foto

foto

czwartek, 18 grudnia 2014

Tadeusz Boy-Żeleński dziś. Notatki z sesji

Był najbardziej francuskim  z polskich pisarzy i  genialnym tłumaczem. Włączył w obieg naszej kultury skarby literatury francuskiej, ale we Francji, która stała się jego drugą ojczyzną jest zupełnie nieznany. To paradoks, ale nie znajdziecie żadnej jego książki w paryskich bibliotekach i księgarniach, nie ukazało się żadne tłumaczenie jego felietonów  czy powieści historycznych,  nie wyszła żadna biografia. Nieznana jest też jego myśl społeczna: boje o świadome macierzyństwo i antykoncepcję,  o legalizację aborcji i edukację seksualną. Może właśnie to „zapomnienie” o Boyu sprawiło, że Biblioteka Polska w Paryżu, Centrum Polskiej Cywilizacji na Sorbonie i Inalco-Instytut Języków i Cywilizacji Orientalnych zorganizowało poświęconą mu dwudniową sesję starając się, tę „francuską” lukę zapełnić.  Przez dwa dni, naukowcy, tłumacze i pisarze przybyli z Polski i całej Francji debatowali na temat spuścizny autora „Piekła kobiet”.

O czym mówiono na konferencji? W skrócie, bo o wszystkim nie jestem w stanie napisać. Otóż pierwszy dzień dotyczył przede wszystkim stosunków Boya-Żeleńskiego ze współczesnymi mu pisarzami: Irzykowskim, Witkacym, Słonimskim, Przybyszewskim czy Gałczyńskim. Jedni kochali go ogromnie, inni troszkę mniej, zarzucając,  że zajmuje się nie tym, czym powinien. Na przykład ze „Stachem” Przybyszewskim, jak przekonywała nas prof. Bernardette Bost z Lyonu-stosunki układały się znakomicie. Boy hołubił Stacha, spędzali razem wiele czasu w krakowskich kawiarniach, gdzie Przybyszewski grał na fortepianie jak wirtuoz .

Już mniej gorące relacje łączyły go z Witkacym. Jak sugerował prof. Jarosław Fazan z Uniwersytetu Jagiellońskiego Witkacy zarzucał mu, że ten, zamiast podnosić poziom intelektualny w Polsce, zajmuje się sprawami świadomego macierzyństwa i przerywania ciąży. Pisał w 1932 roku: ” A teraz posłuchaj Tadeuszu Boyu-Żeleński. Ty, któryś lansował kiedyś moje sztuki, ale nigdy nie chciałeś ze mną dyskusji(...) zleź raz z tej swojej macicy, z Pirożyńskiego, z brązownictwa, rozwodów i ustawy małżeńskiej i nawet dawnej literatury francuskiej-zajmij się więcej literaturą naszą obecną i jej problemami. Mimo całej szlachetności tamtych zamierzeń i „poczynań” a nawet dokonań, więcej ta sfera potrzebuje Ciebie(...) niż tamte zakazane przeważnie dziedziny. Zajmij głos w tych wszystkich kwestiach, bo duszno jest, ciemno i okropnie. (...) Powiedz coś o stosunku intelektu do literatury, powiedz tak, żeby aż „zatrzeszczało” jak mówiono dawniej:, wejdź w istotne problemy literackie".  Ale Boy był lekarzem i o tym Witkacy wydawał się był zapominać...

Natomiast z młodszym od niego o 21 lat Słonimskim łączyły go więzy bardzo serdeczne. Byli pisarzami- jak podkreślił prof. Marek Tomaszewski, o podobnej formacji intelektualnej. Słonimskiego Boy fascynował i uważał go za najlepsze polskie pióro. Cenił za antyklerykalizm, za odrzucenie narodowego patosu, za znakomite krytyki teatralne, za humor i satyrę, za wszechstronność i odbrązawianie naszych narodowych świętości. Podziwiał za walkę o wolność kobiet, o prawo do legalnego przerywania ciąży oraz o wolność seksualną i walkę z obskuranckim klerem.

Ale od 1932 roku, publikacji tekstu „Nasi okupanci”, Boy staje się przedmiotem ataków ze strony środowisk skrajnie prawicowych i kościelnych, jest krytykowany także przez pisarzy a jednym z jego wrogów staje się Konstanty Ildefons Gałczyński, który  nie ukrywa niechęci do członków grupy Skamander, a Boyowi zarzuca mu, że lubuje się w perwersjach.

Miał też Boy i obrońców. Jednym z nich był Gombrowicz, który uważał, że wraz ze Słonimskim są jedynymi „normalnie” piszącymi autorów bo potrafiących wypuszczać powietrze z "patriotycznych balonów".

Znakomicie „uwspółcześnił” Boya młody naukowiec z Cambridge, Stanley Bill, analizując dwa teksty napisane w obronie praw homoseksualistów. Podkreślił sympatię Boya do społeczeństwa wielonarodowego, w którym szanuje się prawa wszystkich mniejszości, przeciwstawiając je hasłom faszyzującej, skrajnie prawicowej endecji i zwrócił uwagę, że z nietolerancją podobną do tej z okresu międzywojnia mamy również do czynienia w Polsce dzisiejszej a za przykład podał podpalaną regularnie tęczę na placu Zbawiciela w Warszawie. Polska ma tradycje państwa wielonarodowego, wielokulturowego i tolerancyjnego-mówił- do tych tradycji nawiązywał Boy i do tych tradycji powinna nawiązywać również III Rzeczpospolita. Było to bardzo ciekawe spojrzenie kogoś "z zewnątrz".

Ale Tadeusz Boy-Żeleński, to przede wszystkim genialny tłumacz i drugi dzień sesji poświęcony był, w bardzo szerokim ujęciu, dziedzictwu i sztuce translatorskiej pisarza. Boy pozostawił po sobie ponad sto tłumaczeń dzieł literatury francuskiej. Praca tytaniczna. W jego tłumaczeniu wielu z nas czytało po raz pierwszy w życiu Stendhala i Flauberta, Villona i Brantome’a. Krytycy byli świadomi, że podjął się gigantycznego zadania, jednak  nie wszystkie jego tłumaczenia, w okresie w którym były publikowane, wzbudzały entuzjazm. Niektóre książki brane na warsztat znajdowały się na czarnej liście kościoła katolickiego i jak podkreślił pan Tomasz Stróżyński-szokowały. Krytykowano je za obsceniczność, za niemoralność samego Boya nazywano tłumaczem - deprawatorem- na przykład za przekłady Rabalais’ego  i Brantome’a.

Nikt jednak nie podważał jego profesjonalizmu. Młody wówczas krytyk, Wacław Borowy, nazwał go „Szekspirem przekładu”.  Boy znał wyśmienicie literaturę polską- czerpał z niej pełnymi garściami, a francuskie teksty polonizował, „udamawiał” i dlatego wchodziły one tak łatwo do obiegu czytelniczego. Przez wiele, wiele lat po wojnie, tłumaczenia Boya były niedościgłym wzorem. Pierwszym poważnym krytykiem Boya, okazał się wybitny romanista prof. Andrzej Siemek. Krytykował go za to, że nie trzymał się stylistyki oryginału. Ale najszybciej starzały się tłumaczenia dramatów, teatr musi podążać za zmieniającym się językiem.

Dyskusję podczas paryskiej sesji wywołało tłumaczenie Moliera dokonane dla Teatru Narodowego przez Jerzego Radziwiłowicza na potrzeby francuskiego reżysera Jacquesa Lassalle’a, który wiersz trzynastozgłoskowy przerobił na jedenastozgłoskowy, dynamizując tym samym tekst i do czego upoważniał go fakt, że sam jest aktorem i grał w tym przedstawieniu Orgona. Ale zdania na temat tego, czy można było tego dokonać na Molierze, były podzielone.
Wspaniałym głosem w dyskusji na temat sztuki translatorskiej Boya była wypowiedź znakomitego tłumacza Piotra Szymanowskiego. „Traddutore traditore”- tłumacz – kłamca-mawia się często- rozpoczął wystąpienie stawiając pytanie,  co można zrobić, aby zminimalizować efekty niewierności wobec tekstu oryginalnego? I co to tak naprawdę  znaczy dobre tłumaczenie?

Marek Bieńczyk, który opowiadał o własnych doświadczeniach jako tłumacza Kundery i Ciorana odpowiedział na to pytanie żartując z Rousseau, który stwierdził, że człowiek jest natury dobry i należy mu ufać. Ale nie wolno wierzyć tłumaczom-ironizował.

Prof. Kinga Siatkowska-Callebat wzięła na warsztat „Króla Ubu” Alfreda Jarry i pokazała jego rozmaite tłumaczenia i interpretacje. Niektóre z nich, aczkolwiek odległe od oryginalnego tekstu wspaniale oddały ducha Jarry’ego np.-opera „Ubu Rex” z muzyką Pendereckiego i w reżyserii Warlikowskiego oraz film Piotra Szulkina o tym samym tytule. 

Czego mi podczas tej sesji zabrakło? Może pokazania Boya walczącego o nowoczesne społeczeństwo, o prawa kobiet, Boya antyklerykalnego. Może się mylę, może takie są prawa sesji naukowej, ale miałam wrażenie, że uciekano od współczesności, uciekano przed tematami, które mogłyby się okazać kontrowersyjne, drażniące. A przecież taki właśnie był Boy-Żeleński-drażniący, niepokorny, współczesny. Mam też wrażenie, że byliśmy dzięki niemu w Europie w awangardzie walki o świadome macierzyństwo, antykoncepcję, edukację seksualną i legalizację aborcji.  

Michał Sutowski z „Krytyki Politycznej” powiedział jedno zdanie, które mi utkwiło w pamięci :„Kampanie i kluczowe misje intelektualne prowadzone przez Brzozowskiego i Boya ponad sto lat temu, nadal nie są wygrane.”

A może ktoś skusi się przetłumaczyć teksty Boya na francuski? Chyba sobie na to zasłużył i warto by może pokazać w świecie frankofońskim, że mieliśmy w naszej kulturze tak wspaniałego pisarza, publicystę i tłumacza.



4 komentarze:

  1. Prof Callebat, moja dawna profesorka! uwielbiam ja niesamowicie :)
    musze czesciej do Ciebie zagladac i poprosic o wydanie jakiegos kalendarza kulturalnego, nie wierze, ze az tyle fantastycznych wydarzen przegapilam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się zgadzam! Cudowna osoba! Niestety nie mam wersji drukowanej jej referatu, ale proszę mi wierzyć na słowo-było to bardzo ciekawe, nowe spojrzenie na możliwości interpretacyjne jakie daje tekst dramatyczny. Może dodam tylko, że z tej sesji ukaże się wydawnictwo-będzie więc można do wspomnianych konferencji dotrzeć.
    Oj dzieje się, jak zawsze w Paryżu:) Kalendarz rzeczywiście by się przydał...pomyślę!

    OdpowiedzUsuń
  3. No i przykro, ze "młodzi naukowcy z Cambridge" powtarzają tak bezrefleksyjnie oficjalną propagandę III RP...
    Endecja nie była skrajnie prawicowa, a gdyby komuś zależało na tym, by tęcza nie płonęła, już dawno zrobiona byłaby z niepalnego materiału... (jak to było? "mówią ze tęcza nie zdobi lecz szpeci... " ? ;))
    A poza tym, to piękny blog i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Będę bronić prof. Billa, gdyż jego analiza była oparta na doskonałej znajomości naszej historii. Słowa "endecja" użyłam trochę szerzej. Nie chodziło mi jedynie o Narodową Demokrację, ale również o inne ugrupowania utworzone przez Romana Dmowskiego po 1926 roku o charakterze antysemickim i faszyzującym jak OWP.
    Dziękuję za miłe słowa:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń