foto

foto

niedziela, 20 maja 2012

Spełniona utopia na makowym polu


Bardzo długo marzono, aby na tym 50 hektarowym terenie wyrosła w 2012 roku wioska olimpijska, dotąd  służył za zajezdnię i warsztat pociągów położonego niedaleko dworca Sw. Łazarza.  Ale Paryż przegrał z Londynem i trzeba było to niespełnione marzenie zastąpić jakimś innym. I zdecydowano, że wyrośnie tu osiedle.  Ale nie tam jakieś zwyczajne osiedle, ale ultranowoczesne, jak na XXI wiek przystało: nieszkodliwe dla środowiska, otwarte, wymieszane socjalnie, w którym każdy będzie szczęśliwy i będzie żyć w zgodzie z naturą, a la Jacques Rousseau. A więc   instalacje geotermiczne (m.in recyklowanie śmieci) pomogą w zapewnieniu 85 proc. energii odnawialnej, na wszystkich dachach domów umieszczone zostaną  kolektory słoneczne,  a emisja CO2 będzie na tym ekologicznym osiedlu wynosiła zero. Cały zespół budynków otaczał będzie rozpostarty na 10 ha park,  wyrośnie też szkoła, przedszkola,  akademiki dla młodzieży i rezydencja dla niepełnosprawnych i seniorów. Tak powstał projekt -ZAC Clichy Battignolles.

Aby zapewnić społeczne „mieszanie się”- mniej zamożnej i kolorowej części społeczeństwa i  dać szansę na ładne mieszkanie zadecydowano, że 50 proc. spośród 3400 mieszkań przeznaczonych zostanie na mieszkania socjalne. I jeszcze jedno! Perłą całości ma być nowo zbudowany Pałac Sprawiedliwości, zaprojektowany przez architektonicznego geniusza Renzo Piano.(m.in.Centrum Pompidou, a ostatnio Shard London Bridge)  Możecie tu obejrzeć film, jak będzie wyglądał ten niezwykły projekt. zajrzyjcie, naprawdę warto! Będzie to chyba najbardziej wzorowa, ekologiczna paryska inwestycja tego początku wieku.

Przed trzema laty oglądałam jej zarysy. Istniał wówczas jedynie park im. Martina Luthera Kinga. Dziś wyrastają już z ziemi pojedyncze domy, park zarósł roślinnością i wypełnił się dziećmi oraz biegającymi po nim mieszkańcami. Piszę o nim, bo chyba zasługuje na wzmiankę. Z wielu względów, ale nie tylko ekologicznych. To nowe, nowoczesne osiedle nie ma żadnych ogrodzeń, jest otwarte dla każdego a mieszkania przypadną w udziale również wielokolorowej ludności Paryża. Może właśnie taka idealistyczna, piękna idea tego projektu mnie najbardziej zafascynowała.


Las dźwigów- obraz rzadko spotykany w Paryżu


Stara stajnia-widoczne kolektory słoneczne na dachu



Tu produkujemy energię wietrzną


Kaczki papugują gimnastykujących się spacerowiczów


Jak na wiejskim polu... a tymczasem 500 m od placu Clichy



50 proc. mieszkań socjalnych

10 komentarzy:

  1. Projekt bajeczny. Obawiam się jednak, że może okazać się utopią. W moim mieście też próbowano "mieszać" mieszkańców.
    Eksperyment tyczł tylko 1 bloku i trwa już kilka lat. Katastrofa. Blok w krótkim czasie zmienił się w zdewastowany slams a 'spokojniejsi mieszkańcy' zostali skutecznie sterroryzowani przez pozostałych.
    Co nie znaczy, że nie warto próbować. Może w P. się uda.
    PS. Brawa za zdjęcie 'papugującej' kaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo,
    A ja będę trzymać kciuki za tych, którzy budują otwarte, mieszane osiedla, którzy w projektach nie starają się dzielić, odgradzać od uboższych i kolorowych. Może to właśnie jest we Francji najwspanialsze, lewicowe myślenie o sprawiedliwości społecznej, które właśnie od tygodnia konkretyzuje się politycznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki projekt powinien się udać, we Frankfurcie od przynajmniej 10 lat tak planuje się właśnie nowa przestrzeń pod zabudowę mieszkalną. Założenie jest takie, żeby przynajmniej 30% nowych mieszkań w wielkich projektach było przeznaczone dla rodzin z mniejszym dochodem - czyli mieszkania socjalne. W tej chwili realizuje się tak projekt na 10tys mieszkańców. Po prostu ktoś mądrze stwierdził, że taniej jest wykupić mieszkania niż walczyć potem z patologiami. Takie to własnie jest niemieckie socjalne myślenie. Całe szczęście grodzone osiedla to we Frankfurcie (a pewnie tak jest w całych Niemczech) wyjątek (na cały Frankfurt jest 1 taki przypadek) a nie reguła.
    Pozostaje trzymać kciuki za Paryż, tylko taki rozwój (zrównoważony) ma sens, inne działania widać wyraźnie czym się kończą w postaci blokowisk na obrzeżach miast.

    OdpowiedzUsuń
  4. Idea piękna, ta bliskość natury i instalacje geotermiczne, czas pokaże jak dalej potoczą się jej losy...

    OdpowiedzUsuń
  5. Enzowy,

    Brawo Niemcy, mądry naród, wiadomo przecież, że wszyscy na pewno na tym skorzystają. Spacerując wczoraj po tym pięknym, eleganckim parku Luthera Kinga widziałam okutane w wielkie chusty arabki, hinduski w sari i całe mnóstwo wesołych kolorowych dzieci bawiących się razem. Miło było na to popatrzeć, ale to nie jest we Francji regułą, choć chyba nawet i tu powoli zaczyna się wierzyć, że taki rozwój ma sens… sądząc po wynikach ostatnich wyborów.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jo,

    Będę śledzić!

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy23.5.12

    Gorąco bym Cię namawiała Holly na krotką przechadzkę po niedalekich północno-wschodnich, bliskich przedmieściach. Bo co innego wyobrażać sobie świat z eleganckiej siedemnastki, a co innego przemieszkać
    15 lat w ramach miksowania socjalnego w departamencie Seine St Denis.
    Co zresztą cennym, choć kosztownym eksperymentem sie okazało. Dwa spalone auta, trzy włamania, opłacanie prywatnej szkoły dla dzieci, inne "malostkowości" daruję Twoim czytelnikom.
    Pomimo zmiany adresu i zamieszkania w normalnym domu czyt.z czystą klatką, w normalnej dzielnicy, bez całodobowej obecności w korytarzu wejściowym zakapturowanych młodzieńców dilujących narkotykami i kradzionymi dokumentami, nie zagłosowałam na naszego nowego prezydenta, bo mialabym wrażenie, że będzie to głos kawiorowej lewicy.
    Na usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że rożnież nie miałam siły by zagłosować na panów przegrywających,
    bo to nie moja wiara i nie moja bajka. Po prostu tym razem nie głosowaliśmy wcale.
    Pierwszą wygraną Mitteranda świętowaliśmy w najprawdziwszej euforii, drugą w nieco mniejszej, ale ciągle w wielkiej wierze w słuszność ideałów.
    I znowu, małymi kroczkami uczę się na nowo miłości do tego miasta, bo prawdę mowiąc to moje poprzednie życie
    odbywało sie w ramach bardzo określonej subkultury i choć sie z nią nie utożamiałam, to była jedyną kulturą
    otaczającą mnie na codzień.
    Przepraszam za tak obszernego offa na Twoim blogu.
    Wolę o teatrze, o książkach, wolę o wystawach. Następnym razem - jeśli jeszcze dopuścisz mnie do słowa.
    Serdeczności i dla ciebie i dla Twojego ogromnie interesującego bloga.
    iszka

    OdpowiedzUsuń
  8. Iszko, jest mi szalenie miło przywitać Cię na moim blogu. Bardzo ciekawe są Twoje doświadczenia i uwagi dotyczące życia na przedmieściach. Nie miałam okazji tam mieszkać, ale tak często jak tylko mogę „zwiedzam”. Ostatnio było to Bagnolet, a często zaglądam też w okolice Barbes i „Złotej kropli”, które mimo, że są jeszcze w granicach miasta to jednak klimat bardzo się tam różni od tego który znam z okolic parku Monceau. Czy coś się we Francji zmieni? Chyba w sumie już się zmieniło, nie materialnie ale w samym sposobie widzenia Francji. Wysłuchałam przemówienia Hollande’a i już się nie boję, że jako cudzoziemkę mogą mnie spotkać jakieś szykany, Francja stała się bardziej otwarta, tolerancyjna no i wreszcie ten szalony awans ludzi z jak to się kiedyś mówiło w „Lalce” Prusa, nizin społecznych…to wszystko napawa radością i nadzieją z mojego punktu widzenia…Jeśli będziesz miała ochotę na spacer po przedmieściach paryskich, to daj znać, chętnie się z Tobą wybiorę! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny pomysł! Również w Antibes mieszkania socjalne umieszcza się często w pięknych budynkach nad samym morzem. Podoba mi się jednak rozmach tego przedsięwzięcia i jego ekologiczny i integracyjny wymiar, który pewnie nie byłby możliwy, gdyby Paryżem zarządzał prawicowy mer.

    OdpowiedzUsuń
  10. W Londynie od lat mieszkania socjalne są w blokach (częściej w bloczkach, tak wysoka zabudowa jak w Paryżu jest tu rzadkością) budowanych tuż obok kamienic, w których mieszkania kosztują po kilka milionów funtów. Nie ma tu gett, w zamożnych dzielnicach też mieszkają ludzie bardzo niezamożni i na zasiłkach. Sprawdza się to całkiem nieźle. Oczywiście nie jest idealnie, ale poziom przestępczości jest o wiele niższy niż w Paryżu czy miastach amerykańskich - szczególnie te drugie funkcjonują na zasadzie odgradzania jednych obywateli od drugich niewidzialnymi murami. Francja, Wielkia Brytania i USA stosują zupełnie inne modele integracji mieszkańców. Wszystkie mają wady, bo model idealny nie istnieje, ale wiadomo nie od dziś, że model amerykański jest zdecydowanie najgorszy i prowadzi do najpoważniejszych wypaczeń w społeczeństwie.

    OdpowiedzUsuń