foto

foto

piątek, 23 stycznia 2015

Zawsze trzeba stanąć po czyjejś stronie...

Plakat na Akademii Sztuk Pięknych: "Nawet nie boli"
Jestem w poczekalni gabinetu lekarskiego w XVI dzielnicy. Dębowy, błyszczący parkiet pokrywają perskie dywany, pokój zagracony antykami, pod ścianami stoją szerokie fotele z jedwabną tapicerką i okute złotem komody, na sufitach widać wyrafinowane sztukaterie a przy głównej ścianie kominek z białego marmuru. Wypełniam kwestionariusz. Czekam.
-Proszę, pani pozwoli-wchodzi do poczekalni lekarz. Ma białą koszulę ze złotymi spinkami, jedwabny. modny krawat i jasnobrązowe, robione prawdopodobnie na zamówienie buty.
Siadam na wskazanym mi krześle.
- A więc jest pani Szwajcarką?-pyta.
-Tak-odpowiadam. 
- A skąd?
- Z Genewy-odpowiadam pewnym siebie głosem. Mam szwajcarskie ubezpieczenie,  a więc moje pochodzenie nie powinno go obchodzić.
-Z Genewy...lekarz badawczo mi się przygląda. Czuję, że coś mu nie pasuje, ale może to tylko złudzenie. Może mój akcent a może słowiańska, okrągła buzia?
-A gdzie pani mieszkała przed przyjazdem do Paryża? - kontynuuje śledztwo...
-W Genewie i... kilka lat w Bernie-odpowiadam, zresztą zgodnie z prawdą.
-Hmmm...
 Lekarz zastanawia się przez dłuższą chwilę...za chwilę każe mi zaśpiewać szwajcarski hymn, myślę sobie...
-A gdzie się pani urodziła?-pyta nagle triumfująco.
-W Warszawie-odpowiadam
-A więc jest pani Polką! obwieszcza...
-Tak, mam również polskie obywatelstwo, ale  po co pan o to wszystko pyta? Jakie to ma znaczenie?
Lekarz jest wyraźnie z siebie zadowolony, tak jakby złapał mnie na kłamstwie. Ja nie mam ochoty dalej z nim rozmawiać. Wymieniamy kilka kurtuazyjnych zdań, wypisuje mi lekarstwo, a ja wystawiam mu czek. Wychodzę.
Ta rozmowa miała miejsce kilka lat temu i nie wiem czemu, ale utkwiła mi w pamięci. Coś było nie tak. Z czasem bym pewnie o niej zapomniała, gdyby nie książka Hanny Krall, którą wzięłam przed kilkoma dniami do ręki.

Bohaterka tytułowego opowiadania zbioru Krallówny zatytułowanego Hipnoza trafia w okresie wojny z córeczką na Pawiak. Matka „dobrze” wygląda, córeczka- „źle”. Obie mają „dobre papiery” wedle których są wyznania rzymsko-katolickiego. Przesłuchujący je policjant pyta dziewczynkę o imię, ile ma lat oraz czy to naprawdę jest jej mamusia - na co dziecko odpowiada twierdząco. Nagle odkłada kenkartę na stół i wyjmuje papierosa.
-A czy zna pani modlitwę „Na anioł pański”?-pyta matkę. Ta zaprzecza.
A ty?-policjant pyta dziewczynkę, która natychmiast zaczyna recytować, jednym tchem „Anioł Pański zwiastował Maryi Pannie”... Policjant każe im wybierać, która z nich ma wyjść na wolność a która zostać w więzieniu, bo przecież jedna ma „dobry” wygląd, a druga, zna katolickie modlitwy...

Ksenofobia, antysemityzm, nietolerancja i fanatyzm religijny to największe problemy dzisiejszego świata. Nie ma chyba kraju w Europie, który byłby od tych zjawisk wolny.
Republika przeciwko fanatyzmowi
Francja nie jest wyjątkiem.

Ale tragedia, która rozegrała się 7 stycznia w Charlie Hebdo i dwa dni później, w sklepie HyperCasher w Vincennes, wywołała wstrząs. Zamachu dokonali Francuzi, urodzeni we Francji, którzy ukończyli państwowe, republikańskie, laickie szkoły a mimo to nie zawahali się użyć przemocy w stosunku do swoich. Ale czy naprawdę do swoich? Czy integracja nie okazała się porażką? A może są dwie Francje, które niewiele mają ze sobą wspólnego? Od 7 do 11 stycznia doszło we Francji do społecznego, kulturowego i politycznego tsunami i od dwóch tygodni nie ustają debaty: w prasie, radiu i telewizji. W wyniku tego wstrząsu, wypływają na wierzch skrzętnie od lat ukrywane problemy: nieuporządkowana sprawa ubogich, wielokulturowych przedmieść, (premier Valls mówił we wtorek o apartheidzie terytorialnym, społecznym i etnicznym na niektórych przedmieściach),  rosnący antysemityzm, którego konsekwencją jest masowa emigracja Żydów, tragiczna sytuacja w więzieniach i szkołach, w których dzieci muzułmańskie nie chciały uczcić minutą ciszy zamordowanych dziennikarzy czy istniejąca, czy się chce czy nie, w społeczeństwie francuskim islamofobia, o której dotąd starano się nie mówić, żeby nie wywoływać wilka z lasu. Wiele z tych spraw jest dość odległych od tego, co się wydarzyło 7 stycznia, ale wstrząs, impakt był na tyle głęboki, że wypłynęły przy okazji wszystkie inne niezałatwione dotąd sprawy.

Od dwóch tygodni, jak wspomniałam, o tym wszystkim nie przestaje się mówić w mediach. Do studia telewizyjnego kanału France 2, Dawid Poujadas zaprosił wczoraj imama i mera podparyskiego miasteczka, panią minister edukacji Najat Vallaud-Belkacem i reprezentującą wszystkie matki murzynkę z małym synkiem, młodego, czarnego studenta dziennikarstwa i i filozofa Alaina Finkelkrauta, nauczycielkę historii i geografii w podparyskim liceum i młodą muzułmankę.  Każdy z nich miał w kieszeni francuski paszport, ale zdania, jak rozwiązać obecne problemy, były bardzo podzielone. Bardzo mocnym momentem był film nagrany przez młodych ludzi z przedmieść, Francuzów, którzy nie chcą, aby z powodu miejsca zamieszkania, religii lub wyglądu utożsamiano ich z terroryzmem, nie chcą być obywatelami drugiej kategorii.


TRIBUNE RC SUITE ARTICLE FIGARO przez reportercitoyen


Spierano się  również o laickość i o granice wolności słowa. O to, co może obrazić oraz o to, jak zapobiec islamizacji młodych, którzy czują się stygmatyzowani z powodu pochodzenia.
Imam wyjaśniał, że można być muzułmaninem i obywatelem, że jedno drugiego nie wyklucza. Pani profesor przekonywała, że tych problemów nie da się rozwiązać, jeśli nie poprawi się sytuacji materialnej na przedmieściach, jeśli nie zniesie powstałych nierówności. Zakrzyczano Alaina Finkelkrauta- gwiazdę francuskiej filozofii za słowa krytyczne pod adresem muzułmanów zarzucając mu, że wpadł w pułapkę zastawioną przez terrorystów, którym właśnie o to chodziło, żeby skłócić, wywołać wzajemną nienawiść.
Jedna rzecz rzucała się w oczy. Narodowa, powszechna debata wywołana wydarzeniami 7-9 stycznia jest szansą na gruntowne zmiany, na stworzenie nowych warunków wychowywania francuskiej młodzieży we wzajemnym szacunku i tolerancji, w laickiej, republikańskiej szkole. Debata  oderwała się trochę od tragedii w Charlie Hebdo, który była pretekstem do refleksji, jak będzie wyglądała Francja jutro i czy będzie to wzajemna nienawiść czy też zwyciężą wartości republikańskie, i staną się one bazą pokojowego współżycia.

"Wolna wymiana myśli i opinii jest na najcenniejszym prawem Człowieka
Każdy człowiek może swobodnie mówić, pisać i drukować" 
Byłam na manifestacji na placu Republiki, ponieważ gdy mam się opowiedzieć za wolnym słowem i karykaturą, jaka by ona nie była, a przemocą, to zawsze stanę po stronie wolności. Uważam jak Wolter, że trzeba  bronić prawa innych do wolności słowa. Jestem przeciwko nietolerancji i osobom takim jak wspomniany na początku tego tekstu lekarz, którzy chcą ludzi zaszeregować według ich pochodzenia, rasy czy języka. Bo zawsze trzeba stanąć po czyjejś stronie. Każda inna postawa będzie tchórzostwem i konformizmem.
Od dwóch tygodni Francja powróciła do lektur, które są podstawą ich myślenia, do filozofów wieku Oświecenia: do Diderota, Condorceta i Woltera, którego ostatnie wydanie  „Traktatu o tolerancji” jest od kilku dni wyczerpane. Czytajmy ich i myślmy, bo jak napisał Diderot: „jeśli przestanę myśleć, to stracę przewodnika”.






-

6 komentarzy:

  1. Jest to mocna lekcja ktora dostala Francja. Mam nadzieje ze zarowno we Francji jak i w innych krajach zacznie sie otwarcie mowic o problemach wspolczesnego spoleczenstwa, braku integracji i nietolerancji. Zamiatanie problemu pod dywan nie rozwiaze go, a tylko spowoduje ze bedzie narastal. Francja zawsze byla przykladem wolnosci, wiec teraz mam nadzieje ze naprawde pokaze wszystkim przyklad jak powinno sie rozmawiac we własnym domu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinna, ale boję się, że tak się nie stanie, z wielu względów-ekonomicznych, politycznych...Ale wielką sprawą jest to, że się rozmawia. Wszystko jest dobrze, dopóki ludzie się spierają, prowadzą dialog, źle-gdy sięgają po karabin.

    OdpowiedzUsuń
  3. podpisuję się pod Waszymi słowami

    OdpowiedzUsuń
  4. Holly, staję obok Ciebie. Ciekawe, czy znajdę "Traktat o tolerancji" w ulubionym antykwariacie...

    OdpowiedzUsuń