foto

foto

poniedziałek, 14 stycznia 2013

„Sztuka czasów wojny ” w Palais de Tokyo


Zaczynam powoli nadrabiać wystawowe zaległości, wywołane Świętami, wakacjami, pracą…, ale od czego zacząć? Ponieważ dawno nie byłam w Muzeum Sztuki Współczesnej w Pałacu Tokyo, a gdzieś czytałam o trwającej już od października wystawie „Art en guerre 1938-1947”- więc doszłam do wniosku, że to będzie dobry początek roku.
Tłumów w kolejce po bilety nie było, ani  na wystawie. Udało mi się wyprzedzić rozgadaną szkolną klasę, która i tak później mnie dogoniła. Wchodzę do pierwszej sali,  zatytułowanej "Paryż 1938- surrealistyczne przewidzenia” . Pierwsze obrazy szokują. To zdjęcia Hansa Bellmera z jego słynnej serii „Lalki”. A na nich fragmenty lalek, urwanych głów, zmutowanych brzuchów, plastikowych fragmentów ciała złożonych w całość. Tę serię rzeźbiarskich instalacji „Lalka” Bellmer przedstawił po podczas ogromnej wystawy surrealistów zorganizowanej w Paryżu w 1938 roku, tuż przed wybuchem wojny. Ci, którzy wystawiali wówczas, są obecni i teraz: Miro, Duchamp, Dali, Ernst, Man Ray, Tanguy, Masson, Seligmann, Mosse, Arp…Na „Popołudniowej mechancholii” Giorgio de Chirico widać na dalszym planie gigantyczny dymiący piec. Wystawa surrealistów w 1938 roku była niczym zapowiadający tragedię sen, ostrzeżenie 


Hans Bellmer, "seria Lalki", 1937


Delvaux "Różowe kokardy"1937

Wchodzimy w okres wojny.
Dla Francji rozpoczęła się ona a dla niektórych skończyła 22 czerwca 1940 roku, podpisaniem zawieszenia broni przez Petaine’a i podzieleniem kraju na dwie strefy. Francja padła na kolana, poniżona, pozbawiona dumy i nadziei. Na jednym ze zdjęć wywieszonych w gablocie widzę znajomą mi wieżę Eiflla, a na nim,  ogromnych rozmiarów napis na wieży „Deutschland siegt an allen fronten”-„Niemcy zwyciężają na wszystkich frontach” i dalej, takie samo zdjęcie budynku Zgromadzenia Narodowego, i taki sam napis. I żołnierze niemieccy na Polach Elizejskich. Dowód hańby, początek okupacji. Zrobiłam ukradkiem zdjęcie, jest bardzo złej jakości, oto ono, niewyobrażalne...



Ponoć, gdy żołnierze niemieccy defilowali po Polach Elizejskch, już nikogo w Paryżu nie było, przestraszeni mieszkańcy stolicy uciekli z miasta, została garstka, która i tak nie miała ochoty oglądać zwyciężonych. Z miasta wyjechało wówczas również wielu artystów: Paul Klee, Gris, Ernst, Duchamps, Tanguy, Giacometti, Corbusier…Inni pozostali, ukrywając się lub kolaborując, Van Dongen, Derain…  Nad jedną z gablot czytam taki oto napis” „Niemcy nie podpisały z Francją pokoju „po rycersku”. Niemcy nie uważają Francji za alianta, ale za państwo, z którym stosunki zostaną uregulowane po podpisaniu pokoju. W przyszłości, Francja będzie odgrywała w Europie rolę „trochę większej” Szwajcarii i stanie się krajem turystycznym, który ewentualnie będzie mógł zabezpieczyć pewien rodzaj produkcji w dziedzinie mody. Jakakolwiek próba stworzenia rządu, która będzie nasuwała przypuszczenie, że nosi znamiona siły mającej na celu odtworzenie potęgi Francji, napotka na reakcję ze strony Niemiec”. Wszystko było więc od początku jasne.

Obozy dla internowanych, obozy pracy. Internowanych zostało we Francji 600 tys. osób uznanych za niebezpiecznych dla państwa francuskiego. Na terenie Francji utworzono ich około dwustu. Budowano je już od listopada 1938 roku dla hiszpańskich republikanów, uchodźców politycznych, niemieckich i austriackich antyfaszystów. Artystów wywożono przede wszystkim do jednego. Znajdował się w Prowansji, w okolicach Aix-en-Provence, w Mills. Do tego obozu wywieziono wszystkich, lub prawie wszystkich artystów niemieckich, którzy schronili się we Francji, gdy ich sztukę faszyści uznali za zdegenerowaną. Po poddaniu się Francji, oni też na tej ziemi  stali się persona non grata. Byli to wspomniany już Hans Bellmer, Felix Nussbaum, Hans Reichel, Myriam Levy, Otto Freundlich, Wols. Obrazy malowane na papierze pakowym, na pudełkach, na kawałkach drewna,  żelaza czy kości. Obrazy z życia obozu, realistyczne albo surrealistyczne, inspirowane codziennym życiem, drutami kolczastymi, przezroczystą zupą, oczami, szczurami, ale także lekturą i kolegami artystami. Zatrzymuję się przed niezwykłym portretem Maxa Ernsta namalowanym przez Bellmera w obozie w Mills. Każdy obraz zasługuje na wyjątkową, moim zdaniem, uwagę, ze względu na warunki w jakich powstały, wyrażają silne emocje, ból, krzyk, rozpacz, beznadzieję…na obrazach bardzo dużo drutów kolczastych, aż się nie chce wierzyć, że były zainstalowane na ziemi francuskiej.


David Brainin "Drancy" 1942

Zatrzymuję się przed gwaszami Charlotte Salomon. Ukrywała się przez cztery lata wojny na poddaszu, w 1944 roku ktoś ją zadenuncjował, została wraz z mężem wywieziona do Auschwitz, ale udało jej się namalować 784 ogwasze, które przekazała przyjaciołom. „Pilnujcie ich, to wszystko, co pozostanie z mojego życia”, powiedziała przed aresztowaniem. Najbardziej chyba wstrząsający jest obraz Felixa Nussbauma, „W obozie”. Na pierwszym planie siedzi trzymający pomiędzy kolanami głowę mężczyzna, okryty jakąś derką, na drugim, inny, załatwia potrzeby fizjologiczne do odwróconej do góry nogami metalowej beczki. Obraz wyraża rozpacz i poniżenie.



Francuski tytuł wystawy, „Art en guerre” należałoby przetłumaczyć jako „ Sztuka czasu wojny” albo może raczej, jako „Sztuka walcząca”. Ten tytuł jest jednak chyba nieco mylący. Sztuka francuska w okresie wojny nie była sztuką protestu wobec okupanta. Ci, którzy nie trafili do obozów, a pozostali we Francji, udali się na emigrację wewnętrzną. Taki na przykład Picasso miał też być internowany, ale na skutek interwencji Cocteau, udało mu się tego uniknąć, trzymał się więc z dala od życia publicznego i bardzo intensywnie pracował. Na wystawie pokazano wiele jego prac powstałych w okresie wojny. Atakowany przez kolaborującego z faszystami Vlamincka, za doprowadzenie malarstwa francuskiego do śmiertelnego impasu” malarz stworzył wówczas serię „Aubade” –portrety zgiętych w bólu kobiet, ponure martwe natury, czaszki, krucyfikacje,. W atelier fotografuje go w okresie wojny Brassai, którego zdjęcia mrocznego Paryża, pokazane są przy innej okazji.


 Pablo Picasso, Aubade, 1942

Wielu artystów schroniło się również w tzw. wolnej strefie, w okolicach Cannes, Nicei, ale przede wszystkim w Marsylii, w willi Air-Bel, gdzie uchodźcom pomagał Amerykanin Varian Fry.  Udało mu się przeszmuglować do Ameryki 2 tys. artystów i intelektualistów wielkiej renomy takich jak Chagall, Dali, Duchamp, Leger, Lipchitz, Mondrian, Zadkin czy Kisling, że wymienię tylko tych najbardziej znanych. Inni, tacy jak Tzara musieli się ukrywać, ale wielu z nich, chociażby Freundlich zostało złapanych i wywiezionych do Auschwitz. Chroniono się najczęściej w małych wioskach, ale nawet azyle psychiatryczne służyły za schrony dla artystów, na przykład dla Paula Eluarda, który w 1946 roku napisał „Wspomnienia z domu wariatów”.

Matisse, które kilka przepięknych prac powstałych w okresie wojny pokazano na wystawie, ukrywał się w okolicy Nicei, był już wówczas sędziwy, ciężko chory, ale nadal chciał bardzo pracować. W Vence powstaje jego seria „Jazz”.


Henri Matisse "Icare" z serii Jazz

Kolejne sale wystawy, to prezentacja prac „młodych artystów tradycji francuskiej”, którzy wzięli udział w pokazie zorganizowanym w galerii Braun w 1941. Ich malarstwo, w dużym stopniu nawiązujące do tradycji kubizmu i fowistów, często abstrakcyjne, było całkowicie niezgodne z kanonem wymaganym przez faszystów.

Uwzględniono również artystów, których zaaprobowali cenzorzy z Rzeszy i pokazano ich prace na otwartej w 1942 roku wystawie w Muzeum Narodowym Sztuki Nowoczesnej w Pałacu Tokyo. Pojawiły się na nich prace artystów, otwarcie kolaborujących z okupantami, takich jak Van Dongen czy Derain, ale również wielu innych, których cenzura zaaprobowała: Aristida Mailola, Francis Picabi, George Braque’a, Robert Delaunay’a czy Pierre Bonnarda.

Ostatnie sale poświęcone są sztuce powstałej już po wyzwoleniu. Był to moment triumfu, po latach cierpień i niewoli, ale i rozliczeń wobec tych, którzy skompromitowali się podróżami do Niemiec i ewidentną kolaboracją. Było to wielkie zachłyśnięcie się sztuką nowoczesną, cenzurowaną przez cztery lata okupacji. W obrazach wyrażano prawdziwą radość życia, której emblematycznym przykładem może być obraz Matisse’a „Kompozycja z czerwonym krzyżem”. Pod szyldem „sztuki po wyzwoleniu można dziś w pałacu Tokyo obejrzeć również wiele prac Chagalla, Jean Heliona, Fernanda Leger, Bernarda Buffet i wielu innych malarzy tworzących w tym okresie we Francji.


 Henri Matisse "Composition a la croix rouge", 1947

Wystawa w Palais de Tokyo potrwa jeszcze do lutego. Jest to pierwsza, po prawie siedemdziesięciu latach, retrospektywa kreacji artystycznej powstałej w okresie wojny.  Wystawa ważna, nie wolno jej było chyba przeoczyć.

10 komentarzy:

  1. Wspaniały opis. Podziwiam precyzję i mnogość nie znanych pewnie większości szczegółów.
    Napisane w sposób, w jaki rzadko pisuje się o wojennych traumach. Ważna wystawa, bardzo ważny post.
    Podziwiam afirmację życia, mimo wszystko, sędziwego Matisse'a. Piękne, nasycone kolorem obrazy wówczas powstały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Ewo, dziękuję za miłe słowa, ale to nie moje pisanie, ale temat okazał się fascynujący! Matisse był już bardzo ciężko chory pod koniec wojny, lekarze dawali mu jedynie sześć miesięcy, a do tego, tuż pod koniec wojny zatrzymani zostali przez gestapo -jego była żona i córka za działalność konspiracyjną. Córce udało się uciec z transportu do obozu, cudem przeżyła, żona musiała spędzić w więzieniu sześć miesięcy. Ponoc, gdzieś czytałam opis, spotkanie Matisse'a z ukochaną córką było niezwykle wzruszającą sceną...przeżył wojnę i żył jeszcze w sumie dość długo, do 1954 roku, może stąd tyle radości w jego późniejszych obrazach.

      Usuń
  2. Dziękuję za wpis o bardzo mało znanej mi części historii sztuki Francji. Pod choinką znalazłam książkę Alan Riding A zabawa trwała w najlepsze (dotyczącą troszkę tego okresu i różnych zachowań mieszkańców z tamtych czasów). I podpisuję się pod komentarzem poprzedniczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Guciamal,
      Ta historia jest bardzo mało znana nie tylko Tobie, ale wszystkim Francuzom. Temat tabu, biała plama w historii. Ale powoli, powoli zaczyna się o tych sprawach mówić, coraz odważniej. Mimo, że jak czytam w prasie codziennej, używa się często eufemizmów, nie mówi się o kolaboracji, ale o "sprzymierzaniu się ze Złem". Dziękuję za Ridinga! A nie zastanawia cię, dlaczego książkę na ten temat napisał Amerykanin?

      Usuń
    2. Myślę, że sama sobie odpowiedziałaś, Francuzi nie są widać jeszcze gotowi na zmierzenie się ze swoją niechlubną przeszłością. A propos komentarza poniżej - wolność i honor przede wszystkim, ale jak pomyślę, że moglibyśmy nie oglądać dziś pewnych dzieł sztuki, bo uległyby zagładzie w wojennej zawierusze to skóra mi cierpnie.

      Usuń
  3. Anonimowy15.1.13

    Bardzo dziekuje za wspanialy wpis. Niestety, czytajac nie moge sie pozbyc obrazow bawiacej sie Francji i bombardowanej Warszawy. Wiem, nie bylo to tak czarno - biale, ale jednak kontrast byl przeogromny. Kiedy jestem w Paryzu, co jakis czas wraca do mnie mysl, jak by wygladala Warszawa, gdyby jej nie zniszczono. I jak by wygladal Paryz dzis, gdyby Francja sie nie ugiela.
    Na szczescie dla Francji, mieli rowniez silny ruch oporu, to troche ratuje ich honor.
    Wspaniale spojrzenie na sztuke, prawdziwe i dajace sztuce glos. Jeszcze raz bardzo dziekuje. Milla

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milla,
      Z tym silnym ruchem oporu, to raczej bajka napisana już po wojnie, w którą chętnie wszyscy wierzymy. Alain Riding w książce, która właśnie ukazała się po polsku "A zabawa trwała w najlepsze" wspomina o niezwykle ważnej pracy Roberta Paxtona "Francja Vichy", po której to publikacji mit Francji stawiającej opór się zawalił. I chyba ważniejszy jest honor i wolność, nie sądzisz?

      Usuń
  4. Anonimowy18.1.13

    Wiesz, kiedys tak myslalam - honor i wolnosc. Teraz juz sama nie wiem. Nam to bokiem wyszlo, a Francja? No wlasnie, nie widze u nich zadnych strat.
    Ksiazke przeczytam, chociaz pewnie sie zdenerwuje:)
    Milla

    OdpowiedzUsuń
  5. Holly, gratuluje wpisu. Swietna robota historiograficzna! Mnie strasznie dokuczyly wycieczki szkolne, dzieciaki biegaly wszedzie z formularzami szukajac odpowiedzi na zadane.w.nich pytania, komentujac glosno. Czterech grup.sie.doliczylam.
    Zgadzam sie, ze wystawa wazna i bogata, chyba sie wybiore ponownie, bardziej wypoczeta.
    Nie zgadzam sie z glosami w komentarzach, o okupacji i kolaboracji.mowi sie tu regularnie, cf zeszloroczna wystawa w ratuszu, o pisarzach kolaborantach byly cale numery magazynow literackich itp.

    OdpowiedzUsuń

  6. Czaro,
    Zgadzam się z Tobą, że wycieczki szkolne na tej wystawie są męczące.Swietnym uzupełnieniem jest książka Alana Ridinga-polecam! I dziękuję za miłe słowa.Czy się mówi-ostatnio tak, ale jeszcze nie do końca otwarcie, choć okazji ostatnio nie brakuje. Może się mylę, ale to instytucje "miejskie" pod rządami Delanoe specjalizują się w organizowaniu wystaw na ten temat. Widziałaś też pewnie chyba z pół roku temu wystawę w Ratuszu "To były tylko dzieci", na którą złożyły się dokumenty dotyczące losów dzieci w okresie wojny. Oczywiście wystawa z ubiegłego roku o literaturze kolaborantów była bardzo ważna i stała się okazją do dyskusji. Pragnę ci tylko zwrócić uwagę, że była to wystawa zrobiona przez Amerykanów i na podstawie zbiorów spoza Francji. Dokumenty zostały wystawione po raz pierwszy w nowojorskiej Public Library i dopiero po dwóch latach trafiły do Francji. A więc trudno byłoby tę wystawę pominąć, zwłaszcza po tylu latach od wydarzeń, milczeniem.

    OdpowiedzUsuń