foto

foto

niedziela, 24 października 2010

Wokol Jean-Michel Basquiata




Dowiedzialam sie wczoraj, ze Agnieszka Morawinska obejmie dyrekcje Muzeum Narodowego w Warszawie. Jest to osoba zrownowazona, powsciagliwa i na pewno jej pomysly nie wywolaja skandalu zgotowanego Muzeum na poczatku tego roku przez jej ustepujacego poprzednika, Piotra Piotrowskiego  wystawa „Ars Homo Erotica”. Bedzie wiec nobliwie, powaznie i bez egzaltacji- po polsku.  Szkoda, bo marnuje sie szansa, aby cos nareszcie zaczelo sie dziac w naszej nudnej Narodowej Instytucji.
Ale dlaczego o tym pisze? Poniewaz panstwowe Muzeum Sztuki Nowoczesnej miasta Paryza, odwiedzane od lat przez energicznych emerytow  i zagubionych turystow wylansowalo ostatnio dwie znakomite wystawy i nagle, przed kasami nobliwego muzeum pojawily sie tlumy, az nie moglam uwierzyc wlasnym oczom! Kolejki i tlumy takie same jak na Moneta i Yves Saint Laurenta!
Najpierw wybuchl skandal wokol zakazania wstepu nieletnim na retrospektywe prac Larry Clarka, o ktorej juz tu pisalam. Skandal dobrze widocznie zrobil artyscie. A przed kilkoma dniami otwarto imponujaca wystawe prac Jean-Michel Basquiata. Jesli ktos o nim wczesniej nie slyszal, to wcale sie nie zdziwie, ja tez go wczesniej nie znalam. Dzis uwazam za jednego z najwazniejszych artystow konca XX wieku.

Ogladajac wystawe, wyobrazalam sobie Brooklyn, w ktorym wychowal sie Basquiat,  lata siedemdziesiate. Ameryke marzen, pachnaca dobrobytem, kolorowa, odurzajaca zgielkiem silnikow ciezarowek, pnacymi sie w gore szklanymi wysokosciowcami, piekaca w oczy kolorami stacji benzynowych, wozow strazackich, kamizelek smieciarzy i reklam McDonalda. Basquiat wyrasta z takiej Ameryki. Aby zrozumiec jego sztuke trzeba jeszcze dodac, ze jest pol Portorykanczykiem i pol Haitanczykiem, ma inna energie niz biali Amerykanie o europejskim rodowodzie.




Zaczyna malowac majac 3-4 lata. Gdy lezy w szpitalu po wypadku w wieku lat siedmiu, matka daje mu w prezencie ksiazke o anatomii dla studentow medycyny. Ponoc nie rozstanie sie z nia do konca zycia i bedzie ona niespozytym zrodlem inspiracji. Ponadto prowadza go po galeriach sztuki, Momi-ie. W liceum poznaje mlodych ludzi malujacych graffiti, wyprowadza sie tez z domu. Rysuje sprayem na scianach domow, wszedzie. Tworzy wlasny podpis SAMO© co znaczy „same old shit” –stale to samo gowno. 

Lower Manhattan pokryty jest jego tworczoscia „Koniec religii, ktora pierze mozg, polityki, ktora wiedzie do nikad i filozofii stwarzajacej pozory”-pisza na scianach. W dzielnicy, w ktorej mieszka sama biedota, gdzie gangi walcza o wplywy, gdzie niebezpieczenstwo czai sie za kazdym rogiem,  Basquiat utrzymuje sie sprzedajac  t-shirty i kartki pocztowe, ktore sam maluje na ulicy. 


 



 

Wreszcie nadchodzi czas na muzyke. Z przyjaciolmi zaklada grupe rockowa Gray, ale przygoda trwa krotko, zaledwie rok a pozniej pochlania go juz calkowiciemalarstwo. Pierwszy wernisaz odbywa sie w 1980 roku, w artystycznym squacie na 42 ulicy. Basquiat ma zaledwie 20 lat. Wystawiaja razem z nim inni artysci malujacy graffiti.
Sukces? Po wystawie „New York/New Wave w PS1 w 1981 roku. Dostrzega go tam wlasciciel galerii z Zurychu, Bruno Bischofberger, ktory odegra kluczowa role w jego karierze. Po tej wystawie otwieraja sie przed nim drzwi prestizowych galerii, w Los Angeles, w Nowym Jorku. Swietnie tez pisza o nim krytycy.
W 1982 roku Bischofberger zabiera go do Factory Warhola. W kilka godzin po spotkaniu Basquiat wysyla mu ich wspolny portret-Warhol jest zachwycony.
Niedlugo potem zaczyna sie nim interesowac kolekcjoner z Bazylei, Ernst Beyeler i wystawia w 1983 roku. Pozniej trafia na prestizowe biennale w Whitney...Jego portret na okladce zamieszcza New York Times.
W swoich pracach miesza referencje: komiksy i serie telewizyje, odwoluje sie do malarzy takich jak Matisse i Dubuffet, pracuje na lodowkach i kawalkach drewna, drzwiach i fragmentach plotna. Inspiruje sie afrykanska sztuka prymitywna, ktora jak twierdzi „jest w nim gdzies w srodku”. W 1988 roku miesza heroine i kokaine. Umiera z przedawkowania w wieku 28 lat.
W jego obrazach jest niezwykla energia i moc. Zachwyca ostra kolorystyka, genialne wyczucie kompozycji, precyzja detali. Obawiam sie, ze wszystko to, co zobacze po Basquiacie bedzie juz mdle i pozbawione pasji.



Caly ostatni tydzien mialam u siebie gosci z dwojka malych dzieci, cztery i siedem lat. Dalam im farby i obserwowalam to, co zaczeli malowac. Chlopczyk dopiero stawial pierwsze kroki w szkole, a wiec wyobraznie mial jeszcze nieskazona, fantazjowal mieszajac kolory. Ale stala nad nim matka komentujac, aby jednak nie malowal misia na pomaranczowo, bo przeciez mis musi byc brazowy. Dziewczynka, od czterech lat w szkole nie miala juz trudnosci z narysowaniem rutynowych kwiatkow i sloneczka-„nie wychodzac poza linijke”-jak przestrzegala ja przez caly czas rysowania matka. „Dziecku potrzebna jest struktura”-mowila...Szkoda, ze nie miala czasu zobaczyc Basquiata, zamiast niego wybrala Disneyland...
W ktorym momencie zycia decyduje sie ze stajemy sie osobami kreatywnymi , pelnymi albo zastraszonymi ksiegowymi, pracowicie podliczajacymi czarne cyferki? Czy decydujemy sie na to sami, czy tez ma na to wplyw srodowisko?  Kto? To pytanie nie przestaje mnie opuszczac.

poniedziałek, 11 października 2010

Amélie Nothomb na Montparnassie czyli o sztuce sluchania



Mozna polemizowac, ile jest warta literacka tworczosc Amélii Nothomb, ale nie mozna, moim zdaniem, podwazyc jej niezwyklego talentu sluchania ludzi. W piatek, na spotkanie autorskie do paryskiego FNACU-u na Montparnassie przyszly tlumy. 

Gdy znalazla sie przed publicznoscia podniosla wzrok, tak jakby szukajac kogos znajomego. „Widze, ze sa tu osoby, ktore znam z listow”-powiedziala i czulo sie na jej twarzy rodzaj rozprezenia. 

„Jest Pani wierna FNAC-owi na Montparnassie i wydawnictwu Albin Michel...”- rozpoczela spotkanie prowadzaca.
-Tak i chcialabym przy tej okazji podziekowac wydawnictwu Gallimard, ktore nie chcialo mnie wydawac, bo to dzieki niemu trafilam do Albin Michel”-tlumaczy i podkresla  jeszcze raz slowo Gallimard, bodajze trzykrotnie, tak jakby niegdysiejsza odmowa sprawiala jej jeszcze dzisiaj duzy bol.

Pozniej opowiada o korespondencji z czytelnikami, o tym, ze rzeczywiscie dostaje ogromnie duzo listow i ze na wszystkie stara sie odpowiadac. „Ktorego dnia sie zalamie”-dodaje ze smiechem. „Moja codziennosc? Jest bardziej banalna niz to sobie wyobrazacie.  Mysle, ze jestem troche podobna do Gaston Lagaffe’a „-smieje sie. Czy listy, ktore Pani otrzymuje Pania inspiruja? „Pewnie tak, ale nie moglabym nigdy ujawnic zawartych w nich tajemnic. Nie wyobrazam sobie, zebym kiedykolwiek opublikowala korespondencje z moimi czytelnikami”-mowi, po czym uspakaja „nie, to o czym do mnie piszecie nigdy nie zostanie ujawnione”.
Poczatki? Chyba wszystko rozpoczelo sie od korespondencji z moim dziadkiem. Od szesciu lat rodzice zmuszali mnie i rodzenstwo do pisania do niego listow. Mieszkalismy wowczas w Japonii. Pamietam, ze dostawalismy kartke A4 i trzeba bylo ja zapelnic. Staralam sie pisac wielkimi literami, ale cos jednak trzeba bylo wyskrobac.Mysle, ze to odegralo ogromna role w moim pozniejszym pisaniu.  W wieku 12 lat zrozumialam, ze pisanie listow to sposob poznawania innych. Ci, ktorzy pisza tylko o sobie nic nie zrozumieli. Poznajemy sie poprzez spotkanie z innymi.

Moja nowa ksiazka? Temat otylosci? Wszystko zaczelo sie od notatki znalezionej w gazecie, ze w wojsku amerykanskim gwaltownie wzrasta liczba osob otylych. Zaburzenia w odzywianiu sa papierkiem lakmusowym innych problemow. To jest temat, ktory mnie zawsze pasjonowal, z przyczyn zupelnie osobistych. Bylam dosc okragla jako nastolatka. Jedzenie przeciez powinno byc czyms naturalnym a niechec do jedzenia, przesada,  jest proba przekazania nam jakiejsc wiadomosci.
Melvin nie potrafi sie odchudzac. W pewnym momencie nawet pyta mnie co ma z tym zrobic i ja mu wowczas tlumacze, ze jego cialo, jego tluszcz, to jest  artystyczna kreacja, to jedyne co stworzyl. I on bierze te kariere arystyczna bardzo powaznie.
Czy jest  to moja 19-sta powiesc? Alez skadze! 70-ta. Spogladamy z niedowierzaniem. No tak, tylko ja jeszcze niektorych nie opublikowalam.

Jak Pani pisze? Ani za wolno, ani za szybko, przeciez to sie dzieje w glowie. Jest to, patrzac z boku bardzo nudne zajecie. I bolesne. Wstaje o czwartej rano, ale zauwazylam, ze tylko wowczas udaje mi sie osiagnac to, co chce. Ale oczywiscie pisanie sprawia mi przyjemnosc. Jak zreszta wszystko to, co przychodzi z trudnoscia. To, co przychodzi nam latwo jest nudne-nieprawdaz?

Spotkanie dobiega konca. Wokol Amélie Nothomb zbieraja sie tlumy. Nie wiem, moze sto,  moze dwiescie osob. Gdybym napisala, ze zaczyna rozdawac autografy, to bylaby to nieprawda. Kazda osoba ma prawo do swoich pieciu minut. Stoje dosc blisko, aby uslyszec rozmowy, krotkie opowiesci  o sobie. Amelie Nothomb patrzy swoim rozmowcom w oczy, szczegolowo pyta o detale. Nie ma w niej zadnej pozy, krztyny snobizmu. Jest urocza, w swojej dlugiej czarnej sukience i czerwonej szmince na ustach. Ma cieply, serdeczny glos, Latwo sie z nia wchodzi w kontakt.
Skad Pani jest ? Z Polski? Opowiadam jej o historii pewnego quizu na blogu, z fragmentami wywiadu z francuska pisarka, oraz o tym, ze wiele osob  pomyslalo  wlasnie o niej. Ze jest w Polsce znana. Jest zdziwiona.  „Ja umiem tylko "to" po polsku” i intonuje....„Byly sobie swinki trzy...”. Tak mnie zaskoczyla znakomita dykcja, ze nie zdazylam sie nawet zapytalac, kto ja tego nauczyl. Mam nadzieje, ze nadarzy sie ku temu jeszcze jakas inna okazja.

A oto fragment wideo ze spotkania gdy opowiada o swojej najnowszej ksiazce.




sobota, 9 października 2010

Larry Clark - dozwolony od lat osiemnastu


W Paryzu rzadko zdarzaja sie takie emocje wokol jakiejkolwiek wystawy. Wstep na otwarta w piatek,  „Powiedz dzien dobry przeszlosci” Larriego Clarka,  kronikarza  dojrzewania amerykanskich nastolatkow, zostal zakazany osobom niepelnoletnim. Decyzje te, jako absurdalna i nielogiczna skrytykowala czwartkowa „Liberation”. W piatek, na jej zarzuty odpowiadali zarowno burmistrz Paryza jak i dyrektor paryskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej argumentujac, ze wynika ona z checi pokazania calosci prac Clarka a sama gazeta, krytykujac decyzje, opublikowala najmniej drazliwe ze zdjec. W odpowiedzi piatkowa „Liberation” odwazyla sie na udostepnienie kilka ostrych zdjec - do obejrzenia na wczorajszej stronie internetowej „Liberation”.



Ken Park, Larry Clark

Wystawe zupelnie przez przypadek zobaczylam doslownie w godzine po otwarciu. Przy przedzieraniu biletu, kontroler mnie zapytal, czy skonczylam osiemnascie lat a poniewaz nikt juz chyba nie moze miec tego rodzaju watpliwosci, zapytalam zaskoczona „bedzie wiec HARD?”. Skinal glowa. Powoli wchodzilam na schody pierwszego pietra, nie bardzo wiedzac co mnie czeka.
Obrazy zawieszone w pierwszej sali nie zapowiadaja nic, fotograficzne portrety lalek, dzieci, zwierzat...nic strasznego ani niecenzuralnego.  W drugiej sali zaczynaja sie juz akty fotograficzne, na ktorych mlodzi chlopcy, rzadziej dziewczeta prezentuja z duma cos, co nasi rodzice nazywali przyrodzeniem.
W  glebi sali wyswietlany jest film, czarno-bialy, nakrecony przez Clarka ponad czteredziesci lat temu, czarno-bialy. Na ekranie trojka mlodych ludzi, pozniej dwoje. Mlody mezczyzna przygotowuje sobie dawke narkotyku, wstrzykuje. Mloda dziewczyna w ciazy przyglada mu sie, wstaje powoli ubiera. Film jest niemy. Trwa dosc dlugo. Bohaterami sa mlodzi znajomi Clarka.
W nastepnej sali obejrzec juz mozna najbardziej skandalizujaca w karierze rezysera serie zdjec  zatytulowanych Toolsa i Teenage Lust. Zostaly one zrobione w latach 1962, 1968 ni 1971. Zobaczyc mozna sporo aktow, ale takze grupowego seksu, aktow seksualnych, sporo jest wyraznie i swiadomie wyesponowanej nagosci. Dalej, niekonczace sie serie portretow, ktorych bohaterami sa nastolatkowie.  Artysta tlumaczy, ze byly one wynikiem obsesyjnej potrzeby szukania duszy drugiego czlowieka. Na wielu zdjeciach mlodzi chlopcy trzymaja w rekach strzelby. Na jednym z nich mloda dziewczyna, naga, lezy zwiazana sznurkiem a chlopiec trzyma w reku pistolet.
Zastanawiam sie, gdzie lezy granica miedzy sztuka i pornografia? Czy faktycznie nie wolno tego rodzaju obrazow pokazywac mlodziezy? Artysta broni sie, mowiac, ze to przeciez dla nich i o nich a wiec  jaki sens ma jakikolwiek zakaz, skoro wystawa, podobnie jak cala jego tworczosc, jest zaadresowana wlasnie do mlodziezy, bo o niej, jej przyjemnosciach, slabosciach, doswiadczeniach opowiada .
W kilku miejscach sali  dziennikarze telewizyjni z kamerami przeprowadzaja wywiady z kustoszem muzeum, z kuratorem wystawy...jakas dziennikarka podchodzi do mnie i pyta co sadze o wystawie Clarka. Odpowiadam jej, ze nie widze w tej wystawie zadnej pornografii, a jedynie glos przedstawiciela pokolenia dzieci-kwiatow. Czasu, w ktorym mlodziez zdzierala z siebie gorset moralnosci, hipokryzji, gdy odkrywala wlasne cialo i cieszyla z przyjemnosci jakie ono moze dawac. Oczywiscie wystawa jest o pewnej grupie, tej ktora interesowal sie Clarke. Czy zaprowadzilabym na te wystawe wlasne dzieci? Mysle, ze tak, od pietnastu, szesnastu lat.
Najwazniejsze filmy Larry Clarka wyswietla w ten weekend Filmoteka Francuska- „Bully”, „Ken Park”, „Kids”. Odbywa sie spotkanie z amerykanskim artysta. W atmosferze wielkiego skandalu, bo czyz w niezwykle tolerancyjnej Francji mozna odgornie, administracyjnie decydowac co jest moralne a co nie? 

środa, 6 października 2010

Tatiana de Rosnay - "Boomerang"




Wydana w 2009 roku powiesc Tatiany de Rosnay „Boomerang”  jest znakomita wiwisekcja zycia paryskiego mieszczanstwa. Przedstawiciele wolnych zawodow, architekci, lekarze i adwokaci  mieszkaja w wygodnych paryskich apartamentach z epoki Haumasmana czy tez nieco oddalonych od centrum miasta komfortowych willach, ich dzieci kraza miedzy eksluzywnymi szkolami 16-stej dzielnicy Paryza i wakacjami w snobistycznych miejscowosciach Normandii, Bretanii i  Lazurowego Wybrzeza.Ale ich dostatnie zycie nie zawsze uplywa bez zawirowan i upadkow.

Bohater powiesci, Antoine, z zawodu  architekt,  przezywa kryzys wieku sredniego. Wszystko mu sie sypie. Zona - Astrid   porzuca go dla  poznanego na wakacjach w Klubie Med  fotografa, praca go nudzi, z dorastajaca trojka dzieci nie potrafi nawiazac kontaktu i denerwuja go podle uklady z ojcem tyranem. Jedynym swiatelkiem w tunelu jest  siostra -  Melanie. Laczy ich bardzo wiele, ale chyba najbardziej smierc  matki,  gdy byli jeszcze malymi dziecmi. Z okazji  czterdziestych urodzin, Antoine zaprasza Melanie do Noirmoutier, na magiczna wyspe plywowa polozona nad Atlantykiem, gdzie jako dzieci spedzali co roku wakacje z rodzicami i dziadkami. Po raz ostatni w 1973 roku. Ma to wiec byc wyprawa do krainy wspomnien i dziecinstwa. Dowiadujemy sie, ze gdy utracili matke, ojciec sie z dnia na dzien zmienil sie z czulego, cieplego tatusia  w zimnego despote,  narzucajacego dzieciom bezwzgledna dyscypline. W dodatku dosc szybko sie ozenil a ani Antoine, ani Melanie nie mieli z macocha zbyt dobrych ukladow.Odwiedzajac w Noirmoutier miejsca, ktore pamietaja z dziecinstwa, sa czesto rozpoznawani przez wlascicieli hoteli i restauracji.Podroz w dziecinstwo jest dla obojga ogromnym przezyciem.

Wracajac z urodzinowej eskapady, Melanie decyduje sie  wyjawic bratu wielki sekret, gdy nagle, z niewyjasnionych przyczyn, prowadzac samochod , skreca w balustrade. Antoinowi udaje sie wyciagnac siostre z wraku samochodu. Jemu  nic nie jest, ale siostra jest ciezko polamana  i nie pamieta absolutnie nic, z tego co chciala wyjawic bratu. W ten sposob Tatiana de Rosnay buduje napiecie, ktore bedzie rosnac przez cala powiesc. Tajemnica, ktora miala sie podzielic Melanie, w koncu zostaje ujawniona, ale stanowi dopiero poczatek zagadki, z ktora bedzie sie zmagac bohater.

Antoine zaczyna szperac na wlasna reke i po nitce do klebka, tajemnica  smierci matki zaczyna sie powoli rozplatywac. Ponadto bohaterowi  powraca chec  do zycia dzieki spotkanej podczas pobytu w szpitalu seksownej Angeli , zajmujacej sie zawodowo tanatopraksja.

Sama fabula jest czesto szyta grubymi nicmi, sporo w niej sytuacji i wydarzen naciaganych.  Takich na przyklad jak smierc najlepszej przyjaciolki corki, Pauliny, ktora pozwala Antoine'owi na nawiazanie urwanego kontaktu z corka,  czy tez choroba ojca.. Malo wiarygodne sa tez klopoty z synem, ktory z kolegami podczas imprezy demoluje mieszkanie kolezanki. Nie ma tez w Boomerangu”  specjalnych poszukiwan ani w sferze jezyka ani konstrukcji. Niemniej jednak powiesc Tatiany de Rosnay czyta sie dobrze. Autorka znakomice wlada technika opisu realistycznych scen z zycia, humorem i potrafi tez zbudowac zwarta akcje.  Podobal mi sie rowniez  bardzo prosty, bezposredni jezyk.  Moze rowniez zainteresowac opis wielopokoleniowej francuskiej rodziny, ojca Antoine’a, despotycznego i zimnego adwokata  czy tez rodzicow Astrid, obsesyjnie przestrzegajacych zasad zdrowego zycia bioracych swoje zrodla w ich hippisowskiej mlodosci lat 60-tych.
Ciekawie jest tez przeprowadzona wspolzaleznosc miedzy  rodzajem edukacji jaka otrzymali rodzice Antoine’a i Astrid  a metodami stosowanymi przez nich wobec dzieci. Podczas gdy Antoine, wychowany w rygorze,  wobec wlasnych dzieci jest calkowicie tolerancyjny, Astrid przeciwnie, rosla w klimacie skrajnej tolerancji i dlatego stala sie wymagajaca, zdyscyplinowana  i rygorystyczna do bolu.

Mimo jednak przyjemnej lektury ma sie wrazenie, ze plywa sie po powierzchni, ze cala historia zostala uszyta na potrzeby czytelnika szukajacego przyjemnje lektury na wakacje, nie wiecej. Razi mnie tez ilosc cliché i schematow. Jesli juz zona Antoine'a zdradza, to  oczywiscie z mlodszym i bardziej wysportowanym niz maz.  Jesli juz mowa o nastolatkach, to oczywiscie musza byc z nimi problemy. Wszystko jest w tej ksiazce wykalkulowane po to zeby sie podobac przecietnemu czytelnikowi. Nie ma w Boomerangu zadnej zadry, zadnej autentyczenj tragedii i nawet smierc trzynastoletniej Pauliny zamyka sie krotkim opisem w kilku zdaniach.
Ale moze wlasnie to jest tajemnica sukcesu autorki, ktora jest najczesciej tlumaczona pisarka francukojezyczna w Europie.

wtorek, 5 października 2010

Maurizio Taffoletti i bialy marmur z Carrary




Pochodzi z Lecce, malej wioski na poludniu Wloch. Rozpoczynal od rzezbienia w zoltym kamieniu typowym dla regionu Pouilles. Pozniej zakochal sie w bialym marmurze z Carrary. Rzezbi monumentalne, pelne sily i elegancji formy mieszczace sie na pograniczu tradycyjnej wloskiej rzezby  i nowoczesnosci. Nie poleruje, jego struktury sa chropowate, gdyz- jak twierdzi- wowczas latwiej dostac sie do ich wnetrza.

Nie znalam go wczesniej, ale podczas „Bialej nocy” zajrzalam na podworze paryskiej Prefektury Policji. Przy wejsciu proszono, aby je dotykac,  lagodnie  masowac, przesuwac po nich dlonie a wowczas beda z siebie wydawaly dzwieki. W marmur nalezy sie wsluchiwac....

Nie wiem w jakiej   fazie jest jego projekt, ale artysta informuje na swojej stronie, ze pracuje nad rzezba- fontanna dla Warszawy. Probowalam dotrzec do  informacji na ten temat, ale nic nie znalazlam. Projekt fontanny jest naprawde przepiekny.http://www.mauriziotoffoletti.com/http://www.mauriziotoffoletti.com/, ale ani kiedy, ani gdzie powstanie nie udalo mi sie ustalic.


niedziela, 3 października 2010

Kochac Roznice




Wracajac w tlumie mlodziezy o trzeciej nad ranem z paryskiej « Bialej nocy » zastanawialam sie co jest sekretem powodzenia tej imprezy,  zainteresowanie sztuka nowoczesna  czy tez chec uczestniczenia w zbiorowej atmosferze totalnego swieta? A jesli jedno i drugie? Przenoszac sie z mapka w reku szlakiem instalacji i happenigow mialam wrazenie  uczestniczenia  w czyms w rodzaju  poganskiej nocy sw. Jana, pelnej magii i tajemnic, czesto niezrozumialych rytualow i obrzedow.

Te najbardziej mistyczne odbywaly sie w kosciolach, pustych w tygodniu, tym razem zapelnionych po brzegi.  Tuz kolo centrum Pompidou, siedzac na kamiennej podlodze wysluchiwalismy polifonicznej organowej muzyki, odtwarzanej przez ubranych w biale skafandry kosmitow, rozstawionych w roznych katach swiatyni. Mistrz ceremonii gral stojac na ambonie, przy oltarzu kobieta dyrygowala „marsjanskimi” uczestnikami zespolu. Oto fragment koncertu "z ambony".




W katedrze Notre Dame panowal z kolei nastroj totalnego wyciszenia. Wygaszone byly wszystkie swiatla. Uspokajala nas plynaca z glosnikow niezwykle wysublimowana muzyka wykonywana na fortepianie (skomponowana na te okazje przez Henri Scars Strucka).  Oswietlony byl jedynie glowny oltarz, dwie boczne rozetki i tylne organy. Dwa lustra przed oltarzami umozliwialy, bez odwracania glowy, obejrzenie zabytkowych organow. Wszytskie lawki i krzesla byly zapelnione wsluchujacymi sie w sakralna atmosfere nocy w katedrze.



Miasto na te noc podzielono na trzy „platformy”. Wybralam te centralna, zwlaszcza, ze na obejrzenie tylko tego co w niej przygotowano, moglo nie starczyc jednej nocy. Z mapkami w reku, przemieszczalismy, niczym stacjami drogi krzyzowej po poszczegolnych obiektach. Hôtel de Ville oswietlaly roznokolorowe neony w kilkunastu jezykach oznaczajace zawsze to samo  „Kochac Roznice”. Pikantnosci tym napisom przydaje fakt, ze gospodarz ratusza jest gejem. Nawiazywaly one do tematu przewodniego ktorym byl temat szeroko rozumianych podroznikow "bez ojczyzny"- apatrydow. Wszystkie projekty zostaly stworzone przez artystow pochodzacych z jednego kraju, mieszkajacych w drugim a tworzacych w trzecim. taka byla idea programowa tegorocznej "Bialej nocy".

Oblegane byly mosty i place. Na moscie Sw. Ludwika, prowadzacym z wyspy do katedry Notre Dame eletroniczno-architekturalna konstrukcje 3D pokazalo dwoje artystow Pier Schneider i François Wunschel. Trojwymiarowy most o dlugosci 50 metrow i wysokosci dochodzacej do 12 metrow reagowal na muzyke elektroczna oswietlajac graficzne elementy konstrukcji. Stalismy jak zahipnotyzowani.





Na podworzu Palacu w dzielnicy Marais, pokazywano wywiady z etnicznego „melting-potu” z ludzmi na temat”czego mi najbardziej brakuje. Poszczegolne "klatki" wlaczaly sie mniej wiecej co 2-3 minuty. Ktos opowiadal o samowarze z dziecinstwa, ktos inny o przyprawach, inny o ludziach. Szesnascie klatek, szesnascie biografii, mieszanina nostalgii i wspomnien.



Napisalam tylko o kilku wydarzeniach "Bialej Nocy". Dla poltora miliona uczestnikow szostej juz edycji,  wczorajsza noc przejdzie do niezapomnianych. Piekno dzwieku, swiatla i obrazu polaczylo sie z technologia. Muzyka elektroniczna z najbardziej ekstrawaganckimi projektami architektow. Bralismy udzial, wspolnie, zbiorowo, w artystycznym misterium. Tlumy mlodziezy, a wieczor byl wyjatkowo piekny, zapelnialo brzegi Sekwany grajac na gitarach i bebnach. Bylismy z dala od polityki, religii, codziennosci, problemow. Bylo to swieto tolerancji, wolnosci, fantazji i piekna. Przenieslismy sie w inny wymiar, wymiar ktory potrafi dac nam wyobraznia i sztuka.


Szczerze mowiac myslami bylam w Warszawie, ktorej brakuje tego rodzaju wydarzen. Sa one potrzebne  chociazby po to, zeby mlodziez nie musiala sie uciekac do "dopalaczy", a zaspakajanie potrzeby bycia razem nie musialo sie koniecznie realizowac podczas mszy, pielgrzymek i rozancowych czuwan. Aby mlodziez miala prawo do wyboru, miedzy tolerancja i fanatyzmem, otwarciem sie na swiat i innosc i obskurantyzmem. Aby "Pokochano Roznice".

Inne widea, z "La nuit Blanche", zrealizowane przez "Le Monde" zobaczyc mozna tu