foto

foto

wtorek, 26 kwietnia 2016

Miłość lesbijska i artyści


Gustaw Courbet, Sen, 1886
W Petit Palais, w pierwszej sali po lewej stronie wisi obraz, który może zaskoczyć. Chodzi mi o „Sen” Gustawa Courbeta , który przedstawia dwie śpiące, przytulone do siebie nagie kobiety być może zmęczone miłosnymi igraszkami. Courbet namalował ten obraz w 1866 roku na zamówienie tureckiego dyplomaty, ambasadora Imperium Otomańskiego Khalila-Beya wraz z innym, do dziś szokującym niektórych strażników moralności obrazem noszącym tytuł „Pochodzenie Świata”, który dziś możemy oglądać  w innym paryskim muzeum- Orsay.

Dlaczego Courbet namalował te dwa erotyczne obrazy? Może chciał realistycznie pokazać ciało kobiety oraz przekonać burżuazyjną publiczność, że miłość i pożądanie nie muszą być tylko heteroseksualne? Chciał zaszokować? A może po prostu realizował tylko zamówienie tureckiego klienta? W kręgach arystokratycznych istniała wówczas pewna tolerancja wobec zachowań homoseksualnych, ale daleko było jeszcze do pełnej akceptacji takich zachowań przez społeczeństwo. W awangardzie byli artyści i poeci, którzy tego tematu nie unikali. 

W kręgach zamożnych salonów paryskich byli też tacy, którzy wręcz otwarcie przyznawali się do swojej homoseksualnej orientacji.  Jedną z takich par byli Winnie Singer i książę de Polignac. Winnie Singer-Polignac była córką znanego Wam wszystkim słynnego amerykańskiego wynalazcy i producenta maszyn do szycia, odziedziczyła po ojcu ogromny majątek. Jej matka, Francuzka, czwarta żona Singera, po śmierci męża wróciła do Paryża. Ponoć, ale nie jest to wersja oficjalna, użyczyła autorowi nowojorskiej Statui Wolności- Bertholdiemu swojego wizerunku.  
Winaretta Singer-de Polignac


Natomiast jej córka, Winnie, zwana powszechnie Winaretta ze względu na bardzo cięty język, została wydana za mąż za księcia Louisa de Scey-Montbéliard. Ale w noc poślubną, gdy mąż próbował domagać się swoich praw, schowała się przed nim krzycząc, że go zabije, jeśli ją dotknie.  Nienawidziła mężczyzn! Mąż dał szybko za wygraną i już pięć lat później otrzymali w Watykanie  rozwód-małżeństwo nigdy nie zostało skonsumowane ! Winnie spotkała natomiast  wspaniałego przyjaciela-geja, Edmonda de Polignaca-muzyka i arystokratę za którego wyszła za mąż i była bardzo szczęśliwa. Winnie miała wiele słynnych i pięknych kochanek a jej romanse były znane w całym Paryżu. Nie miało to jednak znaczenia, bowiem  miała gest oraz wspierała finansowo artystów. Jednym z jej protegowanych był nasz Karol Szymanowski. Po jej śmierci, w pałacu w którym mieszkała, została utworzona w Paryżu Fundacja Singer-Polignac i jeśli nadarzy się Wam okazja a lubicie muzykę klasyczną, to warto wpaść na koncert do przeuroczego, XVIII-wiecznego pałacyku stanowiącego jej siedzibę w XVI dzielnicy.

Miłość pomiędzy kobietami nie była przywilejem tylko arystokracji, ale była popularna  również w sferach popularnych. Życie paryskich lesbijek koncentrowało się w Paryżu w okolicach placu Pigalle na Montmartrze w barach i kabaretach takich jak La Souris, le Hanneton, le Rat-Mort.

Nikt się nie dziwił spotykając tam po męsku ubrane kobiety: w garnitury, koszule i krawaty, siedzące za stolikami kawiarń i barów Montmartru. Często można je było zobaczyć tańczące razem. Jedną ze  scen z ich życia opisał w powieści „Nana” Zola: „Siadały w salonie, w którym prym wodziła Laura Piedefer, na wysokim krześle barowym, przy kontuarze. Laura była damą w wieku około pięćdziesięciu lat, o krągłych kształtach, ściśnięta paskami i gorsetami. Kobiety podchodziły do niej jedna za drugą, wspinały się i całowały Laurę w usta, z czułą zażyłością, podczas gdy ten potwór o zaślinionych oczach starał się ukryć zazdrość. Gospodyni, wręcz przeciwnie, była wysokim, zniszczonym życiem chudzielcem, z czarnymi powiekami, ze wzrokiem rozpalonym strasznym ogniem, obsługująca te kobiety. Trzy salony zapełniały się błyskawicznie. Przebywało w nich około setki klientek, które siadały za przypadkowymi stołami, miały mniej więcej około czterdziestu lat, ogromne, otyłe ciała i obrzmiałe nałogiem miękkie usta:  pośrodku tych wszystkich piersi i brzuchów można było dostrzec kilka ładnych, szczupłych dziewcząt, sprawiających wrażenie nie rozumiejących zuchwałości obyczaju, debiutantki znalezione na popularnym balu i przyprowadzone przez klientkę do Laury, gdzie wspólnota grubych kobiet, zwabiona zapachem młodości przepychała się, tworząc wokół nich dwór i fundując im przysmaki.”-tak pisał o lesbijskim światku Paryża Zola. Uwieczniali je malarze, z których chyba najbardziej płodnym był Toulouse-Lautrec, ale także Van Dongen i Picasso. Czy przypominacie sobie jego „Bal w Moulin Rouge”? Na pierwszym planie widać dwie obejmujące się kobiety...


Picasso, Bal w Moulin Rouge



Van Dongen, Die Freudinnen

Van Dongen, Przyjaciółki

Toulouse Lautrec, Przyjaciółki

Mathilde de Mornay i Collette
 Były wśród nich tancerki, śpiewaczki operowe, proste kobiety, ale nie brakowało też towarzystwa z lepszych sfer. Znaną postacią w środowisku paryskich lesbijek była Mathilde de Mornay, późniejsza  markiza de Belbeuf. Na zachowanych  zdjęciach widać ją ubraną w garnitur, męskie obuwie, ma ścięte po męsku włosy. Markiza Missy-bo tak nazywana była wśród przyjaciół- miała wiele kochanek, zadurzona w niej była m.in. pisarka Colette, która po rozwodzie zamieszkała z panią Belbeuf i była przez nią utrzymywana. Wystawiły nawet razem spektakl pokazywany w Moulin Rouge w którym imitowano miłość lesbijską, ale wywołało to wielki skandal.  Śladów ich barwnego życia można się doszukać na stronach jej powieści.


 Dziś Paryż jest miastem przyjaznym„kochających inaczej”‘. W 2001 roku pierwszym wybranym merem w Europie otwarcie deklarującym orientację homoseksualną był Bertrand Delanoë. To otwarcie Paryżan spowodowało, że nie ma też zbyt wielu klubów „tylko dla nich”, po prostu są wszędzie mile widziani. Ich miejscem spotkań jest dziś Marais. Na co dzień widuje się ich na ulicach, pary homoseksualne wyrażają swoje uczucia bez skrępowania. To tam można spotkać pary obu płci, trzymające się za ręce, całujące, wolne... Tylko we Francji mógł powstać i otrzymać Złotą Palmę w Cannes film „Życie Adeli” Abdellatifa Kechicha.


piątek, 22 kwietnia 2016

Francuskie losy dynastii de Camondo


Muzeum Nissima de Camondo od strony ogrodu
Spacerując po obrzeżach parku Monceau dostrzec można ukryty dyskretnie wśród starych drzew pałac, mieści się w nim muzeum Nissima de Camondo. Ktoś nieuważny, być może nawet go nie dostrzeże i straci okazję obejrzenia miejsca magicznego a zarazem okrytego tragiczną historią. Muzeum Nissima de Camondo zasługuje na odwiedziny nie tylko ze względu na imponującą  kolekcję autentycznych dzieł sztuki XVIII wieku, ale   jest ono również świadectwem losów jednej z największych dynastii sefardyjskich Żydów, rodziny de Camondo. Pod koniec XIX wieku Francja stała się ich ojczyzną, oddali jej wszystko- życie i dorobek wielu pokoleń, ale ta ojczyzna, w najbardziej krytycznym momencie jej historii, nie udzieliła jej pomocy. Ostatni z dynastii de Camondo zginęli w Auschwitz.

Wywodzili się najprawdopodobniej z Hiszpanii, z której musieli w średniowieczu uciekać przed prześladowaniami Inkwizycji. Późniejsze ich ślady odnajdujemy w Trieście, w Austrii i wreszcie we Włoszech, w Wenecji. Camondowie, którzy ze Stambułu przybyli do Paryża w połowie XIX wieku mieli włoskie obywatelstwo i dziedziczny tytuł hrabiów nadany im przez Victora Emanuela m.in. za poparcie zjednoczenia Włoch. Do końca życia Mojżesz de Camondo, ten który zbudował pałac przy parku Monceau nie zamieni włoskiego paszportu na francuski.

Do początku XIX wieku członkowie rodziny Camondo niczym szczególnym się nie wyróżniali- dopiero w Stambule, w 1802 roku, Izaak de Camondo założył bank. Gdy umarł bez potomstwa, odziedziczył go brat Abraham. Zdolny, przedsiębiorczy, wizjonerski -zbudował podwaliny pod nowoczesny system bankowy Turcji, finansował budowę dzielnicy finansów Galata, wspierał nowoczesne projekty urbanistyczne i budowlę szkoły. Jego fortuna, rozmach i popularność rosła do tego stopnia, że nazywano go Rothschildem Orientu.

Tymczasem w drugiej połowie XIX wieku Paryż przeżywa okres rewolucyjnych przemian a sprawcą tej rewolucji jest baron Haussmann. Towarzyszący tym przemianom boom gospodarczy sprawia, że inwestorzy szukają desperacko kredytów a banki wyrastają jak grzyby po deszczu. To finansiści, bracia Pereire, namawiają Abrahama Camondo do kupienia działek przy parku Monceau oraz przeprowadzki interesów ze Stambułu do Paryża.  Abraham Salomon, patriarcha rodziny Camondo, w krótkim czasie umiera. Interesy przejmuje jego dwóch synów: Nissim, i Abraham, którzy kontynuują dzieło ojca.  Gdy kilka lat później ich zabraknie, zarządzanie rodzinnym imperium finansowym Camondów przejmą ich dwaj synowie Mojżesz i Izaak. Starszy, Izaak, ma wówczas 39 lat, młodszy- Mojżesz, zaledwie 30. Paryż uważa ich za braci, mimo iż braćmi przecież nie są. Mają też bardzo odmienne charaktery: Izaak zarządza bankiem, ale nie to stanowi o sensie jego życia- pasjonuje go muzyka a jeszcze bardziej kolekcjonowanie dzieł sztuki- kocha impresjonistów i japońskie ryciny. Nie ma zamiaru się ożenić. Owszem, utrzymuje tancerki z Opery, ma kochanki, ale na tym jego zainteresowanie płcią odmienną się kończy.

Renoir, portret Irène Cahen d'Anvers

30-letni Mojżesz poślubia młodziutką, 19 –letnią Irène Cahen d’Anvers, którą tak pięknie przed kilkoma laty namalował Renoir. Rodzina panny młodej należy do najwyższych sfer finansowych Paryża. Ślub odbywa się w Wielkiej Synagodze przy ulicy Victoires. Małżeństwo rodzin de Camondo z Cahen d’Anvers  miało umocnić związki łączące dwie wpływowe rodziny arystokracji żydowskiej. W rok po ślubie, na świat przyszedł chłopczyk-nadano mu na imię Nissim- po dziadku a w dwa lata później-Beatrice. Dwa imiona z dwóch różnych kręgów kulturowych-Nissim- sefaradów,  Beatrice-chrześcijańskiej Europy.

Nie było to małżeństwo szczęśliwe. Być może Mojżesz był zbyt zajęty pracą i nie miał czasu na życie towarzyskie i zajmowanie się młodą, ciekawą świata żoną, a może ona nie kochała tego dużo starszego od niej mężczyznę, w dodatku niewidzącego  na jedno oko i słabo słyszącego. A może pracowity Mojżesz nie pasował do świata, do którego chciała przynależeć? Mojżesz wiedział, że żona go zdradza, ale nie spodziewał się, że któregoś dnia, po prostu od niego odejdzie. W tym świecie, w którym żyli, najważniejsze było utrzymywania  pozorów- za wszelką cenę i ani wśród chrześcijan ani wśród Żydów rozwody nie istniały. Ale Irena zakochała się i dla najdroższego gotowa była poświęcić wszystko. Jej wybranym był włoski arystokrata, Charles Sampieri, przystojny, młody choć bez pieniędzy. To jednak nie przeszkadzało Irenie, aby porzucić Mojżesza. W Sampierim zakochała się bez pamięci, przeszła dla niego na katolicyzm i wzięła kościelny ślub. 

Mojżesz otrzymał rozwód bez trudności oraz sprawowanie opieki nad dziećmi-Nissimem i Beatrice, miały one wówczas 9 i 7 lat. Mieszkali w XVI dzielnicy, na ulicy Hamelin. Nissim chodził do reputowanej szkoły Janson de Sailly, ale lepsze wyniki miała Beatrice. Po odejściu żony w Mojżeszu obudziła się pasja do sztuki XVIII wieku, do okresu największego wyrafinowania kultury francuskiej, do wartości jakie ten wiek przyniósł-tolerancji, równości, sprawiedliwości społecznej. Rzucił się w wir zakupów mebli, odwiedzał domy aukcyjne, rozmawiał z antywariuszami-chciał wiedzieć wszystko na temat kupowanych arcydzieł. Wówczas też wpadł na pomysł, żeby zburzyć kupiony przez przodków pałacyk Violet i zbudować coś nowego, nowoczesnego, coś na modłę XVIII wieku a wzorem architektury tych czasów był wówczas wersalski Petit Trianon. Gdy powstawał projekt budowy rezydencji, która miałaby się stać jego chlubą i pomieścić całą kolekcję, jego starszy brat, Izaak, nieoczekiwanie zmarł, przekazując testamentem całą kolekcję malarstwa do Luwru. A kolekcjonerem był wybornym. W jego kolekcji znalazły się obrazy Maneta i Degasa, Moneta, Cezanne’a Sisleya, Van Gogha i Corota. Przez trzy dni trwał wywóz 130 obrazów, pasteli, akwareli, rysunków i japońskich rycin do miejsca, w którym miały być udostępnione publicznie-do Luwru.

Mojżesz stał się zarządcą przeogromnej fortuny, nigdy nie był aż tak bogaty. Odziedziczył po ojcu bank, a teraz przypadły mu w udziale po Izaaku akcje, udziały i inne jego dobra. Był jednak sam, zupełnie sam. Jedyną radością jego życia stał się syn Nissim. Na jednym ze zdjęć widzimy ich razem siedzących w ogrodzie w wiklinowych krzesłach. Nissim miał po nim odziedziczyć wszystko: bank, kolekcję sztuki XVIII wieku i wreszcie, nowo wybudowany pałac pod numerem 63 na ulicy Monceau.

Widok od strony ogrodu na park Monceau

Muzeum Nissim de Camondo od strony ogrodu

Salon, XVIII wiek


Widok z I piętra 
Schody są jednym z nielicznych elementów nie pochodzących z XVIII wieku-to kopia schodów z palacu Dassier w Tuluzie

 W 1914 roku Europę ogarnia wojna. Francja potrzebuje żołnierzy. Wzywa, aby stawiali się na ochotnika cudzoziemcy, obiecuje, że w zamian otrzymają francuskie obywatelstwo. Nissim go nie potrzebuje, jest Francuzem, a Francja jego ojczyzną, za którą gotów jest poświęcić życie. Ma 22 lata, gdy ogłoszona zostanie generalna mobilizacja. Na ulicach Paryża wiszą transparenty„żydowscy emigranci, macie okazję się wykazać”. Nissim de Camondo był porucznikiem obserwacyjnym w wojsku powietrznym. Jego pasją była fotografia lotnicza, od miesięcy przeglądał prasę specjalistyczną. W jego pokoju wiele miejsca zajmowały kartony z kliszami zdjęć robionymi z powietrza. Mojżesz był dumny ze swojego syna, ale mimo iż drżał o jego życie, nie przypuszczał, że coś złego może mu się tak naprawdę wydarzyć.

3 września 1917 roku, to on był za sterami samolotu na wysokości 3 tys. metrów, gdy zostali zaatakowani przez jednoosobowy  samolot niemiecki.  Wracał z Deauville. Po krótkiej potyczce pomiędzy dwoma aeroplanami, niemiecka maszyna poszybowała w dół pozostawiając po sobie czarną smugę dymu. Samolot sterowany przez Nassima utrzymał się w powietrzu jeszcze może z 15 minut po czym runął w dół.  Mojżesz przez trzy tygodnie nie otrzymywał wiadomości od syna. Miał może nadzieję, że ten może przeżył, może był więźniem, albo jest ranny. Ale cud się nie zdarzył. 27 września zawalił mu się świat. W telegraficznym skrócie powiadomiono go o śmierci syna. Wśród osób, które złożyły mu kondolencje był Marcel Proust.

Od śmierci syna aż do końca życia Mojżesz zamknął się w swoim domu przy parku Monceau niczym w twierdzy, dopieszczając swoją kolekcje, uzupełniając ją o nowe zakupy. Stracił ochotę do życia, bo dla kogo miał żyć, skoro nie ma było już tego, dla którego wszystko budował.

W 1924 roku wybrał się do notariusza i zredagował testament: aby uwiecznić pamięć o swoim synu, postanowił zapisać swój dom państwowemu Muzeum Sztuk Dekoracyjnych ale pod bardzo precyzyjnymi warunkami. Po jego śmierci, pałac oraz wszystkie zbiory sztuki XVIII wieku  miały pozostać w stanie niezmienionym i zostać przekształcone w muzeum. Placówka miałaby być otwarta co najmniej trzy dni w tygodniu i przez dziesięć miesięcy w roku. Na koszty utrzymania przekazał roczną rentę w wysokości 120 tys. franków. Wstęp miał być płatny, aby ograniczyć liczbę zwiedzających, ale nie wolno było przestawić ani jednego mebla, zmienić miejsca powieszenia ani jednego obrazu. Wszystko miało po jego śmierci pozostać tak, jak za jego życia. Mojżesz umarł w 1935 roku, wkrótce potem jego jedyna pozostała przy życiu córka Beatrice otworzyła muzeum Nissima de Camondo, wypełniając testament ojca.

Pięć lat później nastaje wojna. Muzeum zostaje na ten czas zamknięte. Nie wiadomo kto zadecydował o jego zamknięciu, ale przy masowej skali grabieży dóbr żydowskich jakie przechodziła pod władzą Petain’a Francja fakt, że muzeum ocalało graniczy prawie z cudem. Beatrice nie układa się z mężem, żyją w nieformalnej separacji. On wyjeżdża na południe Francji z synem, ona już z nastoletnią z córką pozostaje w Paryżu. Francja wydaje dekrety antysemickie, Beatrice musi też nosić gwiazdę Dawida, ale nie czuje, że mogą ją dotyczyć represje. Jej wuj oddał całą swoją kolekcję malarstwa państwu francuskiemu, brat zginął za Francję, ojciec przekazał muzeum i zbiory sztuki XVIII wieku państwu. Ona jest Francuzką, urodzoną we Francji. Czy można jej coś zarzucić? Jest niezłą amazonką, codziennie odbywa konne spacery po Lasku Bulońskim.
5 grudnia policja francuska lub niemiecka, chyba bliżej nie wiadomo, wkracza do ich mieszkania w Neuilly, aresztowana zostaje Beatrice i jej córka. Kilka dni później  Leon Reinach i ich syn. Wszyscy są przewiezieni do obozu internowanych w Drancy. Jedenaście miesięcy później, konwój nr 62 z 1200 osobami opuszcza Drancy i kieruje się do Auschwitz. Pierwszymi osobami, które kierowane są do gazu jest Leon i jego syn Bertrand. Fanny umiera w kilka dni później na tyfus. Nieznane są okoliczności śmierci Beatrice. Wraz z nią kończy się dynastia Camondo.

Muzeum Nissima de Camondo będzie po wieczne czasy dawać świadectwo hojności rodziny de Camondo wobec państwa francuskiego, i przypominać, że nie było rewanżu, że gdy przez 11 przetrzymywani byli w obozie przejściowym w Drancy nikt się o nich nie upomniał. Jest też wzruszającym świadectwem  niewyobrażalnej miłości ojca do syna, żywym jej pomnikiem.


piątek, 1 kwietnia 2016

Nic nie spada z nieba czyli jak Francuzki walczyły o prawo do antykoncepcji i aborcji


Nic nie spada z nieba. Prawo kobiet do antykoncepcji i aborcji  we Francji to rezultat wieloletniej, zorganizowanej walki francuskich feministek. Tak, jestem za wolnym prawem każdej kobiety do aborcji i antykoncepcji, bo wiem, co  znaczy urodzić i wychować dziecko. Wiem, ile kosztuje to pracy, wyrzeczeń i poświęcenia. Aby dziecko było szczęśliwe, musi urodzić się chciane i kochane przez matkę i ojca. Trzeba mu zapewnić właściwe warunki rozwoju i tylko kobieta, a nie kościół czy państwo ma prawo decydować o tym, czy chce urodzić czy też nie. Skądinąd w bardzo liberalnej obecnie Francji mamy największy przyrost naturalny w Europie, bo kobiecie zostały stworzone warunki do macierzyństwa, bo prowadzona jest przychylna kobietom polityka prorodzinna., bo zadbano o antykoncepcję. Stworzono więc system, w którym można pracować i być matką. To, co zamierza się wprowadzić obecnie w Polsce, całkowity zakaz aborcji, jest cofnięciem się w zdobyczach rozwoju cywilizacyjnego o blisko 50 lat.  Walka kobiet francuskich o swoje prawa też nie była łatwa, trwała latami, ale została uwieńczona zwycięstwem, od stycznia 1975 roku obowiązuje prawo dające jej prawo wyboru. A oto, w skrócie, jak wyglądała walka francuskich kobiet o prawo do aborcji i antykoncepcji.

Blisko sto lat temu, w 1920 roku, parlament francuski przegłosował prawo wzmacniające represje wobec aborcji i zakazujące jakiejkolwiek informacji dotyczącej antykoncepcji. Był to okres po I wojnie światowej, Francja straciła w tej wojnie miliony ludzi.

W roku 1939 roku, w faszyzującej, petenowskiej Francji wprowadzono poprawki do kodeksu rodzinnego, wzmacniające sankcje wobec kobiet poddających się aborcji. W okresie wojny, podczas profaszystowskiej polityki reżimu Vichy, aborcja staje się zbrodnią wobec państwa francuskiego i groziła karą śmierci. W 1943 roku za wykonanie 26 aborcji ginie na gilotynie Maria-Luiza Giraud.

Plakaty Francji Petaine'a zachęcające do macierzyństwa

...i wyznaczające rolę kobiecie


Polityka wobec kobiet zaczyna się stopniowo zmieniać dopiero od 1955 roku, gdy dekretem zezwala się na dokonywanie aborcji w celach terapeutycznych, wówczas gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia kobiety. W rok później powstaje stowarzyszenie « Szczęśliwe macierzyństwo », które stanie się podwalinami pod francuski ruch planowania rodziny.

W 1967 roku, prawo Neuwirth zezwala na antykoncepcję, na pigułki, ale z ograniczeniami-mają do nich prawo kobiety, które ukończyły 21 rok życia i zakazana jest jakakolwiek reklama środków antykoncepcyjnych- poza magazynami o charakterze ściśle medycznym.

Decydującą datą w historii francuskiego feminizmu stał się rok 1971-343 kobiety podpisały słynny manifest „ 343 zdziry” opowiadając się za prawem każdej kobiety do aborcji oraz deklarując, że ją wykonały. Jest wśród nich filozofka Simone de Beauvoir, aktorka Catherine Deneuve, pisarka Marguerite Duras, adwokatka Gisele Halimi, Agnes Varda, Marina Vlady i wiele innych znanych we Francji kobiet. Simone de Beauvoir napisała, ryzykując karą więzienia, bo aborcja była wówczas jeszcze karalna, artykuł w Nouvel Observateur będący przykładem nieposłuszeństwa obywatelskiego:

"Milion kobiet usuwa co roku ciążę we Francji
Robią to w niebezpiecznych warunkach, ponieważ skazane są na działanie w ukryciu. Tymczasem tego rodzaju operacja, wykonywana pod opieką lekarską jest bardzo prosta.
Milczymy w sprawie milionów kobiet.
Oświadczam, że jestem jedną z nich. Oświadczam, że je też dokonałam aborcji.

Jako, że domagamy się nieograniczonego dostępu do środków antykoncepcyjnych, domagamy się również wolnego dostępu do aborcji."



20 listopada odbywa się pierwszy marsz o prawo do aborcji zorganizowany przez organizację feministyczną Wybrać oraz Ruch wolności dla kobiet.

W 1972 roku rząd legalizuje wkładkę domaciczną a już rok później, w 1973 roku pierwsze testy ciążowe są dostępne w aptekach. Le Nouvel Observateur publikuje też manifest 331 lekarzy broniących prawa kobiet do aborcji i przyznających się jednocześnie do ich praktykowania.

I wreszcie, 29 listopada 1974 roku prawo Veil do aborcji zostaje  przegłosowane w Parlamencie na okres próbny pięciu lat. W miesiąc później wszystkie dostępne środki antykoncepcyjne można otrzymać bezpłatnie w aptekach. Osoby niepełnoletnie oraz nie posiadające ubezpieczenia mogą je otrzymać w centrach planowania rodzinnego.



Pięć lat później prawo Veil zostanie przedłużone. Od 1982 roku koszt aborcji zostaje kobietom zwracany przez ubezpieczenie.

Od 1990 roku zalegalizowane zostało prawo do korzystania z pigułki RU 486 w warunkach szpitalnych.

Od 1999 roku tzw. »pigułka jutra » znajduje się w wolnej sprzedaży w aptekach a szkolne pielęgniarki otrzymują prawo do wydawania tych pigułek w gimnazjach i liceach, a od 2002 roku pigułka staje się ogólnodostępna i darmowa  dla niepełnoletnich w aptekach .

Od marca 2013 roku, koszt aborcji jest we Francji zwracany przez ubezpieczenie a środki kontracepcyjne są bezpłatne dla dziewcząt w wieku 15-18 lat.




I ostatnia wiadomość z 2014 roku: kobiety od tego roku nie muszą uzasadniać dlaczego decydują się na aborcję-z legislacji francuskiej zniknęło słowo "trudna sytuacja" jako niezbędny argument dla lekarza wykonującego zabieg.

To tyle z historii walki francuskich feministek o swoje prawa. Może kiedyś i u nas kobiety zmobilizują, aby to one, a nie kościół i rząd decydowali o ich życiu.