Koniec wakacji, lato dobiega końca... Jak Wam ono upłynęło? Czy natrafiliście na jakąś ciekawą książkę? Wisława
Szymborska dziwiła się, czemu to na wakacje planujemy niefrasobliwą literaturę.
Przecież to doskonały czas, gdyż jesteśmy bardziej dyspozycyjni, aby zajrzeć do
czegoś ambitniejszego. Idąc za jej głosem nabyłam w warszawskim antykwariacie
biografię Tadeusza Boya-Żeleńskiego o tytule troszkę w klimacie tego bloga „ Nad Wisłą i
Sekwaną”, spróbuję więc wam o niej napisać kilka słów.
Są w naszym panteonie literackim pisarze, których należy
przypominać do znudzenia. Niekoniecznie dlatego, że napisali arcydzieła, ale dlatego, że myślą,
publicystyką, tematami, jakie brali na warsztat próbowali nas „w aniołów
przerobić”. Z jakim skutkiem, to już zupełnie inna sprawa. Takim najważniejszym
pisarzem i eseistą (ale jeśli znacie innych, to dajcie znać!) jest dla mnie
Tadeusz Boy- Żeleński. Każdy, kto zetknął się
z kulturą i literaturą francuską o nim słyszał. Tytan pracy- lekarz, tłumacz- przełożył
na nasz język grubo ponad sto arcydzieł literatury francuskiej, eseista,
krytyk teatralny, poeta Zielonego Balonika. Ale to, co najbardziej cenne u
Boya, to piękny, otwarty, światły umysł.
Pewnie wyda Wam się to zaskakujące-ale międzywojenna Polska lat 30-tych bardzo
przypomina mi Polskę dzisiejszą. Podobnie jak dziś-głosy światłych, mądrych
ludzi były tłumione ofensywą silnego, wpływowego kościoła oraz środowisk
klerykalnych i endeckich, a to właśnie one były największą zmorą Boya. Pod
koniec życia-za swoje postępowe idee stał się obiektem ataków nie tylko ze
strony środowisk klerykalno- endeckich ale także PPS. Do kampanii
antyboyowskiej włączyli się nieoczekiwanie również pisarze: Stanisław Ignacy
Witkiewicz oraz Karol Irzykowski.
Czym się im Boy naraził? Ale zanim odpowiem na to pytanie, to może najpierw kilka słów o nim samym. Miał być lekarzem,
ukończył medycynę na Uniwersytecie Jagiellońskim i zanosiło się, że do końca
życia będzie nosił biały fartuch. I pewnie tak by się stało, gdyby nie wyjazd
do Francji, gdzie rozpoczął się jego wielki romans z literaturą francuską. Medycyny jednak nie
porzucił. Po pierwszym pobycie we Francji organizuje w Polsce ośrodki
poradnictwa dla matek zmuszonych do karmienia mieszanego pod hasłem „Kropla
mleka”. Kupuje nawet we Francji do tego
celu aparat Contata do sterylizacji mleka. Kropla mleka polegała na tym, że
każda matka zgłaszająca się do doktora Żeleńskiego u której dziecka stwierdzał
konieczność żywienia mieszanego lub sztucznego, otrzymywała po cenie kosztu
albo nawet bezpłatnie mleko- w zamian za ścisłe przestrzeganie przepisów
lekarskich i cotygodniową wizytę.
Ale idee pomocy
matkom i dzieciom przywiezione przez Boya
z Francji nie kończyły się na karmieniu. Wkrótce potem, otworzył
pierwsze w Polsce poradnie świadomego macierzyństwa. Udzielał w nich porad
matkom w zakresie higieny niemowląt-przyjmując
je codziennie i bezpłatnie. Wreszcie, mimo iż nigdy w politykę nie chciał się
mieszać- twierdził, że się na niej nie znał- aktywnie uczestniczył w komisjach
pracujących nad modernizacją polskiego prawa małżeńskiego, chodziło o legalizację
i uniformizację rozwodów oraz prawa rodzinnego-
występował przeciwko karalności przerywania ciąży.
Po pracy tłumaczył. Pretekstem do obcowania z kulturą
francuską stała się tęsknota za Paryżem: „brakowało mi owego uśmiechu Francji,
jej żartobliwej a głębokiej mądrości, jej miłosnego powiewu. I tak przekłada
„Fizjologię małżeństwa” i „Małe niedole pożycia małżeńskiego” Balzaca,
wreszcie, uważane za gorszącą literaturę „Żywoty Pań swawolnych” Brantome’a i
całego Moliera. Ktoś, kto choć raz w życiu miał w ręku francuskojęzyczną wersję
„ Skąpca” wie, jak dalece ambitne i trudne było to zadanie.
Pisarze polscy zachwycają się Boyem i jego tłumaczeniami: Grzymała
–Siedlecki nazywa tłumaczenie Boya „ dowodem cywilizacyjnym”. Wkrótce potem udostępni
naszej kulturze Balzaca i Villona, Laclosa i Pascala, Diderota i Prousta, wzbogacając
nasz język i kulturę a jednocześnie zbierając wyróżnienia we Francji od
Akademii Francuskiej.
Pierwszy głos krytyczny płynący ze środowisk katolickich
ukazuje się po wydaniu „Żywotów Pań Swawolnych” to zbyt frywolna i lekka
literatura. Nie podoba się środowiskom klerykalnym a jej wydaniu, mimo, iż
książka była rozprowadzana prywatnie, towarzyszą epitety, że Boy propaguje pornografię.
Nie jest to oczywiście podręcznik do nabożeństwa, ale jak pisał z Lido Kornel
Makuszyński „ wracam na wyspę, aby radować się przed snem opowieściami tego
cudownego chama, pana i opata, de Brantome’a któregoś drogi Boyu, zaprezentował
w sposób tak nieporównany, tak mistrzowski, że się twojej wielkiej pracy
najwspanialszy hołd należy.”-pisał z Włoch.
Z czasem rodzi się w jego głowie projekt Biblioteki Boya,
aby literatura francuska trafiła pod strzechy, aby w każdym domu znalazły siędzieła
Balzaca i Moliera, Laclosa i
Rabelais’ego, Pascala i Diderota. Cel jest ważny, chodzi o przyswojenie
polskiej kulturze arcydzieł literatury francuskiej, o „odniemczenie” Polaków, o
zmianę ich mentalności.
Boy wydawanie biblioteki finansuje z własnych pieniędzy,
częściowo wspomaganym posagiem żony. Ale nie jest mu łatwo-na niego spada cały
trud układania się z drukarzami, pilnowania, umieszczania gotowych nakładów u
księgarzy, użerania się z nimi o warunki sprzedaży. Chwyta się wszystkim
środków, aby sprzedać książki. Gdy wydaje „Rozprawę o metodzie” Kartezjusza, a
jest to trudne dzieło filozoficzne i zachodzi ryzyko, że nikt tej książki nie
kupi, to aby podnieść jej zalety marketingowe, książkę opatruje opaską z
napisem „Tylko dla dorosłych”.
Polscy pisarze i intelektualiści są świadomi, że działalność
Boya wywrze ogromny wpływ na naszą umysłowość, na rozwój naszej literatury, że
Boy odkrywa przed nami nowe lądy, niczym Krzysztof Kolumb, że rozszerza nasz
widnokrąg, zaostrza wzrok, pogłębia znajomość serc i dusz ludzkich, poleruje
smak...
Ale powoli, wraz ze zmianą klimatu politycznego w Polsce i
nasileniem się postaw prawicowych i klerykalnych, nad Boyem zaczynają się
zbierać czarne chmury. Najpierw poszło o „Brązowników”-Boy stanął okoniem wobec
stawiania naszych pisarzy na pomniku i zaczął od wieszcza
narodowego-Mickiewicza. Nie zgadzał, aby w biografii pomijać fakty, nawet te
najdrobniejsze w imię wybielania biografii pisarza. Chciał, aby pisano o
wszystkim, aby dać pełny obraz pisarza. Ale to nie mogło się spodobać
narodowcom.
W 1928 roku, Klerykalne Towarzystwo im. Piotra Skargi w
Warszawie wydawało publiczną uchwałę potępiającą Boya za niemoralną działalność
literacką-to był pierwszy protest przeciwko jego twórczości. Później posypały
się następne, napada na niego prasa klerykalno –endecka wspomagana przez
publicystów sanacyjnych i PPS-owskich a chodzi im przede wszystkich o esej
„Dziewice Konsystorskie”- felietony drukowane w Kurierze Porannym, w których
ukazuje hipokryzję kościoła katolickiego udzielającego rozwodów tylko tym,
którzy kłamią( na przykład, że nie skonsumowali małżeństwa a mają już dwoje
dzieci) i przechodzą na protestantyzm, tylko po to, żeby uwolnić się z
niechcianego związku. Napadała na niego prasa katolicka. „Chciałbym,
aby w stosunkach ludzkich, w odrodzonej Polsce, było trochę mniej nierówności,
trochę mniej ucisku, trochę mniej kłamstwa i obłudy. Czyżby te ideały były „Polakowi-Katolikowi”
tak nienawistne?”-bronił się. „Niech „Polak-Katolik” sporządzi sobie
listę współpracowników naszych pism bogobojnych, klerykalnych, prawicowych, czy
jak je nazywają: niech się przekona, wśród tych, którzy najdzielniej szermują
zawodowym piórem w obronie katolicyzmu i nierozerwalności małżeństwa, ilu jest
wśród nich tych, którzy zmienili wiarę dla celów rozwodowych.”
Były też wyrazy sympatii, przede
wszystkich ze strony „Wiadomości Literackich”, ale nadchodziły one późno. „Jestem
wciąż jak te dziwka, którą się szczypie w udo w gabinecie, a nie poznaje się jej
na ulicy.” Częściej otrzymywał „paczkę obelg, porcję nienawiści wyzianą przez
ludzi skupionych pod sztandarem miłości bliźniego. Przywykłem do tego jak do
rannego masażu.”
„Dziewice konsystorskie”, a później
„Nasi okupanci” wywołały nagonkę organizowaną przez prasę katolicką, pismo „Polak-katolik”,
przez krakowski „Głos Narodu” i warszawski „Przegląd Katolicki”. Miały one
charakter antysemicki i demaskatorski.
„W
Jamie lągł się ów zastęp ludzi, którzy z Boyem na czele rozpełzli się potem po
nowej Polsce, ludzi zarażonych austrogalicyjskim oportunizmem, cynizmem życia i
użycia, otwartych na wszystkie wiatry z całej Europy, a wewnątrz przegryzionych
grzybem plemienia semickiego, skrzyżowaniem sarmatyzmu i ghetta, Krakowa
Szujskich, Matejków i Wyspiańskich z pobliskim Kazimierzem, sztucznych żydów
czy pół żydów z „Jamy podwawelskiej” torującej ścieżki żydom pełnokrwistym,
Tuwimom, Słonimskim, Wittlinom w zbliżającym się ich szturmie na na Mont Salwat
i Panteon Narodowy.” –pisał Morawski
Gdy wreszcie ogłoszono projekt nowego
prawa małżeńskiego Episkopat Rzymsko-Katolicki w Polsce stwierdził w oświadczeniu,
że „projekt jest posiewem bolszewizmu” a kardynał Hlond dodał, że „jest próbą
odcięcia Polski od kultury chrześcijańskiej. Boy replikował: ”Ilekroć chodzi o
usprawiedliwienie kleru, zawsze wysuwa się straszaka Bolszewii, od którego kler
ma być obroną(...) Przecież właśnie w Rosji było morze ciemnoty i nad nim
triumfujący pop. Ta fala demagogii, kłamstwa, oszczerstw, antypaństwowego
podjudzania płynie bez żadnej przeszkody w pismach i na wiecach, ba, nawet
radio oddano na jej usługi. Najczęściej jednak te oświadczenia, orędzia czy
Listy biskupów przedrukowywała katolicka Agencka Prasowa, głoszono je z ambon,
zbierano podpisy pod protestami w kościołach i szpitalach.
„Projekt ustawy małżeńskiej-to zdaje
się faktem-pogrzebany jest na czas nieograniczony, wystarczyło jednego gestu
naszych „czarnych władców”, aby przekreślić dziesięcioletnią pracę Komisji
Kodyfikacyjnej.”-pisał rozgoryczony Boy.
Kolejną jego bitwą było „Piekło
kobiet”. Chodziło o niekaranie kobiet usuwających ciążę -pięć lat więzienia dla
kobiety, która chciała się pozbyć niechcianej ciąży uważał za największą
zbrodnię prawa karnego. Walczył o niekaralność przerywania ciąży dokonanej także
ze względu na ciężkie położenie
materialne. Był za prawem do aborcji, gdyż uważał, że to nie zakazami i represjami walczy się z problemem, ale
drogą świadomej prokreacji. Wielodzietność-uważał-prowadzi do nędzy ubogie
rodziny, rujnuje zdrowie kobiety, staje się przyczyną demoralizacji, wzrostu
przestępczości, alkoholizmu, regresu kultury społecznej.
To Tadeusz Boy-Żeleński przyczynia się
do otwarcia na Lesznie, pierwszej w Polsce poradni świadomego macierzyństwa.
„Tu się ciąży nie przerywa, tu się ciąży zapobiega”-wisiał napis na ścianie
poradni.
Nagonka środowisk katolickich na Boya stawała się coraz
ostrzejsza. Ksiądz Pirożyński przestrzegał przed czytaniem literatury
francuskiej tłumaczonej przez pisarza. Odradzał Monteskiusza, Musseta,
Stendhala, Balzaca...
Czesław Lechicki odradzał z kolei „Tristana i Izoldę” gdyż
mowa w niej o miłości cudzołożnej, Gargantuę Rabelais-ego, bo to powieść
skatologiczna, „Żywotów Pań swawolnych”-bo to pornografia a „Listy perskie”
Monteskiusza-bo opisują sceny haremowe. Pisma katolickie odradzały nawet
Kubusia Fatalistę-Diderota! Gdy podróżował po Polsce z odczytami o
Villonie-odmawiano mu najmu sali, jako „bezbożnikowi”, „wrogowi kościoła”W odpowiedzi
Boy napisał esej zatytułowany „Nasi okupanci” skierowany przeciwko hierarchii
Kościoła Katolickiego wywołując nową falę ataków i napaści zorganizowanych
najczęściej pod hasłem „zlikwidowania” Boya.
Osaczony, atakowany ze wszystkich stron, nie poddawał się:
Pisał „Wróg kościoła w Gdyni-agitacja z ambony. Skąd się to wszystko wzięło? Z
paru moich wystąpień w prasie. Antyreligijnych, bezbożnych? Ani trochę, w tych
sprawach w ogóle nie zabieram głosu. Poszło o sprawy świeckie. Bardzo nad tym
boleję, ale cóż począć, że gdziekolwiek wyłoni się paląca kwestia, w której
ludzie głowią się i radzą , co czynić aby na świecie było trochę lżej i trochę
jaśniej, natychmiast się wysuwa złowroga czarna ręka i rozlega się grzmiący
głos –Nie pozwalamy! Nie wolno wam nic zmienić, nic poprawić. Wszystko musi
pozostać po dawnemu, niczego tknąć nie pozwolimy w gmachu ciemnoty i
ucisku”-pisał...
Boy bardzo dzielnie znosił wszystkie obelgi (nawet termin
boyszewizm) poczucie fizycznego zagrożenia, listy anonimowe, ale pod koniec
życia był bardzo tym wszystkim zmęczony i co tu dużo mówić -osamotniony.
Niewiele osób udzielało mu poparcia, niewielu występowało w jego obronie.
Piszę o tym, ponieważ mam dziś wrażenie, że to, o co walczył
Boy ponad sto lat temu jeszcze nie zostało osiągnięte, że jego tłumaczenia
literatury francuskiej nie trafiły pod
strzechy, nie wpłynęły znacząco na naszą mentalność. I może jeszcze jedno warto
pamiętać-że wybór książek nie jest niewinny, oraz, że nie powinniśmy ulegać
tym, którzy chcą za nas o tym wyborze decydować...
I jeszcze jedno. Czy Tadeusz Boy-Żeleński znajduje się w
kanonie lektur? A powinien!
a o tym o Boy- Żeleńskim nie wiedziałam - dziękuje:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za przeczytanie!:)
OdpowiedzUsuńMam w planie biografię Boya Błazen, wielki mąż. Samego Boya znam głównie z tłumaczeń, chyba największe wrażenie zrobił na mnie Prosta tom I W poszukiwaniu straconego czasu. Na razie gromadzę; mam Reflektorem w mrok i Rozrachunki freudowskie. A ciekawa jestem czym podpadł Witkacemu, bo Irzykowski jakoś mnie nie dziwi
OdpowiedzUsuńCzytałam biografię napisaną przez Hena, ale jakoś nie zrobiła na mnie wrażenia. Nie wiem, może to zależy od tego co nas interesuje. Dla mnie ten wątek społeczny i polityczny w biografii Boya jest bardzo interesujący i ważny. Tak jakby jego myślenie było zaczątkiem czegoś, co się zatrzymało i nie zrealizowało i dlatego mamy to, co co mamy...Proust był ostatnim tłumaczonym przez niego dziełem, przygotowywał się chyba z 10 lat. Pracował w okresie wojny, już prawie pod bombami, wiedział, że musi skończyć...Właściwie, to tak do końca nie wiadomo, za co podpadł Witkacemu-tym bardziej, że latami się przyjaźnili a nawet Witkacy kochał się w żonie Boya, Zosi Pareńskiej, w salonie Boyów wisiały jego obrazy...Nagonka na Boya-bezbożnika była tak powszechna, że może i on się w nią zaplątał? A Tobie Guciu należą się wielkie dzięki za przybliżanie literatury francuskiej naszej polskiej społeczności. Boy byłby z Ciebie dumny!
OdpowiedzUsuńSzkoda, że biografia napisana przez Hena nie przypadła ci do gustu, zobaczę, może ja odbiorę ją inaczej. Czytałam jego Nie boję się bezsennych nocy i bardzo mi odpowiadało, natomiast Królewskie sny wydały mi się takie infantylne, raczej powieścią dla młodzieży.
OdpowiedzUsuńJa ambasadorką Boya w przybliżaniu literatury francuskiej ? aż się zaczerwieniłam
A dziś otwieram Twojego bloga i o kim czytam? O Maupassancie! Wcale nie przesadzałam:)
OdpowiedzUsuńHolly, co ja bym zrobiła bez Twoich wpisów :) Czy wiadomo coś więcej o tym, w jakich okolicznościach Boy nauczył się francuskiego, jak doszedł do takiej perfekcji we władaniu nim, by być w stanie tłumaczyć takie dzieła?
OdpowiedzUsuńBył po prostu chyba geniuszem:) Swój pierwszy pobyt w Paryżu wspominał tak: "Nie znałem nikogo, nie wiem, czy przez pierwszy kres pobytu miałem okazję powiedzieć dwieście słów po francusku, poza elementarnymi potrzebami jak garson i praczka." Chyba po prostu czytał, czytał i czytał...ale to nie znajomość francuskiego jest najbardziej imponująca, ale polskiego, bo jak wiadomo, tłumacz, musi znać doskonale swój własny język a na tym polu był mistrzem...
OdpowiedzUsuńŚwietny post, Holly, przeczytałam z przyjemnością, uzupełniając co nieco swoją wiedzę o Boyu-Żeleńskim, i masz rację, jakoś na wakacje zazwyczaj wybierane są lżejsze lektury, sama też tak robię, ostatnio ujęło mnie "Drzewo migdałowe", ale może czas do walizki lub plecaka wrzucić jakąś biografię ;)
OdpowiedzUsuńGeniusz Boya-Zelenskiego jako tlumacza widac natychmiast w jego tlumaczeniu "Wielkiego testamentu" F. Villona.
OdpowiedzUsuń"Ach, gdzież są niegdysiejsze śniegi (Où sont les neiges d'antan?)" to tylko drobny przyklad tego jak rozumial tekst oryginalu i jak tworczo odwzorowywal go w jezyku polskim. Chwala Ci Holly za przypomnienie tej chlubnej postaci !
Z tłumaczenia Villona był niezwykle dumny! Objeżdżał z nim całą Polskę...dziękuję i cieszę się, że pisanie o Boyu ma dla kogoś sens!
OdpowiedzUsuń