foto

foto

sobota, 19 maja 2012

Targ z książkami na ulicy Brancion


Dla mola ksiażkowego, jakim bez wątpienia jestem, jedną z największych uciech mieszkania w Paryżu jest wszechobecny  dostęp do słowa drukowanego. Myślę tu o tysiącach cudacznych małych antykwariatów, z siedzącymi w nich rozczochranymi okularnikami, ulicznymi targami, gdzie najczęściej królują wydawnictwa arlekinopodobne, ale gdzie można trafić za pół-darmo na  od dawna poszukiwaną perełkę, czy też bukinistach znad Sekwany, którzy już dawno oddali duszę diabłu popadając w znajomy mi rodzaj książkowego uzależnienia.  Kilku z nich już znam i nawet jesteśmy po imieniu. Gdy jest mi bardzo źle i samotnie, mogę zawsze śmiało wyruszyć nad Sekwanę, znajdę tam nie tylko bratnią duszę, ale do tego jeszcze oczytanych, inteligentnych partnerów do rozmowy(a o to dziś niełatwo, nieprawdaż?). Chyba mnie nawet polubili, bo za każdym razem podsuwają tematy książek, które mogłabym-według nich- napisać. I tak na przykład. „Czy wie Pani, co by się w Polsce najlepiej sprzedawało?”-pyta mnie ostatnio jeden z moich ulubionych bukinistów, którego stoisko mieści się przy  Pont Neuf - „książka o polskich generałach Napoleona”-szepcze, Polacy pytają mnie bez przerwy o książki na ten temat- tylko proszę tego nikomu nie mówić”-dodaje. Oj, ten Napoleon-myślę sobie- ciągle nie daje rodakom spokoju!

Wyjątkowa pasja, więcej- miłość Francuzów do książek, którą obserwuję od trzech lat przypomina mi czasy najuboższego w dobra materialne  okresu komunizmu w Polsce. Na książki się polowało, stało nocami w kolejce, w księgarniach było więcej klientów niż książek. I dziś w Paryżu księgarnie są zatłoczone, zwłaszcza w sobotnie popołudnia, antykwariaty kwitną, gdy tymczasem u nas…ale nie marudzę, jeśli prawdą jest, że jak pisała magamara, warszawską ulicę Chmielną władze miasta zamierzają przekształcić w ulicę książki. A gdyby tak jeszcze, można sobie pomarzyć, jakąś wioskę podwarszawską obwołać wioską książki, na przykład Izabelin (ze względu na literacki rodowód? Tak jak  zrobili to Szwajcarzy w St-Pierre-de-Clages?

Gdy przed ponad trzema laty przeprowadzałam się do Paryża, postanowiłam zabrać ze sobą tylko o to, co najbardziej niezbędne, na czasowy pobyt- trochę literatury, kilka słowników powinno wystarczyć-myślałam, a cała resztą mojego księgozbioru powędrowała na strych i do piwnicy. Powędrowała? Odpadały mi ręce od ich noszenia! A nawet w przypływie upiornego zmęczenia przyrzekałam sobie, że przez dwadzieścia najbliższych lat nie kupię już nic! Ale po co było składać obietnice, których i tak się nie zrealizuje? I dziś, po trzech latach znów siedzę w pokoju w którym książki wystają z każdego kąta, a ja tylko dokładam półek i zastanawiam się gdzie by tu jeszcze można je poupychać. Do tego dorzuciłam ostatnio do mojej listy przeurocze miejsce w Paryżu, jakim jest Polska Księgarnia na St. Germain de Pres, którą regularnie odwiedzam szukając nowości.


W  każdy weekend, bez względu na obowiązki, pogodę czy samopoczucie udaje mi się do któregoś z wymienionych miejsc zajrzeć, ale…zdarza się również, że wyruszam odkrywać nowe terytoria, niczym poszukiwacze skarbów w dolnej Amazonce. I tak późnym sobotnim popołudniem, znalazłam się w 13-stce, w okolicach La Butte aux Caillles, gdzie od jakiegoś czasu śledzę rozwój street artu, gdy nagle przypomniałam sobie, że gdzieś, kiedyś, czytałam o największym paryskim targu używanymi książkami pod gołym niebem na ulicy Briancion w okolicach Parku Brassensa w 15-stce. Ale czy on rzeczywiście istnieje, czy też jest po prostu tworem mojej wyobraźni?  Spojrzałam na mapę-byłam niedaleko parku. Kilka przystanków tramwajem, kilka kroków ulicą Brancion i nagle niespodzianka! W dwóch pawilonach, przypominających pawilony Baltara (słynne Hale), chyba ze sto rozłożonych na powietrzu stoisk -tylko z książkami. Książki dla zbieraczy, białe kruki oprawione w piękne skórzane okładki i papierowe wydania kryminałów. Za kilka tysięcy i za jedno euro. Raj to słowo bardzo słabe na określenie tego co ujrzałam!

 Czy zdradzać z czym wróciłam do domu? Z bajecznie oprawionym zbiorem esejów „Z Niemiec” francuskojęzycznej intelektualistki spod Genewy, Madame de Stael, którą z Francji wypędził Napoleon, z biografią Serge’a Gainsburge’a, powieściami Zoli…Ale wróciłam też potężnie sfrustrowana, bo do rąk trafił mi cudowny album węgierskiego fotografa Brassaia „Graffiti” z przedmową Pabla Picassa, z 1961 roku, który niestety kosztował bagatela-350 euro, a sprzedawca nie chciał go odstąpić taniej. Trudno, w życiu, i jest to moja żelazna zasada, nie wolno nigdy niczego żałować, na pewno nadarzy się jeszcze niejedna okazja, ale tym, którzy szukają największego moim zdaniem targowiska starych książek w Paryżu-ulicę Brancion gorąco polecam. Pozostaje mi jeszcze odkryć tajemnicę tej ewidentnej francuskiej miłości do książek. Czy ktoś zna jej sekret?



6 komentarzy:

  1. Gratuluję nowych łupów.
    I proszę, używaj wózka na kółkach. Twój kręgosłup i barki okażą wdzięczność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeciwnie, przyzwyczajone od maleńkości są w stanie wiele unieść! Ale dziękuję za serdeczność i troskę!

    OdpowiedzUsuń
  3. Gdy wejde do tego miejsca, to trudno go opuscic, a to niedaleko ode mnie i rozumiem twoją milosc do ksiazek. O Napoleonie zawsze opowiadam Anglikom, bo oni maja inny do niego stosunek. A Francuzi, wiadomo stworzyli najlepszą literaturę na swiecie i najlepszych filozofów, sam język tak doskonale sie rozwinął w porownaniu z łaciną, nie mogą nie kochac ksiazek. Biblioteka albo teraz mediateka w kazdej wiosce,nie mowiac o miastach, wyksztalcili dobrze swoj narod. A co myslisz o Iwaszkiewiczu, bo go ostatnio wspominam.

    Librairie ancienne du Somail

    Implantée depuis 1980 dans le hameau Le Somail situé sur le canal du Midi, la librairie ancienne du Somail propose dans une ancienne cave à vin réaménagée quelques 50 000 livres.

    La librairie ancienne du Somail propose une offre variée allant des simples documents de presse contemporains mais rares, à des trésors de la littérature des XVIe et XVIIe siècle.

    La librairie ancienne du Somail reçoit amateurs d'ouvrages rares ou anciens, touristes, écrivains, et autres célébrités qui ont célébré l'endroit de François Truffaut à Marie-Antoinette Rouve-Boisson, Marie Rouanet…

    Animations : la librairie ancienne du Somail organise des conférences et des manifestations culturelles en collaboration avec l'office de tourisme intercommunal.

    Librairie ancienne du Somail - Le trouve tout du livre
    28 Allée de la Glacière
    11120 Le Somail
    Mail trouve.tout.livre@wanadoo.fr

    OdpowiedzUsuń
  4. Ardiolo,

    Serdecznie dziękuję za adres. Już zajrzałam na google maps, Będę w tym roku krążyła między Avignonem i Sarlat, a więc może nawet zjedziemy z drogi i tam zajrzymy. Na pewno więc skorzystam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. cudowne takie miejsca, rozumiem i podzielam pasję książek, też sobie dozuję już zakupy i korzystam częściej z biblioteki, ale wyleczyć się nie da :)
    A z Napoleonem, tak, legenda wciąż żywa, niedawno mijałam pasjonatów z Holandii, takich zdrowo zakręconych, pokonujących trasę Napoleońską z Rosji do Paryża bryczką :), u nas też szykuję się do szlaków Napoleona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Holendrzy to niezwykly narod, wyjatkowo lubie moich sąsiadow Holendrow. Ostatnio poznalam profesora prawa z Hagi, jeszcze nie tak starego, nic, tylko sie zakochac, w jego wiedzy, kulturze, szarmanckim obyciu i w nim samym. Lubie takie niegrozne flirty z fajnymi ludzmi, a Napoleon tez łączy przez historie, jak kto zn:))

      Usuń