foto

foto

poniedziałek, 10 stycznia 2011

Cyrk Eloise bawi sie w deszcz


Wyobrazcie sobie miejskie podworko  Majowe popoludnie, robi sie coraz bardziej duszno, ptaki znizaja lot, zaby wychodza ze swoich kryjowek. Zbiera sie na burze. I nagle wsrod zanikajacych promykow slonca,  spada z nieba na ziemie cieply deszcz, najpierw niesmialy a pozniej coraz mocniejszy. Leje jak z cebra i wtedy, ze wszystkich klatek, piwnic i zakamarkow wysypuja sie na podworko chmary dzieci. Zaczynaja skakac po kaluzach, slizgac sie, bujac na trzepaku wystawiajac buzie do deszczu.  Piszcza i krzycza, spiewaja i tancza...nie potrafiac powstrzymac radosci.

O takiej radosci z deszczu, beztroskiej, naiwnej , cudownej opowiada spektakl „Rain” genialnego, chyba wloskiego, choc urodzonego w szwajcarskim Lugano rezysera Daniele Finzi Pasca. Do Paryza spektakl trafil z Montrealu, gdzie teatr Eloize, producent „Deszczu”  ma swoja siedzibe. Od czterech lat pokazywany jest doslownie na calym swiecie i dorobil sie najbardziej prestizowych nowojorskich wyroznien teatralnych. Jesli kiedykolwiek do was zawita, odwiedzcie go, aby choc na dwie godziny zaszyc sie w pelnej nostalgii, ciepla i beztroskiej radosci lat dziecinstwa.

Na czym polega  geniusz wloskiego rezysera? Sam cyrk, absolutnie fenomenalne wyczyny akrobatow, ktorym towarzysza ochy i achy publicznosci, sa tylko  jednym z elementow tego poetyckiego spektaklu. Wykorzystane sa wszystkie mozliwe inne formy teatralne takie jak pantomima  czy musical. Nie ma slow, ale akcje  opowiada cudowna muzyka, majaca swoje zrodlo albo w  najbardziej oddalonych zakatkach Puglii i Sycylii ,  wloskiej operze czy tez piesniach Andrea Bocellego i Roberto Alagnii. Tyle udalo mi sie wychwycic. Muzyka, niezwykle wazna w spektaklu jest miejscami pogodna, wesola, ludyczna a czasem wzniosla, minorowa, sklaniajaca do zadumy. Slychac sporo pieknych skrzypiec, akordeonu, samotnie akompaniujacego fortepianu, placzliwego klarnetu  czy tez  spiewanej poezji podczas najtrudniejszych numerow akrobatycznych. I aktorzy-akrobaci, ktorzy skacza, spiewaja, daja sie zamknac do walizki albo wspinaja do nieba po kotarze. Oczarowuja lekkoscia ruchow i plastycznoscia ciala.

Sam autor spektaklu powiedzial, ze gdy byl dzieckiem, uwielbial pierwsza burze w sezonie. I nawet gdy byla to niedziela i gdy byl  wystrojony przed wizyta u dziadkow, mial prawo zmoczyc buty biegajac po deszczu za czerwona pilka...”Wolnosc to rzadka przyprawa. Smak, ktory od czasu do czasu wybucha w naszym zyciu. Kiedy bylem dzieckiem przynajmniej raz do roku z kolegami mielismy prawo poczuc sie wolni.  Mowilismy na to „dac sie pokropic” i to bylo takie zaproszenie, aby wziac wszystko to, co spadalo z nieba, slonce czy tez wode, bez znaczenia. Z nieba powinny spadac rzeczy nieoczekiwane: wiadomosci, znaki, obietnice”-mowi  Daniele Pasca. Mysle, ze musi strasznie tesknic do swojej „ la bella Italia”. Jego spektakl przeszyty jest niezwykla nostalgia i pieknem, nostalgia ktora sie niestety udziela...

Na samym koncu ulicy przy ktorej dorastalam, po deszczu zbierala sie zazwyczaj woda. Tworzyla sie taka wielka kaluza, po ktorej przejezdzalo sie szybko rowerem, zeby uslyszec szum rozpryskujacego sie strumienia. Kiedys, juz jako dorastajaca panienka dostrzeglam w niej bawiace sie dzieci sasiadki, paplaly sie w tej wodzie-blocie podskakujac z zachwytu w mojej wielkiej kaluzy. Przygladalam sie im z rozbawieniem. Nagle na horyzoncie pokazala sie matka, krzyczac z daleka na mnie i na swoje maluchy. „Taka duza i taka nieodpowiedzialna- rzucila w moja strone”, zabierajac dzieci do domu. Rozejrzalam sie wokol siebie. Byl maj, miesiac w ktorym wszystko budzilo sie do zycia. W maju wychodzilam zawsze na podworze, gdy padal deszcz, ponoc krecily mi sie wtedy wlosy. Ogladajac „Rain” powracaja wspomnienia.


Pod koniec spektaklu lejace sie z nieba potoki wody tworza cos w rodzaju mokrej sciany. Aktorzy, niczym male dzieci wysypuja sie na scene i slizgaja na brzuchach i pupie po mokrej powierzchni wywolujac spontaniczny smiech widowni.

I jeszcze jedno. Nie zdziwcie sie, jesli uslyszycie ze sceny jakies polskie slowa, na przyklad „mokra pupa” czy tez liczenie raz, dwa, trzy...kilku  artystow cyrku Eloise to Polacy, wymienie chocby Natalie Adamiecka, Tomasza Ludwickiego i Lukasza Misztele. Natomiast kreatorem popisow akrobatycznych, trenerem i selekcjonerem artystow jest pan Krzysztof Soroczynski, ojciec znanego paryskim fanom teatru Iriny Brook,  Bartlomieja Soroczynskiego.A oto malutki wycinek z pieknego, dwugodzinnego przedstawienia.




Teatr Rond-Point, Cirque Eloize, „Rain czyli  deszcz w twoje oczy » Do 16 stycznia 2011.


2 komentarze:

  1. Anonimowy11.1.11

    Och Holly, jak ja Panią lubię. Zawsze jest coś, ku pokrzepieniu serc.
    Spektakl rzeczywiście porywający! A 2 panów, którzy pod koniec filmu prezentują "poetyckie akrobacje" chyba wygrało niedawno kolejną polską edycję 'Mam talent'.
    Dziękuję za piękny tekst, zdążyłam się stęsknić za Dziennikiem. Ewa O-M

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje za Pani wizyty na blogu! Jest jeszcze inny spektakl do zobaczenia cyrku Eloize wyrezyserowany przez Daniele Pasca, Nebbia, ale moge smialo polecic wszystko, co ten rezyser robi-bez watpienia wielki talent. Niestety, nie widzialam i chyba juz nie zobacze wyrezyserowanej w British National Opera "Amour de loin", ale mysle, ze uda mi sie kiedys zobaczyc film nad ktorym obecnie pracuje "Piazza San Michele". Mysle, ze mamy bardzo podobna wrazliwosc. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń