foto

foto

środa, 1 lutego 2012

Elles" lub "Sponsoring" Szumowskiej, czyli dużo hałasu o nic




Plakaty reklamujące film w paryskim metrze

Tak więc jednak skusiłam się na obejrzenie  najnowszej produkcji Małgorzaty Szumowskiej „Elles” , weszła ona dziś pod tym tytułem na ekrany paryskich kin.  Myślałam, że będą to „Galerianki”-bis- tyle, że zrobione z większym rozmachem, ale nie, są to dwa zupełnie różne filmy. I tak oto dowiedziałam się , że po pierwsze, realizatorka nie darzy  szczególną sympatią mężczyzn, których przedstawiła  jako  maniaków seksualnych, kabotynów i dewiantów, po drugie- ma chyba awersję do wszystkiego co polskie, ale za to uwielbia Paryż. Filmuje z lubością wnętrza hausmańskich kamienic, francuską kuchnię, styl życia,  wina...i chyba tego jej brakuje, trochę zazdrości...Mylę się? I jeszcze jedno, chyba źle znosi okres dojrzałości, czy też może źle przechodzi kryzys wieku średniego, jak by go zwał, bo fatalnie pokazuje ten czas w życiu kobiety. I jeszcze jedno,  ma chyba niezłe układy w środowisku filmowym, bo udało jej się zdobyć fundusze na naprawdę bardzo mierny scenariusz. Co nie znaczy, że film nie zrobi kasy, ale to zupełnie z innych względów.

Przede wszystkich film jest niezłą gratką dla wielbicieli mocnych scen erotycznych, młode aktorki rozbierają się łatwo, przyjmują wszystkie wymagane przez realizatorkę pozycje, starają się ze wszystkich sił, rękoma, ustami i dolnymi partiami ciała, ani przez chwilę  nie oszczędzając się, pracować na karierę. Z kolei mężczyźni występujący w tym filmie pokazani są fatalnie, jako brutalne, z obsesjami na punkci seksu, żałosne figury. I w tej jednej, jedynej aktywności ich widzimy. Ale  nie tylko seks nimi kieruje, lubią też się zwierzać a nawet,  jest w tym filmie jeden romantyk, który goły jak święty turecki, gra swojej opłaconej Dulcynei na gitarze. Robi się niedobrze...

A poza tym, powtarzanie stereotypów. Polska matka jednej z dziewcząt zarabiających na studia usługami erotycznymi jest gruba, wścibska, fatalnie ubrana i wulgarna. Córeczka  niewiele się od niej różni, z tym że mamy również okazję poznać jej niewybredny język i rasistowskie uprzedzenia, gdy uczy poznanego arabskiego studenta „po polsku” –„murzyn p…matkę” czy coś w tym stylu…Ale sza! Rozmiary biustu pokazywanego w tym filmie rokują jej  błyskotliwą karierę.

Będzie też coś dla zakochanych w Paryżu. No może nie tyle co u Woody Allena, ale są i widoki z okna na dachy, jest pięknie urządzone wnętrza paryskiego mieszkania, park de Bellevillle no i jest Juliette Binoche, esencja francuskości, subtelna, wyrafinowana, przyciągająca wzrok.

I tak naprawdę to może tylko dla niej warto jednak ten film obejrzeć. Gra znakomicie, choć tak do końca, to chyba nawet sama nie wie, co ma grać. Nie wiadomo, o co jej chodzi, gdy przeprowadza wywiady z dwoma zbłąkanymi owieczkami –pyta, ale co myśli przewracając oczami i powtarzając "A bon?"-nie wiemy. Ale zatrzymuje na sobie wzrok, śledzimy każdy jej ruch, próbujemy wczuć się w jej przeżycia. I nic. Zima, chłód, poza, skorupa.

Film się kończy, wychodzimy z kina i nie wiemy  więcej niż wiedzieliśmy do niego wchodząc. Temat sam w sobie mało ciekawy, bardzo komercyjnie wyeksploatowany. I nie oszukujmy się, to przecież żadne novum, że młode dziewczyny  w Paryżu się prostytuują, czy też szukają sponsorów, aby opłacić studia. A w Polsce nie? Gremialnie! Ale to nie miał być film społeczny-twierdzi realizatorka. Że kobieta w wieku dojrzałym ma trudności z odnalezieniem równowagi miedzy byciem kobietą, matką i realizowaniem się w życiu zawodowym. Banały, same banały. Zapowiadał się ciekawy film. W sumie szkoda. 

31 komentarzy:

  1. To ciekawe. Przez prasę polską (tę na kredowym papierze) przetacza się teraz, mnogość wywiadów z Panią Reżyser. Z wielu stron tekstów 'obnażających' życie i duszę twórczyni wynika, że powstało dzieło wiekopomne. Czy to kolejny rozziew między tym 'co artysta miał na myśli' a tym co mu finalnie wyszło?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo,
    Jak to się mówi…każda myszka swój ogonek chwali, i nie ma jej się co dziwić. Do wiekopomnego dzieła to filmowi baaardzo daleko. Owszem, Szumowska chciała chyba zrobić film społeczny, ale musiała prawdopodobnie dać jakąś większą rolę Binoche, i wyszło na to, że tak naprawdę to nie wiemy o czym w końcu jest film, o prostytucji studenckiej czy o rozterkach emocjonalnych dojrzałej kobiety. Jak na ten pierwszy temat, to trochę za dużo w nim o życiu rodzinnym i problemach dziennikarki. A jeśli o rozterkach- to scen porno. Znakomitym filmem społecznym na ten sam temat były „Galerianki”- bardzo powściągliwe, surowe, prawie dokument. Podejrzewam nawet, że to one były inspiracją dla filmu Szumowskiej.

    OdpowiedzUsuń
  3. "...dużo z siebie włożyła do tej postaci też J. Binoche i druga scenarzystka (...) kiedyś na planie ludzie z ekipy zwrócili mi uwagę, że te sceny tak świetnie mi wychodzą, jakbym robiła film o sobie". To oczywiście 'pliszka' (G.W. Wysokie obcasy, 4/659).

    "W 'Sponsoringu' jest dużo czułości dla mężczyzn (...) No pewnie, że tak. Bo niby mężczyźni mają większą wolność do bycia, kim są, co chcą (...) oni nie dostają od żon seksualnie prawie nic (...) odsuwają się od swoich partnerów erotycznie, w ogóle odsuwają ich od siebie. Mężczyźni zaczynają zdradzać albo właśnie chodzą na prostytutki. Szukają nie tylko seksu, ale też bliskości, kontaktu wzrokowego, dotyku. To jest rozpacz obopólna (...) To młode dziewczyny nie są ofiarami? Nie (...) to ich wybór. Rozmawiałam z 2 dziewczynami we Francji i 1 w Polsce - film jest oparty na ich prawdziwych historiach. Jeśli one są czyimiś ofiarami, to systemu, który budzi w nich różne potrzeby i pragnienia poza ich zasięgiem (...)One w końcu tę kasę mają, jedyny problem polega na tym, że muszą ukrywać skąd i pewnie płacą za to jakąś wewnętrzną cenę". A TO, nie wiem co to jest?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ewo,
    Bo to jest film o Szumowskiej i jej newrozach. Mnie ten film nie przekonuje, to trochę jak film debiutancki, chaotyczny, w którym wszystko chciałoby się wrzucić do jednego worka. Ale to jest moje bardzo osobiste zdanie, pewnie prasa będzie piać peany, tym bardziej, że film ma być pokazany na otwarciu Berlinale 9 lutego.
    O "tej " cenie jakoś nic w filmie nie ma, to ma być taki nowoczesny rodzaj radosnej prostytucji. Wierzysz pani Szumowskiej? Wierzysz, że młode dziewczyny, wolą sponsora od księcia?

    OdpowiedzUsuń
  5. Z uwagą czytam. Sama na ten tytuł czekam. Ale, rzeczywiście, nie wiem, co otrzymam.
    Sporo trzeźwych zarzutów. Zobaczę - bo jednak przesądzające jest czasami to, jaki rodzaj dreszczu się odczuje. Akceptacji, oburzenia, niesmaku, bólu etc.

    Binoche jako kwintesencja francuskości... jak najbardziej. Zawsze tak ją postrzegam. Obojętnie, blondynka, brunetka, roztrzepana czy elegancka. Bardzo lubię ten typ.
    I przyjrzę się, czy nie jest jej zbyt mało, jak twierdzisz. Czy nie zabrano jej nerwu.
    U nas za dwa tygodnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tamaryszku,
    Jestem bardzo ciekawa Twojej oceny bo pewnie spojrzysz na ten film jeszcze inaczej niż ja. Za namową Ewy przeczytałam dziś wywiad z Szumowską w Wysokich Obcasach i chyba w niewielu kwestiach z Tą panią się zgadzam. Może jestem staromodna, staroświecka, ale nic nie zastąpi trwałego, opartego na wzajemnej miłości i zaufaniu związku, jego rozpad to niestety porażka, dla obojga, a płacą za to najczęściej dzieci. Trochę lekko podchodzi też ta pani do zarabiających w ten sposób młodych dam, bo czy naprawdę to taki zabawny sposób zarabiania pieniędzy, którego jedynym problemem jest to, że muszą się z tym ukrywać? Czekam na Twój głos…

    OdpowiedzUsuń
  7. holly, teraz już wiesz co miałam na myśli wybierając określony fragment wywiadu. Pytałaś czy wierzę, zapewne retorycznie.
    Z innych licznych wywiadów (ta promocja filmu!) też nie wyłania się obraz ekscytującej intelektualistki. Ot, rozrywkowa dziewczyna, świeżo wyrwana spod kurateli rodziców, kręci filmy z różnym skutkiem.
    Nam dziewczynom, chyba wciąż bliższa jest piosenka "o czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna..." niż opowieści o tym, że ci biedni, zaniedbani przez żony i kochanki chłopcy potrzebują płatnego seksu bo... pieniądze rozwiążą ich problemy.

    A Binoche - prawie poznałam. Czekaliśmy z jej Mamą w restauracji, nie doszła. Próba trwała i trwała...

    OdpowiedzUsuń
  8. No ja wlasnie sie zastanawialam czy isc czy nie isc na ten film i teraz po przeczytaniu Twojej recenzji chyba az tak bardzo mi sie nie spieszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobały mi się "33 sceny z życia" Szumowskiej. Szkoda, że ten film wydaje się słabszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę koniecznie zobaczyć "33 sceny..." rozumiem, że warto?

      Usuń
  10. Holly a jak tam nowy film Polanskiego? W Londynie juz wszedl. Recenzje ma dobre, choc jako film tygodnia nie byl polecany :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem, chyba jeden z najmniej udanych filmów mistrza, ale to jest tylko moje zdanie...

      Usuń
  11. Nowy film Polanskiego juz od dwoch tygodni leci w W-wie. Graja go w wielu kinach.Wybieram sie jutro...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę udanego seansu, czy gdzieś będziesz o tym filmie pisać?

      Usuń
  12. Spacery,
    Ale obejrzyj! ja mam taką zasadę, że nie zawierzam niczyim sądom, zanim nie obejrzę sama. A poza tym, może Tobie się spodoba? Bardzo jestem ciekawa Twojego zdania!

    OdpowiedzUsuń
  13. Holly, ja mam takie zaleglosci kinowe, ze na pewno ten film nie jest numerem jeden na liscie filmow do obejrzenia. Ale jak bede miala okazje, to moze sie wybiore :)
    A widzialas moze "L'amour dure trois ans"?

    OdpowiedzUsuń
  14. Cieszy mnie tak trzeźwa i inteligentna recenzja. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa, zapraszam!

      Usuń
  15. Witaj Holly!

    Nie wiem jak zareagujesz, ale nie mogę się zgodzić z Twoją recenzją i zaraz napiszę dlaczego. Mam wręcz wrażenie, że oglądałyśmy dwa różne filmy.

    Film Szumowskiej nie zieje nienawiścią do mężczyzn, przeciwnie, mimo kolekcji różnych zboczeń, są oni pokazani jako słabi i (paradoksalnie) pokrzywdzeni.

    Po drugie, film nie jest też pochwałą Francji - przeciwnie, jest ironicznym i chyba trafnym portretem pewnego typu francuskiej mieszczańskiej rodziny - razem z pozycją kobiety "pracującej", ale głównie w kuchni, właściwie służącej męża. Nawet piękno ich domu i widoku z okna jest karykaturalne, nie mówiąc o wielce kulturalnych rozmowach przy stole.

    Reżyserka w licznych wywiadach wyraźnie podkreśla, że to nie jest film społeczny, publicystyczny. A Joanna Kulig gra świetnie, co nie ma żadnego związku z jej biustem.

    (A Park Belleville to raczej park Buttes Chaumont, ale to akurat nie ma żadnego znaczenia).

    Mimo wszystko rozumiem, że film mógł Ci się nie podobać, chociaż w moim odczuciu jest dobry, nawet całkiem dobry, nie jest to ani arcydzieło, ani obraz do polecania każdemu.

    Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że nie zgadzam się z Tobą i pozdrawiam.

    czara

    OdpowiedzUsuń
  16. Czaro,

    Rozumiem, że film Ci się podobał, może wynika to z trochę innej wrażliwości, doświadczeń, nie wiem. Cieszę się, że coś w tym filmie znalazłaś ciekawego, bo oceny we Francji, jak pewnie zauważyłaś, nie są najlepsze. Le Monde pisze o „mariage raté du chic et scabreux”-„ chybionym połączeniu elegancji ze skandalem” . Recenzent nie pozostawia na tym filmie suchej nitki, nawet Binoche nie jest „wiarygodna” a sposób pokazania mężczyzn ocenia jako „upraszczający”-(simpliste) http://www.lemonde.fr/cinema/article/2012/01/31/elles-le-mariage-rate-du-chic-et-du-scabreux_1636881_3476.html
    Wiem, przytoczysz mi takie tytuły, które piszą o tym filmie dobrze. Są i takie. Jednak jestem ostrożna z pochlebcami, nigdy nie wiem, kto i dlaczego stoi za jakimś filmem czy przedstawieniem. Więc niczego z reguły nie czytam, zanim sama nie obejrzę na własne oczy. Tę recenzję też przeczytałam już po obejrzeniu filmu. I nawet byłam zaskoczona, że Le Monde jest jeszcze bardziej ganiący niż ja.

    Nie rozumiem tylko dlaczego uważasz, że mężczyźni pokazani w tym filmie są słabi i pokrzywdzeni. Przez kogo? W jaki sposób? Ale kobiety chyba też, bo piszesz o nieszczęśliwej francuskiej kobiecie pracującej w kuchni! Przecież to chyba żart! Nie wiem, czy jest kraj, w którym kobieta byłaby bardziej wyzwolona niż we Francji i to do tego żyjąca na takim standardzie jak ta pokazana w filmie. Oczywiście, że przed wizytą gości trzeba trochę ”przyśpieszyć”, ale przecież nie to świadczy o tym, że jest się we własnym domu służącą? A w tym afiszowaniu wnętrz, kolacji, widzę trochę podskórnej, może nieuświadomionej przez samą reżyserkę fascynacji tym, co francuskie, nie wydaje ci się?

    Kulig aktorsko naprawdę żadna, jeśli już, to wolę zdecydowanie Anais. Ale karierę zrobi, , mogę się założyć. Znam subtelniejsze sposoby pokazywania swojego talentu aktorskiego, ale może faktycznie ten daje najlepsze i najszybsze efekty!

    Binoche powiedziała w wywiadzie, że do gry w filmie Szumowskiej przekonał ją Sławomir Idziak (operator Kieślowskiego), przedstawiając ją jako najzdolniejszą reżyserkę swojego pokolenia w Polsce. Na festialu Kinopolska widziałam sporo polskich, znakomitych filmów i każdy z nich był moim zdaniem lepszy. Na przykład „Galerianki”. Ale…de gustibus…Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  17. Anonimowy9.2.12

    a ja trochę z innej beczki ... Holly byłaś u tego fryzjera co potrafi zagrać na pianinie ^^ ? Jaka opinia ?

    OdpowiedzUsuń
  18. Byłam, byłam...Wystrzygł, czy raczej jak mi mówił "wyrzeźbił", na pewno mnie przeobraził, ale nie wiem do końca lepiej czy gorzej, może to moja "szczecina" nie tak łatwo poddaje się zabiegom artysty...natomiast strzyżenie odbywało się przy dźwiękach jego muzyki (gitara i śpiew) a więc był to naprawdę dość niezwykły seans...Czekam na zaproszenie na koncert, który ma się odbyć na początku marca w jego salonie.

    OdpowiedzUsuń
  19. A u nas w Polsce jaki szum z okazji tego filmu i J.Binoche udzielała wywiadow jak conajmniej pani psychololog. Ale pieknie wygladała, jakby nadal w wieku z Angielskiego pacjenta. Film przewidywalny chyba.I bez wzgledu na opinie, zawsze polscy artysci sie zaprezentują na zachodzie. Jeszcze nie widzialam, ale nie wiem, czy sie wybiorę, bo mnie temat nie interesuje. Mam corki studentki :)

    OdpowiedzUsuń
  20. A więc czy Twoim zdaniem jest to tak powszechne zjawisko czy też jedynie robi się wokół kilku przypadków tyle szumu...Wedle Pani Szumowskiej sponsoring dotyczy jednej studentki na pięć...

    OdpowiedzUsuń
  21. Anonimowy19.2.12

    Film nudny, jedyny plus to piękne ujęcia Binoche i wystrój wnętrz.
    Podobnie jak w "33 i pół" czegoś zabrakło......

    OdpowiedzUsuń
  22. Anonimowy20.2.12

    Wczoraj obejrzalam film i nie rozumiem slow krytyki..w takich filmach nie chodzi o to aby byl "nienudny"nie chodzi o ostre sceny,do konca nie chodzi nawet o zjawisko "sponsoringu"ale o samotnosc w zwiazkach,o brak porozumienia,brak rozmow w malzenstwie.Uwazam,ze nie jest to film dla mlodziezy,a dla dojrzalych partnerow,czesto znudzonych,wpadajacych w monotonnie dnia codziennego..rzeczy przedstawione w filmie dzieja sie dookola nas(scena koncowa przy stole,kiedy bohaterka w swoich gosciach widzi potencjalnych klientow)Film pokazuje jak rozni sa mezczyzni korzystajacy z uslug(mlodzi,starzy,brutale,wrazliwcy)Uwazam,ze nic nie dzieje sie bez przyczyny i nie bez przyczyny rowniez istnieje zjawisko prostytucji.Dziwi mnie,ze ludzie widza w tym filmie jedynie nagosc i seks,to jedynie plan pierwszy,a nalezy dopowiedziec sobie dlaczego tak sie dzieje i byc moze spojrzec na swoj wlasny zwiazek..moze czegos w nim brakuje?nie zawsze na pozor udane zwiazki sa szczesliwe prawda?Oczywiscie proceder sponsoringu wsrod mlodych dziewczyn jest czyms strasznym i smutnym,ale to rowniez kwestia wychowania i znowu rozmowy i stosukow wyniesionych z domu...
    Film powinien zaintersowac wszystkich,ja ani dzieci ani meza nie mam,a film poruszyl mnie i zwrocil uwage na pewne aspekty..
    Prosze spojrzec na drugie tlo i niedopowwiedzane slowa w tym dziele.

    OdpowiedzUsuń
  23. @A: Nie sądzę, że jak piszesz, sprawa samotności z związkach jest głównym tematem tego fimu. Nie sądzę również, że akurat o tym chciała zrobić film Szumowska. Bohaterka filmu chyba nie nad tym się zastanawia słuchając opowieści młodych dam. Jest sfrustrowana, to prawda ale wynika to raczej z rozbicia, z nieradzenia sobie, z bezradności, kompletnej porażki jako matki -jeden z chłopców spędza czas bez przerwy grając w gry komputerowe, drugi ćpa i nigdy go nie ma w domu. O jej relacjach z mężem dowiadujemy się bardzo niewiele, ale okazja na spędzenie wieczoru z jego znajomymi byłaby przecież również szansą poświęcenia mu czasu i uwagi, straconą, bo ona przecież z tego wieczoru ucieka. Moim zdaniem, Binoche stworzyła postać kobiety mocno zagubionej, wymagającej pomocy psychologa, a jednocześnie egoistycznej i konsumpcyjnie nastawionej do życia. Może zamiast wysłuchiwać z fascynacją w oczach opowieści młodych prostytutek, spędziłaby trochę czasu z własnymi dziećmi, albo poświęciła go mężowi? Bohaterka jest typowym przykładem osobowości narcystycznej, zajmującej się tylko sobą, własną karierą, zaspokajaniem własnych potrzeb seksualnych, rozmijając się z otaczającymi ją najbliższymi ludźmi.
    Piszesz, że proceder sponsoringu jest czymś "strasznym i smutnym". Jak wynika z wywiadów z realizatorką filmu, chciała pokazać coś wręcz przeciwnego -nową seksualność, swobodne dysponowanie własnym ciałem nie wnikając w implikacje społeczne tego zjawiska.

    OdpowiedzUsuń
  24. Anonimowy21.2.12

    a ja uważam,ze tego typu filmy są wlasnie po to,aby kazdy wyniosl z nich co innego,aby byly powodem do dyskusji na roznych plaszczyznach/..
    Ja widze jedno,Ty co innego..
    nowa seksualnosc..dysponowanie cialem...niestety to pozory-scena kiedy mloda Anais spotyka sie ze swoim chlopakiem i odrzuca jego pieszczoty...widac jej bol...w parku kiedy zegnają sie z Anne i wyjawa jej swoje prawdziwe imie..jakby chciala aby ktos wkoncu zauwazyl jej prawdziwe oblicze,a nie to zawodowe...
    Film ma wiele plaszczyzn,kazdy znajdzie w nim cos innego...

    OdpowiedzUsuń
  25. Zgadzam się jak najbardziej! Ja nie znalazłam nic, może poza wyjątkowo piękną w tym filmie Juliette Binoche.

    OdpowiedzUsuń
  26. Anonimowy22.2.12

    Chacun son gout:)Ja jestem psychologiem i znalazlam bardzo wiele...

    OdpowiedzUsuń