foto

foto

wtorek, 15 września 2015

Kolorowa twarz Paryża, uchodźcy i my


Wielokulturowa klasa z wizytą w paryskim meczecie
Zdarzyło mi się kiedyś pracować przez kilka lat w stowarzyszeniu, organizującym za granicą życie towarzyskie, artystyczne i literackie. Były w nim osoby, które angażowały się z całym sercem, oddając mu każdą wolną chwilę, inne czyhały tylko jakie korzyści można z tej działalności wyciągnąć, wymyślając sto pretekstów dla których nie mogą zrobić tego czy innego, ale  za to wypinając tors do medalu za działalność. Były też takie, które stały z boku, przychylnie albo mniej przychylnie się przyglądając, inne szukały wymówek, żeby nie robić nic, ale były też i takie, które odgradzały się murem, nie chcąc z rodakami mieć nic wspólnego. Dzisiejsza sytuacja z imigrantami w Europie przypomina mi to, co mogłam zaobserwować w stowarzyszeniu. Ludzie są różni, różne są postawy społeczne, różne są postawy państw.

Kolorowa twarz Paryża
Jedni pomagają, inni przyglądają się a jeszcze inni odgradzają. Przed uchodźcami zamknęły drzwi kraje zatoki Perskiej, mimo iż łożą na utrzymanie obozów za granicą. Tysiące ludzi i organizacji angażuje się w akcje pomocy- inni stoją z boku albo barykadują się, żeby nie dać się wciągnąć w pomoc. Tymczasem z moralnego punktu widzenia, nie mamy wyboru.
Pokuszę się o inny przykład, ratowania Żydów w okresie wojny. W Polsce mieliśmy Irenę Sendlerową, w Szwajcarii Paula Gruningera, który wbrew przepisom i decyzji władz o zakazie ich wpuszczania bo "łódź jest pełna" przepuścił przez granicę z Austrią, 3 tys. Żydów ratując ich przed niechybną śmiercią. Nie musiał i zapłacił za ten gest całym swoim życiem. Zrehabilitowano go pośmiertnie. Ratować życie innych za cenę własnego życia-czy to nie brzmi dumnie?
A integracja ? To już zależy od nas samych, ale dobrze nam zrobi przyjęcie kilku tysięcy uchodźców, otworzy oczy na świat tym, którzy mają je jeszcze zamknięte, przyzwyczai do inności, nauczy tolerancji.  Już wszędzie na świecie mamy do czynienia z wielokulturowymi społeczeństwami, czas nadszedł może i dla nas. Gdy przyjeżdżam do Polski, to najbardziej mi brakuje-kolorowego, wielokulturowego, nowoczesnego społeczeństwa.Takiego, jakie spotykam na co dzień w metrze paryskim.
Opiekunki do dzieci w parku Batignolle

Gdy oprowadzam znajomych po Paryżu, to bardzo chętnie zabieram ich właśnie do Paryża wielokulturowego-tego w okolicach Złotej Kropli, na sobotni targ pod stacją metra Barbes albo do Chateau Rouge. Niektórych to szokuje, bo nie taki Paryż chcieliby oglądać, ale jeśli chce się zejść z turystycznych autostrad, to może warto właśnie pójść tam, gdzie jest inaczej, czego u nas nie ma. Pooglądać ludzi, zajrzeć do malijskich i algierskich sklepików, zaopatrzyć się w ich przysmaki, spróbować kuchni...

Paryż wielokulturowy, miasto wielokulturowe, to wielkie bogactwo. Nie ma się sensu ich bać, to nie ludożercy, ale tacy sami ludzie jak my- kochający dzieci, rodzinę, pragnący świętego spokoju.
Na hiszpańską nutę w Wersalu
Kiedyś może zbierze mi się na opowiedzenie Wam o moich wielokulturowych doświadczeniach. Mam przyjaciółki Arabki-od lat. Z tym, że jak dotąd nigdy tego nie zauważyłam, bo dla mnie to są przede wszystkim koleżanki, kobiety. Uwielbiam ich kuchnię, kocham parzoną przez nich kawę. Mamy taki sam system wartości. Jedynym problemem są przyrządzane przeze mnie wigilie-zmuszenie ich do jedzenia barszczu z buraków i śledzi nie jest zadaniem łatwym. Kiedyś przed laty, koleżanka z muzułmańskiej rodziny zaproponowała mi, abym została chrzestną jej syna. Zgodziłam się i zaniosłyśmy dziecko do kościoła protestanckiego. Pastor o nic nie pytał i ochrzcił. Nie do wiary, prawda? I naprawdę nikomu nic się nie stało a ja jestem dumna, że mam mówiącego po arabsku chrześniaka.



Trzymam więc kciuki za wszystkich ludzi otwartych i skłonnych do pomocy, polityków takich jak kanclerz Merkel i kraje, takie jak Liban, które przyjęły już ponad 1,5 mln uchodźców nie pytając jak długo zamierzają oni zostać a przecież sam kraj liczy 4,5 mln ludności.

Gość w dom, bóg w dom-mawiała moja babcia, jej dom był zawsze dla wszystkich otwarty a babcia- bardzo mądrą kobietą.

poniedziałek, 7 września 2015

Ludwik XIV i uchodźcy

Przyjmować imigrantów czy też nie ? Temat ostatnio gorący a więc i ja postanowiłam dorzucić swoją cegiełkę. Historia dotyczy oczywiście Francji, najlepszego okresu w jej historii czyli XVII wieku i skończyłby się on dla niej dobrze, gdyby nie głupota starzejącego się króla-Ludwika XIV. Popadł on bowiem w straszną dewocję i aby  przypodobać się kościołowi katolickiemu wydał decyzję,  która miała tragiczny wpływ na losy  Francji- doprowadziła do załamania gospodarczego i emigracji 150 - 200 tys. Francuzów, którzy wywieźli nie tylko swój savoir faire, ale również swoje majątki
 
Hugenoci przed królem Prus
 Francja obchodzi w tym roku hucznie rocznicę śmierci swojego największego w historii Francji króla-Ludwika XIV. To za jego panowania, kraj ten stał się dla Europy wzorem do naśladowania:  elegancji, dobrego smaku i wykwintnej architektury, kwitły manufaktury zegarków i bankowość, rosło bogactwo, przepych i ekspansja kulturalna. Moliere’a i La Fontaine’a czytała cała Europa i to do tego, w oryginale-język francuski królował w salonach Europy! Ale pod koniec życia, Król-Słońce popełnił kardynalny, niewybaczalny zdaniem historyków błąd. Błąd, który zemścił się na Francji. Odwołał edykt nantejski,  który gwarantował mieszkańcom Francji od 1598 roku swobody religijne. Rewokacja edyktu nantejskiego w 1685 roku wywołała u protestantów, zwanych hugonotami strach o własne życie. I rozpoczęła się wielka migracja Francuzów.

Wyjeżdżali nie najbiedniejsi, ale ci najbardziej pracowici, przekonani, że znajdą chleb za granicą i tam nie będą prześladowani religijnie. Skorzystały z tego wielkiego exodusu państwa ościenne, nie tylko finansowo, ale przede wszystkim dzięki wiedzy, jaką posiadali hugenoci. Do Genewy uciekli złotnicy i zegarmistrzowie oraz bankierzy, którzy szybko zmodernizowali system, aby mogli utrzymywać między sobą relacje handlowe. Do Niemczech trafili chłopi i wprowadzili niezliczoną ilość nowinek technologicznych ale także uprawę ziemniaka  i tytoniu. Z Francji wywieźli również sztukę produkcji jedwabiu i potrzebnego do hodowli jedwabnika morwowego. Jeśli w XVII wieku produkcja jedwabiu rozprzestrzenia się po całej Europie, to dzięki hugenotom. To oni nauczyli również Niemców hodować len.
Korzyści, jakie miały kraje i miasta protestanckie z przyjęcia hugenotów były ogromne, ale cena do zapłacenia też duża-na przykład w niewielkiej Genewie, mieszkańcy musieli się nieźle ścieśnić, żeby wszystkich prześladowanych uciekinierów pomieścić w swoich domach.

Francja wiele w tym okresie straciła-po wyjeździe hugenotów doszło do załamania gospodarczego i choć nie było to tylko ich wina, to jednak wszyscy historycy są zgodni, że straty były znaczące. Ten dawny epizod w historii Francji pokazuje, że uchodźcy mogą być ciężarem, ale później bardzo się starają w swojej nowej ojczyźnie.

Łodzią Charona po Pałacu Tokyo


Jest to instalacja o rzadko spotykanym formacie. Jej autor, Céleste Boursier-Mougenot „utopił” 1200 m2 Pałacu Tokyo wlewając w jego pomieszczenia 440 m3 wody i tworząc coś w rodzaju wielkiego jeziora. Po jego ciemnej tafli przesuwamy się czarnymi łódkami, w prawie całkowitych ciemnościach. Do naszych uszu dochodzą dźwięki muzyki elektronicznej, stwarzając klimat niepokoju i mistyki. Tworzy to dość fantasmagoryczny obraz a nam oczywiście rodzą się w głowie rozmaite skojarzenia. Z czym? Na przykład ze Styksem, z Charonem przewożącym ludzi na drugi brzeg rzeki. Tym bardziej, że czarnymi łódkami kierujemy my sami, a Charon też przecież kazał swoim ofiarom wiosłować łodzią przepływającą przez Styks.
Na ścianach pojawiają się cienie, cienie nas samych, filmowanych i przetwarzanych przez nagranie wideo. Ale tylko nasze ruszające się cienie, Ci, którzy pozostają w bezruchu nie są filmowani. Czujemy pod stopami wodę, do naszych uszu docierają niesamowite dźwięki a my zatapiamy się w noc, w mroczność...
Céleste Boursier-Mougenot to nie byle kto. Artysta jest po prostu rozrywany w Europie, autor kilkunastu instalacji w najbardziej prestiżowych centrach wystawienniczych w Europie. Czasem dziwnych, ale zawsze intrygujących-chociażby te trzy małe jeziorka, na których zderzają się porcelanowe naczynia albo ptaszydła szalejące na gitarowych strunach. Jest w jego pracach świadectwo poszukiwania nowych środków, nowego brzmienia, które czasem przypominają bardziej nawoływanie Marsjan niż próba kontaktu z ziemskimi odbiorcami sztuki.

Jednym słowem-jeśli bawią was nowe doświadczenia zmysłowe, słuchowe i wizualne, to wystawa Céleste Boursier-Mougenot w Palais de Tokyo trwa jeszcze do 13 września.












A oto filmiki z innych instalacji tego artysty-do posłuchania i obejrzenia: