foto

foto

środa, 8 września 2010

"Wierze w koty i w rum, i w slonce, i w zielone drzewa, i w wolnosc"- o ksiazkach Andrzeja Bobkowskiego



« Szkice piorkiem” przeczytalam wiele lat temu. Oczarowal mnie odwazny, barwny  jezyk i osobowosc autora. Nigdy wczesniej nie czytalam nikogo o tak prostym, niezginajacym sie kregoslupie moralnym. Na kazdej stronie czulo sie owo  wyszarpywanie wolnosci, w  plonacej, zniewolonej totalitaryzmami Europie. Bobkowski uwiodl mnie soba. Osobowoscia szalenca, ktory podczas gdy „na calym swiecie wojna” na rowerze przemierza Francje.  Przez kilka lat przedziera sie przez przelecze, spi pod golym niebiem,  postepuje na przekor,  wbrew logice i zdrowemu rozsadkowi. Byl inny. Piszacy w PRL-u mieli zniewolony umysl, ci na emigracji, przetracony nierzadko kregoslup. Bobkowski byl unikalny, nie nalezal, ani do jednych ani do drugich. W co wierzyl?
Wierze w koty i w rum, i w slonce, i w zielone drzewa, i w wolnosc. Chce miec prawo zdechnac z glodu, jezeli sobie nie dam rady. I zyc na litosc boska, zyc troche tak, jak mnie sie podoba, a niekoniecznie tak, jak sie podoba jakiejs zas...ideologii. Amen.  Mam pragnienie. Rumu Darby Mc Graw jak wolal kapitan Flint w Savannah. Po czym wykitowal. „Ale co se uzyl to se uzyl”-pisal w „Szkicach piorkiem”.

 Do niedawna nawet nie wiedzialam, ze jakies inne ksiazki Andrzeja Bobkowskiego istnieja. To znaczy wiedzialam, ze wychodzily, ale jakos nie bylo okazji  do nich dotrzec. I wreszcie,  gdzies na poczatku tego roku dowiedzialam sie, ze grupa studentow z Lodzi organizuje podroz po Francji sladami Bobkowskiego. Obserwowalam ich peregrynacje, czytalam fragmenty z jego ksiazek dotyczace Francji i Paryza. Dowiedzialam sie, ze tu mieszkal,  ponad osiem lat.  
Podczas ostatniego pobytu w warszawskim „Czulym barbarzyncy” dostrzeglam  ksiazki Bobkowskiego na ladzie przy samym wejsciu. Wzielam wszystkie: „Listy do Jaroslawa Iwaszkiewicza-Tobie zapisuje Europe”, „Listy z Gwatemali do matki” , „Z dziennika podrozy” i wreszcie zbior opowiadan-„Punkt rownowagi”. Przeczytalam je, jedna pod drugiej, jak swiete ksiegi, powolutku przekladajac kartki  aby zatrzymac radosc  czytania na jak najdluzej.

Lekture rozpoczelam od listow do Jaroslawa Iwaszkiewicza, ktore zostaly podane do druku i opracowane bardzo starannie przez Jana Zielinskiego. Korespondencja pelna niezwyklej energii, optymizmu, brawury slownej i oczywiscie pelna fantastycznych anegdot.  Najbardziej podobal mi sie opis, gdy Bobkowski jest zapraszany przez Ambasade kierowana wowczas przez Jerzy Zagorskiego , o ktorym autor „Szkicow Piorkiem” nie byl chyba najlepszego zdania. „Wyprasowalem sobie granatowe ubranie, wypralem chustke do nosa i naostrzylem ozor”. Ale rano, w dniu literackiego spotkania, kupujac „Humanité”-(ironia autora!) wygrywa  los na loterii i natychmiast pedzi do jednej z najdrozszych paryskich restauracji, do „Maxima” i zamawia: ostrygi, languste i pstragi i jeszcze cos z rozna zakrapiajac to oczywiscie „szampitrem”. Przy kawie napisal list do Zagorskiego, ktory zaczynal sie slowami „Bog jest wielki a Lenin jego prorokiem, jak mowia katolicy spoleczni”. List konczyl sie wierszem Galczynskiego „juz lepiej sie powiesze, wietrzyk mnie pokolysze, raz na Wschod, raz na Zachod, das edwig polnische”. Po czym zawiozl wlasnorecznie list Zagorskiemu, przepraszajc , ze nie moze sie zjawic na wieczorze.
Polknelam rownie szybko jego korespondencje z matka, tomik opowiadan „Punkt rownowagi”, ktore nie byly  juz pisane tak zywym, zlosliwym piorem, bardziej wykoncypowane. I wreszcie dotarlam do „Z dziennika podrozy” z najpiekniejszymi stronami jakie czytalam o Paryzu. Pierwszy tekst „Wiosna w Paryzu” zaczyna sie slowami „Czulo sie jej nadejscie w sobote. To moment przypominajacy otwarcie butelki szampana: korek powoli wysuwa sie, ciezko i opornie, a potem pyk!-jest wiosna.” Jest to tekst, w ktorym, jak moim zdaniem, w zadnym innym, ujawnia sie talent Bobkowskiego. Gdy liscie kasztanow zaczynaja sie otwierac, staja sie”damskim plaszczykiem z jedwabiu, wyszarpnietym wdziecznie z torebki w oczekiwaniu deszczu”. Mowa jest o poniedzialku, i o metrze i o ulicy Rivoli na ktorej, jak dzisiaj, jest „rojno i ciasno”. Czyta sie jego dziennik jak gdyby czytalo sie bloga o Paryzu, pisanego teraz, dzisiaj. Sa tam i opisy targow warzywnych i mentalnosci Francuzow „Moj stary, pisze o swoim szefie Bobkowski-i jemu podobni wieksi i mniejsi wiedna: pracuja coraz bardziej z dnia na dzien, tylko na chleb, garbiac sie z rezygnacja”. (tak jakbym widziala napisy na wczorajszym strajku „metro, bulot, caveau” czyli metro, praca i grob).
Do Paryza powraca piszac o pozegnaniu przed wyjazdem z Europy. Pakuje ostatnie ksiazki „ukladam je w kufrze i walizkach, wioze ze soba, a wydaje mi sie, ze jest to wieczor pozegnalny z Balzakiem, Flaubertem, Goncourtami (wlasciwie tylko Juliuszem), Gautierem i zaposilbym ja na koncu-pania Sand. Z France’em, Daudetem, le Bonem...” Moje salony-walizki pekaja w ten ostatni wieczor, caly tlum wielkich przyjaciol przechadza sie, z kazdym z nich zamieniam kilka slow i uscisk, usadzam”.
Ale nie zalowal, gdyz jak pisal przy wyjezdzie, byla juz w nim owa „ radosc przestrzeni, przemozna ochota zmierzenia sie znowu z nieznanym zyciem, odpuszczenia cieciw, ktore naprezone do kresu groza lukom peknieciem”. Nurknac w dal, wylamac kraty, moze wyimaginowane, i poczuc znowu slonce, zielen i wiatr. Podpisac zawieszenie broni z otoczeniem? Nie-buntowac sie swobodniej”.
Wielokrotnie zastanawialam sie podczas lektury, jak to mozliwe, aby pisarz, ktory zmarl ponad piecdziesiat lat temu stal sie nagle tak bardzo i w sposob tak oczywisty tak aktualny, dla mnie i dla calego mlodego pokolenia w Polsce. Nagle zaczeto go wydawac, czytac, stal sie modny i uznany-ktos nawet zalozyl fanclub na Facebooku. Studenci organizuja seminaria  i wycieczki sladami autora „Szkicow Piorkiem”. Stal sie nagle, piecdziesiat lat po swojej smierci czytelny, zywy i bardzo aktualny.
Mysle, ze Bobkowski wychowal sie i wyksztalcil w okresie dwudziestolecia miedzywojennego, literackie ostrogi zdobyl u „Skamandrytow”, ktorzy za Lehoniem powtarzali „A wiosna, niechaj wiosne, nie Polske zobacze”. Wojne przezyl we Francji, karmil sie francuska literatura i francuska kuchnia. Stad do polskich problemow  i wojen polsko-polskich czy polsko-sowieckich mial stosunek odlegly .”Nie ma we mnie zadnego komleksu ani nieuswiadomionej tesknoty. Kwestia lanow, makow i blawatkow i skowronkow nie odgrywala we mnie nigdy roli fundamentalnej. Jestem flanca, ktora latwo przyjmuje sie wszedzie. Nie jestem tez liana, ktora musi sie kolo czegos okrecac. A juz na pewno niekoniecznie wokol piaskowej sosny czy tatrzanskiego smerka. Jezeli tesknie, to za ludzmi, i to za ludzmi w innym nawet klimacie”-pisal.
Dopiero „mlodzi dwudziestoletni”, wychowani w dzisiejszej wolnej Polsce mogliby sie sie pod tymi slowami podpisac. Ci ktorzy wyjezdzaja na drugi koniec swiata, jak Bobkowski, w poszukiwaniu „przestrzeni”. Nie za chlebem, ale za wolnoscia. Znajoma wyprowadzila sie do Peru, w sam srodek Puszczy Amazonskiej, bliski przyjaciel porzucil Europe dla Argentyny i wyglada na to, ze sie dobrze zadomowil i nie zamierza wracac. Dopiero teraz ich rozumiem. Swego czasu odradzalam, bo wydawalo mi sie, ze nie mozna zyc poza Europa.
„Pozwolic czlowiekowi ZYC – oto jedyny system i ideologia. Pozwolic zyc a nie KAZAC zyc, zostawic mu wybor jego celu zycia, a nie narzucac z gory”. Piekne motto na zycie. Nieprawdaz?


7 komentarzy:

  1. Kochana Holly, chyba zrobię znowu najazd na Twoją bibliotekę ;) Dzięki Tobie poznałam Szkice piórkiem, a mam ochotę na dalszą przygodę z tym panem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czara, czekaja na Ciebie odlozone na polce. Bede je codziennie odkurzac do Twojego powrotu... a wtedy wypijemy szampana, ulubionego szampana Bobkowskiego marki Heidsieck brut. Sciskam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja tez sie dolaczam:))) Holly, zakochalam sie w tym nowym zdjeciu!! Przepiekne! Jak na razie szukam pracy od tygodnia i tym razem jakos nie idzie:// i jakos moj optymism zniknal:(( ale w szkole aktorskiej jest genialnie:) Pzdr cieplutko:))

    OdpowiedzUsuń
  4. Plath,ciesze sie, ze Ci sie podoba. Od czasu od czasu trzeba cos zmieniac, nieprawdaz?
    Trzymam kciuki za szukanie pracy, na pewno znajdziesz cios ciekawego! Glowa do gory!Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Polecam audycję poświęconą biografii Bobkowskiego:
    http://www2.polskieradio.pl/_files/20070508125508/2008050809023113.mp3

    Jest tam czytany fragment, w którym Bobkowski atakuje "francuskich mineciarzy w szaliczkach" (jego słowa) za ich etatyzm i wpatrzenie w ZSRR.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zresztą wiosna wiosną, kwatki kwiatkami, księżyc księżycem, ale w "Szkicach piórkiem" komentarzy o sowietach nie brakuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. PS. Bobkowski chciał wziąć udział w wojnie i walczyć z niemcami i sowietami, ale nie powołali go do służby, bo jego rodzina związana była z establishmentem sanacyjnym.

    OdpowiedzUsuń