foto

foto

poniedziałek, 21 lutego 2011

Eric Izraelewicz i "Chińska arogancja"


Jeden z najbardziej cenionych francuskich dziennikarzy, wybrany ostatnio prawie jednomyślnie na nowego szefa  dziennika „Le Monde”, Eric Izraelewicz, napisał  eseistyczna książke, ktora stała sie ostatnio bestesellerem we Francji. Jest to esej -ostrzeżenie. Ostrzeżenie przed krajem, który wlaściwie już teraz dominuje nad światem i który, nie tylko przejąl już nasze technologie, nasz savoir-faire, niewyobrażalnie sie wzbogacił na sprzedaży nam swoich towarow, ale który zaczyna sie zachowywać wobec nas  w sposób coraz bardziej arogancki. Na naszych oczach wyrosło imperium, które zagraża całej naszej Zachodniej cywilizacji. ”Chińska arogancja”-taki tytul nosi ksiazka Izraelewicza. A oto kilka jej tez.

W przeciągu ostatnich 30 lat poziom zycia 1.3 mld Chińczykow wzrósl dziesięciokrotnie (podczas gdy w Europie z roku na rok sie obniża!), w przeciągu ostatnich pięciu lat PKB Chin podwoił sie i wymiana handlowa tego kraju reprezentuje obecnie 10 proc. wymiany handlowej na swiecie. Kiedyś obawialiśmy sie ich tandetnych bawełnianych koszulek, plastikowych zabawek i taniej elektroniki, dziś Chiny prześcigaja nas w budowie szybkich koleji, elektrycznych samochodów, ekologicznych wiatrakow. Jak pisze Eric Izraelewicz, XIX wiek byl dla Chin okresem poniżenia, XX wiek- restauracji, a XXI wiek to bedzie okres dominacji.

Ta dominacja odbywa sie na naszych oczach. Chińczycy juz nas nie cenią, dla nich Europa i Stany Zjednoczone to biedny, dekadencki Zachod, ktory nie ma im już nic do zaoferowania, od ktorego Chiny nie zamierzaja otrzymywac żadnych lekcji, bo same wiedza lepiej. Posuwaja sie nawet, w wielu sytuacjach, do zachowan niewyobrażalnie dla nas aroganckich. Przykladów autor ksiazki podaje mnóstwo. Oto jeden z nich przytoczony za Thomasem Friedmanem. Otóż Chińczycy rozpoczęli organizowac coś na wzór szwajcarskiego Davos w miejscowosci Tjanjin i tam podczas jednej z ostatnich konferencji pokazywali na okrągło nastepujacy filmik. Czterech chlopcow stoi na starcie mety, Amerykanin, Hindus, Brazylijczyk i Chińczyk. Amerykanin uprzedza, że nie maja co sie starac, bo on wyścig  wygra, jest najlepszy. Ruszaja i w polowie biegu Amerykanin pada, nie ma siły biec dalej. Co sie stało?-pyta Hindus, na co Brazylijczyk mu odpowiada „Jest za gruby i za slaby, zjadł za dużo hamburgerow...Wyscig wygrywa oczywiscie Chinczyk!”. Mozna tylko sobie wyobrazic miny Amerykanów zaproszonych na szczyt.  Swiat na arogancje chinską jednak nie odpowiada, tak jakby sie bał, tak jakby milczal, zeby nie stracić możliwosci korzystania z ich niskich zarobkow, ich ogromnego rynku konsumentow, wreszcie z chińskiego kapitalu. Nikt publicznie sie nie skarży...

To prawda, ze przez ostatnie trzydziesci lat, Chiny rozkladaly czerwony dywan przez zagranicznymi inwestorami, aby przyciagnac ich do siebie i mowiły: bedziecie mieli dostep do rynku, jesli oddacie nam wasze technologie (slynne win-win)a  Chinczycy prosili Zachod, aby pokazal im, jak sie „to robi”.
Jak wygląda sytuacja dzisiaj? Chinczycy juz nie chcą i nie prosza, aby im cokolwiek pokazywac. Wiecej, pojawila sie rosnaca niechąc wobec firm zagranicznych. Obecnie polityka chińska opiera sie na faworyzowaniu innowacji i projektow rodzimych. Firmy zagraniczne sa teoretycznie jeszcze, pewnie przez jakis czas, mile widziane ale musza za to zaplacić cieżki haracz, czyli po prostu zaapceptowac, że ich technologie stana sie „miejscowe”, nawet za cene utraty kontroli nad produktem. Wiele firm na to przystaje, zdajac sobie sprawe, ze jest to jedyny sposob na wejście na rynek. Przyklady autor mnoży: Toyota ze swoja hybryda, Alstrom i jego nowe techologie budowy szybkich pociagow, Vestas i Eolieny, ktore mialy byc produkowane w Stanach, ale sa w Chinach, bo taniej!

Zdaniem specjalistow cytowanych przez Izraelewicza, jest to rabunek technologiczny nigdy wczesniej nie znany w historii.

Jako przyklad chinskiej arogancji Izraelewicz podaje przypadek z naszej działki.  Budowę autostrady Lodz-Warszawa, na ktorą Polska otrzymala pieniądze z Unii Europejskiej, ale ktorej budowę powierzyla firmie...chińskiej. Czyżby ani w Polsce, ani w calej Europie nie bylo dobrej firmy budowlanej?
Caly swiat kalkuluje tak, aby bylo jak najtaniej, nie jesteśmy wyjątkiem W Indiach czy Brazyli jesli państwo ma do wyboru droższego Siemensa czy francuskiego SNCF, ostatecznie decyduje sie na tańszych, choć oczywiście nie tak bardzo perfekcyjnych Chinczykow. Jak sie okazuje, my też.

Ale zdaniem Izraelewiecza Chińczycy stali się aroganccy także dlatego, że zaczęli sie bać. Co sie stanie, jeśli nagle ich wzrost gospodarczy zacznie sie zmniejszac? Starzeje sie ludność, zmniejsza liczba osób zdolnych do pracy a ponadto, wszystko zaczyna sie kończyc-energia, ziemia nadajaca sie do produkcji żywnosci, powietrze i woda i wreszcie rynki zagraniczne, ktore sa juz przepełnione produkcja chinską i nie moga albo nie chca wiecej kupowac. Ponadto dochodza do tego problemy jeszcze innej natury. Wzmożona uprzemyslowienie doprowadzilo do zjadania ziemi uprawnej przez rozwijajace sie miasta i powierzchnie przemyslowe. Chińczykom nie starcza juz do jedzenia ryz, chca jeść lepiej i wiecej, tymczasem z wyżywieniem tak ogromnej liczby ludnosci może byc krucho. W zwiazku z tym zaczynaja kupowac ziemie na Madagaskarze, albo w Mauretanii, aby po prostu wyżywic wlasną ludność...

W Chinach zaczyna brakowac wody, elektrycznosci, dochodzi do potwornego zanieczyszczenia powietrza. Meteorolodzy w wyniku badań doszli do wniosku, ze katastrofy naturalne w Chinach mają miejsce duzo czesciej niz gdziekolwiek indziej, w 2010 roku bylo ich dwa razy wiecej...Zdaniem naukowcow, ¾ wody chinskiej nie tylko nie nadaje sie do picia, ale nierzadko, nawet do potrzeb przemyslowych.
Chiny odsuwaja sie od Europy i szukaja zaspokojenia swoich potrzeb gdzie indziej. Dezertują stare kontynenty, Europe i Stany i koncentruja sie na nowych. Ich pierwszym dostarczycielem ropy jest obecnie Arabia Saudyjska, sa pierwszym partnerem handlowym Nigerii, Wenezueli, Argentyny, i pierwszym inwestorem w Brazylii. Chinczycy inwestuja w infrastrukture- drogi, porty, koleje a jesli jakis kraj nie ma gotówki, to pożyczają...ile sie chce.Rezerwy walutowe uczynily z niech bankiera swiata, który kupuje, pożycza komu chce, na warunkach jakie mu pasują.

A co na to sami Chińczycy? „Chiny nie eksportuja ani rewolucji, ani glodu, ani biedy. My chcemy tylko nie sprawiać wam kłopotu, czego chcecie wiecej?”powiedział niedawno jeden z jej przywodców.
Są zdania, ze Chiny przestana sie rozwijac, jesli pozostana państwem totalitarnym, ale zdaniem Izraelewicza, władze chińskie śpia spokojnie, dla nich na rozwój gospodarczy ma wpływ jedynie rozszerzenie wolnosci gospodarczej.

Ksiazka wyszla w wydawnictwie Grasset i jest niejako drugim tomem wydanej  w 2005 roku ksiazki tego samego autora „Kiedy Chiny zmieniaja swiat”.

38 komentarzy:

  1. Nie czytałam książki (i prawdopodobnie nie przeczytam, moja umiejętność rozumnej lektury ponad 300 stron po francusku nadal ogranicza się do Katherine Pancol ;)), więc może nie powinnam dyskutować, ale wrażenie po przeczytaniu Twojej recenzji jest takie, że arogancja, owszem, ale głównie ze strony autora książki patrzącego na świat bardzo europocentrycznie i rażącego swoim protekcjonalizmem. Nie mówię absolutnie, że Chiny są 'cacy', bo wiem, że nie są, ale z tego, co piszesz, ta książka napisana jest przez kogoś, ktoy panicznie boi się zmiany światowego porządku głównie dlatego, że my, Zachód, nie będziemy już hołubieni i uważani za lepszych od reszty oraz w pewnych przypadkach stracimy intratny rynek (osobiście nie widzę powodu, dla którego arogancja amerykańska ma być OK, a chińska już nie?). Mogłabym komentować poszczególne przytoczone tu argumenty autora, ale jestem świadoma, że nie czytałam książki, więc nie jestem w pozycji, by z nią dyskutować. Nie widzę jednak w fakcie, że Chińczycy budują polską autostradę arogancji z ich strony, raczej europejskie nastawienie na jak najniższe koszty bez myślenia o konsekwencjach. Mam nadzieję, że to, że Chińczykom już nie starcza sam ryż i szukają ziem uprawnych, by wyżywić największą populację na świecie poza swoim terytorium, to nie był ze strony autora zarzut ;) A propos kupowania ziem w Afryce, to chciałam tylko zaznaczyć, że przez ostatnie parę lat Chińczycy z powodu swojej tam obecności zaangażowali się w projekty pomocowe i rozwijanie lokalnej przedsiębiorczości i w niektórych cytowanych przez ekspertów ds rozwoju międzynarodowego przypadkach, udało im się zrobić więcej dobrego niż naszym zachodnim organizacjom pomocowym przez kilkadziesiąt lat...

    Nie zrozum mnie źle, nie mówię, że to wszystko jest dobre i nieskomplikowane, ale razi mnie, gdy widzę argumenty przeciw czy mające przestraszyć nas przed nowym światowym porządkiem, oparte głównie na obawie przed tym, że drugie obecnie mocarstwo świata nie jest częśćią 'naszej wspaniałej zachodniej cywilizacji'. A tak a propos, czy autor jest Francuzem?

    OdpowiedzUsuń
  2. Doczytałam już, że jest Francuzem (choć osobiście spodziewałam się, że równie dobrze mógłby być przerażonym Amerykaninem ;)) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Goraca,
    Przede wszystkim dziekuje za merytoryczny i ciekawy komentarz ! Ksiazka jest oczywiscie napisana z pozycji europocentrycznych, ale trudno sie temu dziwic. Caly swiat walczy w obronie swoich interesow a sytuacja Europy jest naprawde tragiczna-potworne bezrobocie, coraz nizsza sila nabywcza pieniadza, wszystkie korzysci socjalne padaja, deficyt handlowy i dlugi i jesli Europa nie stanie na nogi, to po prostu bedziemy musieli niedlugo emigrowac...tylko dokad? Jestem w stanie sie podzielic moim materacem z mieszkancem globu, ktory znalazl sie potrzebie, ale nie wiem czy mam ochote poddac sie dominacji Chin, kraju o systemie totalitarnym, w ktorym nie liczy sie czlowiek, ale budowanie komunistycznego Imperium. Z ksiazki wyraznie wynika, ze Chiny nie respektuja nic-kradna zachodnie technologie, nie szanuja porozumien, ustalen i patentow. Stali sie samowystarczalni. Wreszcie-potwornie truja (nie zaakceptowali protokolow w Kyoto. I jeszcze jedno, w wymianie gospodarczej wazne jest pojecie wzajemnosci, ale Chinczykow tak jakby ono nie obowiazywalo. Przyklad, jesli Chinczyk kupuje winnice w Bordeuax, to kupuje ja na wlasnoc, z prawem do ziemi. Takiego prawa nie ma zaden zagraniczny inwestor w Chinach, ktory ma prawo tylko do „leasingu”...To prawda, ze Chiny dostarczaja pomocy krajom rozwijajacym sie, m.in Afryce, ale byloby naiwnoscia sadzic, ze robia to calkiem charytatywnie...A wracajac do autostrady, to nie wiem, czy czytalas w dzisiejszej prasie, firmy budowlane polskie i europejskie postanowily bojkotowac „chinski odcinek autostrady Warszawa-Lodz”-pisala dzis o tym rozniez prasa zachodnia. Oto link. http://www.presseurop.eu/pl/content/news-brief-cover/510331-bojkot-chinskich-budowniczych-drog
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Może jak doczytam trylogię Pancol to się jednak skuszę na tę książkę ;) i chętnie na jej temat podyskutuję, ale już po lekturze (bo przypadek głośnego dzieła Domosławskiego nauczył mnie raz a dobrze nie oceniać książek po okładce i recenzjach innych :)). Na drogach się nie znam, natomiast znam całkiem dobrze i z autopsji środowisko organizacji pomocowych (i tych charytatywnych i ostatnio coraz bardziej tych stawiających na przedsiębiorczość społeczną) i zgadzam się z Tobą w 100%, że motywy Chin z pewnością nie są czysto charytatywne - ale po doświadczeniach z największymi zachodnimi organizacjami humanitarnymi wiem też, że motywy zachodnich państw w tej kwestii charytatywne również nie są - patrz chociażby jaką olbrzymią pomoc otrzymywał Egipt Mubaraka od USA bynajmniej nie będąc najbardziej potrzebującym państwem w regionie, była to zagrywka czysto polityczna (przykłady mogłabym mnożyć, akurat miałam to 'szczęście', że zajmowałam się grantami na pomoc na Bliskim Wschodzie w okresie wojny w Iraku...). Wracając do książki, zgadzam się, że trudno napisać by ją było Francuzowi z pozycji innej niż europocentryczna (chociaż nie niemożliwe ;)), natomiast mam nieodparte wrażenie, że przez autora przemawia protekcjonalizm i przekonanie o wyższości Zachodu nad resztą świata - i to mi się osobiście nie podoba... No ale musiałabym zweryfikować lekturą (trudnym językiem jest napisana? ;))

    OdpowiedzUsuń
  5. Oczywiście miało być 'motywacja' nie 'motywy' zapędziłam się i zrobiłam chyba kalkę z angielskiego ;) To zmęczenie, powinnam czytać babskie czytadło zamiast dyskutować o polityce - miłego wieczoru :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ksiazka napisana jest jezykiem bardzo prostym, naprawde przystepnym, wiec jesli interesuje Cie tematyka, a z tego co widze to tak, to polecam. Czyta sie lepiej niz babskie czytadlo...Ale wracam jednak do protekcjonizmu, bo podstawowym zarzutem, jaki stawia Izraelewicz Chinom jest wlasnie protekcjonizm. O tyle, o ile Europa i Ameryka sie otworzyly na produkty chinskie (mam nadzieje, ze sie ze mna zgadzasz?) Chiny sie zamykaja, po pierwsze, bo nawet nie wiedza czym jest konsumpcja (oszczedzaja srednio 30-50 proc. dochodow, czyli po protu jedza ryz o reszte odkladaja do ponczochy) ale przede wszystkim zaczeli odrzucac kupowanie produktow niechinskich.Protekcjonizm chinski przybral potezne rozmiary, zamienil sie w niechec do, jak mowia "kolonialistow" i dla przykladu Hermes, zeby wejsc na rynek musial nazwac sie Shang-Xia, gdyz inaczej nie zainteresowalby Chinczykow. Czy to nie jest protekcjonizm?

    OdpowiedzUsuń
  7. to ja wam podrzuce link do wywiadu piersa morgana z donaldem trumpem ( jest bliski decyzji kandydowania w nastepnych wyborach prezydenckich) na cnn sprzed paru dni :
    http://www.youtube.com/watch?v=o4LUrd5TjoU&feature=related a tu wersja tekstowa:
    http://transcripts.cnn.com/TRANSCRIPTS/1102/09/pmt.01.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Wielkie dzieki! Wywiad jest naprawde znakomity i dotyczy miedzy innymi tego, o czym pisal Izraelewicz, nie przestrzegania regul gry, manipulowania walutami, sprzedaza ponizej kosztow produkcji...Jak Ty to znalazlas?

    OdpowiedzUsuń
  9. ogladalam... piers morgan zastapil larry'ego kinga. mysle,ze z korzyscia dla stacji i widzow. a trump... swietnie wypada w tv. czuje "bluesa" i wie jak to sprzedac. ale czy ma szanse? co do chinczykow - mam swoje teorie niczym nie poparte ... ;-) i z trumpem zgadzam sie w 100 %.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hmm, mnie też, tak jak Gorąco, razi jednostronność autora. Także nie czytałam książki, więc opieram się na tym, co Ty napisałaś. Oglądałam niedawno dokument BBC, dwuczęściowy, o ekspansji Chińczyków w Afryce, Brazylii, a także w USA (tu chodziło konkretnie o produkcję stali). Film był raczej kiepski, nachalnie kontrowersyjny i antychiński. Pokazywał tylko jedną stronę monety, a jak wiadomo - moneta ma awers i rewers... Z jednej strony Chińczycy czasem doprowadzają do upadku pewnych przemysłów w pewnych rejonach, z drugiej natomiast rewitalizują przemysł poprzez tworzenie konkurencji. Są dość bezwzględni jeśli chodzi o finansowanie nierentownych projektów. Natomiast ciekawie ujął kwestie jeden z rozmówców, znany amerykański komentator polityczny i autor wielu książek (nie zapamietałam nazwiska, mi było ono nieznane) mówiąc, że Amerykanie boją się nie tyle komunizmu chińskiego, a kapitalizmu w ich wykonaniu. Dotychczas to Ameryka i Europa uważały się za panów kapitalizmu, teraz Chiny biją ich ich własną bronią. I z tym się absolutnie zgadzam, ten kapitalizm był przez lata ignorowany i lekceważony przez "Zachód".

    Natomiast bawi mnie eurocentryczne nastawienie niektórych osób mieszkających w Europie (oraz amerykocentryczne tych z USA), którzy wciąż uważają, że są lepsi i powinni za wszelką cenę zatrzymać dominację Chińczyków. To się nie stanie. Chiny będą się rozwijać, kosztem często innych krajów, co nie do końca jest dobre, ale to proces nieunikniony. Natomiast nie jestem pewna, czy Chińczycy naprawdę uważają, że Zachód nic im nie jest w stanie już zaoferować. Z moich obserwacji wynikia, że nie jest to prawda, wciąż tu przyjeżdżają, pracują, studiują, emigrują na ten mityczny "Zachód". Natomiast na szczęście są wystarczająco pewni siebie, by sądzić, że i oni mogą coś nauczyć ludzi mieszkających na "Zachodzie". I powinniśmy ich słuchać, a nie zasklepiać się w lęku przed nimi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Chirico,
    My uczyc sie od nich ? Ale czego ? Jesli od trzydziestu lat korzystaja z naszych technologii a obecnie nawet nie chca przyznac sie, skad maja cala swoja wiedze? W czym oni sa kreatywni? Co wnosza do dorobku swiata? Caly ten plastikowo-szmaciany chlam ktory sprzedaja?
    A moze powinnismy sie od nich uczyc demokracji, tolerancji? A moze powinnismy zapomniec o Tybecie? Czy naprawde tak sadzisz?
    Ksiazka Izraelewicza jest alertem przed partnerem gospodarczym, ktory przestal przestrzegac regul obowiazujacych kraje zachodnich demokracji i ktore ustala m.in Swiatowa Organizacja Handlu. To nie jest nawet kwestia wyzszosci czy nizszosci ale wzajemnego szacunku i troski o planete...

    OdpowiedzUsuń
  12. Umknął mi wcześniej Ten świetny 'wpis'.I wspaniała dyskusja! Od dawna 'podglądam' Chiny. I tyleż zachwyca mnie przyroda /oj cudne te "dzikie Chiny"/, przeraża los XIX wiecznych emigrantów, co zdumiewa ich dzisiejsza ekspansja. Fakt to mrówczo pracowici ludzie, odporni niebywale na zmienne koleje losu i poniekąd należy im się "satysfakcja" za 2 wieki marginalizacji.
    Dowiaduję się ostatnio, że dostrzegają już spustoszenia ekologiczne jakich się dopuścili. /Bo w totalitaryzmach to reguła, obracanie środowiska w perzynę jest najprostsze/. I podejmują kroki ku naprawie.
    Najgorsze jest u nich /ale, czy tylko u nich/ lekceważenie, przez rządzących, obywateli. I zabrzmi to niemądrze, ale oby będący w opresji nie podnieśli głów. Strach pomyśleć - miliard niezadowolonych otrząsa się z jarzma.
    Jest - egzystująca od wieków - przepowiednia, że "żółta rasa" ruszy na Rosję, i zatrzyma się dopiero, jak usłyszy język polski!?
    To co napisałam pewnie nijak ma się do przytoczonej przez holly książki, ale może jest przyczynkiem do powyższej dyskusji.
    Trudno jednoznacznie ocenić, to wszystko co dzieje się wokół, więc wracam do tłumaczenia wywiadu Molika. Pozdrawiam. Ewa

    OdpowiedzUsuń
  13. Czego możemy się nauczyć od Chińczyków? Tego, czego można się nauczyć od drugiego człowieka, nieważne skąd pochodzi. Holly, znasz jakiegokolwiek Chińczyka? Wśród nich są też wartościowi ludzie, od których można nauczyć się pracowitości, wytrwałości w dążeniu do celu, zwracania uwagi na dobro ogółu, gościnności. Chiny to nie tylko plastikowy chłam, mają znakomitą sztukę współczesną, jak również dawną (którą za czasów Rewolucji Kulturalnej niszczono, lecz kilkanaście lat temu wróciła do łask i jest niezmiernie ceniona w Chinach, bo w krajach zachodniej Europy już dawno).
    Podejście do copyright jest specyficzne, powiedziałabym, i ma korzenie w ichniej kulturze. Podobnie jak w Japonii kiedyś uważano tam, że arogancją jest tworzenie czegoś oryginalnego, a wyzbyciem się pychy i skromnością powielanie cudzych tworów. Więc tworzenie sztuki polegało na kopiowaniu mistrzów. Teraz zostało to przeniesione na technologie, a tu "Zachód" protestuje - ot, starcie dwóch różnych modeli myślowych. Kreatywność nie była w Chinach nigdy ceniona i również uważam za eurocentryczne i naiwne ocenianie ludzi/kultury przez pryzmat kreatywności. Nie wszędzie jest ona ceniona.

    Demokracji i tolerancji raczej nie możemy się od Chińczyków niestety nauczyć, a sprawa Tybetu boli mnie przynajmniej tak samo jak Ciebie. Żaden kraj, żadna kultura nie jest idealna. Ale niesłuszne byłoby patrzeć na Chiny tylko pod kątem tego, co robią źle.

    OdpowiedzUsuń
  14. Pani Ewo, dziekuje za ten interesujacy komentarz i calkowicie sie z pania zgadzam, ze ten pracowity, skromny narod naprawde zasluguje zarowno na poprawe swojej kondycji materialnej jak i na wiecej swobod politycznych. Obawiam sie, ze po demokracje jeszcze siegna. Byly przeciez, o ile pani pamieta takie proby na placu Tiananmen a w ubieglym roku Chinczyk, Lu Xiaobo, wiezien polityczny, otrzymal pokojowa nagrode Nobla. Tam tez ktoregos dnia zawita rewolucja, jestem o tym przekonana, zwazywszy na wszystko to, co dzieje sie w tej chwili w krajach arabskich. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Chihiro,
    Pytajac, czego mozemy sie od nich nauczyc, myslalam przede wszystkich o technologiach.Oczywiscie jak najbardziej rozumiem ich inne podejscie do copyrightu, ale, o czym pisalam w recenzji, nagminne stalo sie wymuszanie na firmach zagranicznych, aby oddawaly swoje technologie do dyspozycji Chinczykow w zamian za dostep do rynku. Co, jak by na to nie patrzec, jest po prostu niezgodne z naszymi zasadami etycznymi. Mam nadzieje, ze ksiazka Izraelewicza bedzie przetlumaczona na polski lub angielski i bedziesz mogla sie z nia zapoznac.
    Pytasz czy znam jakiegos Chinczyka? Oczywiscie, chodze na masaze do Chinczykow-znakomite! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Przyznam, ze antychinska nagonka prasy francuskiej (na czele z "Le Figaro") przeraza mnie bardziej niz ewentualna przyszla chinska dominacja nad swiatem. "W przeciągu ostatnich 30 lat poziom zycia 1.3 mld Chińczykow wzrósl dziesięciokrotnie" - to chyba dobrze, ze coraz mniej ludzi na swiecie zyje w skrajnym ubostwie? Nie wiem dlaczego Chiny jako superpotega mialyby nas przerazac bardziej niz rownie "aroganckie" USA w tej samej roli...

    OdpowiedzUsuń
  17. Katasiu,
    Chociazby z tego wzgledu, ze USA sa krajem demokratycznym, w ktorym wartoscia nadrzedna jest czlowiek, w ktorym przestrzegana jest wolnosc slowa i godnosc czlowieka,natomiast Chiny, mimo pozornej wolnosci gospodarczej podporzadkowuja czlowieka polityce dominacji i ekspansji.Ostatnio czytalam sporo reportazy jak chlopom wydzierana jest ziemia pod budowe kolejnych centrow produkcyjnych. Ludzie przetrzymywani sa w warunkach uragajacych ludzkiej godnosci...tylko po to, zeby Chiny zrealizowaly swoj kolejny plan gospodarczy. Nie wiem czy widzialas kiedykolwiek reportaze z Chin...Sa inne kraje na swiecie, ktore sie znakomicie rozwijaja, takie jak Brazylia, Indie i caly swiat sie cieszy, ze poprawia sie sytuacja materialna najubozszych. Mysle, ze to o czym pisze prasa, to nie tyle nagonka, co ostrzezenie...Ale oczywiscie masz prawo sie ze mna, czy tez raczej z autorem ksiazki nie zgadzac

    OdpowiedzUsuń
  18. holly, USA to rowniez wartosci mniej europejskie, jak przyzwolenie na kare smierci, torturowanie wiezniow i wspieranie rezimow w Chile i Iranie (wiecej o tym ostatnim u Kapuscinskiego). Zastanowmy sie, co dobrego wyniklo z dominacji cywilizacji zachodniej nad swiatem - kolonializacja, totalitaryzmy, wyciecie w pien niektorych grop etnicznych (amerykanscy Indianie) - moze czas, zeby ktos inny przejal paleczke? ;)
    Powaznie mowiac, pewnie przeczytam te ksiazke, choc boje sie, ze mnie zirytuje. Czy jest napisana w bardzo agresywny sposob?

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczywiscie, grup, nie grop. Przepraszam za literowke. Chyba dalam sie poniesc emocjom, skoro zaczynam robic takie straszne bledy...

    OdpowiedzUsuń
  20. Najlepiej byloby gdyby zaden kraj nie dominowal innego, tak, jak to sie dzieje, na przyklad, w Unii, i dochodzilo sie do konsensusu na drodze wspolnie podejmowanych decyzji. Wiele spraw na calym swiecie jest regulowanych przeciez na drodze negocjacji, dotyczacych n.p. ochrony srodowiska czy wymiany gospodarczej.
    Pytasz, czy ksiazka jest napisana w agresywny sposob. Alez skad! Jest to po prostu esej, w ktorym autor pozbieral informacje ukazujace sie na co dzien w prasie ekonomicznej i raportach. Same fakty, ale oczywiscie swietnie zredagowane.

    OdpowiedzUsuń
  21. Przyłączę się do wypowiedzi Katasi - USA jako demokracja? Wolne żarty, Północna Korea też w pełnej nazwie ma demokrację, a z demokracją ma to niewiele wspólnego. Zawsze przerażające mi się wydaje nazywanie się "demokracją" przez obywateli Stanów Zjednoczonych.
    Nie rozumiem, Holly, czemu "nasze" zasady etyczne miałyby być lepsze od chińskich. Nie jesteśmy (zresztą o jakich "nas" chodzi? obywateli krajów Europy Zachodniej i USA? Polska np. nie należy do Zachodu...) pępkiem świata, nasze wartości nie są wcale lepsze. Piszesz, że inni się cieszą, że kraje takie jak Brazylia czy Indie się rozwijają. Bo Indie chociażby nie są tak kapitalistyczne jak Chiny. Najbardziej boją się Chin Amerykanie, gdyż Chińczycy pokonują Amerykanów ich własną bronią: ekspansją kapitalizmu i pewnością siebie, własnej kultury i posiadaniem jasnego celu. Amerykanie stracili cel z oczu, dryfują jak na tratwie bez wioseł na otwartym oceanie i to budzi w nich lęk.

    Holly, pisanie o tym, że w EU żaden kraj nie dominuje, to chyba żart, prawda? Czy poważnie myślisz, że zdanie Wegier czy Grecji liczy się tak samo jak Niemiec czy Francji? Szczerze wierzysz w konsensus? Negocjacje? Wystarczy spojrzeć na postanowienia zawarte na konferencji odnośnie ochrony środowiska, która miała miejsce w Kopenhadze w 2009 czy w Cancun zeszłego roku i poczytać o "konsensusie".

    OdpowiedzUsuń
  22. Chihiro,
    Ale wytlumacz mi, bo nie bardzo rozumiem, dlaczego Twoim zdaniem, Stany Zjednoczone nie mialyby byc demokracja ? Jakichkolwiek kryteriow bys nie przyjela, kraj ten jest demokratyczny. Polecam badania naukowe opublikowane w The Economist http://www.economist.com/media/pdf/Democracy_Index_2007_v3.pdf, . Przeanalizowano 112 panstw na swiecie, i Stany znalazly sie grupie 28 w ktorych panuje pelna demokracja. My niestety znalezlismy sie w grupie krajow o demokracji "ulomnej"...
    Pytasz mnie o zasady etyczne naszej (bo Polska, chociazby ze wzgledu na swoja historie i lacine, do niej, moim zdaniem, nalezy)Zachodniej cywilizacji? Nie wiem, czy sa one lepsze czy gorsze, ale wiem, ze na niej opieral sie w duzym stopniu rozwoj naszej czesci swiata...Sa to nasze wartosci i moze dobrze byloby je kultywowac. Zebym nie wiem jak sie starala, to Chinki ze mnie nie zrobisz,a moimi mistrzami pozostana Wolter, Szekspir czy Gombrowicz. Co nie znaczy, ze nie jestem bardzo ciekawa tego „innego” swiata. Chcialabym jednak zachowac mozliwosc wyboru.
    I jeszcze jedno. W sprawie Europy. Nie moze byc tak, ze kraj liczacy 80 mln mieszkancow ma taki sam ciezar w Unii jak panstwo liczace 2 mln. Parlament europejski sklada sie z liczby przedstawicieli proporcjonalnie do liczby mieszkancow. I automatycznie ciezar Francji czy Niemiec bedzie wiekszy niz zalozmy takiej Malty. Ale kazdy kraj przeciez wspoluczestniczy w decyzjach, jego glos sie liczy. Pamietasz moze jakie problemy miala Unia z ratyfikacja Traktatu Lizbonskiego z powodu Irlandii czy Polski? Czy naprawde czujesz sie zdominowana kulturowo przez jakis kraj, ktory jest czlonkiem Unii?
    Oczywiscie, ze wierze w konsensus i mysle, ze nie jestem sama. W Brukseli jest jeszcze kilka osob, na szczescie, podobnych do mnie.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Dlaczego moim zdaniem USA nie są pełną demokracją? Z Economistem nie będę się spierała, jednak nie widzę tam tego, co napisałaś, cytuję: "(...) w ktorym wartoscia nadrzedna jest czlowiek, w ktorym przestrzegana jest wolnosc slowa i godnosc czlowieka". Wolność słowa i godność człowieka, gdy istnieje kara śmierci, a w Nowym Jorku ostatnimi czasy głośno jest o atakach na homoseksualistów? Wartością nadrzędną jest człowiek do tego stopnia, że lekarze, godzący się wykonywać aborcję, mordowani są przez "obrońców życia niepoczętego". Wartością nadrzędna bywa człowiek dla Amerykanów, jeśli ma narodowość amerykańską, ale zabijać ludzi w Iraku czy Afganistanie można bez wyrzutów sumienia, czy torturować podejrzanych o terroryzm (czyżby oni byli mniej ludźmi?). Dla mnie to paradoksy.

    Nie będę się starała uczynić z Ciebie Chinki, Chińczyków jest sporo, nie potrzebna im żadna dodatkowa osoba, która postara się o ich obywatelstwo :) Jednakże na tych "naszych" wartościach rozwój tej części świata, w której obie żyjemy (Europa) się zatrzymał i przeżywa obecnie duże problemy niż rejony. Kultywować te pozytywne wartości byłoby dobrze, ale zauważam niestety w wielu krajach czy środowiskach, że ludzie są coraz bardziej zagubieni i nie wiedzą, jak mają tworzyć kulturę, w której żyją. A wiadomo, że kultura to twór wiecznie przeobrażający się, a nie skamielina.

    Jasne, proporcje muszą być zachowane i chyba są całkiem sprawnie. Jednakże coraz więcej się mówi o ułomnościach EU niż o zaletach przynależności do niej. Ja jestem prounijna, ale widzę też, że nie wszystkim krajom przynależność do Unii służy. I bardzo, bardzo się cieszę, że Wielka Brytania tak obstaje przy zachowaniu funta, zamiast skusić się na euro. A patrzę z perspektywy Wielkiej Brytanii (bo tu jest mój dom), która raczej - jeśli mamy mówić o dominacji - dominuje niż jest zdominowana.

    OdpowiedzUsuń
  24. Chihiro,
    Argumenty, ktorych uzywasz sa czysta demagogia, nie maja nic wspolnego z demokracja a swiadcza jedynie o istnieniu wariatow i ekstremistow, ale nie o tym, ze w Stanach nie ma wolnosci slowa albo, ze nie szanuje sie godnosci czlowieka. Istnienie kary smierci to kwestia systemu karnego. W Afganistanie i Iraku gina rowniez Amerykanie i nie chodzi tylko o interesy gospodarcze, ale takze o nasze bezpieczenstwo.
    A czy dzisiaj jedynym krajem, ktory moze pomoc rewolucjonistom libijskim nie sa po raz kolejny tylko Stany Zjednoczone? Czy mimo wszystko, nie pozostaly jedynym liczacym sie na swiecie straznikiem demokracji i wolnosci? Europa jest ciagle niezdecydowana, moze wlasnie dlatego, ze chce wysluchac kazdego glosu i nie potrafi albo nie moze podjac decyzji? Tak bylo w bylej Jugoslawii, tak jest i teraz.
    A Unia jest pieknym projektem, ktory pozwolil wielu mlodym Polakom na mieszkanie, prace i studia w calej Europie. Nic nie jest doskonale, ale nie wolno zapominac, ze daje ogromne mozliwosci, z ktorych Ty rowniez z pewnoscia korzystasz.

    OdpowiedzUsuń
  25. Co do Unii zgadzam się z Tobą zdecydowanie, dlatego też napisałam, że jestem prounijna. Aczkolwiek nic nie jest idealne i ten system też doskonały nie jest.

    Natomiast jeśli chodzi o USA to nie zgadzam się, że karę śmierci można rozpatrywać wyłącznie pod kątem systemu karnego. Dla mnie (i wielu milionów ludzi na świecie) to brak poszanowania życia ludzkiego. To nie wariaci i ekstremiści popychają ludzi na krzesło elektryczne. Raz piszesz o wariatach (w domyśle - to wyjątki), innym razem na system karny. A jednak o tym, czy społeczeństwo jest przyjazne i czy szanuje godność człowieka nie zawsze decyduje system (prawny czy jakikolwiek inny). System prawny w takiej Arabii Saudyjskiej jest dość przyjazny kobietom, a jednak społeczeństwo wywiera silniejszą presję na nie w kwestii podporządkowania się. Podobnie jest w Stanach Zjednoczonych, choć oczywiście nie aż w takim stopniu ortodoksji.
    Ale wolność? Przeczytaj "Freedom" Franzena i przypomnij sobie, co mówił bohater grany przez Jacka Nicholsona w "Easy Rider": "Amerykanie gotowi są zabijać, by udowodnić, jak bardzo są wolni". To nie jest wolność, ta zmutowana wersja w amerykańskim wydaniu, to olbrzymi lęk przed wolnością. W połączeniu z arogancją, charakteryzującą się m.in. tym szalonym dbaniem o własne interesy, a interesy innych tylko wtedy, gdy idą w parze z amerykańskimi, dla mnie portret, jaki rysują sobie Stany Zjednoczone jest godny pożałowania.
    I szczerze? Nie bardzo rozumiem, dlaczego moje bezpieczeństwo jest ważniejsze niż anonimowego dziecka irakijskiego. Czy ja (i my - Europejczycy) mamy większe prawo do bezpieczeństwa?

    OdpowiedzUsuń
  26. I co ja mam na tak postawione pytanie odpowiedziec ? Ze bezpieczenstwo dziecka amerykanskiego czy europejskiego jest wazniejsze niz tego z Iraku? Kazdy konflikt pociaga za soba ofiary wsrod ludnosci cywilnej, jest to nieuniknione. Ale wyzwolenie oznacza, ze tysiace dzieci beda mialy przed soba moze lepsza przyszlosc, bez tyrana i zlodzieja, ktory nimi dotad rzadzil? Moze beda mialy szanse na godziwe zycie?
    O Ameryce napisano tyle samo zlego, co dobrego. Ona ciagle fascynuje i inspiruje artystow. Ale jesli zapytasz wieksza czesc mieszkancow naszego globu, gdzie chcieliby zyc, odpowiedza, ze w Ameryce nie w Chinach...Nie swiadczy to chyba zle o wizerunku tego kraju? Nieprawdaz?

    OdpowiedzUsuń
  27. I jeszcze bardzo polecam ten artykul Marka Keskrawca, posrednio w temacie, ktory jest bardzo bliski mojemu spojrzeniu na kwestie 'Zachod a reszta swiata': http://tygodnik.onet.pl/31,0,58521,hipokryzja_nasza_codzienna,artykul.html, a zwlaszcza jego puente:
    Żyjąc w Europie – na kontynencie, gdzie zatriumfowała demokracja – łatwo ulegamy stereotypom i dajemy się manipulować prostymi łatkami, przypinanymi dalekim państwom, a nawet całym cywilizacjom. Zapominamy, że dwa najstraszliwsze totalitaryzmy wymyślono na naszym kontynencie. Zapominamy, że zaledwie 70 lat temu byliśmy uczestnikami największej rzezi w historii globu, a wywołali ją Niemcy, żyjący ponad tysiąc lat w cywilizacji chrześcijańskiej, nie zaś muzułmanie. Ci ostatni, jeśli ginęli, to dlatego, że zostali w ten konflikt wciągnięci przez kolonialne mocarstwa.

    Jako Europejczycy mamy na sumieniu setki rzezi dokonanych na całych plemionach wszystkich kontynentów, w imię szerzenia „cywilizacji”. Dziś, nie bacząc na swe grzechy, uprawiamy wobec innych narodów nieustanne moralizatorstwo, głosimy hasła o prawach człowieka, a równocześnie wspieramy satrapów i narzucamy biednym krajom neoliberalną gospodarkę, która zamienia miliony ludzi w niewolników. Czy naprawdę myślimy, że tzw. „Trzeci Świat” nadal istnieje? I że naprawdę jest tak głupi, by nie dostrzec naszej hipokryzji?

    OdpowiedzUsuń
  28. Zjadlo moj dlugi komentarz, niestety pracuje i nie mam czasu jeszcze raz sie wypisac... Generalnie chodzilo o wojne w Iraku i o to, ze ta agresja nie miala ona raczej nic wspolnego z walka o nasze bezpieczenstwo (o czym sie otwarcie juz mowi w UK i US) i ze ludzie, ktorzy mieszkaja w Iraku (w tym moi dosc bliscy znajomi) wcale nie czuja, ze ich dzieci sa dzieki niej bardziej bezpieczne (czasem wrecz przeciwnie) - i pare innych rzeczy, niestety praca wzywa :(

    OdpowiedzUsuń
  29. Goraca,
    Serdecznie dziekuje za podeslanie tej znakomitej analizy Keskrawca. Wynika z niej jednoznacznie, ze tzw. Zachod traci wylacznosc na demokracje i wolnosc, choc nikt nie moze nam przeciez odmowic „ojcostwa”. No coz, nasz najlepszy towar eksportowy coraz gorzej sie sprzedaje i wyzwalajace sie kraje maja wlasne pomysly na system polityczny, w ktorym chca zyc i niekoniecznie musi to byc model inspirowany Tocquevillem (O demokracji w Ameryce).
    Jestem daleka od balwochwalczej i bezkrytycznej oceny Zachodu, ale mysle, ze ciagle jeszcze jestesmy i na dlugo bedziemy stanowic referencje. Cytat z tekstu Marka Kreskawca- wypowiedz znanego z fundamentalistycznych przekonan premiera Turcji: „cenie wolność religijną w USA, gdyż tam, w przeciwieństwie do świeckiej postatatürkowskiej Turcji, nikt nie zabrania kobietom chodzenia w czadorach” ...
    I jeszcze male sprostowanie. Piszac o ofiarach nie robilam porownania do ofiar okupanta, chodzilo mi o ofiary cywilne. I oczywiscie wiem, ze motywem interwencji amerykanskiej w Iraku nie bylo uwolnienie Irakijczykow ze szpon tyrana...Czytam czasem prase...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  30. Bardzo ciekawa dyskusja ale wydaje mi się, że trudno rozmawiać jeśli mieszamy wszystko - Chiny, Stany, amerykańskich ekstremistów antyaborcyjnych, holocaust, irackie dzieci...

    Fakt, że wojna w Iraku była złym wyborem lub nawet godnym potępienia, fakt, że Hitler był Europejczykiem, a w Stanach ciągle obowiązuje kara śmierci nie zmienia tego, że Chiny są, jakie są. Jak mawiał Churchill, demokracja nie jest idealnym system, ale najlepszym, jaki do tej pory wymyślono i to zdaje się nie zmieniać do tej pory. Demokracja i kraje nie mogą być idealne, bo tworzą je nieidealni ludzie.

    Jednak Chiny nie są "nieidealne" bo ich dążenia do demokracji i wolności nie zawsze są udane. Nie. Chiny powinny być krytykowane ze względu na to, że do tej wolności wcale nie dążą, zadowalając się jedynie otwarciem i ekspansją gospodarczą. Chinom przecież raczej nikt nie narzucił neoliberalizmu, a hasło "trzeci świat" jest zbyt pojemne, by mogło wnieść coś do dyskusji. A co z rządami prawa, wolnością słowa i mediów?

    Wydaje mi się, że rozmawiając o Chinach, nie powinno się przywoływać tyle Hitlera, co raczej Mao i jego chore i tragiczne w skutkach rządy. Zamiast przypominać Irak, przypomnijmy Tienamen. I to wcale nie dlatego, żeby zapomnieć o problemach i wpadkach Zachodu! Mówmy o Tybecie, o Liu Xiaobo, o Karcie i mówmy o tym głośno. Bo my, w przeciwieństwie do samych Chińczyków, w naszych niedoskonałych demokracjach i uniach, mamy do tego prawo...

    OdpowiedzUsuń
  31. czaro, mysle, ze dyskusja ewoluowala na tyle, ze nie rozmawiamy tu juz tylko o Chinach - Irak zostal wspomniany w dyskusji miedzy holly i Chihiro nt USA, Hitlera chyba nikt nie przywoluje stricte w kontekscie Chin - w moim komentarzu to tylko cytat z artykulu dotyczacego postrzegania przez ludzi Zachodu reszty swiata, bo dyskusja poszla w te wlasnie strone - takie uroki wymiany zdan na wazne sprawy 'swiatopogladowe' za pomoca sporadycznych blogowych komentarzy ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Zgadzam się zdecydowanie z Gorącą, że ingerencja wojsk amerykańskich w Iraku nie przyniosła tego rezultatu, którego się spodziewano. Oglądałam dokument na BBC, w którym każdy wypowiadający się (a było tych osób... kilkadziesiąt, przypadkowo pytanych) mówił, że wolałby, by Amerykanów w Iraku nie było. Być może wycięto pewne głosy świadczące inaczej (nie wykluczam małej manipulacji, nie od dziś wiemy, że media manipulują), ale Gorąca potwierdza, że ludzie tam wcale z działań USA nie są zadowoleni.

    A wracając do Chin: nikt z nas nie pisze, że Chiny są idealne, nikt nie pisze, że rząd tam panujący jest wspaniały. Nie. Natomiast nie podoba mi się określanie wszystkiego, co pochodzi z Chin, negatywnym przydomkiem i zachodnie, jak napisała Holly, moralizatorstwo. Pisałaś, Holly, o zdobyczach technologii, które Chińczycy przywłaszczają sobie, zapominając, że w przeszłości, to Zachód przywłaszczał sobie olbrzymią liczbę zdobyczy technologicznych pochodzących z Chin, warto wspomnieć choćby papier, ale tych wynalazków było o wiele więcej.

    Więcej osób chce mieszkać w USA, ale są to najczęściej osoby pochodzące z krajów, w których prawa człowieka są jeszcze gorzej respektowane i w których nie panuje bezpieczeństwo lub nie ma tych szans na rozwój. Nie znam natomiast nikogo z licznego grona moich przyjaciół i znajomych, którzy marzą o mieszkaniu w USA (wszyscy ludzie wykształceni, niektórzy nawet po studiach na najlepszych amerykańskich uczelniach bądź wykładający tam). Natomiast znam kilka osób, które planują przeprowadzkę do Chin, mówią po chińsku i zamierzają swoje dzieci także nauczyć mandaryńskiego lub kantońskiego (zależy czy myślą o mieszkaniu w Szanghaju czy Hongkongu). I generalnie, jeśli mówimy o wyjazdach w celu rozwoju kariery, to w moim otoczeniu zdecydowanie popularna jest Azja. Nawet wielu młodych Japończyków wyjeżdża do Chin i uczy się mandaryńskiego. Natomiast Chiny, trzeba przyznać, nie są tak otwarte jak USA i niechętnie przyjęłyby, dajmy na to, obywateli Indii, Libii czy Iranu, szczególnie bez znajomości języka. A tak na marginesie, to Australia i Kanada cieszą się chyba przynajmniej taką samą popularnością co USA jako docelowe miejsca emigracji.

    OdpowiedzUsuń
  33. Bardzo ciekawy artykul Keskrawca, dziekuje goraco za polecenie. Ciekawy zwlaszcza w kontekscie ostatniego polowania na czarownice, czyli rzadowej "debaty o islamie" (przechrzczonej chyba ostatnio na "debate o laickosci").

    Ktos wspominal o amerykanskiej interwencji w Libii, ale przeciez wszyscy wiemy, ze przez lata Kadafi pozostawal w dobrych relacjach z zachodnimi przywodcami, a slynna bunga bunga Berlusconiego byla chyba nawet inspirowana imprezami z jego dworu. Interwencja wynika chyba bardziej ze stachu przed wzrostem cen ropy niz z dbalosci o prawa czlowieka, ktore lamie sie przeciez w wielu krajach, z ktorymi Zachod pozostaje w dobrej komitywie...

    Zeby wrocic do glownego watku - Izraelewicz widzi zdblo w oku Chinczykow, a nie widzi belki we wlasnym :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Czaro,
    dziekuje Ci za ten „ powrot od zrodel” w dyskusji. Wydaje mi sie, ze dzis nie wolno generalizowac, gdyz sytuacja kazdego kraju, ze wzgledu na historie, polozenie jest zupelnie inna. Stad Twoj komentarz wydal mi sie ciekawy z co najmniej dwoch wzgledow. Po pierwsze, jak piszesz, nikt Chinom neoliberalizmu nie narzucil, one same zmierzaja w kierunku...no wlasnie czego...gospodarki rynkowej? Nawet chyba trudno ja tak nazwac, skoro wiekszosc srodkow produkcji znajduje sie rekach panstwa...
    Druga sprawa, ktora poruszylas dotyczy wolnosci i demokracji, ktore pozostaja tematem tabu. Izraelewicz opisal, jak Amabasada chinska straszyla inne ambasady w Szwecji, ze wobec krajow ktore wysla swoich dyplomatow na ceremonie wreczenia pokojowej nagrody Nobla Liu Xiaobo w ubieglym roku, zostana wyciagniete konsekwencje. Przypomina mi sie sytuacja Walesy...
    Bardzo chcialabym, aby jak piszesz kraje zachodnie mialy odwage mowic o Tybecie i wolnosci, obawiam sie jednak, ze chinska manna calkowicie przeslonila im pole widzenia.
    Esej Izraelewicza jest po prostu glosem w dyskusji i jest to bardziej konstatacja niz krytyka
    Kilka dni temu w recenzji z tej ksiazki Raffarin, byly premier Francji, napisal„powrot, dosc szybki cywilizacji liczacej ponad 5 tys. lat historii na pierwszy plan nowoczesnosci i potegi, budzi wiekszy strach Zachodu niz rewolucyjny bol ukryty za Wielkim Murem. Oczywiscie, bogactwo jest mniej dyskretne niz bieda. Po przepychu Pekina 2008 i Szanghaju 2010 podziw Zachodu sie rozprasza, pojawiaja sie obawy i strach”. A dalej dostrzega, ze Zachod popadl w rodzaj schizofrenii, z jednej strony jest mu na reke, ze Chiny finansuja dlugi i udzielaja pozyczek, a z drugiej niechetnym okiem przyglada sie jego rytmowi wzrostu czy inwestycjom.
    I podsumowuje slowami samego Izraelewicza „ nawet jesli wzrost potegi Chin jest bolesny (choc stymulujacy) dla swiata zachodniego, lepsze to niz jakikolwiek inny scenariusz.
    I ta uspokajajaca konstatacja zakoncze przesylajac pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  35. Goraca,
    Serdecznie dziekuje za Twoj bardzo ciekawy punkt widzenia, ktory w dodatku nie jest czysto teoretycznym, tak jak w moim przypadku, ale poparty doswiadczeniami. Oczywiscie, ze stosunek tzw. Zachodu do Chin moze byc porownywany do stosunku wobec innych krajow, sporo w nim zazdrosci i myslenia wlasnym pepkiem pod pretekstem "sprzedawania wolnosci". Tak tez bylo z Irakiem...I dziekuje jeszcze za Keskrawca...swietna analiza

    OdpowiedzUsuń
  36. Chihiro,
    Oczywiscie, calkowicie sie z Toba zgadzam, ze jedna z najstarszych cywilizacji swiata,ktorej notabene przeciez sporo zawdzieczamy (jedwab, porcelane, proch...-tylko z pamieci) na naszych oczach odzyskuje dawna potege a my obawiamy sie, ze moze nam zagrozic. Moze jednak tak sie nie stanie i niezwykly rozwoj jaki przezywa ten kraj zostanie wykorzystany po to, aby Chinczykom zylo sie lepiej ( w czym my pomozemy przekazujac nasze technologie).
    Natomiast jesli chodzi o Stany, to jest mi szalenie przykro, ale sie z Toba nie zgadzam. Nawet Europa pozostaje w tyle techologicznie a Stany w dalszym ciagu pozostaja najbardziej rozwinietym technologicznie krajem na swiecie. Gdzie wymyslono wszystkie ostatnie nowinki-Ipad, Iphone, Google, Facebook-to wszystko byli Amerykanie. Wedlug wszelkich notowan, maja najlepsze uczelnie na swiecie...Natomiast w kregach finansow i bankowosci, Szanghaj i Singapur daja obecnie najwieksze szanse robienia kariery. Wsrod moich znajomych z Genewy, wiekszosc marzy o przeprowadzeniu sie tam, gdzie dzis znajduje sie centrum finansowe...czyli w Chinach. Pod tym wzgledem sie zgadzam...
    I serdecznie dziekuje za udzial w dyskusji, ktora akurat na moim skromniutkim blogu zdarza sie dosc rzadko. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Katasiu,
    ta debata o Islamie akurat teraz, to rzeczywiscie paranoja. Ale nie wiem, czy zwrocilas uwage, ze nasz prezydent zwiedzal wczoraj kosciol katolicki...zapowiadajac powrot do wartosci chrzescijanskich, nie laickich! Chyba tylko po to, zeby zdobyc jakiekolwiek poparcie w sondazach-bidula juz nie wie co robic, zeby dobrze wypasc a wypada coraz gorzej...
    A propos Libii, to pewnie widzialas statystyki broni sprzedanej przez Europejczykow? Troche a moze nawet bardzo glupio!
    I jeszcze jedno, nie wiem, czy zauwazylas jak w telewizji francuskiej cenzuruje sie ostatnio obrazy Sarkoziego z Kadafim...Tak jakby nigdy nie postawil stopy na ziemi francuskiej. Ci politycy...Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  38. Anonimowy31.7.11

    Hmmm... a to niespodzianka... tyle komentarzy, tyle pogladow... taka rozpietosc... a temat jeden - Chiny. Dorzuce malenki kamyczek do Twojego ogrodka Holly. Stwierdze jak zwykle - narod, to jedno a jego rzad, to drugie. Czyli - poznalam tutaj wielu Azjatow, sa niezmiernie mili, grzeczni itd., itp., oczywiscie sa wyjatki ale generalnie nie znam nacji tak zdyscyplinowanej, cichej, pracowitej i skromnej. Ogladalam sporo reportazy o ich rzeczywistym zyciu tam - za Wielkim Murem. O przerazajacej biedzie, wyzysku, pracy dzieci, o nieludzkim systemie zezwalajacym na posiadanie jednego dziecka - kobieta, ktora konczy 28 lat jest obowiazkowo poddawana sterylizacji (uklon w strone praw kobiet), nawet nie mam ochoty opisywac innych faktow. Ale... przeciez to nie sa prawdziwe Chiny, to sa Chiny Mao Tse Tunga, to sa Chiny chorego systemu. I to co opisuje Izraelewicz, to efekt, to syndrom polaczenia tego wlasnie chorego systemu z charakterem dawnych Chin - dumnych, walecznych, niezaleznych i fantasycznie tworczych. Sa odmienni i nic tego nie zmieni. Nie mozna mierzyc nasza zachodnia moralnoscia postawy Chin. Nie ma jednolitego wzorca postepowania dla calego swiata - niestety nie wszyscy przyjmuja to swiadomosci.
    Jedna sprawa sa metody stosowane wobec wlasnego narodu rzadzacych w Chinach - te budza sprzeciw w samych Chinczykach i mysle, ze w koncu ich slawetna cierpliwosc ulegnie wyczerpaniu, a druga sprawa kontakty z Zachodem - dla Chinczyka to byly, sa i beda zupelnie normalne procedury, nie budzace jakichkolwiek watpliwosci a juz najmniej watpliwosci natury moralnej.
    Przyznaje na koniec, ze opieram sie tylko na Twoich uwagach i komentarzach zawartych na Twoim blogu.
    Pod jednym wzgledem przyznaje racje panu Izraelewiczowi - ekspansja Azjatow wydaje sie nieunikniona. W wielu krajach Afryki dzieci ucza sie chinskiego, zamiast angielskiego czy francuskiego - to chyba ma swoja wymowe?
    Jest dosc pozno i moje przemyslenia sa na goraco i niestety po meczacym dniu, jesli jeszcze cos mi przyjdzie do glowy...
    Irez

    OdpowiedzUsuń