Wielokulturowa klasa z wizytą w paryskim meczecie |
Zdarzyło mi się kiedyś pracować przez kilka lat w stowarzyszeniu, organizującym za granicą życie towarzyskie, artystyczne i
literackie. Były w nim osoby, które angażowały się z całym sercem,
oddając mu każdą wolną chwilę, inne czyhały tylko jakie korzyści można z tej działalności wyciągnąć, wymyślając sto pretekstów dla których nie mogą zrobić tego czy innego, ale za to wypinając tors do medalu za działalność. Były też
takie, które stały z boku, przychylnie albo mniej przychylnie się przyglądając, inne szukały wymówek,
żeby nie robić nic, ale były też i takie, które odgradzały się murem, nie chcąc z rodakami mieć nic wspólnego. Dzisiejsza sytuacja z imigrantami w Europie przypomina mi to, co mogłam zaobserwować w stowarzyszeniu. Ludzie są różni, różne są postawy społeczne, różne są postawy państw.
Kolorowa twarz Paryża |
Jedni pomagają, inni przyglądają się a jeszcze inni odgradzają. Przed uchodźcami zamknęły drzwi kraje zatoki Perskiej, mimo iż łożą na utrzymanie obozów za granicą. Tysiące
ludzi i organizacji angażuje się w akcje pomocy- inni stoją z boku
albo barykadują się, żeby nie dać się wciągnąć w pomoc. Tymczasem z moralnego punktu widzenia, nie mamy wyboru.
Pokuszę się o inny przykład, ratowania Żydów w okresie wojny. W Polsce mieliśmy Irenę Sendlerową, w Szwajcarii Paula
Gruningera, który wbrew przepisom i decyzji władz o zakazie ich wpuszczania bo "łódź jest pełna" przepuścił przez granicę
z Austrią, 3 tys. Żydów ratując ich przed niechybną śmiercią. Nie musiał i zapłacił za ten gest całym swoim życiem. Zrehabilitowano go pośmiertnie. Ratować życie innych za cenę własnego życia-czy to nie brzmi dumnie?
A integracja ? To już zależy od nas samych, ale dobrze
nam zrobi przyjęcie kilku tysięcy uchodźców, otworzy oczy na świat tym, którzy
mają je jeszcze zamknięte, przyzwyczai do inności, nauczy tolerancji. Już wszędzie na świecie mamy do czynienia z wielokulturowymi społeczeństwami, czas nadszedł może i dla nas. Gdy przyjeżdżam do Polski, to najbardziej mi brakuje-kolorowego, wielokulturowego, nowoczesnego społeczeństwa.Takiego, jakie spotykam na co dzień w metrze paryskim.
Opiekunki do dzieci w parku Batignolle |
Gdy oprowadzam znajomych po Paryżu, to bardzo chętnie
zabieram ich właśnie do Paryża wielokulturowego-tego w okolicach Złotej Kropli,
na sobotni targ pod stacją metra Barbes albo do Chateau Rouge. Niektórych to
szokuje, bo nie taki Paryż chcieliby oglądać, ale jeśli chce się zejść z
turystycznych autostrad, to może warto właśnie pójść tam, gdzie jest inaczej, czego
u nas nie ma. Pooglądać ludzi, zajrzeć do malijskich i algierskich sklepików,
zaopatrzyć się w ich przysmaki, spróbować kuchni...
Paryż wielokulturowy, miasto wielokulturowe, to wielkie
bogactwo. Nie ma się sensu ich bać, to nie ludożercy, ale tacy sami ludzie jak
my- kochający dzieci, rodzinę, pragnący świętego spokoju.
Na hiszpańską nutę w Wersalu |
Kiedyś może zbierze mi się na opowiedzenie Wam o moich
wielokulturowych doświadczeniach. Mam przyjaciółki Arabki-od lat. Z tym, że jak
dotąd nigdy tego nie zauważyłam, bo dla mnie to są przede wszystkim koleżanki,
kobiety. Uwielbiam ich kuchnię, kocham parzoną przez nich kawę. Mamy taki sam
system wartości. Jedynym problemem są przyrządzane przeze mnie
wigilie-zmuszenie ich do jedzenia barszczu z buraków i śledzi nie jest zadaniem
łatwym. Kiedyś przed laty, koleżanka z muzułmańskiej rodziny zaproponowała mi,
abym została chrzestną jej syna. Zgodziłam się i zaniosłyśmy dziecko do
kościoła protestanckiego. Pastor o nic nie pytał i ochrzcił. Nie do wiary, prawda?
I naprawdę nikomu nic się nie stało a ja jestem dumna, że mam mówiącego po arabsku chrześniaka.
Trzymam więc kciuki za wszystkich ludzi otwartych i skłonnych do pomocy, polityków takich jak kanclerz Merkel i kraje, takie jak Liban, które przyjęły już ponad 1,5 mln uchodźców nie pytając jak długo zamierzają oni zostać a przecież sam kraj liczy 4,5 mln ludności.
Gość w dom, bóg w dom-mawiała moja babcia, jej dom był zawsze dla wszystkich otwarty a babcia- bardzo
mądrą kobietą.