©Diane Arbus, Identyczne bliźniaczki Roselle, New Yersey, 1967
Gdy miała kilkanaście lat, siadała zazwyczaj na brzegu okna i godzinami wpatrywała się w stojące po drugiej stronie ulicy domy i spieszący pod oknami barwny tłum. Mieszkali wtedy w jedenastopiętrowym nowojorskim wieżowcu w pobliżu Central Parku. Ponoć wówczas „nie znała jeszcze swojego królestwa”. Wiele lat później, nocami będzie samotnie przemierzać niebezpieczne zaułki Nowego Jorku i fotografować nocne życie miasta: trawestytów, prostytutki, bezdomnych i innych napotkanych przypadkowo „freaks”czyli dziwaków-tych „innych”. W dzień, będzie szukać swoich modeli w przytułkach dla psychicznie chorych, wśród upośledzonych zespołem Downa, fotografować karły, bliźnięta i dziwaków napotkanych w swoim ulubionym Central Parku. Udowadniać, że świat nie jest bynajmniej jednowymiarowy, że jest bogaty, różnorodny. Odsłaniała, kolejne, nieznane warstwy społeczeństwa amerykańskiego lat 60-tych.
W paryskim
Jeu de Paume trwa jeszcze do 5 lutego największa jak dotąd we Francji retrospektywa prac Diany Arbus. Mówi się, że zrewolucjonizowała fotografię XX wieku, że przesunęła granice tego, co wypadało wówczas pokazywać. Oglądając ponad dwieście zgromadzonych na wystawie zdjęć zadaję sobie pytanie. Czego szukała w fotografowanych postaciach? Co ją najbardziej interesowało w ludziach? Czy w ich duszy, niczym w lustrze, szukała samej siebie? Poddaję się. Nie jestem w stanie na to pytanie odpowiedzieć, ale fotografie Diany Arbus wywierają na nas potężne wrażenie. To moim zdaniem jedna z najważniejszych wystaw widzianych w Paryżu w przeciągu ostatnich kilku lat.
©Diane Arbus, Olbrzym sfotografowany w domu jej rodziców w Bronx
Kilka słów o niej samej, zainspirowanych lekturą znakomitej biografii napisanej przez Patrycję Bosworth. Ze strony matki pochodziła z Polski, z Bolesławca, ze strony ojca- z Ukrainy. W 1880 roku polski Żyd, Frank Russek wyjechał do Ameryki w nadziei na lepsze życie. Sprzedawał orzeszki ziemne w pociągu, był bukmacherem, aż wreszcie, w 1897 roku otworzył na Manhattanie sklep z futrami Russek Furs. Jego piękna córka, Gertruda zakocha się później w niezwykle energicznym sprzedawcy, Dawidzie Nemerovie i z tego związku urodzi się Diana. Jej ojciec przeniósł z czasem świetnie prosperujący sklep do nowo wybudowanego budynku na Fifth Avenue. Diana będzie dorastała już w bogatej żydowskiej rodzinie, do siedmiu lat zajmuje się nią francuska niania, rodzina zatrudnia liczną służbę. Jest ich trójka-starszy brata Howard, Diane oraz młodsza siostra, Renee. Na wystawie można zobaczyć zdjęcie pięcioletniej Diany, na spacerze z matką i bratem we francuskim kurorcie Touquet. Jest śliczną, starannie ubraną, czarnowłosą dziewczynką.
Mając czternaście lat poznaje Allana Arbusa. Jest zatrudniony jako dekorator w sklepie jej ojca. Ta pierwsza, młodzieńcza miłość przetrwa lata i w kilka dni po swoich osiemnastych urodzinach Diana go poślubia. Stają się nierozłączni, zakładają razem agencję fotograficzną, pracują dla najlepszych magazynów mody- Harper’s Bazaar, New York Times, Seventeen, Glamour. Ale Allan marzy o karierze aktora, Diana o fotografowaniu, „dla siebie“. Najpierw rozpada się ich współpraca, wkrótce potem-związek. Diana zajmuje się sama wychowaniem dwóch córek, Doon i Amy.
Tak na poważnie pracą zawodową "dla siebie"zajęła się dość późno, miała chyba już 38 lat. „ponieważ kobieta spędza pierwszą część swojego życia na szukaniu męża, potem na uczeniu się bycia żoną i matką i tylko to, zajmuje jej tyle czasu, że nie ma go już więcej na robienie czegoś innego”-mówiła.
Gdy decyduje się porzucić pracę fotografa mody, którą wykonuje jedynie „dla pieniędzy” zapisuje się na lekcje do słynnej nowojorskiej fotografki Lisette Model. Jej mistrzem staje się również rosyjsko-żydowski emigrant, wydawca słynnego „Harpeer’s Magazine” Brodowitch, która mawia że „jeśli widzisz coś ,co już kiedyś widziałeś, to nie naciskaj migawki aparatu fotograficznego”. Wiele lat później Diane Arbus powie „ nie fotografujcie niczego, co nie zrobi na was wrażenia takiego jak uderzenie pięścią w brzuch”.
Po rozstaniu z Allanem, który rozpoczyna studia w szkole aktorskiej, Diane zaczyna coraz głębiej wchodzić w swój świat. Interesuje się środowiskiem trawestytów, fotografuje karłów, ludzi o zniekształconych twarzach i ciałach, garbatych, fascynują ją zmarli i sparaliżowani, prostytutki i cyrkowcy. Dniami i nocami przechadza się wokół Times Square i Central parku. Rozmawia tam ze wszystkimi stałymi bywalcami, z bezdomnymi i chorymi na bezsenność. Z kostnicy idzie do nocnego azylu dla bezdomnych na Manhattanie, spędza czas w burdelach i nędznych hotelikach.
Stamtąd pochodzą pokazane na wystawie w Jeu de Paume zdjęcia. Wiele z nich widziałam wcześniej, ale nie wszystkie. Te najpiękniejsze, może najgłębiej nas dotykające zobaczyłam po raz pierwszy na wystawie: wtulony w dużych rozmiarów dominującą nad nim prostytutkę podstarzały mężczyzna, świętujące Halloween pacjentki szpitala psychiatrycznego- o niezwykłej mocy, cieple i czułości.
Nikt tak do końca nie wie, jak udało jej się zrobić tyle niezwykłych zdjęć. Jak przekonywała ludzi, na przykład nudystów, do pozowania? Miała ponoć w sobie coś niezwykłego, wszyscy, którzy ją znali, po prostu chcieli z nią być, każdy chciał ją zatrzymać dla siebie. Obładowana toną materiału fotograficznego, fleszy i statywów, w krótkiej mini spódniczce miała ponoć niezwykły dar słuchania ludzi. Nie było w niej samej żadnych barier, „zrobić zdjęcie, to jakby kogoś uwieść”-mawiała.
Jej zdjęcia mają niezwykłą moc i przesłanie. To wołanie o miłość innego, tolerancję i akceptację ludzkiej "dziwności".
W 1971 roku Diane Arbus popełniła samobójstwo podcinając sobie żyły i przyjmując dużą ilość leków psychotropowych. „Wierzę naprawdę, że są rzeczy, których nikt by nie zauważył, gdybym ich nie sfotografowała”-powiedziała. Mam wrażenie, że ludzi, którzy byli tematem jej zdjęć nie dostrzega się również i dziś.