foto

foto

wtorek, 30 marca 2010

Z gilotyna w tle czyli „Zbrodnia i kara” w muzeum d'Orsay”

Gdy wchodzi sie na wystawe, pierwszym eksponatem ktory przykuwa nasza uwage jest gilotyna, przysloniona ciemna woalka, ukryta przed wzrokiem natretnych podgladaczy. Tuz za nia, na tylnej scianie, cytat z Victora Hugo o tym, ze kazdy, kto choc jeden raz w zyciu widzial gilotyne, bedzie przeciwny karze smierci. Victor Hugo widzial wielokrotnie egzekucje. Na pocz. XIX wieku gilotyna i publiczne egzekucje staly sie czescia zycia spolecznego, atrakcja  i miejscem ktore fascynowalo gapiow... Dla Hugo, walka o zniesienie kary smierci stala sie zyciowym celem. Jego ksiazka,  "Jeden dzien z zycia skazanego” miala budzic wstret, odraze do gilotyny i wspolczucie wobec skazanych.

W slady Victora Hugo poszedl przed laty profesor prawa, Robert Badinter, walczac o abolicje kary smierci we Francji. Jego walka zakonczyla sie sukcesem, gdyz w szesc miesiecy po objeciu urzedu prezydenta w 1981 roku, Francois Mitterand , wbrew opinii publicznej przekonal parlament, ze trzeba glosowac za abolicja. Po dwustu latach funkcjonowania i dziesiatkach tysiecy odcietych glow, wynalazek doktora Guillotin trafil nareszcie do piwnicy muzeum. Badinter jednak prosil, aby nie wystawiano jej na widok publiczny przez 25 lat i wlasnie teraz okres ten mija. Po raz pierwszy, wynalazek doktora Guillotin zostal wystawiony w muzeum d'Orsay.

Pomyslowdawca wystawy jest nikt inny jak Robert Badinter, gdyz nie tylko tematyka zbrodni byla zawsze jego zyciowa pasja, ale rowniez sztuka. Chodzilo oto, aby zobaczyc zbrodnie nie oczami sedziow i prokuratorow ale artystow, malarzy, rzezbiarzy, fotografikow.  Dowiedziec sie, jak informacja  rozwijala sie w dokumentach prasowych. Kim sa ci, ktorzy zabijaja i dlaczego? –zapytano za Dostojewskim. Czy czynia to z wolnego wyboru czy tez sa uwarunkowani genetycznie, spolecznie...

Obrazy zgromadzone w pierwszych salach proponuja chrzescijanskie rozumienie zbrodni gdzie Bog daje mozliwosc dokonania wyboru pomiedzy dobrem i zlem. Przypominaja rowniez, ze cala nasza cywilizacja zostala zbudowana na zbrodni, od niej pochodza wszystkie mity kreujace podstawy Chrzescijanstwa, Kain zabija Abla, Abraham jest gotow zabic jedynego syna  Izaaka, Salomé chce glowy Jana Chrzciciela na talerzu...Chrystus umiera zamordowany w sposob okrutny na krzyzu...ale w chrzescijanskiej pinakotece znajdujemy rowniez Hitlera w piekle namalowanego przez Georges’a Grosza .

XVII i XVIII  wiek to okres krolobojstw i najokrutniejszych kar zadawanych tym, ktorzy odwazyli sie podniesc reke na wladce. Sa rozrywani kolami, konmi, do ran wlewa sie im goracy olow, odcina poszczegolne czlonki ciala. Takim byl los Ravaillaca, zabojcy Henryka IV i Damiena, ktory podjal nieudana probe zamordowania Ludwika XV. Tematom tym poswieconych jest kilka prac mniej znanych malarzy.

Wreszcie nadchodzi czas rewolucji francuskiej, publicznych procesow i gilotyny. Doktor Guillotin zbuntowal sie po prostu przeciwko wyjatkowemu okrucienstwu z jakim zadawano smierc i wynalazl instrument majacy skrocic meki w sposob szybki czyli humanitarnie. Wynalazek, ktory przejdzie do historii jako instrument najwiekszego terroru mial byc narzedziem ze wszech miar humanitarnym.

Po raz pierwszy zastosowano ja w 1792 roku, pozniej juz glowy zaczanaja spadac regularnie. Rodzi sie jednoczesnie fascynacja malarzy odcietymi glowami - w muzeum d'Orsay jest ich pelno. Specjalista od martwych zwlok, odcietych glow i fragmentow konczyn staje sie w okresie romantyzmu Géricault . To jego obraz z fragmentami ciala wykorzystano na plakat ilustrujacy paryska wystawe „Zbrodnie i kara”. Ale tematem zaczynaja sie interesowac rowniez i inni -Goya, Blake, Van Gogh, Delacroix, Picasso, Degas, ze wymienie tylko tych najbardziej znanych. Maluja sceny okrucienstwa i gwaltu, rozboju i mordu. Ich niektore prace sa pelne krwi i okrucienstwa. Ulubionym tematem staje sie zabojstwo Marata w wannie, zasztyletowanego przez Charlotte Corday, nawet sam Munch maluje na ten temat obraz.

Rewolucja francuska uczynila proces publicznym. Dla pisarzy to raj. Mozna nareszcie ujrzec zbrodniarzy na wlasne oczy, wysluchac ich obrony, zajrzec w oczy. Wraz z fascynacja tematyka zbrodni zaczyna sie rozwijac kryminologia antropologiczna. Tworzy sie portrety typow, rzezbi sie w wosku glowy mordercow. W Orsay znalazly sie nawet instrumenty to bardzo skrupulatnego mierzenia rozmiarow glowy, nosa, uszu bandyty i wyciaga sie z nich wnioski, szuka roznic i podobienstw.

Z tego okresu pochodzi rzezba czternastoletniej tancerki Edgara Degas. Wszyscy ja znakomicie znamy- ma tiulowa spodniczke, wlosy zwiazane jedwabna wstazka, rece wygiete do tylu i lekko wysunieta stope. Ale rzezba Degas ma nie tylko artystyczny, ale rowniez spoleczny wymiar. Wystawil ja po raz pierwszy w 1881 roku w szklanym akwarium tak jakby swiadomie izolujac od spoleczenstwa. Rzezba szokowala. Zdaniem krytykow, mloda tancerka przypominala  malego, chorego szczurka, ktory kiedys bedzie jedynie zarazac syfilisem odwiedzajacych ja po wystepach burzujow. Swiadczy o tym ksztalt jej glowy, wygiecie rak do tylu, rysy twarzy. Swiat kryminalu zamyka sie w obrebie najnizej polozonych warstw spolecznych, a matka mlodej tancerki byla przeciez tylko praczka.

 
 I jeszcze jedno dzielo  Degasa, ktore mnie moze najbardziej dotknelo. Nosi tytul „Gwalt” i jest ilustracja powiesci Emila Zoli "Teresa Raquin". Na obrazie nie ma zadnej przemocy. W drzwiach stoi ubrany mezczyzna a w glebi pokoju, w polmroku, chowa sie przed nim odwrocona plecami, bardzo lekko odziana kobieta.


Zainteresowanie zbrodnia umocnilo rowniez pojawienie sie taniej, wielonakladowej prasy codziennej, w ktorej na pierwszych stronach zamieszczano regularnie ilustracje morderstw. Raczono czytelnikow opowiesciami o najbardziej krwawych i okrutnych zbrodniach. Prasie, a byl to najczesciej "Le Petit journal", poswiecono jedna wielka sale wystawy.
Publiczne egzekucje zakonczyly sie we Francji w 1939 roku. Otoz zawodowy morderca, ktory okazal sie jednoczesnie bardzo przystojnym mezczyzna, mial zostac stracony o swicie w Wersalu. Wydarzenie przyciagnelo tlumy rozhisteryzowanych kobiet, walczono o miejsca na balkonach i estradach, aby moc wszystko dokladnie obejrzec. Po egzekucji, kobiety maczaly chusteczki w krwi skazanca i panowala atmosfera zbiorowej histerii. Postanowiono, ze odtad nie bedzie publicznych pokazow.

Wychodzac z wystawy dostrzegamy portret fotela elektrycznego namalowanego przez Andy Warhola. Ma on nam przypominac, ze walka o zniesienie kary smierci nie wszedzie  sie zakonczyla.

Wystawa potrwa do 27 czerwca 2010 roku.

niedziela, 28 marca 2010

Slowianska Magda i Karaiby

Tym razem opowiem o niezwyklym spotkaniu. Bylo to kilka lat temu. Mieszkalam wowczas w Genewie i gdzies przeczytalam, ze do miasta maja zjechac z calego swiata bajarze. -"Caravansérail des Conteurs". A poniewaz kocham bajki,  a moja ulubiona ksiazke-„U Zlotego zrodla” woze ze soba po calym swiecie, choc ma juz mocno zniszczona okladke i wypadaja z niej kartki... wiec sie na spotkanie z bajarzami wybralam...


Do Plan de Ouates dojezdza sie kretymi, wiejskimi drozkami . Jest to podmiejska, bardzo zielona dzielnica a festiwal odbywal sie w dominujacym nad miastem, znakomicie zachowanym, XV wiecznym zamku.. Zamek, na podworzu ktorego zbudowano dla bajarzy niewielka scenke, juz sama swoja baszta i kamiennymi scianami wprowadzal w atmosfere tajemniczosci i poezji.

Sposrod wielu bajarzy, oczywiscie najbardziej zapamietalam Magde. Opowiadala po francusku z niezwyklym talentem scenicznym i nagle wlaczala w opowiesci polskie piosenki, niezauwazalnie, tak jakby dzwiek glosu tylko zmienial rejestr, tak jakby opowiadal nie jezyk ale intonacja, melodia . Nie tylko ja, ale wszyscy, ktorzy jej sluchali wyszli ze spotkania zauroczeni stworzona przez nia atmosfera i po prostu wielkim talentem w laczeniu opowiesci i spiewu. Magda przyjechala z Francji, z Paryza i wiedzialam, ze niepredko ja nastepnym razem uslysze...

Ale zycie przynosi nam rowniez i mile niespodzianki. Nie tak dawno odnalazlam Magde a  9 kwietnia bede miala okazje po raz kolejny ja uslyszec. Tym razem bedzie to spektakl zatytulowany "Mazurka Noir" laczacy dwie kultury, slowianska i karaibska, spiew i muzyke z dwoch swiatow, dwoch zupelnie, wydawaloby sie, odmiennych kultur. Bardzo jestem tego wydarzenia ciekawa, wiec o nim pisze i zapraszam:
Mazurka Noir
Magda Lena Gorska i Serge Tamas
piatek, 9 kwietnia, o godz 20.00 w
Maison de la Musique et de la Danse
4, rue Etienne Dolet
Bagneux (RER B)
Wstep wolny

Posted by Picasa

środa, 24 marca 2010

Rosjanie, Pola Elizejskie i France Soir




Wrocilam wlasnie ze spaceru Polami Elizejskimi. Wiosna rozpoczela sie juz w Paryzu na dobre  a miasto kusi... oj kusi...W  kamienicy mieszczacej sie pod numerem "100"  kilka dni temu  otworzono nowy lokal  francuskiego dziennika "Le Soir"  Nowym wlascicielem lokalu i gazety jest rosyjski oligarcha - Siergiej Pugaczew, ktorego fortuna na liscie stu najbogatszych Rosjan jest oceniana jest na 2,4 mld dolarow. Prezesem "France-Soir" nie zostal jednak tatus, ale jego 25-letni syn, Alexander. Nie zna on jeszcze za dobrze francuskiego, ale plany rozwoju gazety ma bardzo ambitne. W dniu lansowania nowej formuly  naklad wyniosl, bagatelka, 500 tysiecy podczas gdy dzien wczesniej, sprzedawano jego zaledwie 26 tysiecy.

Co podkusila rosyjskiego biznesmena do inwestowania dziesiatek milionow euro w kompletnie nierentownny biznes jakim staje sie powoli prasa drukowana i do tego w tytul znajdujacy sie na skraju bankructwa? Wczorajszy „Le Monde” spekuluje, ze chodzi o dalekowzroczna inwestycje siegajaca az do wyborow prezydenckich 2012 roku...w ktorych o fotel wedlug wszelkich znakow na niebie i ziemi bedzie sie ubiegal Nicolas Sarkozy. Nie ma to byc moze zadnego zwiazku z Pugaczewem, ale w dniu lansowania gazety, prezydent Sarkozy udekorowal Christine Vulvert dyrektorke wydawnictwa  "France Soir" - francuska Legia Honorowa.Podczas przyznawania tej dystynkcji Sarkozy wyglosil bardzo przychylne jej przemowienie, chwalac nadzwyczajne zaslugi „wielkiej dziennikarki, kobiety z przekonaniami, kobiety dynamicznej...”. „Le Monde” natomiast twierdzi, ze w srodowisku dziennikarskim jest osoba raczej malo znana.

Siergiej Pugaczew, nowy wlasiciel France-Soir we Francji jest natomiast dosc znany. Otoz w 2001 roku mial on kilka malych problemow z francuskim systemem sprawiedliwosci gdyz bedac wlascicielem domow i firmy zajmujacyej sie wypozyczaniem samochodow luksusowych na Lazurowym Wybrzezu byl przedmiotem sledztwa w sprawie prania brudnych pieniedzy. Ale w 2006 roku sprawa zostala zamknieta. Zanim zainteresowal sie dziennikiem francuskim, mial udzialy w kanale telewizji i kupil siec delikatesowych sklepow Hédiard. Skadinad od kilku miesiecy firma ta prezentuje spot reklamowy, w ktorym gra zona francuskiego oligarchy...

Pugaczew jest obecnie rowniez wlascicielem innych firm i przedsiebiorstw, miedzy innymi stoczni w Petersburgu, Baltiski Zawod i Siewiernaja. Zdaniem ekspertow, jedna z jego stoczni bedzie byc moze skladala wyprodukowane przez Francje dla Rosji statki-transportery dla helikopterow... Sezon rosyjski we Francji trwa...

Jesli ktos chcialby obejrzec reklame Hédiard, sklepow Pugaczewa, w ktorej gra ksiezniczka Alexandra Tolstoj, przyszla zona Siergieja, to bardzo goraco polecam strone:

http://www.hediard.fr/Corporate/Campagne_TV

I jeszcze jedno. Denerwuje mnie ten niekonczacy sie sezon Rosji we Francji i uwielbienie jakim darza ten kraj Francuzi. Ale to pewnie odzywaja sie moje stare atawizmy. Wychowalam sie w kraju, w ktorym ich kultura tez byla wszechobecna, od wiekow. Tyle, ze my nie mielismy wyboru...

niedziela, 21 marca 2010

Tragiczna historia rodziny de Camondo


Przed kilkoma dniami ogladalam ujawnione po raz pierwszy przez Lanzmana 42-minutowe nagranie rozmowy z Janem Karskim, przeprowadzone w 1978 roku i pokazane przez ARTE. Lanzman jest sceptyczny, dociekliwy, tak jakby do konca nie wierzyl, ze Karski dobrze wypelnil swoja role „swiadka” Holocaustu podczas spotkania z Roosweltem i innymi politykami amerykanskimi. Karski konczy rozmowe mowiac, ze mozg ludzki jest juz tak zbudowany, ze to w co wierzy i co moze zrozumiec jest ograniczone doswiadczeniami, tym co sie wie, przezylo i poza te granice nie wychodzi. Probowal w ten sposob wytlumaczyc, dlaczego ci, ktorzy wiedzieli, nie wierzyli i nie reagowali....dlaczego dopuscili do zaglady Zydow.

Jak bardzo ludziom bylo trudno uwierzyc w cos, czego nie widzieli na wlasne oczy, przekonalam sie dzis po poludniu.

Skuszona pierwszymi promykami slonca, wybralam sie na spacer niedaleko od domu, w okolice Parku Monceau. A poniewaz z inicjatywy „Teleramy” zorganizowano „muzealny weekend”, totez celem wyprawy stalo sie polozone na obrzezach parku muzeum Nissima de Camondo.

Przechodzac przez jedna z najpiekniejszych dzielnic Paryza, zbudowana przez bogata burzuazje w drugiej polowie XIX wieku dotarlam pod adres 63, rue Monceau i weszlam na potezny, rozlegly dziedziniec typowego paryskiego „Hotelu” . Wizyte rozpoczelismy od polozonej w podziemiach wspanialej kuchni, z ogromnym piecem. Potem rozpoczelismy zwiedzanie poszczegolnych pomieszczen, biur, salonow, sypialni...wszystko urzadzone w stylu XVIII-wiecznego rokoka, od rzezb, zegarow, przez meble, bileloty i lustra...imponujace, ale przytlaczajce.

„Przepraszam, czy pani wie, ze w sasiedniej salce wyswietlany jest film o wlascicielu tego miejsca?”-zapytal mnie nagle pilnujacy tych skarbow starszy pan. Byl tak mily i ujmujacy, ze choc nie mialam ochoty na ogladanie filmow grzecznie zapytalam.-A jak tam trafic?

Gdy weszlam do sali, film juz sie rozpoczal. Byla to historia rodziny bankierow Camondo , wielkiej rodziny safaradzkich Zydow-najwiekszych bankierow ottomanskiego Imperium i ich droga z Konstantynopola do Paryza.  Dwaj bracia, Abraham i Nissim osiedlaja sie w dwoch „Hotelach”-blizniakach-jeden pod numerem 63 a drugi 61. Nissim ma syna, Moïsa, ktory odziedziczy po ojcu dom pod adresem 63. Jest on wielkiem kolekcjonerem nie tylko sztuki XVIII wieku, ale rowniez rodzacego sie na poczatku XX wieku impresjonizmu. Burzy nawet stary hotel i buduje cos bardziej funkcjonalnego, i co z zewnatrz bedzie podobne do wersalskiego petit Trianon.

Ma dwoje dzieci, Béatrice i Nissima. Gdy w 1914 roku wybucha wojna, Nissim wstepuje do wojska, chce walczyc za ojczyzne. Francja go potrzebuje. Walczy w jednostkach powietrznych, robi zdjecia i 1917 roku rodzina otrzymuje tragiczna wiadomosc o jego smierci. Ojciec sie zamyka, popada w depresje i podejmuje decyzje, aby po jego smierci, ku pamieci syna, przekazac caly swoj dom Muzeum Sztuk Dekoracyjnych i panstwu francuskiemu. Przekazuje wielkiej wartosci kolekcje. Jego wola sie spelnia w 1935 roku.

Przy zyciu, z rodzimy Camondo, pozostaje wtedy jedynie Béatrice, ktore wiele lat wczesniej poslubila Léona Reinacha, pochodzacejgo z wielkiej dynastii bankierow, ale takze intelektualistow. Reinach poslubia natomiast jedyna spadkobierczynie „Rotschildow Wschodu” jak zwyklo sie nazywac Camondo. Maja dwoje dzieci, Fanny i Bertranda. Béatrice pasjonuje sie konmi, poswieca im caly swoj czas.

Wybucha wojna. Béatrice nie czuje sie Zydowka, przechodzi w 1942 roku na katolicyzm. Sytuacja Zydow z dnia na dzien sie pogarsza, nie tylko dochodzi do konfiskacji mienia, ale wprowadza sie obowiazek noszenia gwiazdy Dawida. Béatrice nosi ja na konnych przejazdzkach po Lasku Bulonskim. Czuje sie bezpieczna, bo czy moze byc w niebezpieczenstwie ktos, czyj brat zginal za Francje, kto przekazal czesc swojego ogromnego majatku i zbiorow sztuki panstwu francuskiemu? Kto jest katolikiem?

W 1942 roku policja, nie wiadomo do dzis czy byla to policja francuska czy niemiecka, przychodzi po Béatrice i Fanny i zabiera je do obozu przejsciowego w Drancy. Trafia tam rowniez maz Léon i syn Bertrand. W 1943 roku cala rodzina zostaje wywieziona do Auschwitz. Ojciec i dzieci umieraja wczesniej. Béatrice prawdopodobnie na tyfus dwa tygodnie przed wyzwoleniem obozu przez Rosjan.

Jak to mozliwe, ze spadkobierczyni jednej z wielkich fortun francuskich nie uwierzyla? Nie ukryla sie, nie wyjechala, dala sie tak wywiezc na rzez? Podobnie jak sedzia Frankfurter, ktoremu Karski opowiadal w Waszyngtonie o sytuacji Zydow W Polsce. „Jak Panu nie wierze”-odpowiedzial. Obecny przy rozmowie ambasador Polski w Waszyngtonie, Ciechanowski, ktory przyjaznil sie z Frankfurterem obruszyl sie. Jak to, sugeruje Pan, ze pan Jan Karski klamie? Nie-odpowiedzial Frankfurter, ja nie mowie, ze on klamie, ja mowie, ze ja mu nie wierze.

Oto kilka zdejc z domu Moisa Camondo, ktory zgodnie z testamentem, zostal zachowany w takim samym stanie w jakim przekazal je panstwu ich wlasciciel w 1935 roku. Muzeum Nissima Camondo w kolejnosci mojego zwiedzania:




Ten gigantycznych rozmiarow piec, z 1912 roku sluzyl do grylowania mies. Wrazenie robi ogromnych rozmiarow, nowoczesna i funkcjonala kuchnia


Droga do pomieszczen mieszkalnych prowadzi tymi oto wspanialymi schodami





Miejsce westchnien wszystkich bibliofili, biblioteka z widokiem na park Monceau



Gabinet porcelany, w ktorym Pan domu spozywal rowniez posilki, gdy byl sam.


Wzorcowy XVIII-wieczny salon. W glebi portret malowany przez Vigée-Lebrun

piątek, 19 marca 2010

Seks, smierc i ofiara w religii Mochica


Z gory musze uprzedzic, ze „Widok z paryskiego okna” nie zamierza sie przeksztalcic w antene francuskiego libertynizmu, ale obowiazek chronikarza wymusza na mnie  obowiazek napisania chocby kilku zdan z wystawy o cywilizacji Mochica trwajacej wlasnie w paryskim Muzeum Quai Branly. mam nadzieje, ze dorosli czytelnicy mi to wybacza, natomiast osoby mlode czy tez pruderyjne zachecam to zajrzenia raczej na inne strony mojego bloga...

Po ostatnim, wspanialym doswiadczeniu z wystawy o cywilizacji Teotihuacan stalam sie ciekawa kultur pozaeuroeuropejskich, zwlaszcza tych, ktore rozwijaly sie w izolacji, trwaly krotko i zamieraly na skutek katastrof naturalnych, zniszczen wojennych czy tez innych nieznanych nam blizej kataklizmow. Ciekawa wiec bylam odkrycia zupelnie mi nieznanej, przedkolumbijskiej cywilizacji Mochica.

Przy wejsciu na wystawe, natrafilam na rzadko spotykane ostrzezenie ze „ta wystawa pokazuje ceramiki Mochica przedstawiajace w sposob wyrazny  akty seksualne”. Po pokonaniu kilkunastu schodkow stajemy przed gablotami, zapelnionymi figurkami rozmaitych form i kolorow. I od razu, od pierwszej glinianej figurki uderza nas dokladnosc, i jak na nasza wrazliwosc europejska, bezpruderyjnosc reprezentowanych poz, figur, czynnosci seksualnych.
Przygladajac sie precyzji wykonania, technice i pieknie wystawianych eksponatow, zaczynamy powoli zapoznawac sie z ich tajemnicami.


Nie, tu absolutnie nie chodzi o zadna forme aktow seksualnych-twierdza etnografowie z Quai Branly. Ta pelna seksualnych odniesien ceramika to jedynie czesc powszechnie uznawanego religijnego kodu. U Mochica, podobnie jak i u wielu innych kultur przekolumbijskich, aby ublagac wyzsze sily, trzeba bylo zlozyc ofiare, najczesciej ludzka. Wiezniowe czy tez zakladnicy, bo takich najczesciej wybierano na ofiary byli tygodniami przygotowywani do rytualu smierci. Na twarzach glinianych figurek rzadko pojawia sie usmiech, radosc...a najczesciej bol, grymas, smutek. Eros i Thanatos, seks i smierc u Mochica scalaja sie w jedno, tak jak na glinianych naczyniach scalaja sie ciala mieszkancow doliny Mohicas.




Etnografowie sadza, ze obsesje seksualne Mochica byly ronwiez wywolane
smiertelnym strachem przed susza. Obrzedy ilustrowane modelowanymi w glinie figurkami maja za zadanie pokonac strach. A moze gliniane figurki stanowia element kultu wobec zmarlych, wszak znaleziono je wlasnie w grobach? Pozniejsze cywilizacje Aztekow i Majow wyproznialy swoje ofiary z krwi. Ofiara byla sposobem na przeblaganie bogow. Czy u Mochica tym elementem, ktory „kreci swiatem „ byl seks? Co tlumaczy, ze wazy, gliniane garnki byly wykorzystwane podczas ceremonii pogrzebowych, towarzyszyly Mochica w ich podrozy do krainy smierci.


Znajdujaca sie na terenie Peru, cywilizacja Mochica rozwijala sie w dolinach Pacyfiku jeszcze przed pojawieniem sie Inkow czyli miedzy I i IX wiekiem naszej ery. Do dwudziestego wieku byla praktycznie nieznana, dopiero niedawno prowadzone prace archeologiczne pozwolily na odkrycie cywilizacji fascynujacej i bogatej, z ktorej zachowala sie duza liczba zabytkow.




Zachowaly sie z cywilizacji Mochica przede wszystkie sporej wielkosci piramidy. Ich szczyty zniszczyl czesciowo lokalny wiatr El Nino i dzis przypominaja raczej niewielkie wzgorza niz to, co nazwalibysmy piramidami.

Trwaja ciagle badania nad ta, bardzo malo znana nam jeszcze, cywilizacja. Poznajemy coraz wiecej jej tajemnic, ale czy rzeczywiscie, kiedys dowiemy sie czemu sluzyly i jak byly rozumiane rytualy pogrzebowe i zwiazane z nimi seksualne obyczaje Mochica?

środa, 17 marca 2010

Francja w Luwrze na kolanach przed „Swiętą Rosją”

Kilka dni temu w Luwrze, w hallu Napoleona ( ironia czy przypadek?) otwarta została zapowiadana hucznie, jako kluczowe wydarzenie obchodów roku Rosji we Francji, wystawa zatytułowana „Święta Rosja”. Ale nie dotyczy ona okresu największego promieniowania Rosji czyli XIX wieku, ale czasów, które w naszej wyobraźni kojarzą się raczej z dziką, barbarzyńską Rosja czyli okresu od chrztu księcia Włodzimierza otrzymanego z rąk cesarza bizantyjskiego Bazylego w 988 roku aż do czasów pierwszego prozachodniego cara, Piotra Wielkiego czyli do początków XVIII wieku.

Okres ten jest akurat nam, Polakom, troszkę lepiej znany niż Francuzom.  Wychowaliśmy się na obrazach "Alexandra Newskiego" Eisensteina puszczanego prawie na okrągło w niedzielne popołudnia w telewizji i Borysie Godunowie, którego nie udało się ominąć miłośnikom opery. Później nadszedł Tarkowski z "Andrzejem Rublowem", ale także z wielu innych względów, nie tylko politycznych i propagandowych, obraz tego okresu, rozwoju i ekspansji carskiej Rosji nie jest nam tak zupełnie obcy...

Natomiast zastanawia zainteresowanie tym okresem  Francuzów. Ich związki z Francja w tym okresie są praktycznie żadne, o czym świadczy chociażby fakt, ze w Luwrze, w którym znaleźć można absolutnie wszystko, nie ma praktycznie żadnego eksponatu z tego okresu Rosji. A wiec?  Francuscy komisarze tłumaczą się, ze po rozpadzie ZSRR, Rosjanie szukają swoich korzeni, zastanawiają się nad swoja tożsamością europejska,  a wiec nadarzyła się okazja, aby im w tych poszukiwaniach pomóc.

Oczywiście nie jestem w stanie opisać wszystkich 400 eksponatów, tym bardziej, że nie do wszystkich udało mi się dotrzeć, tłum jest okrutny a zwiedzający wpuszczani są po odstaniu w potwornej kolejce małymi grupami, spróbuję jednak napisać choćby o kilku z nich, tych ważniejszych. Zostały one zwiezione do Luwru z blisko trzydziestu muzeów, instytucji kulturalnych i klasztorów Rosji. Większość eksponatów nigdy tego kraju nie opuściła.  Jest to wiec faktycznie dość unikalna prezentacja kolekcji z Galerii Trietiakowskiej i muzeów w Nowogrodzie, Kijowie, Moskwie i wielu innych miejsc.
Serce a raczej źródła Rosji biją w Kijowie. Nic wiec dziwnego, że wystawę otwiera cała seria eksponatów znalezionych w grobach w okolicach Kijowa, gdzie w 988 książę Włodzimierz przyjął chrzest i włączył lud Rusi do cywilizacji bizantyjskiej. I tu moje myślenie kieruje się w stronę magamary gdyż jak się dowiedziałam, pierwsza wzmianka o Kijowie "QYYWB" znajduje się w pisanym po hebrajsku liście znajdującym się obecnie w zbiorach biblioteki w Cambridge. Okres kijowskiej Rusi ilustrują  przedmioty znalezione podczas wykopalisk archeologicznych  a wiec takie jak biżuteria, przedmioty użytkowe, święte figurki.

Innym prezentowanym dokumentem z tego okresu jest  Kronika-Latopis Radziwiłła. Pisany przez zakonnika cyrylicą i bogato ilustrowany opowiada historie chrześcijaństwa od biblijnego potopu do mniej więcej roku 1205 roku. Dlaczego ten dokument nazywa się Kroniką Radziwiłła? Skopiowany pod koniec XV wieku a podarowany w 1671 roku przez Bogusława Radziwiłła bibliotece w Królewcu został w czasie wojen wywieziony do Petersburga. Oto jedna ze stron kroniki:



Z okresu świetności Rusi Kijowskiej pochodzą również imponujących rozmiarów portrety dwóch pierwszych świętych, Gleba i Borysa. Postaci tych pierwszych męczenników pojawiać się będą na wystawie jeszcze nie raz. Rus Kijowska stala sie w tym okresie przedluzeniem cywilizacji bizantyjskiej. Po okresie schizmy a pozniej wypraw krzyzowych Konstantynopol kompletnie upada i cywilizacja bizantyjska przenosi swoje centrum na ziemie pozniejszej Ukrainy. Tam wlasnie budowane sa pierwsze swiatynie  z bizantyjskimi kopulami  jak dla przykladu w kosciele sw. Zofii w Kijowie.

Lata utwierdzania nowego porzadku religijnego jednoznacznie wiaze sie rozwojem kultu  ikon, ktore nigdy nie beda stanowily osobnego dziela sztuki i na zawsze pozostana na sluzbie religii, ale o czym swiadczy ich ogromna ilosc na wystawie stanowia podstawowe zrodlo i swiadectwo rozwoju cywilizacyjnego Rusi. Z tego okresu pochodzi m.in pokazana na wystawie Dziewica z Wlodzimierza, ktora stala sie pozniej zrodlem inspiracji dla prac Andrzeja Rublowa.



Okres świetności Rusi Kijowskiej kończy się wraz z najazdami Mongołów a jego role przejmuje stopniowo miasto Włodzimierz,  ze stolica w Suzdalu, skąd pochodzą przywiezione do Luwru słynne z kunsztownej dekoracji miedziane, pozłacane "Złote drzwi"- wykonane przy pomocy technik rzymskich ale z bizantyjską ikonografią. Złote drzwi podawane są często jako przykład integrowania technik rzemiosła zachodnioeuropejskiego przez sztukę bizantyjską.

Od Iwana III, który mordując braci i ludność Nowogrodu, który nie chce mu się poddać uprawia politykę, nazwana oględnie przez kuratorów wystawy "poszerzaniem terytorium Rosji",  Moskwa ma ambicje zdobycia pozycji nowego Konstantynopola. Niechęć do cywilizacji rzymskiej zdaje się przeważać, gdyż car zakazuje w sztuce korzystania z jakichkolwiek wpływów zachodu. Niechęć do Zachodu przejawia się również uznaniem druku, wynalazku Gutenberga, za herezję. W malarstwie, okres ten ilustrują najpełniej ikony, ascetyczny Sw. Onufry z wiankiem z liści na biodrach czy sw. Jerzy zabijający smoka ze szkoły Nowogrodu. Sceny ze Sw. Jerzym pojawiają sie jeszcze wielokrotnie w formie ikon czasem osobno, innym razem poprzez sceny z życia. Obrazy bardzo zbliżone w tonie do sieneńskich prymitywów, pełne bogatej kolorystyki z dominacja złota i czerwieni.

Wystawę zamyka 200 ikon z portretami rosyjskich Dziewic stylizowanych na wzorach bizantyjskich i ogromnych rozmiarów portret Piotra Wielkiego à la Ludwik XIV w pozie i z mina obywatela świata. Od niego zaczyna się nowa Rosja a dla nas, nieszczęścia związane z jej ekspansją.  Jeśli ktoś chciałby obejrzeć pełną ikonograficzna dokumentacje tej wystawy to polecam jej strone internetowa .

No i oczywiście wypatrzone małe polonicum, ale jakże sympatyczne. W jednej z sal z eksponatami dotyczącymi sytuacji w Rosji po śmierci Iwana Groznego, widnieje dość dużych rozmiarów obraz z widokiem wnętrza krakowskiego kościoła ze zgromadzoną w nim szlachtą. Jest to ilustracja zaślubin słynnej, awanturniczej polskiej szlachcianki, Mariny Mniszchowny per procura z carem Dymitrem. Marina, jak wiadomo, została ukoronowana wkrótce na caryce Rosji, miała niezwykle bogate, pełne przygód życie i wreszcie, stała się bohaterka opery Mussorgskiego ” Borys Godunow”.





Nie mam żadnych wątpliwości, że wystawa w Luwrze, to piękny prezent dla Putina i jego następcy. Jeden z dziennikarzy francuskich zapytał ostatnio,  dlaczego republikańska Francja w swoim państwowym muzeum włącza się do wewnętrznej debaty politycznej w Rosji? Dlaczego Francja uprawia propagandę religijną i polityczną i dlaczego wystawie „Święta Rosja” towarzyszy szereg konferencji na temat duchowości współczesnych Rosjan. Niektórzy zarzucają Francuzom wykorzystanie wystawy artystycznej do celów ideologicznych. Odpowiedz na te zarzuty znajduje się chyba gdzie indziej.

Wystawę "Święta Rosja" otwierali prezydenci Sarkozy i Miedwiediew. Pobyt prezydenta Rosji w Paryżu w pierwszych dniach marca nie miał jednak tylko charakteru kulturalnego, ale był związany z negocjowanym przez Francję kontraktami w dziedzinie energetycznej i zbrojeniowej. Wystawa byla wiec częścią "pakietu "serwowanego Miedwiediewowi na talerzu. Pisała o tym pakiecie znakomicie  „Liberation”.

Sezon Rosji we Francji ma wielu przeciwników. Przede wszystkim wśród obrońców praw człowieka, którzy paralelnie zorganizowali wystawę "Sezon Rosji we Francji" wystawiając wszystko to, co w dziedzinie sztuki w Rosji jest zakazane.
W przyszłym roku polecałabym Francuzom zorganizowanie wystawy "Święta Polska", o naszym katolicyzmie od X do XX wieku. Jest o czym robić wystawę. Gwarantuję!




sobota, 13 marca 2010

„Oblawa” Vel’ d’Hiv czyli francuski wstyd




Sa epizody w historii kazdego kraju o ktorych mowi sie niechetnie - wykresliloby sie je z podrecznikow historii, skrzetnie ukrylo przed nowymi pokoleniami, puscilo w zapomnienie. Ale historia powraca, przypomina sie i nawet po wielu latach, nowe fakty wychodza na swiatlo dzienne i trzeba sie jakos z nimi uporac. We Francji tym okresem "wstydu" sa czteroletnie rzady marszalka Petaine’a, od 1940 do 1944 roku, kolaboracja z Niemcami i wspoludzial w wywozeniu ludnosci zydowskiej do niemieckich obozow koncentracyjnych.

W ubiegla srode rozpoczeto w calej Francji wyswietlanie filmu „La Rafle”, co nalezaloby przetlumaczyc jako oblawa czy tez lapanka. Dotyczy on jednej z najbardziej ponurych stron historii Francji, zatrzymania 16 lipca 1942 roku w Paryzu 13 tys. Zydow, ktorzy zgineli wywiezieni do niemieckich obozow koncentracyjnych. Wydarzenie to przeszlo do historii pod nazwa „Oblawy Vel’ Hiv”. Nazwa ta pochodzi od skrotu „Velodrome d’Hiver” czyli zimowego welodromu na ktorym policja zgromadzila zatrzymanych tego dnia podczas oblaw i lapanek Zydow. Przez piec dni i nocy, mezczyzni, kobiety i ponad 4 tys. dzieci przetrzymywanych bylo bez jedzenia i wody, w makabrycznych warunkach sanitarnych, aby pozniej, po krotkim pobycie w obozach przejsciowych istniejacych na terenie Francji, trafic do wagonow jadacych do Oswiecimia i Treblinki. Najwiekszym wstydem jest to, ze oblawe na Zydow zorganizowali sami Francuzi.


Film zrealizowany zostal przez Rose Bosch na podstawie dokumentow zbieranych przez ostatnie cztery lata i opiera sie na scenariuszu napisanym na podstawie autentycznej historii mezczyzny, ktoremu udalo sie z tej oblawy uciec, Josepha Weismanna. Mial wowczas 11 lat i mieszkal z rodzina na paryskim wzgorzu Monmartre.

Film rozpoczynaja archiwalne obrazy Hitlera triumfujacego w Paryzu. Po zawieszeniu broni 22 czerwca 1940 roku, Paryz lezy u jego stop. Przechadza sie  limuzynami po Polach Elizejskich, Placu Zgody, nadbrzezami Sekwany. Miasto jest opustoszale.

Nastepnie akcja przenosi sie na Monmartre, dokad powoli, malymi kroczkami zakrada sie rzeczywistosc okupacji. Wszyscy Zydzi, dzieci i dorosli musza nosic przyszyta do ubran gwiazde Dawida, stopniowo zabrania sie im wstepu do miejsc publicznych, wchodzenia na skwery, do kawiarn i na place zabaw. Zakazy egzekwuje francuska policja. Ale ludnosc pochodzenia zydowskiego jest ufna, wierzy, ze Francja ich nie opusci a zreszta, co takiego mozna im zrobic, przeciez sa tak liczni...

Az do pamietnej nocy, 16 lipca 1942 roku. Akcja ma dotyczyc Zydow niemieckich, austriackich, polskich, czeskich, rosyjskich i niezidentyfikowanej narodowowsci. Planuje sie zatrzymanie 27 tysiecy osob. W akcje zostaje zaangazowanych 9 tys. francuskich policjantow i zandarmow. Udaje sie im wylapac jedynie 13 tys. osob. Pozostali znajda czas zeby sie ukryc.

W filmie gra smietanka francuskich aktorow. Glowna postac, lekarza, gra Jean Reno, ojca rodziny- Gad Elmaleh a dzielna pielegniarke, Melanie Laurent. Ale najpiekniejsze role w tym filmie odgrywaja dzieci.
Premiere filmu poprzedzil wielogodzinny wieczor Telewizji francuskiej na kanale France 2. W trzygodzinnym programie wzieli udzial realizatorzy filmu, ale rowniez historycy i swiadkowie „Oblawy Val’ d’Hiv” m. in. takie slawy jak Serge Klarsfeld, slynny francuski adwokat, ktory przez cale zycie scigal niemieckich nazistow, historyk Max Gallo ale rowniez Joe Weismann, ktorego historie opowiada film i ktory ma dzis 79 lat i jest jednym z nielicznych zyjacych jeszcze swiadkow tego wydarzenia.

Dodam tylko, ze temat jest na tyle wrazliwy, ze wlasciwie przez caly okres powojenny wlasciwie o nim nie wspominano. Pierwszym prezydentem Francji, ktory oficjalnie przelamal cisze i przeprosil w 1995 roku za postawe panstwa francuskiego byl Jacques Chirac . Po raz pierwszy padly z ust polityka francuskiego slowa. „te czarne godziny brudza na zawsze nasza historie i sa przeklenstwem wobec naszej przeszlosci. Tak, kryminalne szalenstwo okupanta bylo wspierane przez Francuzow, przez Panstwo francuskie(...) Francja , ojczyzna Oswiecenia i Praw czlowieka, ziemia goscinnosci i azylu, Francja tego dnia popelnila czyn nie do naprawienia. Nie wywiazujac sie z danego slowa, przekazala swoich protegowanych ich katom”.

Film zostal na przedpremierowych pokazach wyswietlony w 27 kinach Francji dla nauczycieli gimnazjow i liceow. Bedzie pokazywany w 11 tysiacach szkol. Po raz pierwszy, w sposob otwarty, Francuzi zmierza sie ze swoja historia.

wtorek, 9 marca 2010

Chopin w Paryzu – warsztat kompozytora

Zanosi sie na to, ze nawet najwieksi ignoranci w dziedzinie szopenologii beda w stanie pod koniec tego roku wykazac sie znajomoscia co najmniej kilku utworow slynnego kompozytora! Dwa dni temu wrocilam z Warszawy, ktora rok Chopina obchodzi z wielka pompa. Przez dwa tygodnie w Filharmonii jego muzyke intepretowala smietanka pianistyczna. Kilka krokow dalej, przez dzien i noc znajomoscia jego muzyki popisywali sie amatorzy, hucznie obchodzono otwarcie multimedialnego muzeum, ktore dla gawiedzi dostepne bedzie dopiero w kwietniu. Wreszcie spacer po Krakowskim Przedmiesciu zakonczyl sie odkryciem laweczek z muzyka Chopina -„ na dotyk”!

Paryz rowniez opetalo szalenstwo Chopinowskie i chyba zapadla juz nawet ostateczna decyzja, zeby artyste przeniesc do Pantheonu! W koncu, czy nam sie to podoba czy tez nie, byl w polowie Francuzem! Wczoraj wieczorem, z wielka pompa otwarta zostala wystawa w „Miasteczku muzyki” (Cité de la musique) poswiecona paryskim latom Chopina. Czy warto ja obejrzec? Mysle, ze tak. Chocby dlatego, ze zgromadzono na niej wiele oryginalnych, zazwyczaj niedostepnych rekopisow, partytur i pierwszych wydan utworow kompozytora zgromadzonych we Francuskiej Bibliotece Narodowej ale takze Bibliotece Polskiej w Paryzu.

Wystawa nosi tytul „ Chopin w Paryzu”-warsztat kompozytora”. I jest tam wlasciwie wszystko, co odwoluje sie do epoki, atmosfery miasta, trendow w muzyce i zycia towarzyskiego. Osobiscie, po raz pierwszy nie tylko mialam okazje zobaczyc, ale rowniez uslyszec oryginalne Pleyele z epoki Chopina czyli jeden z 1842 roku a drugi 1832. Dzwiek owczesnych fortepianow, pianin i tzw. pianin „kwadratowych” nie jest jakis szczegolny, dosc plaski, bardzo slabo rezonuje. Zdaje sie, ze pianisci wkladaja w granie na tych instrumentach z epoki sporo wysilku. Niemniej, juz sama ich uroda wystroj, szlachetnosc pracy stolarskiej, warta jest obejrzenia. Zwlaszcza, ze Paryz czasow Chopina nazywany byl chetnie pianopolisem i jak dowiedzialam sie na wystawie, produkcja pianin zajmowalo sie co najmniej 3 tys. rzemieslnikow-artystow. Pokazano rowniez wyprodukowane w „pianopolisie” przyrzady do „torturowania” palcow, ktorych wlasciciel marzyl o karierze wirtuoza i byl sklonny do najwiekszych poswiecen.

Sporo jest na tej wystawie dokumentow dotyczacych sytuacji polskich uchodzcow po powstaniu listopadowym. I tak, obok wielu portretowych litografii postaci polskiej wielkiej Emigracji, wielojezycznej wersji polskiego hymnu, odnalezc mozna rowniez takie perelki jak zaproszenia na bal wydawane przez rodzine Czartoryskich, informacje o sytuacji w Polsce, ktore ukazywaly sie we francuskiej prasie- podstawowe zrodla informacji dla Chopina.



Szkice z balow w Hotelu Lambert organizowanych przez ksiecia Adama Czartoryskiego, na ktorych Chopin byl czestym gosciem.

W niewielkiej, zaciemnionej salce mozna rowniez zobaczyc skladanke filmow w ktorych wykorzystano muzyka Chopina m.in.z filmu „Pianista”, „Blekitna nuta” Zulawskiego i wiele innych. I jeszcze jedno, od 9 do 14 marca, calosc tworczosci Chopina zostanie wykonana na instrumentach z epoki w ” Miasteczku Muzyki” przez naprawde znakomitych, znanych pianistow. Obawiam sie tylko, ze szanse dostania sie na koncerty nie sa zbyt wielkie. Podaje jednak strone, na ktorej mozna kupic bilety.