foto

foto

poniedziałek, 29 października 2012

"Bohème" czyli Cyganie i cyganeria w Grand Palais


V. Van Gogh "Wozy cygańskie, obozowisko w okol. Arles"
Widzi się ich, jak śpią na trotuarach, żebrzą przed sklepami i w metrze.  Brudni, przytulający zziębnięte dzieci, wywołują w nas niechęć i strach. Czasem, gdy dobrze zagrają czardasza, ktoś rzuci im w metrze grosz, ale generalnie  żyje im się z dnia na dzień coraz gorzej. Świat się zmienia. Bardzo zmienia, a oni tak jakby nie nadążali… Pewnie też czują narastający wokół siebie  wszędzie w Europie ostracyzm. Latem Francuzi próbowali się ich pozbyć siłą, likwidowali obozowiska,  pakowali w czartery, wypłacali 300 euro tym, którzy godzili się opuścić Francję.

Natomiast przed kilkoma dniami w Grand Palais, najbardziej prestiżowej przestrzeni wystawienniczej w Paryżu, otwarto poświęconą im wystawę. Nosi nazwę- „Bohème”. Bohème czyli cyganeria, Bohèmiens znaczy Cyganie. Jest to wielkie wydarzenie, artystyczne ale i  polityczne. Artystyczne, bo kuratorce udało się zgromadzić niezwykłą kolekcję malarstwa, dzieł sztuki, i dokumentów zainspirowanych życiem Cyganów, polityczne, bo już sam fakt zrobienia wystawy- na ten temat i w tym momencie, czy się chce czy też nie, jest aktem politycznym, ukłonem w stronę tych najbardziej poniewieranych, aspołecznych, niepokornych i żyjących wbrew ustalonemu porządkowi.

Gustav Courbet "Cyganka"

Właściwie już od samego początku, bo od XIV wieku, kiedy to Cyganie po raz pierwszy pojawili się we Francji, budzili zaciekawienie jej mieszkańców. Przemierzając ją  zaprzężonymi w konie wozami, zatrzymując tabory na przedmieściach, śpiewem, tańcem i wróżbami fascynowali innością, trybem życia „ w podróży. „Pamiętam, jak pewnego dnia-pisał Emil Zola-  ogarnął mnie jakiś ogromny smutek, śniło mi się, że wsiadam do jednego z odjeżdżających wozów, odjeżdżam z tymi dużymi, pięknymi dziewczynami o czarnych oczach wywołujących u mnie strach, i odjeżdżam daleko,  gdzieś na koniec świata, udając się już na zawsze z nimi, szerokimi drogami, w podróż”-notował we wspomnieniach w 1874 roku.

Achille Zo Cyganie w podróży

Wywoływali zainteresowanie swoimi ciemnymi karnacjami twarzy, specyficzną, kolorową garderobą, swobodnymi obyczajami, ale przede wszystkim -zdolnością uzdrawiania i wróżenia . Ponadto cudownie tańczyli, byli niezwykle utalentowani muzycznie, kochali konie, a na życie zarabiali jeszcze produkcją przedmiotów z metalu. Przyjmowali co prawda religię kraju, w którym przyszło im żyć, ale trzymali się własnych obyczajów i trybu życia.


Georges de la Tour "Wróżenie z ręki"

Na początku XVI wieku nastaje moda na wszystko co egzotyczne, podsycana wielkimi odkryciami, podróżami do Indii i ta nowa moda bardzo sprzyja Cyganom. Zaczynają się nim interesować artyści i pisarze. Chociażby Leonardo Da Vinci, który rysuje portret „Mężczyzny oszukanego przez Cyganów”, Boccacio - portret „małej cyganki”, maluje ich Bosch (Wóz siana), de Venne (Obozowisko Cyganów), George de la Tour (Wróżenie z ręki). I z czasem, Cyganie stają coraz bardziej rozpoznawalni,  przede wszystkich przez artystów. Jednym z najbardziej znamienitych portretów Cyganki jest „Wróżenie z ręki Caravaggia.


Wróżenie z ręki, Caravaggio

Artyści kochają malować ich barwne stroje, a od XVII wieku zaczynają się nimi interesować także pisarze. Po trosze, może ze względu na ich troszkę inne od obowiązujących wówczas w Europie obyczaje, zwłaszcza seksualne, wspomina o nich markiza de Sevigne, Cervantes czy Moliere w „Małżeństwie z przymusu”.

Ale we Francji pod koniec XVII wieku, w ostatnich latach panowania króla Słońce, prawodawstwo wobec nich się wyraźnie zaostrza, przede wszystkich narasta nietolerancja wokół kradzieży, popełnianych przez nich oszustw i wielu z nich jest wysyłanych na galery, więzionych i skazywanych na banicję.

Wiek rozumu nie jest też im zbytnio przychylny, definicję Cyganów można znaleźć w Encyklopedii Diderota „ Tak nazywamy włóczęgów, których zawodem jest przepowiadanie przyszłości, czytając ją z naszej ręki. Są utalentowani w takich dziedzinach jak śpiew, taniec i kradzieże. Widać ich dzisiaj mniej niż przed 30 laty, albo policja ich przerzedziła, albo lud stał się mniej naiwny albo bardziej biedny, a w konsekwencji trudniej go oszukać i zawód cygana coraz mniej się sprawdza”.


Ale „Złota epoka mitu Cyganów” nadchodzi wraz z romantyzmem. Cywilizacja niszczy, natura nas ocali wierzą pisarze i wyruszają w ślad za cygańskimi taborami, przywożąc za każdym razem imię nowej bohaterki. I tak powstaje postać Esmeraldy Victora Hugo (zainspirowana obrazem Charlesa de Steubena), i wielu innych  czarnowłosych kobiet o tajemniczych, dzikich oczach które zaczynają zaludniać wyobraźnię poetów i pisarzy. 


Theodor von Holst: Życzenie

Na wystawie pokazano ok. 200 obrazów których tematem stali się Cyganie.
Malował ich Corot, Courbet i Van Gogh, August von Pettenkofen, Achille Zo i Thomas Gainsborough…Przepiękny portret ukochanej Lizy jako "Cyganki" pokazany również w Grand Palais namalował Renoir, była z nim wówczas w ciąży...


Renoir: Lisa jako Cyganka

Jest jeszcze druga część wystawy, poświęcona cyganerii, artystycznej bohemie zaludniającej paryskie poddasza i pracownie od drugiej połowy. XIX wieku. Ale to już zupełnie inna wystawa...może przy innej okazji.

Może warto o tym  wszystkim o czym pisałam wcześniej pamiętać, spotykając w metrze ludzi o śniadych twarzach, nawet jeśli dziś już nie mówi się na nich Cyganie, bo słowo to znaczy, dla przypomnienia, z greckiego "athinganos"- nietykalni...

poniedziałek, 22 października 2012

FIAC 2012 w Ogrodach Tuleryjskich


Paryżowi udało się to, o czym marzy każde miasto na świecie. Wciągnąć mieszkańców w rodzaj zabawy i dialogu o sztuce współczesnej, wywołać dreszcz emocji  i błysk w oczach przechodniów. Wczoraj po południu miasto budziło się z długiego odrętwienia po przedłużającym się okresie deszczu i chmur i promienie słońca bardzo pięknie oświetlały rzeźby i instalacje sprowadzone właściwie z całego świata na Międzynarodowe targi Sztuki Współczesnej- FIAC 2012.  To, co dało się pokazać w zamkniętych pomieszczeniu, było wyeksponowane w Grand Palais natomiast rzeźby  i instalacje przestrzenne rozmieszczono po całym mieście. Jednym z takich miejsc, w którym można  je było podziwiać, były Ogrody Tuleryjskie. Oto kilka z nich.



Autorem tej rzeźby powstałej z drzewa i szkła jest francuski artysta Emmanuel Lagarrique. Na drewnianych belkach wyrzeźbił on tekst przetłumaczony na martwy dziś język Morse’a. Tekst poetycki, oparty na wymowie słów francuskich. Natomiast powstała cudowna interakcja między szklanymi płytami i odbijającym się w  nim Luwrem. Tekstu, napisanego alfabetem Morse’a mimo dobrego wzroku, nie udało mi się dostrzec. 



Wiliama Kentridge’a poznałam jako reżysera w Awinionie. To renesansowy artysta-pisze, rzeźbi, kreuje gigantyczne rozwieszone pod sufitem maszyny. Tym razem pokazał zabawę, anamorfozę, złudzenie optyczne. Bo ta pani na zdjęciu „południowoafrykańska nosicielka ognia” sprzedająca na ulicy smażone kolby kukurydziane i mięso, składa się z kilkunastu metalowych części tworzących coś w rodzaju trójwymiarowej rzeźby. Gdy się na nią patrzy z przodu-obraz jest prawie jednowymiarowy i spójny-ale to tylko iluzja!


Gdybym miała w moim ogrodzie wielki basen z fontanną ( a musiałabym mieć jeszcze ogród!) to pewnie skusiłabym się na tę bajeczną muszlę z brązu, której autorem jest Marc Quinn. Mogłabym wówczas przystawiać ucho i słuchać w niej szumu morza, albo na przykład schować się do jej wnętrza. Ta rzeźba nawiązuje ponoć do "Stworzenia Świata" Gustawa Courbeta. Artysta twierdzi, że rzeźba jest gigantycznym symbolem kobiecego organu płciowego, a muszelka to także mrugnięcie okiem do Botticellego i jego Wenus wydobywającej się z piany morskiej.



Te trzy urocze panie chętnie pozują do zdjęcia siedząc na ławce zaprojektowanej przez Jeppe Hein, nazwanej  „Modified Social Benches”. Ponoc powstała w wyniku badań nad architekturą, komunikacją i zachowaniem społecznym. Ławki, a było ich kilka, mają formy falujące, wydłużone, w kształcie łuków… Czy to oznacza, że są to ławki przyszłości?








Mark Handforth z Miami bawi się przedmiotami z życia codziennego, tym razem jest to świeczka zrobiona z brązu, stali i wosku. Zainteresowała go deformacja świeczki podczas spalania się, knot jest trochę za długi, krzywy, i ma przypominać dym. Dym został utrwalony stalą. 


Ta sikająca z trzech metrów kobieta z gresu  miała być pokazana w fontannie koło obelisku na Placu Zgody (Plac de la Concorde), ale ponoć nie zgodzono się. Miała być  antytezą męskiej, fallicznej formy egipskiej. Pokryta jest różnymi drobnymi brodawkami, naroślami...




Ta rzeźba Aarona Curry przybyła z Teksasu. Została w drewnie wycięta i ma nam przypominać prace Pisassa czy Caldera. Czy przypomina?



Tak, tak, ta zanurzona pośrodku jeziorka barka, to też dzieło sztuki. Przedstawiona przez Domique Ghesquiere, urodzoną w Stanach, ale pracującą w Paryżu, ma nas sprowokować do zastanowienia się, czy to co widzimy istnieje naprawdę. A może coś więcej znajduje się pod statkiem? Coś ukrytego przed naszym wzrokiem.  Przed barką stał taki tłum, że nie mogłam się dopatrzyć tabliczki z nazwiskiem autorki dzieła!




Studenci Szkoły Luwru, którzy w tym roku odgrywali rolę moderatorów od razu mi powiedzieli, że ta rzeźba, Jurgera Dreschera nosząca tytuł "Dom dywanów" nie może być odbierana tak jak powinna być. Po raz pierwszy została wyeksponowana w banku szwajcarskim i symbolizuje kontrast między światem pieniądza, a cywilizacją nomadów, symbolizowaną przez dywany tkane ręcznie przez Beduinów, które zostały zaimpregnowane aluminium. Można i trzeba je było dotykać...


Wenezuelski Buren, Carlos Cruz-Diez postawił w głównej alei Ogrodu trzy kolorowe baraczki ze  ścianami z pleksiglasu w kolorze czerwonym, zielonym i żółtym.  Ludyczne, intrygujące chromo-saturacje miały być dla nas okazją sprawdzenia naszych źrenic w sytuacji monochromii, ale był taki tłok, że akurat moje źrenice nie reagowały.


Chyba moja ulubiona rzeźba-pomnik z garnków. Pomnik na chwałę kobiety? Została zaprojektowana przez artystkę z Kamerunu-Pascale Marthine Tayou. Dla niej-rodzaj totemu, katedry pnącej się do nieba. A garnki w tym wszystkim? Ot połączenie sacrum i profanum. Czemu nie?


Użyłam wszystkich moich talentów fotograficznych, żeby jak najlepiej przedstawić tę niezwykłą rzeźbę japońskiego twórcy, ale nie do końca mi się to udało. Ni to latawce, ni metalowe figury zrobione przez Jeana Tinguely tuż przed centrum Pompidou. Ruszają się, zmieniają formy pod wpływem wiatru. Konstrukcja z włókna szklanego, wypełniona pergaminem, wiruje przy najmniejszym podmuchu wiatru i ruchu fali wodnej. Artysta Susumu Shingu jest specjalistą od takich animowanych rzeźb. Fascynujące!



Ten poetycki labirynt zaprojektował niemiecki artysta Matthias Bitzer. To miała być łamigłówka dla naszej wyobraźni. Śledzimy  linie, gubimy się w przestrzennej narracji, szukamy drogi wyjścia z bardzo złożonej sytuacji. I nie znajdujemy. Lekkie i zabawne.


Właściwie to nie wiedziałam z której strony to dzieło zaprezentować, bo z każdej można w nim dojrzeć coś innego. Artysta skądinąd pozwala w niej widzieć to, co się chce, przemysłowego czy naturalnego.  W tej pozycji przypomina na przykład ul...albo węzeł, albo kłębek wełny, pozostawiając oglądającemu całkowicie wolną przestrzeń wyobraźni.


A na koniec kierunkowskaz Francuza Philippe'a Ramette. Każdy może sobie sam wybrać trasę, kierunek i ilość kilometrów, które zamierza pokonać. A więc ruszamy? Ale w którą stronę? Stałam, patrzyłam z nadzieją, że może się czegoś doczytam, że może ktoś mi coś podpowie, ale nic. Mimo słońca, aluminiowe plakietki pozostały puste. Ale może to tylko ja nie widzę drogi?