foto

foto

sobota, 2 marca 2013

Sylvain Tesson- „W syberyjskich lasach”



Kiedy mężczyzna dobiegający czterdziestki, mieszczuch, Paryżanin, zmienia swoje dotychczasowe życie i decyduje się osiąść na Syberii, to musi mieć ku temu jakieś ważne powody. Sylvain Tesson, już po przeprowadzce nad Bajkał, zdradził co wpłynęło na jego decyzję:  żartobliwie, że w drewnianej chacie jest cieplej niż w jego paryskim mieszkaniu oraz, że spędzał zbyt wiele czasu na gadulstwie i nie nadążał z odpisywaniem na listy a poważniej, że potrzebował ciszy, z dala od szumu silników i gwaru ludzi.
Dziennik sześciu miesięcy spędzonych na powierzchni  3x3 metrów, wśród zawiei, temperatur schodzących poniżej 30 stopni Celsjusza, w otaczającym zewsząd lesie po którym biegają niedźwiedzie, jest lekturą niezwykłą. Natrafiłam na niego   przypadkiem, ale po przeczytaniu pierwszych dwóch zdań, które znakomicie zapowiadają styl i humor autora, że „marka Heinz komercjalizuje 15 rodzajów sosów a supermarket w Irkucku proponuje je wszystkie”-wiedziałam, że książka mi si spodoba. I nie pomyliłam się.
Przede wszystkim Tesson pisze świetnym językiem (w każdym bądź razie po francusku, nie znam wersji polskiej), używając krótkich zdań, mało utartych wyrażeń. Ma dość specyficzne poczucie humoru,  ogląda świat z dystansem. Na swoje odludzie nad jeziorem Bajkał przywiózł cały kufer książek, 60 pozycji i  zestaw zabranych lektur  sporo mówi o nim samym: Casanova i Kierkegaard, markiz de Sade i Truman Capote, Daniel Defoe i Baudelaire. "Kiedy ktoś mnie pyta dlaczego tu przyjechałem, odpowiadam, bo mam zaległości w lekturach” To, co przywozi ze sobą nad Bajkał, to idealna lista, starannie dobrana w Paryżu. „Gdy ktoś nie jest pewny, czy ma bogate życie wewnętrzne, to musi zabrać ze sobą dobre książki, można nimi zawsze wypełnić swoją własną pustkę. Ale błędem byłoby wybrać tylko lekturę trudną(…). Czas się bardzo dłuży, gdy pada śnieg, a na popołudnie mamy do czytania tylko Hegla”.
Może to, co najbardziej ujęło mnie w książce Tessona „W syberyjskich lasach”, to nie jego odwaga, odporność na niskie temperatury, umiejętność „znalezienia” się w środowisku ludzi, którzy nie zawsze mają  wersalskie maniery, lecz jego pokora. Bo w syberyjskiej tajdze,  Paryżanin-gaduła, nie ma możliwości na słowne potyczki- jest sam. Sam wobec przerastającej go natury. Jest to samotność wybrana, głęboko wcześniej przemyślana.
 Idea zaiskrzyła, gdy siedem lat wcześniej, podczas podróży po Syberii, dostrzegł nad jeziorem Bajkał „regularnie od siebie oddalone chatki, zamieszkane przez pustelników dziwnie zadowolonych z życia”. Projekt dojrzewał przez kilka lat, a zrealizował się w dniu, w którym odwiedziony z Irkucka samochodem do chaty nad jezioro Bajkał znalazł się w niej zupełnie sam z „niezbędnymi do szczęścia produktami czyli książkami, cygarami i wódką”.
Najbliżsi znajomi , strażnicy parku narodowego, mieszkali oddaleni od niego o co najmniej 15 kilometrów, do najbliższej wioski miał 50 kilometrów. Czasami odwiedzali go zagubieni turyści. Dni upływały na rąbaniu drzewa,  łowieniu ryb w wyrąbanym do tego celu przeręblu, czytaniu, spacerach po lesie, a gdy wiatr się uspakajał, na ślizganiu po zamarzniętym jeziorze. Pustka, śnieg, odgłosy lasu i pękającego jeziora. Samotność. Ale samotność, która jego zdaniem pozwala tak naprawdę na dostrzeżenie piękna przedmiotów : noża, czajniczka na herbatę, lampy, płomienia świecy…W tej samotności zrodziło się wiele mądrych myśli, refleksji i obserwacji. 
Na przykład że samotność będzie niebawem jednym z najbardziej cennym wartości na świecie...bo zaledwie kilka tysięcy kilometrów na południe żyje 1,5 mld ludzi...nasza planeta robi się coraz bardziej ciasna.  Któregoś wieczoru czytając opowieści o eremitach żyjących na pustelni egipskiej  pisze: „ponoć żaden z nich nie powracał do świata po spróbowaniu zatrutych owoców samotnego życia”. A może jest też i tak, że jak mawiał jego przyjaciel Youri, „czym mniej mówimy, tym dłużej będziemy żyć”?

Książka została właśnie przetłumaczona i wydana po polsku. Sylvain Tesson, W syberyjskich lasach , Wydawnictwo Noir sur Blanc, styczeń 2013. 

13 komentarzy:

  1. Też jestem zdania, że samotność pozwala dostrzec całe piękno które nas otacza. W tej samotności i ciszy rodzi się wiele mądrych myśli, refleksji i obserwacji...
    Znakomity post.
    Pozdrawiam z Supraśla, z mojej "samotni i odludzia" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Samotność, zwłaszcza w takich ekstremalnych warunkach pewnie nas również psychicznie wzmacnia, nie sądzisz? Ale na dłuższą metę, chyba nie potrafiłabym żyć w takiej zupełniej samotności, potrzebuję ludzi, jak tlenu!
      Pozdrawiam z hałaśliwego i rojnego Paryża!

      Usuń
  2. Ucieszyłam się, bo widocznie mam dostatecznie bogate życie wewnętrzne, skoro nie tacham ze sobą książek 'w drogę'; nom jedną wożę... Popieram też p. S.T. w wyborze 'produktów' szczególnie niezbędnych do życia :)
    Wbrew pozorom na świecie masa jeszcze miejsc, gdzie lubiący samotność mogą z tej przyjemności korzystać. Rozumiem wielką potrzebę samotności Pana Autora. Jednak miejsce przezeń wybrane na pofolgowanie chęciom, przeraża mnie. Rąbać drwa, przeręble, zmagać się z lodowatym wiatrem. Brrr
    Szczęśliwie i bez ekstremalnych anturaży dostrzegam piękno codzienności (w większości jej przejawów, w tym i 'czajniczki').
    A samotność (?), można znaleźć wszędzie, nawet nie szukając jej szczególnie. Coś o tym wiem. Wiem, a i lubię na dodatek. I coraz częściej szukając osobności znajdują ją bez przeszkód. Co nie znaczy, że od czasu do czasu nie potrzebuję nawet tłumu. A o tym na Syberii, w czasie zimy szczególnie, szkoda marzyć. To też nie pojadę tam, mimo że zachęcana zostałam - znakomicie i smakowicie. Mniam. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. A może właśnie takiej odległości było mu potrzeba, żeby nie stchórzyć, nie uciec, nie złamać się. A swoją drogą, to jestem zafascynowana tymi okolicami, nawet namawiam rodzinę na spędzenie tam wakacji. A. nie chce nawet o tym słyszeć, twierdząc, że dopóki Putin będzie trzymał Pussy Riot w więzieniu,nogi w Rosji nie postawi-. Ale kropla drąży skałę...Sama bym się chyba bała...pewnie siedziałabym w tej chatce przez sześć miesięcy nie wychodząc...tylko kto by łowił ryby na kolację?

      Usuń
  3. Chętnie przeczytam, recenzja bardzo zachęcająca do kupna książki.


    Ja jednak z tej drugiej frakcji. Im więcej tłumu i ludzi tym lepiej. Samotność, jeśli jej potrzebuję potrafię zorganizować sobie sama. Książka, kąpiel, nawet wyjazd na weekend. Ale żeby tak na dłuższy czas, to nie dla mnie.
    Cisza, odludzie, pustkowie mnie przeraża. Nie mniej jednak rozumiem ludzi którzy tego potrzebują i za tym tęsknią, którzy taką drogę wybierają w życiu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Jeszcze kilka lat temu myślałam podobnie, po co miałabym niby jechać na jakąś pustynię? Dzisiaj potraktowałabym to raczej jako wyzwanie, czy dam radę, czy wytrzymam? Może pozwala to nabrać dystansu do ludzi, zrozumieć lepiej, o co nam chodzi w życiu i co jest dla nas najważniejsze? Nie wiem...chętnie bym się spotkania z Tessonem i porozmawiała...

      Usuń
    2. Jest jeszcze jeden aspekt tego wszystkiego, gdyby Tesson na poszukiwanie samotności udało się do wanny, zamiast na Syberię, książka, by się dużo gorzej sprzedawała ;) Przepraszam za cyniczny wtręt i pozdrawiam!

      Usuń

    3. Nie wiem, nie jestem pewna Tesson znakomicie pisze i nawet gdyby się zaszył we własnej łazience, to byłoby o czym czytać i pewnie świetnie to by się sprzedawało...Ja nie kupiłam książki, "bo Syberia"-bo co mnie obchodzi Syberia, ale ponieważ przeczytałam pierwsze zdanie, i spodobało mi się poczucie humoru. W jego wydaniu, mogę czytać nawet książki napisane w toalecie...

      Usuń
  4. Myślę, że książka jest jak najbardziej warta przeczytania, choć przykład raczej nie zachęca do naśladownictwa w tym samym "wymiarze" (pól roku!) :)
    Autor nakręcił też ze swego pobytu film (kręcił sam o ile dobrze pamiętam), który jakieś dwa lata temu wyświetliła telewizja francuska. Byłam pełna podziwu , ale i przerażona tym, jakie sobie wybrał warunki. Przemyślenia filozoficzne i literackie na bazie zabranych książek przeplatały się ze scenami rozpalania ognia i grzania wody na herbatę; rozgrzewka wódką, mróz i "odwiedziny" u sąsiadów, które zakrawały na wyprawę polarna.
    Warto zobaczyć film, warto przeczytać książkę, warto zastanowić się jakie to wywołuje w nas emocje....
    Sylvain Tesson dotrwał do końca wyznaczonego sobie terminu, nie załamał się, nie uciekł pod byle pretekstem choroby czy złego samopoczucia...
    Gdyby jego wyzwanie dotyczyło jednego tygodnia, czy miesiąca, mogłoby uchodzić za ciekawostkę, lub kaprys pisarza poszukującego natchnienia..(albo popularności). Jednakże fakt, że chodzi o pół roku sprawia, iż wrócił jako inny zupełnie człowiek, jego życie uległo przewartościowaniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Jestem tego samego zdania. Filmu w całości nie oglądałam, ale widziałam fragment na you tube. Oto adres: http://www.youtube.com/watch?v=wCnGiztNOes. Czasem warto sobie chyba zafundować takie wyzwanie. Wróci się z takiej wyprawy z tarczą lub na tarczy. Mógł się równie dobrze utopić, albo mogły go zjeść niedźwiedzie, ale jeśli przetrwał i wrócił, to znaczy, że wrócił wzmocniony, doszedł do jakiejś granicy własnych możliwości. To chyba najbardziej cenne...

      Usuń
  5. Bogusław29.4.13

    Ale mnie zachęciłaś do lektury! Muszę ją koniecznie zdobyć i przeczytać. Bo to są troszeczkę również moje klimaty. Ja także wyniosłem się na emeryturze, z dużego miasta i zaszyłem się w mazurskich odstępach, w lesie, na skraju malutkiej wsi, w której mieszka niecałe 100 osób. Czasami nie widzę człowieka przez kilka dni. Już podziwiam tego gościa! Jak ja jego rozumiem. Także miałem dosyć bezmyślnego gadulstwa ludzi. Doceniam bez skrępowania lekturę książek, malowanie obrazów, obserwację otaczającej przyrody. Jakie to cudowne uczucie wyjść w nocy przed dom i ... nic nie widzieć, tylko czasami rozgwieżdżone niebo. Nawet wyciągniętej ręki. Ciemna ciemność. Coś nieosiągalnego w mieście. Jak ja to lubię. Dziękuję za inspirację. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może z Twoich przeżyć powstanie książka? Chętnie poczytałabym jak wygląda samotność przeżywana na mazurskiej wsi, co czytasz i jak się żyje w samotności. Może robisz jakieś notatki? Jeśli nie, to zachęcam! Pozdrawiam bardzo ciepło!

      Usuń
    2. Bogusław30.4.13

      To miłe co proponujesz, ale zdecydowanie przeceniasz mnie. No cóż, chyba nie odważyłbym się na taki ekshibicjonizm. Jak większość ludzi, miałbym wiele do opowiedzenia, tak prywatnie, dla ucha, lecz już publicznie to chyba raczej nie. To takie krępujące. Na dzisiaj, pozwalam sobie na drobne pisanie do maleńkiego bloga o sztuce i takich tam innych codziennych sprawach. Tutaj adres: http://utw-art.blogspot.com/. Zapraszam do odwiedzin. Od czasu do czasu zaznaczam na nim gdzie aktualnie mieszkam. A co do kolegi trapera francuskiego, to raczej nie miałbym czego do jego doli porównywać. U mnie jest jednak "cywilizacja", internet, prąd, auto i inne gadżety "niezbędne" do życia białego człowieka. Tak więc kogo to by zainteresowało? A u boku mam wspaniałą i piękną kobietę, z którą żyję razem już prawie 30 lat! No chyba, że kogoś pasjonowałoby życie "moich" sikorek, sójek, dzięciołów czy orłów...
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń