foto

foto

piątek, 19 lipca 2013

Atlantyk, ostrygi i plaża Robinsona



Widok na plażę Robinsona i bancs d'Arguin z Pyli
Każdego roku, dokładnie w połowie lipca (tuż po obejrzeniu defilady i ogni sztucznych z okazji Święta Narodowego), Francuzów ogarnia wakacyjna gorączka. Opuszczają swoje przeludnione i hałaśliwe mrowiska i zatłoczonymi autostradami pędzą na złamanie karku w trzy strony świata.  Trzy? Czy pamiętacie w jakim kierunku podążają zawsze żaby przed deszczem? W kierunku zbiornika wody. No to tak samo jest z Francuzami. Na północ wyruszają minimaliści i miłośnicy miejscowości położonych nad Morzem północnym i kanałem La Manche, wielbiciele kurortów w Deauville, Hornfleur, plaż Dunkierki i Cherbourga. Z Paryża wystarczy bowiem 2-3 godziny drogi i już możemy rozłożyć swój ręcznik na plaży, choć częściej niestety na kamieniach.

Kierunek południowy obierają Ci, którzy mają innym coś do pokazania. Bo jeśli chcemy zaprezentować nowe wieczorowe, letnie kreacje, nowy model samochodu, jachtu, biżuterii, psa a do tego skorzystać z uroków ciepłego, ba, gorącego morza, to czyż może być lepsze miejsce niż Nicea, Cannes czy Saint Tropez? Oczywiście, że nie!

 I wreszcie trzeci kierunek - na zachód, nad Atlantyk, który rozciąga się od deszczowej z reguły Bretanii ( i trzeba mieć sporo samozaparcia i temperamentu harcerza, żeby właśnie ten kierunek wybrać na wakacje) aż do szerokich plaż Lacanau i Cap Ferret, który to punkt docelowy wybierają amatorzy ostryg, lodowatej wody oceanu i aktywnego spędzania wakacji.


Wspinający się na Pylę
Natura Atlantyku rodzi bowiem wyzwania: fale nie dadzą nam się pohuśtać na materacu, odpływy i przypływy zmuszą do przesuwania ręczniczka co najmniej dwa razy dziennie w miejsce, w którym nie grozi nam zalanie, a wiatr, ten boski Eol, ta cudowna atlantycka bryza, daje nam możliwość ( wręcz na nas wymusza!) pływania na wszystkim, co napędza wiatr, żaglówce, katamaranie, kite czy wake surfingu.

 Jaki kierunek obrałam na tegoroczne wakacje? Otóż po wywczasach przed dwoma laty na południu, w Antybach, gdzie woda jak ukrop, a miejsca na plaży tyle, że starcza na torbę plażową, ale już nie na ręcznik, po ubiegłorocznej przerwie na Awinion i czarny Perigord, powróciłam z wielką radością znów nad Atlantyk. Po pierwsze ze względu na szerokie, prawie puste piaszczyste plaże, po drugie, na niezwykły mikroklimat powstały ze zmieszania się atlantyckiego wiatru, wydm i sosnowych lasów, z nadzieją, że znów będę mogła objadać się do woli znalezionymi w atlantyckim mule ostrygami, małżami i innymi „robakami”. I wreszcie, od lat intrygowała mnie  położona po drugiej stronie basenu Arcachon gigantyczna góra piasku- Pyla, na którą-jak głosiła wieść- można nie tylko wdrapać się, ale także z niej zjechać, na pupie. Mało ambitny plan wakacyjny? Pewnie tak, powie mi każdy nomada, ale gdybyście mieli takie zaległości lekturowe jak ja, to też dalekie podróże nie byłyby wam w głowie!

Pola upraw ostryg i zbieracze z kubełkami
I tak oto wylądowałam nad basenem Arcachon, raptem 680 kilometrów od Paryża, który w całym świecie słynie ze znakomitych warunków do  hodowli ostryg, a to dlatego, że młode, dorastające owoce morza, obmywają wpływające do basenu Arcachon wody rzeki Eyre i do tego kołyszą je, prądy Oceanu Atlantyckiego. Klimat panuje tam łagodny, kuchnia wyborna a desery, takie na przykład jak małe ciasteczka canelé( o rumowym smaku i karamelizowanej skórce) poprawiają humor. Arcachon wydało mi się jednak trochę za bardzo miejskie i wybrałam trochę większe odludzie-Pyla sur Mer.

 A Pyla to już zupełnie inna historia. Zacznę może od samej wydmy, ponoć najwyższej w Europie. Akwitania i sam basen Arcachon to niezwykle piaszczysty i wietrzny region w Europie. Wiatr dmucha tam przez cały rok, i wszystko, ulega ciągłym przemieszczeniom. Z takiego przemieszczania się piasku powstała właśnie wydma Pyla. I jeszcze inne piaszczyste wysepki z których ta najbardziej okazała nazywa się  bancs d’Arguin, ale o niej troszkę później. Gdy wdrapiemy się na sam szczyt wydmy, to przed naszymi oczami roztoczy się widok zapierający dech w piersiach. 

Na grzbiecie Pyli
Pyla dominuje nad całą okolicą, a w dole- kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset wakacyjnych rezydencji. przeuroczych willi, perełek architektonicznych z lat 30-stych, w których corocznie zbierają się całe rodziny, aby razem spędzić wakacje. Takie wakacyjne miejsce pobytu nazywa się po francusku „villégiature”. Te perełki architektoniczne należą od stu lat do tych samych rodzin, które dyskretnie, bez rozgłosu i afiszowania się spędzają tam wakacje -to burżuazja (czy jeszcze tego słowa można użyć?) z Bordeaux i Paryża. Trzeba było widzieć te eleganckie starsze panie, obwieszone od rana biżuterią w sklepiku z warzywami…

Klasyczna architektura basenu Arcachon

Villa Tethys-dzieło Experta w stylu Art Deco w Pyla

Tak więc w Pyli spodziewałam się chatek plażowych na kurzych nóżkach a zastałam luksus i przepych jakiego, przyznam się, jeszcze nad Atlantykiem nie widziałam. Ale dyskretny, niczym „urok burżuazji”. Pewnie jesteście ciekawi, co w takiej Pyla można robić poza czytaniem i siedzeniem na plaży? Można, na przykład, jeździć na rowerze (co czyniłam chętnie i regularnie) długimi, bezkolizyjnymi trasami rowerowymi , objadać się owocami morza w porcie w Teste de Buch albo…próbować przedostać się na banc d’Arguin, której to wyprawy nie zapomnę chyba do końca życia.

Widok na Pylę z bancs d'Arguin

Otóż dowiedziałam się, że aby postawić stopę na tej lotnej, piaskowej wyspie, na której hoduje się ponoć najlepsze ostrygi w basenie Arcachon należy zjawić się na plaży Robinson, odległej od Pyli o jakieś 16 km. Ale to drobiazg, zajmuje może z 45 minut, później natomiast czekała mnie przeprawa rowerem po piasku przez las, ale gdy  w końcu ujrzałam lazur morza, okazało się, że przedemną jeszcze  zejście z wydmowego urwiska. W dole majaczyła się  sylwetka stateczku, który miał mnie zawieść na wysepkę…Cała ta eskapada, motywowana perspektywą ujrzenia chronionych, rzadkich okazów dzikich ptaków, które w tym rezerwacie naturalnym składają jaja i zimują, nie miałaby chyba sensu, gdybym u celu nie ujrzała tego co uważam za esencję francuskości- tłumu zapaleńców, którzy z błyskiem w oczach i kubełkiem w dłoni zbierali w mule ostrygi, malże, palurdy, uchowce, trąbiki, pobrzeżki…I za to lubię Francuzów i Atlantyk!



20 komentarzy:

  1. Witaj Holly:) Cudne zdjęcia i cudne miejsce:) Miałaś wspaniałe wakacje! Pozdrawiam cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zyczę, aby i Twoje były udane! Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  2. Anonimowy19.7.13

    Piękne miejsce:))Miałaś udane wakacje. Ja tydzień temu wróciłam z Ostendy nad morzem północnym. Polecam to miejsce z całą odpowiedzialnością:)szerokie, piaszczyste plaże, promenada na spacery, restauracje do wyboru, sklepy ,kawiarenki, wszystko czego dusza zapragnie. Bardzo podobał się nam tramwaj, który kursuje po całym wybrzeżu od Knokke do Da Panne. Nie mieliśmy szczęścia z pogoda dlatego też zwiedzaliśmy pobliskie miejscowości właśnie owym tramwajem. Da Panne- bardzo sympatyczny kurort z małym centrum, plażami, Knokke-zwane belgijskim St. Tropez również warte zwiedzenia, piękne domy ,rośliny, na plaży restauracje.. luksus:) pięknie tam.. Powietrze nad morzem północnym pachnie cudnie, małże smakują wyśmienicie, dużo miejsca na plaży. Polecam ten zakątek na wakacje letnie.aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście Ostenda to cudne miejsce a na dodatek Belgowie są tak pogodnym, sympatycznym narodem. Byłam tam swego czasu, chyba w okolicy Wielkanocy i nie zapomnę spacerów na takich dziwacznych wieloosobowych rowerach wzdłuż nabrzeża. Morze Północne przypomina mi bardzo nasz Bałtyk. Dziękuję za przypomnienie, mieszkam przecież na tyle niedaleko, że powinnam tam bez trudności dojechać.

      Usuń
  3. Witaj ponownie, piene miejsce sobie wybralas na urop, a i pogoda dopisywala, wiec moglas z pewnoscia wypoczac. Arcachon ie znam, ale planuje "wyskoczyc" tam kiedys na kilka dni po sezonie. Dla mnie Atlantyk to najbardziej urokliwe , choc czasem dzikie wybrzeze we Francji. Przez lata jezdzilam na Polwysep Le Croisic, a dokladniej do Le Pouliguen. Wybrzeze na polwyspie od Le Pouliguen do Le Croisic nazywa sie Côte d'Amour (Wybrzezem Milosci) i doprawdy mozna sie zakochac w jego dzikich "zaulkach". Obok zas znajduje sie La Boule - symbol tego co nazwalas "dyskretnym urokiem burzuazji". Wille z poczatka XX wieku, restauracje, Osrodki Thalasso, kilometrowe plaze, kluby golfowe i kotele, gdzie mozna zrobic przeglad wszelkich Ferrari itp na parkingu.

    Natomiast uzupelnie tylko twoj podzial na kierunki. Ten poludniowy podzielilabym na kategoria A i kategoria B. To co wymienilas to kategoria A. Sadzac jednak po kilku milionach turystow w Langwedocji i Roussillon, jest jeszcze kategoria B: to tysiace turystow w swych letnich rezydencjach (maych mieszkankach, a nie willach) i przyczepach kempingowych na kempingach.

    A tak w ogole kto we Francji chce uniknac tlumow, to powinien jechac do Owerni, albo w gory. Wszystkie bowiem wybrzeza ciesza sie ogromna popularnoscia, a im dalej w las tym wieksze apogeum. Najgorzej jest oczywiscie w sierpniu i jesli ktokolwiek chce zwiedzic PAryz to najlepiej wlasnie w sierpniu.

    Pozdrawiam serdecznie
    Nika
    Ja niestety w tym roku trafie na owo apogeum, bo urlop zaczne 10 sierpnia :))

    Podrawiam serdecznie
    Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boule jeszcze nie znam, ale z pewnością chętnie wybrałabym się do Le Croisic, uwielbiam dzikie, jeszcze mało znane miejsca. Nie wiem, czy byłaś kiedyś w Cap Ferret, ale tam też sporo takich "zaułków". Ale Paryża w sierpniu naprawdę nikomu nie polecam, jeszcze teraz jest wspaniale, ale już za kilka dni naprawdę wszystko się zamyka, kawiarnie, piekarnie, butiki, miasto zamiera na okres miesiąca i pozostają tylko takie bardzo turystyczne instytucje. A gdzie będziesz spędzać urlop? We Francji czy też wybierasz się gdzieś dalej...

      Usuń
  4. Rozanieliłam się niebywale czytając twoją relację. Tak właśnie powinny wyglądać wakacje.
    A ponieważ wszystko już wiem, bo przeczytałam i starannie pooglądałam zdjęcia, mogę zostać... w domu.

    Czy zmieniłaś układ strony, czy wydaje mi się, bo 'przez te twoje wakacje' dłuuugo tu nie zaglądałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo,
      To właśnie z myślą o takich ciepłolubnych jak Ty, dzielnie pedałowałam zbierając emocje, wrażenie i obrazy. Czy tak powinny wyglądać wakacje? W każdym bądź razie nadrobiłam braki w aktywności fizycznej chyba za cały rok i jeszcze mam margines na jesienny sezon....Układu strony nie zmieniałam a powinnam?

      Usuń
    2. Skądże, najwyraźniej nie pamiętałam, że jest tu aż tak pięknie! :)

      Usuń
  5. Ogromnie dziekuję za powyższe wrażenia!Cudnie, bo ja nie lubię tłumów w takich chwilach:) Wspaniale wakacje!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumów raczej nie widziałam, raczej pustynię:) Miejsce znakomite do czytania, nic nam nie zakłóca uwagi, no może ptaszydła, kłócące się od rana w ogrodzie...

      Usuń
    2. To jak najbardziej dla mnie:)

      Usuń
  6. Wróciły wspomnienia:) Pracowałam kiedyś w Pyla sur mer jako fille au pair. Wydmę znam na pamięć. Do Arcachon chodziłam na nogach wzdłuż plaży. A w dzień wolny od pracy jeździłam do Bordeaux. To były beztroskie czasy :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz, jakie są Twoje ulubione miejsca we Francji? Coś byś chętnie poleciła? Pozdrawiam:)

      Usuń
  7. wróciłaś ;), zadowolona, wypoczęta i pełna, mam nadzieję, zapału dopisania ;),
    i przypomniałaś mi jak z Lourdes wybraliśmy się do Saint Jean de Luz, wspaniałe owoce morza, szept historii i tylko betonowe falochrony studziły zachwyt ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnie zdjęcie jest kwintesencją ziemskiego raju, sprawia, że mam ochotę zostawić wszystko i popędzić w te ożywcze niebieskości... Zdecydowanie w kierunku zachodnim :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj jakże mi się spodobał fragment o możliwości zjechania z góry na pupie, jako jednej z atrakcji pobytu. Czy zjechałaś? Mnie latami marzyło się coś, co budziło zdziwienie znajomych, wytarzanie się w śniegu, aby tak jak pies przewracać się w białym puchu na grzebiecie i na brzuchu :) I udało mi się to kiedyś zrealizować i poczułam się ... wspaniale. A wyjazd, aby nadrobić czytelnicze zaległości także doskonale rozumiem i choć z jednej strony zachłannie chłonę kolejne miejsca na trasie wakacyjnych wojaży, to z drugiej marzy mi się czasami takie słodkie polegiwanie z książeczką w ręku przy szumie morskich fal. Mnie z kolei najbardziej podoba się pierwsze zdjęcie (wychodzi zamiłowanie do robinsonowania)

    OdpowiedzUsuń
  10. W tym roku nie mam "francuskich" wakacji. Ale dzięki takim relacjom i opisom, czuje jakbym "zaliczyła" już kolejny urlop. Merci.

    OdpowiedzUsuń
  11. Podobnie jak Monique w tym roku niestety nie pojade do Francji na wakacje:( W ostatniej chwili musialem zmienic plany i jechac do PL. Tak wiec tym bardziej cenie sobie opis tych uroczych miejsc nad Atlantykiem. Piszesz o deszczowej Bretanii, a ja rok temu musialem miec niebywale szczescie, gdyz slonko swiecilo, prazylo i z zalem na noc zachodzilo:) Bylo przepieknie! A wracajac do UK, zatrzymalismy sie w Cancale na przepyszne ostrygi.

    OdpowiedzUsuń
  12. piękne fotki...relaksujące umysł..

    OdpowiedzUsuń