foto

foto

sobota, 26 marca 2011

Weekend w Paryzu (26-27 marca 2011)

Obiecalam w ubieglym tygodniu Czarze, ze przygotuje program  na ten weekend. Slowo sie rzeklo...wiec   sprobuje sie raz z danej obietnicy wywiazac. 
Czym wiec bedzie zyl Paryz,  moim zdaniem, w ten weekend? Na pewno bedzie sie cieszyl pierwszymi promieniami  wiosennego slonca. Zapowiadaja sie dwa  piekne dni, raj dla fotografow i spacerowiczow, i wlasnie podczas takich dlugich pieszych miejskich wedrowek mozna wstapic tu i owdzie i cos ciekawego obejrzec.

Jesli ciagle jeszcze macie klopoty z rozroznieniem Art Deco od Art Nouveau, to w ten weekend trwa  w Palacu Tokyo unikalna wystawa przemiotow   pochodzacych z naslynniejszej na swiecie kolekcji sredniowiecznego zamku w Gourdon,  ktore sa przygotowywane przez dom aukcyjny „Christies” do rozpoczynajacej sie we wtorek „aukcji wieku”. Wystawionych zostalo 500 przedmiotow, mebli, rzezb, ktore powstawaly  mniej wiecej od roku 1900 (noszacego u nas nazwe Secesji) do Art Deco, czyli  poznych lat 20 –stych. Mysle, ze nieprzypadkiem jedno z najlepszych muzeow sztuki nowoczesnenj w Paryzu umozliwilo firmie aukcyjnej prezentacje dziel przeznaczonych na sprzedaz. Po prostu sa to unikalne egzemplarze, wobec wielu z nich obowiazuje zakaz wywozu z Francji, Gdyby ktos nie mogl tam zajrzec, a bylby zainteresowany przemiotami, ktore  trafia pod mlotek, Christies przygotowalo krotki film promocyjny, ktory znajdziecie tu. 

Jesli kogos nie obchodza meble, i wola malarstwo, to chcialabym zaprosic do Grand Palais na wystawe Odilona Redona. Powiedziano o nim ostatnio, ze byl rodzajem oksymoronu, przemyslna figura retoryczna o przeciwstawnych znaczeniach, gdzies z pogranicza magii i alchemii. Urodzil sie, gdy dogasal juz romantyzm, byl mu on jednak bardzo bliski, odczuwalny w jego pracach. Kochal "Kwiaty zla" Baudelaire’a, i samotnosc. Malowal obrazy z pogranicza koszmarow i marzen sennych. Ponoc najciekawsze sa jego prace pierwszego okresu, rysowane czarnym weglem. Ale i pozniejsze pastele sa moim zdaniem niezwykle. Jeden z nich, "Na pamiatke Gauguin'a" nigdy nie byl wczesniej pokazywany. Ponoc Gaugin, gdy otrzymal ten obraz napisal Redonowi, ze widzac go, nie mysli juz wiecej o smierci, ale o zyciu wiecznym... Redona uwaza sie za prekursora surrealizmu i dekadentyzmu. 
Wystawa potrwa w  Grand Palais do 20 czerwca 2011.


Wreszcie, chcialabym polecic wystawe rzezb Joana Miro w Muzeum Maillol, ktore nie byly pokazywane w Paryzu od trzydziestu lat. Miro nalezal do bandy  tworzacej elite tworcow surrealizmu we Francji, Breton, Eluard, Reverdy, Jacob, Artaud. Kazdy kreowal w swojej dziedzinie wytwory wlasnej wyobrazni. Miro pasjonowaly kobiety, ptaki i korki i podswiadomosc czyli swiat dzieciecy, nieokielznany, bajkowy. Takie jest jego malarstwo i taka jest jego rzezba, pelna fantazji rodem z szalonej epoki miedzywojnia.
Muzeum Maillol do 31 lipca.


Po raz piaty w Carrousel du Louvre odbywa sie salon  wspolczesnego rysunku„Drawing now”, na ktorym prace wystawi okolo 80 galerii z calego swiata. Ponoc na poczatku istnienia tego salonu, byla to znakomita okazja, zeby za kilka groszy kupic sobie znakomitych, poczatkujacych artystow. Teraz lape na nich polozyly galerie, ale mimo wszystko, jesli ktos lubi piekna „kreske”, to mysle, ze warto tam zajrzec.
Carrousel du Louvre, 99 rue de Rivoli, 75001 Paris- do 28 marca 

Jesli natomiast droga zawiedzie Was przez Pola Elizejskie, to zajrzyjcie do Fundacji Artystycznej "Espace Vuitton", mieszczacej sie na szostym pietrze mitycznego sklepu z upiornie drogimi torbami i walizkami. Prezentuje tam swoje praca dosc znana i ciekawa juz na swiecie artystka polskiego pochodzenia Angelika Markul. (sprostowanie! rozpedzilam sie nieco - w Przestrzeni Artystycznej Luois Vuitton artystka pokaze swoje prace dopiero od przyszlego czwartku, czyli 31 marca podczas "Paryskich Nocy", a obecnie pokazywane sa prace innej rodaczki, mieszkajacej w Kanadzie-Joanny Malinowskiej)



Espace ekspresji artystycznej Louis Vuitton,  60 rue de Bassano, Paris 8e. Otwarty w soboty od 12h do 19.a w niedziele, od  11h do 19. Wstep wolny


I jeszcze dwie male propozycje teatralne. Pierwsza to przedstawienie oparte na zyciu i muzyce Jana  Sebastiana Bacha "Mala kronika Anny Magdaleny Bach”, grany w teatrze „Théâtre Douze” i opartym na dosc znanym  tekscie Esther Meynell opublikowanym w 1925 roku opowiadajacym ustami drugiej zony artysty o jego muzyce.
Zdaniem wiarygodnych mi krytykow, jest to prawdziwa perelka i wybieram sie na to przedstawienie w ten weekend.

Théâtre Douze, 6, av. Maurice-Ravel (XIIe), do 3 kwietnia

Scenografia do "Anny Achmatowej" swiatowej premiery w Operze Bastylia

Druga propozycja dotyczy opery.Wydarzeniem ostatnich tygodni stala sie zamowiona przez Nicolasa Joel u Bruna Montovani opera opowiadajaca o zyciu chyba najwiekszej poetki jezyka rosyjskiego i opozycjonistki wobec stalinowskiego terroru, Annie Achmatowej. Kompozytor uwazany jest za mlodego geniusza, gdyz w wieku zaledwie 36 lat jest juz dyrektorem paryskiego Konserwatorium. Nomen omen, w libretcie Christopha Ghristi nie zostala wykorzystana poezja Achmatowej, gdyz miala ja przekazywac muzyka. Bardzo jestem ciekawa tego eksperymentu.

Opera Bastille, Place de la Bastille (XIIe) najblizsze przedstawienia : 28 marca i 13 kwietnia 2011.

Zycze Czarze (bez ktorej inspiracji ten wpis by nie powstal!) oraz wszystkim czytelnikom tego bloga milego weekendu!

wtorek, 22 marca 2011

Portmonetka inteligentnej Paryzanki


Przegladajac najlepszy, moim zdaniem, francuski internetowy, portal informacyjny  rue89, natknelam sie na  „spowiedz” czlonka redakcji, mlodej dziennikarki francuskiej na temat jej zarobkow. Nie wiem, czy to kogos zainteresuje, ale moze? Daje chyba   wyobrazenie na temat zycia francuskiej, mlodej inteligencji. Ot takie sobie spojrzenie z paryskiego okna tym razem na podworze...

Po pieciu latach pracy, jako zawodowa dziennikarka,  otrzymuje netto, na konto, 2284 euro miesiecznie (2903 brutto), wlaczajac w to trzynastke. Jej zdaniem, jest to malo, jesli porowna sie z kolegami, z ktorymi ukonczyla prestizowe nauki polityczne, ale duzo, w porownaniu z powszechnie stosowanym we Francji systemem zatrudniania w mediach „na umowe” no i oczywiscie  z innymi, biedakami z tzw. inteligencji.

W porownaniu z innymi redaktorami Rue89, sa to srednie zarobki, i troszke lepsze niz przewiduja umowy wynegocjowane miedzy zwiazkami zawodowymi i pracodawcami mediow. Dla dziennikarza-reportera przewidziana jest pensja w wysokosci 2330 euro miesiecznie brutto. Szczerze mowiac-nie za wiele!

Od pensji netto naszej dziennikarki, odjeta jest juz skladka uzupelniajaca na kase chorych (80 euro), ktora obejmuje rowniez meza i dziecko, a takze 89 euro na karnety obiadowe (we Francji polowe placi pracownik a druga polowe- pracodawca). Otrzymuje ona rowniez dodatek do transportu (28.30 euro), mimo, ze korzysta z roweru a takze 83.54 dodatku rodzinnego.

Jak wygladaja wydatki? Maz pracuje jako niezalezny architekt i w zwiazku z tym zarabia nieco wiecej-mniej wiecej 3200 euro miesiecznie, oraz dodatowo 600 euro za wyklady na wydziale architektury.Tak wiec mieszkanie oplacaja razem, po polowie (1476 za najem 80 m2 mieszkania w XVIII dzielnicy. Cena wynajmu nie jest wysoka jak na Paryz, ale dzielnica tez dosc slynna - Barbès, gdzie o miejsce na trotuarze walcza handlarze narkotykami i wszelkiego rodzaju drobni przestepcy: Maz finansuje wieksze wydatki, wakacje, ubezpieczenie samochodu i mieszkania.
Na elektrycznosc wydaja  36 euro i 13 za gaz. Internet, telewizja i telefon-29.90  euro(kupuje sie najczesciej u Free w pakiecie). Splacany kredyt na samochod wynosi 150 euro miesiecznie, ale 2/3 zostalo kupione za gotowke i wziety kredyt bedzie splacany przez nastepne cztery lata. Za parking  placi jedynie 76.50 co nie jest, jak podkresla, duzo, biorac pod uwage, ze parking w Paryzu kosztuje czesto 150 euro (albo wiecej!). Z innych wydatkow wymienia  377 euro za pilnowanie dziecka po szkole, sprzataczke za 120 euro miesiecznie ( 3 godziny tygodniowo -placi sie generalnie 10 euro za godzine).
Stolowka szkolna kosztuje 69.9 euro za miesiace, ktore licza 16 dni szkoly (sroda zawsze wolna) a poniewaz maja razem z mezem dochody powyzej 2100 euro miesiecznie na osobe, totez placi maksymalnie za stolowke, czyli 4.35 euro za posilek.

A teraz podatki. W Paryzu placi sie dwa rodzaje podatku. Pierwszy z nich, nazywany Taxe d’habitation jest podatkiem od ilosci zajmowanych metrow oraz dolacza sie do niego abonament radiowo-telewizyjny. W wypadku naszej malej rodzinki wynosi on 570 euro rocznie, czyli 47.50 miesiecznie.
Podatki od dochodow rodziny to 3888 euro rocznie, a nasza dziennikarka placi swoja czesc, czyli 108 miesiecznie. Nie jest to duzo, ale dziennikarze we Francji sa dosc uprzywilejowani, maja prawo do odliczenia od swoich dochodow 7650 euro rocznie, co stanowi spora sume mniej do zaplacenia. Komorka, z trzygodzinnym dostepem do Internetu i telefonu, 55 euro.. Oszczedza miesiecznie 150 euro placac na ubezpieczenie na zycie.

Na zywnosc wydaje 400 euro miesiecznie, co jest ponoc suma znaczaca. Moim skromnym zdaniem jest to bardzo malo, gdyz niewiele ponad 10 euro dziennie...
Wydatki dodatkowe: ubrania-srednio 80 euro miesiecznie na soldach, wiec  wszystkie wieksze szalenstwa konsumpcyjne  odklada na swieta i urodziny.

Ma tez kilka dodatkowych dochodow: za wydanie ksiazki o kokainie-400 euro, pod warunkiem, ze ksiazka sie sprzeda w conajmniej 3 tys. egzemplarzy (autorzy otrzymuja z reguly 10 proc. ze sprzedazy) i jeszcze 166 euro za dzien wykladow z pisania na Webie w Wyzszej szkole dziennikarstwa w Lille, co daje 498 euro za sesje.

Przyznam szczerze, ze po raz pierwszy  znalazlam artykul  ktorym  ktos szczerze i bez zadnych skrupulow opowiada o swoim budzecie. Daje nam to obraz zycia inteligencji paryskiej. Chyba nie jest im latwo, nieprawdaz?
Ale nasza dziennikarka sie nie skarzy. Uwaza, ze pracuje w ciekawym zawodzie i stwarza codziennie nowe oblicze prasy. Jest szczesliwa. No coz...wracam do czytania pasjonujacego rue89....

sobota, 19 marca 2011

Polskie „za chlebem” w paryskim Muzeum Imigracji



 „O tym-że dumać na paryskim bruku, przynosząc z miasta uszy pełne stuku... te słowa od dzieciństwa dźwięczą mi w uszach gdy myslę o polskiej emigracji we Francji.  Dalsze studia pozwoliły mi zrozumieć,  że Paryż i Francja dla nas, Polaków zajmowaly miejsce szczególne, stanowiąc przez dwa wieki naszej najnowszej historii,  przystań  w walce o zachowanie tożsamosci narodowej, o duszę, o polski język, o kulture. Francja byla naszą drugą ojczyzna, nigdy wrogiem -jak podkreslił swego czasu de Gaulle. Nie ma kraju na swiecie, ktory kochałby Napoleona bardziej od nas, nie jest tak uwielbiany chyba nawet w samej Francji.  Od dzieciństwa karmiono mnie opowieściami o epopeji napoleońskiej, pózniej czytałam o komunardach, tlumaczenia zakochanego we Francji Boya-Zeleńskiego, o  Paryzu opowiadał zafascynowany nim Wokulski i Przybyszewski. Zaczytywałam się o Kulturze paryskiej, Giedroyciu, Zuławskim i Polańskim. Tuz po wprowadzeniu stanu wojennego, w swoim obszernym kapeluszu i pelerynie przylecial do Krakowa z Paryża, niczym aniol wolnosci,  Piotr Skrzynecki...


Pisze o tym wszystkim, bo bardzo wiele spodziewalam sie po wystawie Polonia „Polacy we Francji 1830 do dzisiaj” zorganizowanym przez Muzeum Historii Imigracji. Liczylam, ze dowiem sie wreszcie o życiu Wielkiej emigracji, intelektualistów, polityków, ludzi pióra, ze zostanie mi przedstawiona historia Hotelu Lambert czy „Kultury” paryskiej. Ze zobaczę oryginał pisanego we Francji Pana Tadeuszai, albo opisow Francji czynionych podczas wojny przez Andrzeja Bobkowskiego czy tez po wojnie Andrzejewskiego. Przypuszczalam, ze moze bedzie cos o wzajemnych inspiracjach literackich, o kinie, literaturze, ale niczego takiego nie znalazlam.

Gablota poswiecona paryskiej Kulturze

Czym jest wiec tak mocno ostatnio naglosniona w Paryzu wystawa o historii polskiej emigracji we Francji? Jest to, dość skrupulatnie przygotowana ( prace nad nią trwaly trzy lata) dokumentacja dotyczaca przede wszystkim emigracji zarobkowej, emigracji „za chlebem” z okresu miedzywojnia i życia codziennego tej emigracji. Bohaterami tej wystawy nie sa intelektualiści, ale  prości, często niepiśmienni polscy górnicy, pracownicy gospodarstw rolnych, przemysłu i wreszcie polscy Zydzi, ktorzy pod koniec XIX wieku zaczęli sciągac nad Sekwane z malych, rozsianych po Polsce miasteczek.W kilku gablotach znalazly sie informacje o mieszkańcach Marais, Salomonie Kszemieniu, Moshe Rappaporcie czy Aaronie Cukiermanie, którzy do Francji wyruszyli za chlebem. Chwala nalezy sie organizatorom, za pokazanie tej wielokulturowej, przedwojennej Polski.


Gablota poswiecona emigracji polskich Zydow do Paryza, pokazano w niej zdjecia i narzedzia pracy

Natomiast w bardzo minimalistyczny sposób przedstawiono Hotel Lambert, umieszczając jedynie portret księcia Adama Czartoryskiego oraz kilka dokumentów takich jak zaproszenia na bal, listy gości czy też ryciny Hotelu. Po macoszemu potraktowano rownież paryską Kulturę, ktorej ponad trzydziestoletnią obecność we Francji skwitowano jedną gablotą. Gigantyczna pomoc jakiej Francja udzielała Polsce przedstawiono w postaci kilku dokumentow. Jeden z nich, naprawdę wspaniały: telewizyjna  transmisja z wiecu zorganizowanego tuz po wprowadzeniu stanu wojennego na ulicach Paryża. Na mównice wszedl wówczas Andrzej Seweryn i dramatycznym glosem apelował do Francuzów, aby nie zaprzestali pomocy Polsce, wysyłania żywnosci i ubrań, ale aby trafiały one do parafii, jedynych wolnych miejsc w kraju internowanego Wałęsy.



Tyle samo miejsca co Kulturze paryskiej autorzy poswięcili kościołowi Wniebowzięcia, niezwykle ważnej twierdzy polskiego katolicyzmu, troszkę mniej Bibliotece Polskiej i cmentarzowi w Montmorency i Polskiej szkole w Batignolles a pózniej na Lamandé. Nie wspomniano, a może warto było, że za czasów Napoleona III otwarto Polska szkołę na Lamandé a Biblioteka Polska zostala uznana na instytucje uzytecznosci publicznej, co w sposob ewidentny pachnie mi interwencja syna Napoleona I i pani Walewskiej-Alexandra  Colonna Walewskiego, owczesnego ministra Kultury.

Ale przwodnim tematem wystawy sa jednak polscy emigranci, ktorzy pojawili sie we Francji na mocy umowy z 1919 roku miedzy nowopowstałym państwem polskim a Francją. Polska wieś była przeludniona i biedna a Francja cierpiala, po pierwszej wojnie swiatowej, na dotkliwy brak rąk do pracy. Nie wiedzialam, że ponad 500 tys. osob zdecydowalo sie wówczas na wyjazd.


Przyjeżdzali przede wszystkim w regiony północnej i wschodniej Francji, do kopalń i wielkich gospodarstw rolnych. Nie znali języka, wielu bylo analfabetami. Integracja byla niezwykle trudna, nie tylko dla Polakow. Wobec najczesciej mlodych robotnic rolnych stosowano nierzadko przemoc, źle je traktowano a nierzadko byly one ofiarami gwałtów. Na wystawie pokazano dokumenty w formie skarg na złe traktowanie, świadectwa izolacji, depresji, samotnosci i przepracowania.


Na wystawie w Paryzu zgromadzono zawierane w dwóch językach umowy o prace, skargi, księgi w ktorych rejestrowano przybylych emigrantow, ich zdjęcia. Trudno wlaściwie tak do konca powiedziec, czy byli tu szczesliwi. Zgromadzone dokumenty świadcza o tym, że nie bylo im latwo. Sposobem na przetrwanie było utrzymanie obyczajów i religii.

W regiony kopalń, za Polakami pospieszali polscy Zydzi, zakładajac małe sklepiki, butiki z żywnoscią i galanterią albo po prostu sprzedając pierze na naszą ukochana „pierzynę”! Wzruszyly mnie metalowe żetony, które górnicy pozostawiali odbierajac lampy i zjeżdzajac do kopalni. Jeśli którys z nich nie wyjeżdżał na powierzchnię, na przykład z powodu katastrofy, dość łatwo mozna było się zorientować,  kogo brakowało.




Wydawać by sie moglo, ze zupelnie przypadkiem znalazla sie na tej wystawie Marie Curie-Sklodowska, tak bardzo ją sobie Francuzi „unarodowili”. Ale dokumenty, ktore dotycza prezentacji naszej noblistki sa pasjonujące. Przede wszystkim ze wzgledu na niechęc jaka ją otaczala ze strony Francuzow. Traktowano ją jako „Polke, cudzoziemkę, bezpaństwowca, a nawet „żydowke”, ktora destabilizuje porzadek publiczny. Dziennik Excelsior przedstawil nawet analize grafologiczna i morfopsychologiczna jako obciazajacy ja dowod-dokumentuje wystawa.



Spora część wystawy jest poswiecona życiu kulturalnemu polskiej emigracji, wydawanym gazetom takim jak Wiarus Polski czy Narodowiec, życiu zwiazkowemu, balom i koncertom. Bardzo dokladnie udokumentowane jest rowniez wywolane kryzysem odsyłanie polskich rąk do ojczyzny. Od 1931 roku, Francja, podobnie jak cała Europa, przeżywa kryzys i polscy emigranci nie są juz potrzebni, a więc sa zmuszani do masowego powrotu do siebie. Sądzac po zdjęciach, wielu robi to chetnie.


Polacy, ktorych pokazano na wystawie Polonia bardzo ciezko sie integrowali. Nie tylko z tego wzgledu, ze nie znali jezyka. Po prostu, jak twierdzili w dokumentach Francuzi, byli niezwykle wierzacy, przywiazani do rodziny, samowystarczalni. Niechetnie sie spotykali z Francuzami, natomiast bardzo silnie podtrzymywali wlasna kulture, muzyke i obyczaje. Chyba niewiele sie od tego czasu zmienilo...

Ostatnia czesc wystawy zostala poświecona malarzom z Europy Wschodniej z tzw. „Szkoly paryskiej”, artystom i marszandom sztuki takim jak Leopold Zborowski, Chaim Soutin, Adolphe Basler, Slewinski, Marcoussi czy Kisling. Pokazano kilka prac z pejzazami Francji i Paryza. Osobna gablota dokumentów jest poswiecona Apollinaremu, który poza pochodzeniem, tak naprawde, z Polską mial niewiele wspolnego.
Niewatpliwie organizatorzy dokonali wielkiego wysilku w zgromadzeniu tych wszystkich dokumentow, jednak moje watpliwosci budzi sama, redukujaca nasza obecnosc we Francji, asymetryczna koncepcja.

Zabraklo mi na przyklad chocby kilku slow o Polanskim,o dziennikarzach RFI, o architektach i pisarzach, o Grotowskim, ktory tez swego czasu wykladal w College de France, był też emigrantem i nawet otrzymał obywatelstwo francuskie, mozn a bylo wspomniec o profesorze Geremku związanym przez lata z Francją czy  o Bobkowskim, ktory spedzil we Francji bodajze osiem lat...zabraklo mi literatury i publicystyki innych  polskich emigrantow,  Czy wazniejsi byli ci, ktorzy przyjezdzali na kilka lat do pracy w kopalni niz  Ci, ktorzy wykladali na Sorbonie, tak jak Grotowski? Koncepcja wystawia odpowiada ideologicznie okresowi wczesnego Gomulki, pokazywania  klasy robotniczacej i chlopow...z kilkoma ozdobnikami, ktorych nie sposob pominac w rodzaju szkoly paryskiej. Moze sie czepiam, ale nie mozna, moim zdaniem zapowiadac panoramy polskiej emigracji we Francji koncentrujac sie prawie wylacznie na emigracji zarobkowej. Troszke to za bardzo nas redukujace.

 Warto jednak moim zdaniem zrujnowac sie (29 euro!) na znakomity katalog, ktory zawiera nie tylko zdjecia z wystawy, ale jest zbiorem świetnie napisanych esejow i stanowi prawdziwe uzupełnienie  wystawy.  




niedziela, 6 marca 2011

Paryski festiwal mlodej fotografiki europejskiej-szkoda, ze bez nas...


Przed kilkoma dniami, w przepięknym parku Bagatelle (zachodnia połać lasku bulońskiego),  mialam okazję obejrzec otwartą po raz pierwszy a zorganizowaną przez Stowarzyszenie FETART wystawę mlodej fotografiki europejskiej. Spośród 300 zgloszonych teczek, wybrano prace 42 artystow. Wystawa ta zasługuje moim zdaniem na uwagę z dwóch wzgledów. Nie jest to prezentacja liczacych sie juz na rynku profesjonalistow w stylu Paris Photo, ale w wiekszosci amatorow,  studentow wydzialow fotografiki albo bardzo mlodych, dopiero rozpoczynajacych artystow. Po drugie, reprezentuja oni calą mlodą Europe i mysle, ze nie na codzien mamy okazje porownac ich wrazliwosc, pasje i obsesje. A wiec co konkretnie  widzialam...

Zaczne moze od Flory Maia, ktora jest swiezo upieczona absolwentka wydzialu fotografiki szkoly Gobelinow Paryzu, i moim zdaniem, najciekawsza artystka tego przegladu. Jedna z jej prac  zostala wykorzystana w materialach reklamujacych festiwal... Jej surrealistyczny, oniryczny swiat znajduje sie gdzies na granicy. Jej postaci nie stapaja po ziemi, ale unosza sie  w powietrzu tak jakby nie dzialaly na nie sily ciezkosci...Stwarza klimat nierealny, senny, poetycki... Przedstawila ona serie fotografii zatytulowanych „Sleepelevation”.




Wielkim zaskoczeniem ( gdyz nigdy nie przypuszczalam, ze z takich miejsc mozna przyniesc jakies ciekawe zdjecia) byla dla mnie wystawa prac Erica Pillota majaca za temat zwierzeta. Nie, nie te zyjace na wolnosci, ale zamkniete w zoologicznych klatkach, pokazywane katem obiektywu, z ukrycia.  Byc moze, gdyby nie znakomita prezentacja tych zdjec, w glownej aleji, na sporych rozmiarow blejtramach, to nie zwrocilabym na nie uwagi. Natomiast zupelnie nowego wymiaru nabieraja klisze Pillota wyeksponowane obok XVIII-wiecznych rzezb...



Jedna z tendencji wyraznie zauwazalnych jest poszukiwanie przez modych fotografikow tematow wsrod ludzi zyjacych na marginesie spoleczenstwa. Rozmaitego rodzaju dziwakow, ale takze osob zyjacych w swego rodzaju izolacji (seria portretow ludzi niewidomych wykonana przez Roberta Bauma). Lise Lacombe podazyla sladami „proroka z Pirenejow” razem z nim wedrujac i obserwujac jego codzienne zycie. Jest to tylko fragment wiekszego projetu realizowanego w paryskiej szkole Gobelinow.  To portrety mezczyzny mieszkajacego w gorskim szalasie, w calkowitej izolacji od ludzi i cywilizacji, rodzaju dysydenta z wyboru, ktory nie miesci sie w swiecie spolecznych kodyfikacji. Seria Lisy Lacombe nosi tytul „Mieszkaniec na przekor”.



Czesto wsrod tematow wystawianych prac pojawia sie podroz. Jakie kierunki podrozy wybieraja mlodzi europejscy fotograficy?

 Z pewnoscia fascynuje ich Japonia, ktorej poswiecone sa prace dwoch artystow. Guillaume Millet zarazil sie literatura Murakami Ryan i filmami Shinya Tsukamoto, ktore jak mowi „wprawily go prawie w hipnoze” i dal sie zamieszkac przez koszmary i szalone sny autorow. Jego zdjecia powstaly podczas nocnych spacerow zaulkami Tokyo.


Inaczej wyruszyla na odkrywanie Japonii Rupp Nora, podazajac sladami 88 swiatyn na wyspie Shikoku i portretujac napotkanych pielgrzymow. Z innych „fotograficznych”podrozy wyroznilabym Tima Parczikowa, za Magnitogorsk,  miasto- dziecko najwiekszej utopii XX wieku, rodzaj polskiej Nowej Huty, powstalego w latach 30-tych na poludniu Uralu. Nic nie pozostalo z dawnych marzen, tanie i brzydkie bloki, polamane place zabaw...
Wreszcie Kurlandia, no man’s land  opisany  soczewka François Pinçon. Puste, pokryte sniegiem przestrzenie, oblodzone lodem siegajace za horyzont rzeki...




Wybrabrano rowniez kilka  prac bedacych rezultatem rozmaitych szalonych pomyslow. Na przyklad pomyslu porownania krajobrazow czterech krancow Europy, najdalej wysuniete fragmenty starego kontynentu czyli punkty ekstremalne Norwegii, Rosji, Grecji i Portugalii, byl to pomysl greka Pavlosa Fysakisa. Czy tez jeszcze bardziej szalony pomysl Wlocha, Imbriaco Alessandro, ktory przechadzal sie po parkach Rzymu i fotografowal ukryte namioty, biedy-domki zamieszkane przez Romow.Nie wiem dlaczego, ale ogladajac te zdjecia mialam wrazenia, ze zagladam w miejsca, ktorych nie powinnam moze widziec, albo odwrotnie, moze swiadomie staram sie uciekac przed ogladaniem biedy, moze lepiej zaslonic oczy? Czy jest to swego rodzaju podgladactwo czy tez nie? 






Wsrod innych artystow znalezli sie rowniez i tacy, na ktorym „Big Brother” wycisnal duzo wieksze pietno. Na przyklad Julien Benard, ktory z okna po przeciwleglej stronie budynku fotografowal ludzi korzystajacych z fotokopiarki. Prawde mowiac, malo inspirujace.

Albo zdjecia dzieci, wykonane przez Anne Skladmann, ktorym zalozono do zdjecia szpilki, albo garnitur, zrobiono fryzure zarezerwowana dla pan w dojrzalym wieku albo melonik. Dzieci-dorosli. Niczym z amerykanskiego konkursu pieknosci.Ale nie jestesmy w Ameryce, ale w Rosji a fotografowane maluchy to dzieci nowobogackich rosyjskich magnatow.

A poszukiwania dadaistyczne, surrealistyczne,? W stylu Ray Mana–Przyznam sie, nie widzialam. Nie widzialam tez, moze poza Flora Maia na tej wystawie poezji...Nie wiem dlaczego sposrod 42 mlodych artystow wiecej jest fascynacji tandeta (Ader Jean Marc i jego rozrzucone w srodowisku naturalnym szyldy supermaketow czy tez Lucii Ganiewy zdjecia wall printow na scianach mieszkan Udmurtsow) niz jakiejkolwiek proby znalezienia wokol siebie obrazu „estetycznego”. Ale moze sie czepiam, moze jest to zwyczajna artystyczna reakcja, przejedzenie „pieknymi”fotografiami. Ale przeciez duzo jest takiej wlasniej pieknej fotografiki na blogach a wiec dlaczego nie znalazly sie na wystawie?


Napisalam o kilku, subiektywnie wybranych artystach, jesli kogos zainteresuja prace pozostalych uczestnikow tej pierwszej edycji zapraszam na strone festiwalu

Wyystawa miala dac odpowiedz na pytanie, co dzis laczy mlodych euroepejczykow? Moim zdaniem  na to pytanie nie daje odpowiedzi. Moze dekadencja? Moze dostrzegalna przez nich brzydota naszej cywilizacji?

I jeszcze jedno. Tegoroczna, pierwsza edycja festiwalu, odbyla sie bez naszego, polskiego udzialu. Szkoda. Gdyby ktos chcial zlozyc swoje dossier na wydanie 2012 to mysle, ze warto. Festiwal organizowany jest przez stowarzyszenie, ktory dzialajac przez ostatnie piec lat zdobylo sobie juz pewna renome we Francji. Nawet jesli ktos nie bedzie zainteresowany udzialem w Festiwalu, moze przeslac im swoje dossier, gdyz co dwa miesiace Stowarzyszenie udostepnia swoje internetowe lamy dwom artystom europejskim.

Wystawa „Circulation(s)”(Obieg potrwa jeszcze do 20 marca. Park Bagatelle. Galeria „Coté Seine”.route de Sèvres à Neuilly. 75016 Paris