami i chusteczkami przy nosie, starajac sie ukryc kapiace z oczu lzy...Ale moze spowodowala to muzyka Czajkowskiego?



Jutro "Biala wstazka"

piątek, 15 stycznia 2010

Okazuje sie, ze soldy moga dotyczyc rowniez filmow! Siec kin UGC i Le Figaro zafundowalo paryskiej publicznosci przeglad najlepszych filmow ubieglego sezonu za promocyjna cene trzech euro(podczas gdy cena biletu kinowego zbliza sie raczej do dziesieciu). Jak wiec z takiej okazji nie skorzystac i nie zrobic sobie przegladu filmow 2009!?

Moj dzisiejszy wybor padl na „Lektora” Nic o tym filmie wczesniej nie wiedzialam, nawet tego, ze gra w nim Kate Winslet, ale skusil mnie sam tytul, nawiazujacy do swiata ksiazek...i nie rozczarowalam sie. W watek zwiazku mlodego, pietnastoletniego chlopca z dojrzala kobieta wplata sie historia lektury. Podczas wizyt u Hanny, chlopiec na jej zyczenie czyta jej godzinami utwory literackie, Homera, Czechowa... poezje. Ich zwiazek nie sprowadza sie jedynie do seksu choc scena inicjacji seksualnej jest jedna z najpiekniejszych scen filmu. Romans trwa zaledwie kilka miesiecy, gdy ktoregos dnia kobieta znika.

Mijaja lata i Michael jest studentem prawa na Uniwersytecie w Heidelbergu i w ramach zajec asystuje przy procesie szesciu kobiet oskarzonych o zbrodnie ludobojstwa podczas pracy jako kapo w Auschwitz. Michael dostrzega, ze na lawie oskarzonych zasiada jego byla kochanka Hanna. Przed oczami przesuwaja mu sie obrazy chwil spedzonych razem. Ale rzeczywistosc jest okrutna. Hanna zostaje skazana na dozywocie. Michael uklada sobie zycie z kolezanka ze studiow, rodzi mu sie corka, ale nie jest szczesliwy i dosc szybko sie rozwodzi. Wtedy to wpada na pomysl jak nawiazac z nia kontakt i zaczyna dla niej nagrywac kasety z tekstami ksiazek. Staje sie to jego pasja, w czytanie ksiazek dla Hanny wklada cala swoja dusze...Wysyla je do wiezienia. Hanna slucha kaset i to wlasnie utrzymuje ja przy zyciu, w wiezieniu uczy sie tez czytac i pisac.. W dniu, w ktorym Michael przyjezdza odebrac ja z wiezienia, Hanna popelnia samobojstwo...

David Hare napisal scenariusz na podstawie powiesci niemieckiego profesora prawa i powiesciopisarza, Bernharda Schlinka
. Stad tez byc moze jednym z najwazniejszych watkow filmu staje sie kwestia kwestia odpowiedzialnosci prawnej i moralnej za zbrodnie nazistowskie. Dlaczego, co powodowalo, ze ludzie angazowali sie do SS? Czy wiedzieli jaki rodzaj pracy przyjdzie im wykonywac? Kolejna kwestia jest problem kary i przebaczenia. O karze i przebaczeniu wiele mowi opiekujacy sie grupa mlodych prawnikow profesor. Film odnosi sie rowniez krytycznie do trybunalu, ktory moze wydac na czlowieka wyrok zgodny z prawem, ale niekoniecznie sprawiedliwy. W „Lektorze” wyrok zapada na podstawie falszywych zeznan i niekompletnej informacji. Hanna nie mogla napisac raportu, ktory stal sie waznym elementem oskarzenia...bo nie potrafila pisac. Mozna przypuszaczac, ze w tej historii jest sporo z biografii Schlinka, ktory podobnie jak Michael studiowal prawo na uniwersytecie w Heidelbergu.

Czy autobiograficzna jest rowniez historia zwiazku mlodego chlopca z dojrzala kobieta? Gdy Michael wywozi swoja corke na grob Hanny, opowiada jej o najwazniejszej rzeczy jaka spotkala go w zyciu, o milosci do Hanny.
Jest to tez film dla nieopamietanych milosnikow slowa drukowanego. W erze wszelkiego rodzaju „suportow” elektronicznych, milosc budowana na czytaniu slowa drukowanego wydaje nam sie nie z tej, ale jakzez pieknej epoki!


Jutro „Koncert” w rezyserii Radu Mihaileanu

środa, 13 stycznia 2010

Batalia o Hotel Lambert trwa...

A gdyby tak Hotel Lambert powrocil w polskie rece… i na przyklad zorganizowano w nim Muzeum Polskiego Uchodzctwa... rozmarzylam sie dzis rano na wiesc o trwajacych negocjacjach w sprawie najbardziej polskiego Palacu na wyspie Sw. Ludwika.
Sytuacja jest dosc podbramkowa. Jego obecny wlasciciel, emir Kataru Hamad Ben Khalifa-al-Thani zagrozil, ze jesli wladze francuskie nie pozwola mu na dokonanie zaplanowanych przerobek, wystawi obiekt na sprzedaz. Natomiast minister kultury Frederic Mitterand juz uprzedzil, ze w zadnym wypadku nie zamierza przejmowac tego obiektu na rzecz panstwa. Dodam tylko, ze podczas dwoch poprzednich transakcji, w 1975 i 2007 roku, panstwo polskie z racji historycznych mialo prawo pierwokupu tego obiektu, ale z prawa tego nie skorzystalo.

Od zakupu hotelu Lambert minely dwa lata. Od dwoch lat trwa dysputa miedzy wlascicielem, miastem- wspieranym przez Stowarzyszenie Paryz Historyczny i panstwem francuskim.
Na poczatku tego roku wyznaczono dwoch negocjatorow, aby wreszcie znalezli rozwiazanie narastajacego konfliktu wokol zabytkowego obiektu. Do konca stycznia, Rada Stanu pelniaca funkcje doradcza wobec rzadu francuskiego, ma sie wypowiedziec w sprawie wykonalnosci projektu renowacji przedstawionego przez emira.. Jak dotad, Trybunal administracyjny juz dwukrotnie projekt ten odrzucil a wiec co stanie sie teraz?

Z Hotelem Lambert jestesmy zwiazani emocjonalnie, ksiaze Czartoryski goscil regularnie w jego wnetrzach Chopina, Mickiewicza, George Sand, ale dla Francuzow jest on rowniez calkowicie unikalnym obiektem historycznym. Budowal go jeden z najslynniejszych architektow XVII wieku, Louis le Vau, nalezal swego czasu do slynnej kochanki Woltera pani markizy Emilii de Châtelet, dekorowali go tacy jak artysci jak Charles le Brun i Eustachy le Sueur pracujacy w Wersalu dla Ludwika XIV.

Gdy przechodzilam przed Swietami przed hotelem Lambert, byl on obwieszony informacjami o trwajacych pracach. Jest tajemnica poliszynela, ze emir Kataru postanowil zbudowac w obiekcie windy, parkingi podziemne pod ogrodem, zalozyc klimatyzacje, luksusowe lazienki pod zabytkowymi salami a tych wszystkich zmian nie chce zaakceptowac nie tylko Stowarzyszenie Paryz Historyczny, ale rowniez francuscy sasiedzi, ktorym towarzystwo emira chyba nie za bardzo przypadlo do gustu. Kwestia dobrego smaku. Ale co stanie sie z obiektem, jesli emir faktycznie zdecyduje sie pozbyc Hotelu Lambert?

wtorek, 12 stycznia 2010

Barbes i Zlota Kropla

Sa w Paryzu dzielnice eleganckie, bogate, o pieknej architekturze i sa tez inne, takie do ktorych troche strach zajrzec - biedne, brudne, zamieszkane przez roznokolorowa ludnosc. Te drugie, to najczesciej te, do ktorych nie dotarl inzynier Haussmann. Niektore z nich staly sie modne, takie jak czesc Monmartru czy ostatnio Belleville i sa juz zamieszkane przez mloda inteligencje, artystow. Staly sie z czasem, jak to sie mowi po francusku-„bobo”, podczas gdy inne, mimo trwajacych od dziesiatek lat zabiegow miasta, w dalszym ciagu sa niebezpieczne, zle zamieszkane, kwitnie tam prostytucja i handel narkotykami.

Dzielnica Barbes i Goutte d’Or czyli Zlotej kropli, bo to o nich chcialabym napisac, znane mi sa od wielu lat. Zanim jeszcze przeprowadzilam sie do Paryza przyjezdzalismy tu czasem na tydzien, czasem na kilka dni i wynajmowalismy mieszkanie przy bulwarze Barbes-Rochechuart. Pod oknami przejezdzala nam naziemna kolejka metra, ciagnac sie od stacji Barbes i gdy przetaczaly sie wagoniki, szyby drzaly w oknach. Natomiast z mieszkania roztaczal sie imponujacy widok na Sacré Coeur a na dole wokol sklepu Tatiego, tloczyla sie do poznego wieczora ludnosc arabska, mieszkancy okolicznych domow. Wielokrotnie wyruszalismy do centrum miasta ze stacji metra Barbes a pozniej po powrocie do domu rozpoznawalismy mijane obrazy w filmach policyjnych. W Barbes urzeduja w dzien i noc zlodzieje i handlarze falszywymi zegarkami, papierosami z przemytu i ukradziona bizuteria.

Dzielnica „Zlotej kropli” rozciaga sie troszke dalej. Tam wlasnie krecono jeden z najlepszych filmow francuskich o korupcji w policji „les Ripoux” co mozna przetlumaczyc jako „Skorumpowani”. Tam do dzis lepiej nie zagladac w nocy. Rzadko zamieszkuja tam rowniez artysci i mlodziez. Po roku, dwoch uciekaja i szukaja bezpieczniejszych miejsc.
„Zlota kropla” stala sie slawna dzieki powiesci Zoli. W pobliskim „Chateau Rouge” spiewala bohaterka powiesci „Nana” . Ale z miejsc opisywanych przez Zole nic juz wlasciwie sie nie zachowalo. Na placu „Mordownia” , ktory wzial swoja nazwe z powiesci Zoli znajduje sie teraz poczta i kilka nowoczesnych budynkow, nie ma sladow dawnych ruin, niedopuszczajacych swiatla waskich uliczek.

W „Goutte D’Or” zamieszkiwal zmarly na jesieni ubieglego roku znany francuski piosenkarz Alain Baschung. Troszke nobilitowal te dzielnice, ale nie na tyle, zeby zmienic jej klimat. Na skwerze Léona widzialam dzis, po raz pierwszy w Paryzu, kilku mezczyzn z psami z Sécurité. W samym centrum dzielnicy umiescila swoj posterunek policja.

Moze to kosmopolityczny charakter tego miejsca sprawil, ze w 1996 roku miescowy kosciol Sw. Bernarda wybrali sobie na strajk glodowy cudzoziemcy bez papierow. Bylo ich ok. 300 i opiekowal sie nimi slynny biskup Gaillot. Ich akcja zakonczyla sie niepowodzeniem, gdy do kosciola wkroczyla policja i sila wyprowadzila strajkujacych.


Jesli wiec nie jest to nabardziej bezpieczna z dzielnic paryskich ani najbardziej okazala, to czy jednak warto tam zajrzec? Moze dla przeszlosci, moze dla folkloru czy tez specyficznej atmosfery kosmopolitycznej. I jeszcze jedno. Jesli szukacie egzotycznych specjalow, niedrogich ryb w pelnym wyborze i najlepszej jakosci miesa halal, to polecam targ przy metrze Chateau Rouge. Jest naprawde imponujacy!

niedziela, 10 stycznia 2010

Jak Balzac poprawial swoje teksty

Nie wiem, jak pisza inni, ale ja nigdy nie jestem zadowolona z koncowego rezultatu mojego tekstu i dlatego kocham poprawiac. Z zadroscia obserwuje meza, ktory pisze„na czysto” i kazde zdanie jest przemyslane, ulozone, uporzadkowane...slowa sa starannie dobrane i tekst od razu uklada sie w jakas taka piekna kompozycje. A ja? Gdy skoncze i przeczytam, to znajduje dziesiatki niewlasciwie uzytych slow, nie podoba mi sie styl, literowki a juz prawdziwym pieklem sa dla mnie przecinki. No i zawsze bym cos dodala, wyciela, skrocila.....

Totez bardzo sie dzis ucieszylam, gdy podczas zwiedzania domu Balzaca w Passy ujrzalam jego rekopisy, pobazgrane, prawie nieczytelne z tysiacami przerobek i wstawek. A wygladalo to tak, ze Balzac mial umowione terminy na oddawanie poszczegolnych odcinkow swoich powiesci. Po rekopisy wpadali wysylani przez redakcje kurierzy i trafialy one do drukarni skad przywozono mu juz wydrukowane kopie z powrotem do tzw. adiustacji. I to wlasnie na tej kopii zaczynal szalec. Byl absolutnym perfekcjonista i ponoc poprawial je nawet do pietnastu razy! Drukarze wpadali w furie, gdy mieli po raz kolejny wprowadzac dokonane przez niego poprawki. Legenda glosi, ze ktoregos dnia nawet zorganizowali strajk, na ktorym domagali sie, ze nad tekstami Balzaca beda pracowac nie wiecej niz godzine dziennie...
A oto jedna ze ze stron "poprawianych" reka mistrza... Imponujace, nieprawdaz? A ja w dniu dzisiejszym pozbylam sie kompleksow "poprawiania"!

1007a8befe6e0b4be6c55e6f422ccd02

sobota, 9 stycznia 2010

Paryskie kryte pasaze



Gdy po ulicach hula zimny, przeszywajacy wiatr to warto odwiedzic miejsca, w ktorych mozna uchronic sie przed mrozem a jednoczesnie przeniesc w bajeczny, kolorowy swiat starego Paryza. Takim idealnym miejscem na zimowa pogode moga byc paryskie kryte pasaze. W czasach ich najwiekszej swietnosci czyli w pol. XIX wieku bylo ich ponad 150, teraz ostalo sie zaledwie siedemnascie ale nawet te ostatnie, choc otoczone niezwykla opieka konserwatorow musza walczyc o przetrwanie.

Ponoc pierwszym pomyslodawca paryskich pasazy byl ksiaze Filip Orleanski IV- lokator Palacu Krolewskiego (Palais Royal), ktory po pozarze pod koniec XVIII wieku rozbudowal palac i jednoczesnie zamowil u architektow galerie dla butikow z bizuteria, strojami i innymi przedmiotami zbytku.



Pozniej moda na prywatne pasaze handlowe rozprzestrzenila sie po calej okolicy. W nich zaczelo toczyc sie zycie towarzyskie i handlowe stolicy. Pasaze nalezaly (i naleza do dzis) do osob prywatnych a wiec w pierwszej polowie XIX wieku byly to miejsca czyste, zadbane a witryny przyciagaly wzrok gustownym i eleganckim wystrojem wnetrz. Tam tez instalowaly sie najlepsze restauracje, teatry i butiki. Trzeba tu dla wyjasnienia dodac, ze paryska ulica byla po prostu brudna, zle oswietlona i nienajlepiej pachniala gdyz plynely po niej po prostu scieki. Dla elegantek, kryte pasaze byly wiec miejscem wymarzonym. Legenda mowi sie, ze cale miasto mozna bylo obejsc przemieszczajac sie sucha stopa jedynie krytymi galeriami miasta.

W drugiej polowie XIX wieku miasto przebudowuje, a raczej prawie buduje od nowa, inzynier Haussmann. Ale to nie Haussmans niszczy kryte pasaze, ale rodzaca sie powoli kolej a wraz z nia budowa dworcow: Polnocnego, Orsay, Wschodniego, Austerlitz...Pasaze nie znajduja sie niestety w miejscach, w ktorych zaczyna sie koncentrowac ludnosc Paryza. Pasaze stworzono dla dylizansow, stad tez tak czesto w kazdym z nich zauwazyc mozna zegar a czasem nawet maly dzwonek, ktory zawiadamial o odjezdzie powozu...Ale dylizansy zaczyna powoli zastepowac kolej...



Jest jeszcze cos innego, co spowodowalo upadek i zanikanie krytych pasazy. To rozpoczeta w XIX wieku budowa wielkich sklepow takich jak galerie Lafayette, Printemps, Samaritaine opisywana w powiesciach Zoli. Modnisie paryskie nie ubieraja sie juz w butikach, ale pedza po nowosci do La Fayette.

Mysle, ze warto jednak odwiedzic te, ktore sie utrzymaly. Zachowaly pamiec przeszlosci. Dzis sprzedaje sie w nich przede wszystkim przedmioty dla kolekcjonerow: laski, antyki, znaczki, ksiazki i rzezby. Nie brakuje rowniez przeuroczych kafejek i restauracji oraz zupelnie przyzwoitych butikow z moda. Dodam tylko, ze w jednej z nich zainstalowal sie Jean-Paul Gaultier i Yuki Torii.



Nie potrzeba tez na zwiedzanie pasazy zbyt wiele czasu. Mysle, ze 4-5 polozonych pomiedzy Palacem Krolewskim i Wielkimi Bulwarami, takich jak Vivienne, Vero-Dodat, Colbert, Panorama czy Verdeau mozna obejrzec w jedna-dwie godziny.
I jeszcze jedno. Kryte pasaze sa wlasnocia prywatna a wiec sa dosc czesto zamykane w niedziele i na noc. Najbezpieczniej jest wiec wybrac sie tam w tygodniu albo w sobote do godz. 22. I na koniec male polonicum dla turystow; polozony w pasazu Verdeau romantyczny hotel o nazwie Chopin.








środa, 6 stycznia 2010

Gdyby nie Sarkozy, nie byloby „Polki”

Gdy po raz pierwszy uslyszalam, ze byly redaktor naczelny "Paris Matcha", Alain Genestar, nazwal nowy magazyn fotograficzny i utworzona galerie „Polka”, przypuszczalam, ze moze to miec zwiazek ze wspomnieniem o jakiejs zawiedzioniej milosci do slowianskiej niewiasty... Ale sie mylilam! Pod nazwa galerii kryje sie piesek rasy Jack Russell, ktorego cala rodzina Genestarow uwielbia i w dowod przywiazania do malej bestii nazwala jego imieniem wydawnictwo. Powstanie "Polki" ma jednak sporo wspolnego z konsekwencjami zawiedzionej milosci...
Jest sierpien 2005 roku. W rece Alain Genestara, wowczas redaktora naczelnego Paris Matcha, trafiaja zdjecia ujawniajace, ze Cecylia Sarkozy, zona kandydata na prezydenta Francji ma romans z finansista Richardem Attiasem. Do niego nalezy decyzja, czy ujawniac je czy tez zatrzymac. Alain Genestar podejmuje decyzje o publikacji. Nie ma tym nic zaskakujacego, Paris Match zyje ze skandali obyczajowo-politycznych.

Nicolas Sarkozy na reportaz w "Paris Matchu" wpada w furie. Na zjezdzie partii UMP nie ukrywa zalu wobec naczelnego : „Bede mial jego skore”-grozi. I faktycznie, mija kilka tygodni i Alain Genestar musi pozegnac sie z redakcja, ktora kierowal przez blisko 6 lat...Sprawa odbija sie czkawka w calej prasie, gdyz okazuje sie ze wplywy Nicolasa Sarkoziego sa ogromne, wrecz nieograniczone...

A po rozstaniu sie z Paris Matchem, Alain Genestar (upiornie przystojny!) za namowa swoich doroslych juz dzieci otwiera galerie fotografiki i pismo, w ktorym publikuje zdjecia wybranych artystow, aby pozniej, juz opublikowane, sprzedawac w galerii. Pomysl okazuje sie wiec znakomity! Przestrzenna i nowoczesna galeria znajduje sie w sercu Marais, jednej z najbardziej urokliwych dzielnic Paryza.

W ostatnim wydaniu magazynu mozna obejrzec zdjecia takich gwiazd jak: Willy Ronisa (zmarlego w ubieglym roku) czy Marca Riboud, ale pismo tworza przede wszystkim mlodzi dziennikarze-artysci-fotoreporterzy. W tym numerze m.in. Kosuke Okahara, Diana Grimonet, Alexander Gronsky z pieknymi zdjeciami zasniezonej Rosji , Roxane B, Alexander Gronski, Bruno Calendini, Carlos Cazalis z reportazem z San Paulo i Jonathan Torgovnik z Rwandy.

Polska fotografike reprezentuje Tomasz Gudzowaty ze zdjeciami o walce ciala czlowieka z sila ciezkosci. W magazynie wyrazne jest otwarcie na reportaze z calego swiata, z innych kultur, ale tez bez pomijania drazliwych we Francji spraw spolecznych takich jak problem uchodzcow.








Oto jedno ze zdjec z serii United Colors:
Françoise Huguier, Oberkampf, Paris 1997


Internetowy adres magazynu: http://www.polkamagazine.com/