foto

foto

piątek, 13 listopada 2009

Krzysztof Warlikowski w Paryzu


"Jest Pan diablem Panie Warlikowski" -zamierzalam powiedziec rezyserowi na spotkaniu w Akademii Sztuk Pieknych, ale nie starczylo mi odwagi...
”(A)pollonie” udalo mi sie, chyba cudem, obejrzec w srode wieczor. Nie spodziewalam sie, ze zabraknie biletow do sali, ktora moze pomiescic 1250 osob a tak sie stalo. Wiec na schodach przed teatrem polowalo na bilety, bo inaczej tego nie mozna nazwac, okolo trzydziestu osob, zaczepiajac przechodniow kartka z napisem „Je cherche une place”. Na doslownie kilka minut przed rozpoczeciem przedstawienia, panowie wydajacy sprzedane juz bilety zdecydowali sie udostepnic kilka miejsc z tzw. gorsza widocznoscia, czyli bez mozliwosci czytania francuskich napisow. Czytac francuskich napisow nie musialam, wiec miejsce kupilam, i okazalo sie bardzo dobre.

Ogladanie spektaklu Warlikowskiego nie nalezy do przyjemnosci, jest to raczej rodzaj przemocy dokonawany na wlasnym ciele i umysle. Przede wszystkim spektakl trwa 4.5 godz. Ale to nie o dlugosc chodzi ale o to, co sie oglada. A wiec jesli nie jest to gwalt na kobiecie, to jest to gwalt na dziecku, morderstwo na mezu albo samobojstwo i bazgranie wlasna krwia na szybie. Aktorzy wlasciwie do siebie nie mowia, raczej krzycza do widowni przy pomocy gesto rozstawionych mikrofonow. Jesli ktos lubi akty meskie, to mogl sie rowniez napatrzec do woli. Brzydota, zlo, przemoc, koszmar. Natomiast koszmar znakomicie oswietlony i scena przypomina mniej scene teatralna a bardziej telewizyjna gale programu rozrywkowego, pelna kamer i aparatury technicznej.

Warlikowski zbudowal swoj autorski, jak podkresla, spektakl korzystajac z literatury i mitologii antycznej. Tak wiec grecka heroina, Ifigenia, poswiecona przez ojca dla uratowania Troi u Warlikowskiego jest rozpuszczona nastolatka w sukience od pierwszej komunii, zgwalcona przez ojca dla jego kariery. Agammemnon, ktory wraca spod Troi nie jest mitologicznym bohaterem, ale hitlerowskim nazista, ktory stwierdza zimno i cynicznie, ze kazdy z nas, gdyby znalazl sie w jego sytuacji, robilby to samo, czyli zabijal.

Alkesta, ktora w mitologii oddaje swoje zycie za zycie meza, u Warlikowskiego jest osoba, pozbawiona milosci, chora psychicznie, ktora w konsekwencji popelnia samobojstwo. Tytulowa polska Apolonia, ktora przechowywala w czasie wojny Zydow, za co przyplacila zyciem, nie jest bohaterka, ale jakas dziwka puszczajaca sie z Niemcem, liczac na jego przychylnosc. Do tego Warlikowski dorabia jej „gebe” sugerujac, ze uratowala Ryfke tylko dlatego, ze ta miala aryjski „wyglad” sugerujac antysemityzm i falszujac tym samym historie Hanny Krall tylko po to, zeby nam udowodnic, ze Apolonia nie byla ani szlachetna, ani odwazna.
Sedzia Yad Vashem to klaun, ohydny, pyszny i zarozumialy a Zydzi, ktorzy ukrywaja sie pod podloga, w strachu przed Niemcami, dusza wlasne dziecko. Syn Ryfki, ktory odbiera w jej imieniu medal Yad Vashem tez jest morderca, bo strzela do Palestynczykow. Warlikowski nie oszczedza nikogo. Jego swiat jest pelen okrucienstwa i zla, bolu i nienawisci a dobro... tez staje sie relatywne, gdyz to zle intencje stoja za jego czynieniem.

Diabelskie to myslenie, taka relatywizja wartosci na ktorych zbudowalismy nasza cywilizacje, ale widac, jego wizja swiata sie podoba, widac znajduje posluch, bo cala prasa francuska pisze pod adresem Warlikowskiego peany. Faktem jest, ze dzieki niemu o Polsce sie mowi i to w bardzo dobrym kontekscie. I za to mu wielkie dzieki sie naleza.

Na wczorajszej konferencji prasowej pytano go o tytul spektaklu. Dlaczego pierwsze (A) jest w cudzyslowiu? Wydawac by sie moglo z tytulu, ze spektakl bedzie o Apolonii i Polonii czy Polsce. Ale w przedstawieniu nie ma zadnych polskich odwolan poza historia Polki ratujacej Zydow. Warlikowski tlumaczyl na konferencji, ze chodzilo o jego fascynacje Apollonem. Ale czy byl szczery? Czy przypadkiem owe (A) to nie jest greckie „a pozbawiajace” ktore tworzy przeczenie jak np. spoleczny-aspoleczny, moralny-amoralny. Czy przypadkiem owe (A) to nie jest aluzja do (A) Polonii ? Czy ten jego opis swiata nie odnosi sie nas samych?
Nie czujemy sie po spektaklu zbyt dobrze, ale jak to powiedzial jeden z teoretykow teatru, jesli jestes szczesliwy, to idz do karczmy, nie do teatru.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz