foto

foto

poniedziałek, 9 listopada 2009

Nie pamietam chwili, w ktorej nie bylabym zakochana...



TF1 wyswietlilo wczoraj wieczorem film o zyciu Edith Piaf, "La Môme" Oliviera Dahana. Film genialny, pod kazdym wzgledem. Splakalam sie na nim jak bobr, co mi sie rzadko zdarza i po raz kolejny podziwialam geniusz aktorski Marlon Cotillard (dostala za te role w ubieglym roku Oskara). Gdy zobaczylam ja po raz pierwszy w roli Piaf, czulam, ze go dostanie...Nie wiem, czy inspirowal ja Stanislawski, czy Grotowski czy moze po trosze i jeden i drugi, ale rola ta, to „wcielenie sie” w skore Piaf bylo naprawde fenomenalne; glos, sposob chodzenia, przewracania oczami, sposob w jaki reagowala na ludzi i wreszcie rece, cudowne rece.
Sporo tez w tym filmie przepieknych, wzruszajacych scen...chocby ta, gdy na wiadomosc o smierci Marcela, Piaf rozpacza. Oszalala z bolu, wychodzi z mieszkania prosto na scene. Spiewa wowczas hymn do Boga, aby dal jej choc najkrotsza chwile z najdrozszym...
Ogladalam juz ten film przed dwoma laty w kinach, ale mieszkajac teraz w Paryzu i znajac to miasto troszke lepiej, cieszylam sie, ze rozpoznalam schody w parku Belleville i uliczki Monmartru...atmosfere paryskiego bistra...biedote XX dzielnicy.
Jest to tez jeden z piekniejszych filmow jaki widzialam o milosci. Milosci, ktora zajmowala najwazniejsze miejsce w jej zyciu, ktorej brakowalo jej w dziecinstwie i o ktorej potrafila najpiekniej spiewac. Siegnelam po kilka jej piosenek. Znalazlam nawet wideo z jednego z jej koncertow w paryskiej Olimpii. Wydaje mi sie ze najlepsze z dostepnych. Sa tez na nim dwa zrobione z nia krotkie wywiady.
-Co jest warunkiem powstania dobrej piosenki o milosci? -pyta dziennikarz
-Mysle, ze zarowno autor jak i kompozytor powinni byc zakochani, jesli nie sa zakochani, to nie napisza dobrej piosenki-odpowiada Piaf
-A czy Pani spiewa lepiej gdy jest pani zakochana?-pada kolejne pytanie
-Alez ja zawsze jestem zakochana. Nie pamietam chwili, w ktorej nie bylabym zakochana..





6 komentarzy:

  1. O tak, świetny film! Miałam nadzieję, że tegoroczna Coco avant Chanel będzie w podobnym klimacie, przynajmniej w połowie tak udana, ale niestety. Do "La Môme" można wracać bez końca. A może widziałaś "Le voyage du ballon rouge"? Też bardzo pięknie ukazuje akurat Menilmontant, trochę taką już zagubioną Menilmontant.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, niestety nie widzialam...Czy znasz moze nazwisko rezysera? Kiedy ten film wyprodukowano?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mówię o filmie z 1956 roku, wyreżyserowanym przez Alberta Lamorisse'a. Jest króciutki (pół godziny), ale ujmujący, a zatrzymana w nim Menilmontantjest jeszcze taką prawie-wioską. Widziałam też "Podróż czerwonego balonika" Hou Hsiao Sien, sprzed paru lat, który jest wyraźną aluzją do swojego poprzednika, ale ten film wydał mi się trochę nudny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzisiaj, zupełnie nie à propos naszej "rozmowy", znalazłam Balonik w sieci i pomyślałam o Tobie:

    http://video.google.com/videoplay?docid=-7665453088682164854#

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudnie! Bo nie bardzo wiedzialam jak do tego filmu dotrzec. Serdecznie dziekuje i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Czara, obejrzalam film i przypomina troche "Dwoch ludzi z szafa"...przynajmniej na poczatku. Piekne obrazy ulic Ménilmontant...mysle, ze rezyser byl zakochany dzielnicy a balonik byl tylko pretekstem, zeby ja pokazac...

    OdpowiedzUsuń