foto

foto

czwartek, 20 stycznia 2011

Paryskie spotkanie z Agata Tuszynska

Wczorajsze spotkanie z Agata Tuszynska w paryskim domu kultury yiddisch odbylo sie sie bez wiekszych zgrzytow, nie padly zadne klopotliwe dla autorki  pytania, nikt nie dodal nowych informacji do zebranych przez nia materialow. Nic tez nie wniosly uwagi dyrektora domu wydawniczego Grasset, ktory od lat publikuje ksiazki Agaty Tuszynskiej. Autorka we wprowadzeniu  probowala legitymizowac swoje prawo do mowienia o Wierze Gran, i powtarzala wielokrotnie, ze jej matka zostala ocalona z getta. Odnioslam jednak wrazenie, ze im czesciej to powtarzala, tym mniej sie jej wierzylo. Jak sama opowiada, w ksiazce o rodzinnej „historii strachu”, jej korzenie, jej pochodzenie bylo przed nia skrzetnie przez lata ukrywane, ze strachu, ze wstydu. Dlatego ta potrzeba legitymizacji wsrod obecnych na sali ludzi, ktorzy przez cale swoje zycie, z odslonieta twarza nosili na sobie nie zawsze wygodne korzenie, chociazby tacy jak Wiera Gran, wypada jakos strasznie blado...

Przy samych drzwiach prowadzaca spotkanie pani Malgorzata Smorag-Goldberg dosyc glosno podkreslila, ze publicznosci nie dopusci sie do glosu, bo temat jest drazliwy. Ale glosy z sali pojawily sie dosc  szybko. Ktos, kto znal Wiere Gran i Wladyslawa Szpilmana probowal go tlumaczyc mowiac, ze uwazal sie on za zbyt wielkiego artyste, aby przyznawac sie, ze w gettcie byl jedynie akompaniatorem artystki. Ktos irytuje Agate Tuszynska pytaniem o zasady uznania kogos za kolaboranta, co konczy sie z jej strony nerwowym pytaniem retorycznym „Ale skad ja mam wiedziec czy ona spala z Niemcami”? Ktos tlumaczy, ze oskarzenia Marka Edelmana mialy zwiazek z niechecia wobec ludzi, ktorzy byli calkowicie obojetni na dzialalnosc „Bundu” i ktory po prostu oburzal sie na „piekne zycie” artystow pracujacych w kawiarni „Sztuka”. Manuel  Carcassonne z Grasset  bronil oskarzonego przez Wiere Gran Szpilmana, dodajac, ze przeciez przeciwko niemu nie ma zadnych dowodow, ze pisanie na okladce ksiazki o „nieznanej stronie Wladyslawa Szpilmana” jest jedynie chwytem marketingowym a poza tym,  nawet sama Wiera Gran nie jest pokazana  w ksiazce Agaty Tuszynskiej w  zbyt korzystnym swietle. Ktos pyta o odpowiedzialnosc etyczna  pisarza i tym pytaniem, moim zdaniem,  uderza w samo sedno problemu.

Agata Tuszynska przywrocila do zycia osobe Wiery Gran i chwala jej za to. Problem polega jednak na tym, jak ja przywrocila. Na samym poczatku spotkania opowiadala  jak ktorego dnia uslyszala w jednym z paryskich salonow o samotnej staruszce, ktora kiedys spiewala w warszawskim getcie, oskarzonej przez lata o kolaboracje.  Narodzil sie w niej pomysl na material. Ale minelo troche czasu, zanim po raz pierwszy odwazyla sie do niej zadzwonic. W telefonie, po drugiej stronie sluchawki uslyszala glosny oddech. Pani Gran, pani Gran? powtarzala Agata Tuszynska. Samotna, starsza kobieta wpuscila ja do siebie. Tuszynska przez dlugie lata ja odwiedzala zdobywajac coraz wieksze zaufanie artystki. Przez lata interesowala sie losem samotnej i bezbronnej starszej kobiety aby pozniej, po jej smierci te informacje wykorzystac i  pokazac  ja w sumie w bardzo zlym swietle-jako osoby chorej psychicznie, zyjacej w kurzu i zapomnieniu  i publikujac zdjecia z jej intymnego swiata, z laska, w szlafroku, nieuczesanej...Czy Wiera Gran, wielka Dama chcialaby, aby ja taka ogladano? Ksiazka ukazala sie po jej  smierci.

Agata Tuszynska, jako historyk mogla napisac ksiazke historyczna, przedstawic materialy za i przeciw, ale nie musiala opisywac intymnosci i slabosci artystki, bo jest to moim zdaniem przekroczenie granicy etycznej pisarza. Podobnie ze Szpilmanem. Nawet jesli faktycznie nie pomogl jej i nie zatrudnil w radiu,  czy konieczne bylo cytowanie insynuacji najwidocznie chorej Wiery Gran i rzucanie na niego bardzo powaznych  oskarzen?  Bez zadnych dowodow robienie z chorych insynuacji marketingu?
Czy pretendujac do pracy historyka, bo za takiego, co podkreslono podczas paryskiego spotkania, sie pani Tuszynska uwaza, mamy prawo do naduzywania czyjegos zaufania publikujac  informacje o czyjej intymnosci, o ukrywanych przed swiatem  sekretach i tajemnicach? Czy mamy do tego moralne prawo? Czy opis czyjegos szalenstwa wnosi cos do pracy historyka? Jaki zwiazek maja koncowe lata zycia Wiery Gran, ktorym Tuszynska poswieca tyle stron,  z tematem ksiazki?




9 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawa relacja. Trudno mi sie wypowiedziec w sprawie biografii - ksiazki niestety nie czytalam. Mowiac jednak ogolnie o biografiach, ktorych rynek brytyjski ma w przesycie (to jeden z najbardziej popularnych gatunkow), to powiem tak "wszelkie chwyty dozwolone". Brytyjczycy nie mieliby zadnych skrupuow w publikacji calego zgromadzonego materialu. Wrecz przeciwnie, im wiecej szczegolow z zycia intymnego, tym lepiej dla ksiazki.

    Holly, czy to spotkanie odbylo sie po polsku czy po francusku?

    OdpowiedzUsuń
  2. Magamaro, w Polsce tez coraz wiecej tego rodzaju biografii. Wracalam ze spotkania z znajoma i rozmawialysmy o ksiazce Domoslawskiego o Kapuscinskim, nie wiem czy ja czytalas, tam tez sporo bardzo prywatnych watkow...Mam wrazenie, ze to troszke takie "podkradanie" biografow slawy osob o ktorych pisza a przede wszystkich szukanie rozglosu za wszelka cene...Nie sadzisz?
    Spotkanie odbylo sie calkowicie po francusku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytalam ksiazke o R.Kapuscinskim i byly tam szczegoly z zycia rodzinnego/intymnego p. Rysia.Trudno pisac biografie nie poruszajac tych watkow. Przeciez chodzi o pokazanie osoby z roznych stron. Nie chcemy wiecej brazownikow!

    OdpowiedzUsuń
  4. Anno, czytalam ksiazke o Kapuscinskim, uwazam ja za znakomicie napisana, ale rozdzialy o kochance i corce moim zdaniem mozna bylo pominac, bez straty dla ksiazki. Odbrazawiac tak ,jak najbardziej, ale czy myslisz naprawde ze nie powinno byc juz zadnych granic w opisywaniu czyjegos kalectwa, slabosci czy sfery intymnej?

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest trudny temat. Wiekszosc ludzi ma dwa wizerunki" publiczny" i "prywatny".Czesto roznia sie one od siebie zasadniczo. Jezeli pisze sie o osobie publicznej, czy chcemy znac tylko wersje oficjalne ? Jezeli chodzi o p.Wiere Gran, to zdzadzam sie z Toba, ze pewna granica zostala przekroczona, tym bardziej ze byla ona wtedy juz stara i chora kobieta,mogla juz troche mowic od rzeczy pod sam koniec. Czy wiedziala, ze to bedzie upublicznione w ksiazce? I czy chcialaby abysmy widzieli ja jako stara i schorowana kobiete? Chyba nie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Anno,mysle, ze chodzi tu po prostu o zwyczajna ludzka godnosc. Jestem jak najbardziej za ujawnianiem w biografiach obu wizerunkow, nie przeszakadza mi w gruncie rzeczy opisywanie przez Domoslawskiego historii z kochanka mistrza Kapuscinskiego ani klopotow z corka, mogl je sobie odpuscic, ale skoro je opisal...jego sprawa, ani chwaly ani ujmy to mistrzowi nie odbierze, tak jak bylo przed laty z Mitterandem. Inaczej sie sprawa przedstawia, gdy ujawniamy kwestie slabosci fizycznych, choroby, kalectwa, niedolestwa, ktorych moim zdaniem nie powinno sie opisywac, bo jest to przekroczenie owej granicy...Natomiast jestem bardzo ciekawa co tak naprawde stanowi o sukcesie ksiazki...

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy27.1.11

    A czy mogłabyś napisac coś więcej o całym spotkaniu? O p. Agacie Tuszyńskiej? Ja byłam na premierze "Wiery" w Warszawie - podobało mi się.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem dokładnie tego samego zdania jakie prezentuje Autorka opowieści o spotkaniu z p. Tuszyńska. Pozwoliłam sobie zdanie owo wyrazić w piśmie Midrasz wydawanym w Polsce.
    Etyka, moralność, wykorzystanie niecne zaufania, a potem egzaltacja "oddawania głosu Wierze Gran" z "Rodzinna historią lęku" w tle. Może zrobię tu zbyt szeroki krok gdy napisze, że mam pochodzenie żydowskie i mogłabym napisac rodzinna historię godniości? Nie podoba mi się ten stereotyp lęku i żydowskosci jako figura czy to życiowa czy tym bardziej literacka.

    Małgorzata Burzynska-Keller

    OdpowiedzUsuń