foto

foto

poniedziałek, 11 listopada 2013

Ciemno, prawie noc Joanny Bator

Joanna Bator nie jest moją autorką. Po przeczytaniu jej ostatniej książki "Ciemno, prawie noc" odetchnęłam  z ulgą, że nareszcie się skończyła. Nie chciałam, aby trwała nadal, ani nie zamierzam kiedykolwiek do niej wracać. Dawno już nie czytałam książki tak ponurej, pełnej zła, przemocy i szokujących obrazów. Po przebrnięciu przez 524 stron powieści miałam ochotę jedynie wymiotować albo pod prysznicem zmywać z siebie obrazy ludzkiego skarlenia i przemocy, którymi zalała mnie  w swej powieści Bator.

Po raz ostatni, czułam się podobnie czytając niejednokrotnie pełne okrucieństwa reportaże Hanny Krall, ale były one oparte na faktach autentycznych i służyły ukazaniu prawdy. Sceny okrucieństwa były uzasadnione. Ponadto, zawsze w jej opowiadaniach i reportażach były też i świadectwa ludzkiego dobra. A poza tym, Hanna Krall jest mistrzynią pióra. Nie odmawiam Joannie Bator warsztatu, ale mam zastrzeżenia do wszystkich pozostałych elementów-przede wszystkich darmowego epatowania złem i przemocą,  do których brak uzasadnienia. Wszystko, jak pisze w dopisku autorka, jest dziełem jej wyobraźni. Przerażającej wyobraźni, czy też może cynicznego żonglowania wszystkim tym, co najgłupsze, najbrzydsze i najokrutniejsze? A może to sposób na zdobycie Nike?

Bator niewątpliwie wzoruje się na Hannie Krall. Bardzo przypomina ją jej bohaterka, Alicja Tabor, wzięta reporterka wysłana na reportaż w sprawie zaginionych dzieci do rodzinnego miasta Wałbrzycha. Miasto Wałbrzych nie ma szczęścia do Bator- jawi się jako zbiór ludzkich potworów. Nie wiem, czym Joannie Bator zawinili  mieszkańcy Wałbrzycha, ale przydaje im wszystkie najgorsze cechy ludzkiego skarlenia i patologii: skrajnej, głupiej dewocji, ciemnoty, prymitywizmu, chamstwa i spodlenia. Przed  obłędem, chorobami psychicznymi bohaterów a cynizmem i brutalnością pozostałych mieszkańców uchowają się jedynie dwie postaci, może trzy. 

 Od powieści nie wymagam zbyt wiele, ale chciałabym, żeby opisywane postaci były wiarygodne. Żeby wiarygodna była fabuła a wszystko nie było na siłę naciągane po to, aby autorka mogła zużyć plączące się jej po głowie sceny i historie. Jeśli opisuje się sceny przemocy, to dobrze, żeby były one jakoś uzasadnione. Powieść nie musi się kończyć happy endem, ale zaginione dziewczynki niekoniecznie muszą być od razu ofiarami skrajnie perwersyjnych zboczeńców, kręcących pornograficzne filmy z udziałem dzieci i zwierząt. Pisarka może nam też oszczędzić detali w opisie takich sytuacji. Czasem warto czegoś niedopowiedzieć. Ale nie, Bator dociska pedał do końca. Matka bohaterki jest chorą psychicznie osobą wykorzystującą seksualnie swoją własną córkę, a do tego ofiarą zbiorowego gwałtu sowieckich żołnierzy. Morduje się dzieci i koty, porzuca dzieci, pije, bije i mówi językiem meneli.

Dwa rozdziały na wzór internetowego forum, to feeria najbardziej skarlałych form naszego języka, popisy szowinizmu, nienawiści i wulgarności. Robi się niedobrze jak to się czyta. Czemu ono służą? Wystarczy przecież poczytać komentarze pod jakimkolwiek tekstem wywołującym kontrowersje. Oszczędzę sobie i wam cytatów.

Tylko pozornie są w tej książce elementy poezji-historia księżniczki Daisy i Zamku Książ, ale te akurat należą do historii, tego nie dało się wykrzywić.

Jeśli już odrywam się od telewizora, od podawanych mi na surowo wiadomości-obrazów przemocy, gwałtów i relacji z katastrof, jeśli uciekając przed podobnymi informacjami nie czytam wiadomości dostarczanych mi codziennie przez dzienniki, i sięgam po książkę, to chciałabym, aby przeniosła mnie ona w trochę lepszy świat niż ten, w którym żyję, a nie ściągała mnie jeszcze niżej, w dół, w świat przemocy i okrucieństwa.. Po przeczytaniu powieści Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych" jeszcze przez co najmniej tydzień żyłam pod wrażeniem postaci cudownej pani Duszeńki, uwielbiam dwie ostatnie  powieści Zygmunta Miłoszewskiego "Bezcenny" i "Uwikłanie" -to przykłady z ostatnich polskich lektur-ale powieść Joanny Bator to trucizna, której trzeba się jak najszybciej pozbyć, wyrzucić z pamięci i nigdy do niej nie wracać. 

Nie napisałam recenzji, lecz ostrzeżenie.


16 komentarzy:

  1. nie czytałem i nie sięgnę po te książkę z przyczyn dwojakich! Ale samo streszczenie! powoduje chęć wyrażenia opinii... przemoc seksualna i psychiczna w strukturach społecznych jest normą ...fakt nie dotyka wszystkich (to dotyczy może 10%); opisywanie drastycznie scen
    takich, ofiarom - nie pomoże; a oprawców nie zmieni! to część świata niemego, rytuały pedofilskie religijne ... inicjacje seksualne środowiskowe ... lepiej od razu powiedzieć to fikcja ...bo zostaniesz zaszczuty i eksterminowany z społeczności patologicznej! w tej cywilizacji nikt nikomu nic nie zawinił - dlatego jest tyle sprawiedliwości i cudów doświadczonego dobra! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem co jest normą, ale wokół mamy tyle przemocy wszelkiego rodzaju, że nie mam ochoty czytać przesiąkniętych nią powieści, tym bardziej, że cudowna literatura współczesna, także polska, której czytanie sprawia nam przyjemność, nie sądzi Pan? Nie wiem tylko, czym kierowało się jury nagrody Nike, może dali jej z litości? Ponoć, jak sama skarży się w wywiadzie, przez ostatnie dwa lata kandydowała, ale to nie jej przypadał ostateczny laur. Nie wiem...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy12.11.13

    To mnie zasmuciłaś bo książka u mnie czeka w kolejce na czytanie i teraz się "zawiesiłam". Wcześniej czytałam "Japoński wachlarz" i potem to co zobaczyłam w Japonii zgadzało mi się z tym co przeczytałam w książce, i dzięki tej książce rozumiałam pewne niuanse, detale występujące w Japonii. Ta książka była dobrze napisana, poprawnym językiem, dbała o szczegóły i dlatego zaopatrzyłam się na zimę w jej nagrodzoną książkę... Czytam książki, które rekomendujesz i zwykle są to książki ciekawe. Tak naprawdę dzięki Twojej rekomendacji sięgnęłam po polskich autorów jak Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych", jak Miłoszwski "Bezcenny" a tu nagle odradzasz książkę i patrząc przez pryzmat poprzednich książek możesz mieć rację. Tym bardziej, że nie lubię ani oglądać przemocy, ani o niej czytać, po filmie "Plac Zbawiciela" czułam się fatalnie, i nie chce takich doświadczać takich uczuć tym bardziej, że za dużo dookoła zła, życiowo trudnych sytuacji żeby się jeszcze dobijać literaturą.
    Dzięki za ostrzeżenie:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam o tej książce "na gorąco", nie czytając wcześniej żadnych innych recenzji. Dopiero dziś zajrzałam, co piszą o niej inni i zauważyłam, że głosy są bardzo podzielone i nie jestem jedyną osobą, której ostatnia powieść pani Bator nie przypadła do gustu. Przytoczę to, co napisała pani Kalicińska (której książki sobie cenię) :

      "Po takich lekturach to właśnie nic tylko iść do pobliskiego GS-u, kupić sznur i obwiesić się skoro to życie jest takie zasrane!
      Nominuje się i nagradza zazwyczaj książki bardzo określonego koloru i od kilku lat to kolor… szaroczarny. Odnoszę wrażenie, że wystarczy usiąść i skroplić najciemniejsze emocje w treść reportażu, powieści, opowiadania w sposób poprawny gramatycznie, dodać ciut polotu, i już zyskać akceptację jurorów. Gwałcenie dzieci, kobiet, bicie i znęcanie się, grzebanie w najciemniejszych zakamarkach zboczeń i ludzkich dramatów ma moc poruszająca.
      Z tego żyją media. Obrzucają nas codziennie niemal, taka dawką tego ludzkiego szlamu, że ja np. mam już odruch totalnej niechęci gdy odpalam radio, telewizję. Prasa brukowa sięga dna od dawna. I stąd moje zdziwienie, że i jurorzy dali się wciągnąć w tę najprostszą metodę poruszenia publiczności. Rzucimy im jakieś ofiary, niewinne, bezbronne, biedne i skołatane dusze, jakiś ludzi nieporadnych życiowo choć wrażliwych może ale zadeptanych przez prostaków, popaprańców czyniących coś idiotycznego albo… nudnego, i już jest recepta na wiekopomne dzieło!"-pisze pani Kalicińska i całkowicie się z nią zgadzam
      Scenami przemocy i seksu epatują nas również filmy (chociażby Róża czy w w Ciemnościach) . A o tym, że książka Bator jest mroczna i brutalna, piszą nawet jej obrońcy. Do nas należy wybór, czy lubimy się torturować czy też nie.

      Usuń
  4. O ja nieszczęsna, dostałam tę książkę wczoraj na urodziny... :-o

    OdpowiedzUsuń
  5. I co ja mam poradzić?

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy13.11.13

    Nic dodać , nic ująć.

    OdpowiedzUsuń
  7. Oj, a mnie bliżej do Bator niż do Tokarczuk.
    Co do Nagrody Nike - względna rzecz, choć pewnie za poprzednie książki należała się bardziej. Wspominam, bo w polskich mediach trwa (chyba jeszcze, albo trwala) kłótnia. Pisarka Kalacińska na prywatnym blogu wyraziła sąd podobny do Twojego. Nie mam pewności, ale chyba nie czytając powieści, lecz okładkę. Pretensja: dlaczego Nike dostają książki "brudne" a nie "pogodne". Pisarz Karpowicz odpowiedział ironicznie (drwiąco), że każdy, kto myśli, dopuszcza istnienie myśli "niepogodnych", co trudno pojąć wszelkim upraszczaczom i znawcom recept na życie. Do polemiki włączyli się kolejni. Nie jest to dobry ton i prowadzi donikąd (racje cząstkowe po obu stronach). O wartości literatury warto rozmawiać serio i przyglądać się temu, co wartościowe (docenione) - próbując zrozumieć. Ale i mając prawo do odrzucenia. Albowiem nie wszystko jest dla wszystkich. A w tym zdaniu nie ma podtekstu, że coś jest do odrzucenia albo że ktoś czegoś nie docenia. Po prostu nie wszystko pasuje każdemu. Ściślej: nic nie może pasować wszystkim.

    Ad rem. Bator lubię. Choć ostatnio dostało mi się od kogoś, komu podsunęłam "Piaskową górę", że język wulgarny. Ja zdumiona: jak to wulgarny??!! No Jadzia tak mówi, Stefan tak mówi, brudno, kanciasto... ale właśnie tak mówią! Bator to z humorem stylizuje, groteską podbija, ciasny horyzont rozbraja, choć goryczy nie eliminuje. Atmosfera fanatycznych wieców z tej nagrodzonej powieści też jest niekomfortowa, ale jeśli nie wałbrzyska (Wałbrzych trochę wymyślony, trochę uogólniony), to "polska" do bólu. Cudzysłów, bo wolałabym, by nie było realnego tła tych chorych fanatyzmów (a kilka dni temu to nie powieść, lecz programy informacyjne donosiły, że tło jak najbardziej istnieje!).

    Internetowe bluzgi odbieram jako coś prawdziwego, ale zasymilowałam tylko jedną część. Mroczność wynika z konwencji - blisko tej powieści do literatury gotyckiej. Nie moja bajka, ale konwencja dyktuje rozwiązania. Trochę nawet za łatwe, bo wszystko się rozszyfrowuje i układa w logiczny ciąg bardziej niż w życiu. A tu dobre babcyjki i szlachetność nieskrzywiona wysuwa jasne oblicze mimo wszystko.

    Dobra powieść, nierówna. Świetne fragmenty portretujące tych nieszlachetnych, zwykłych ludzi - np. rodziny zaginionych dzieci.

    Rozumiem Twoje zmęczenie. Ale nie bardzo pojmuję, dlaczego dokument może, a beletrystyka już nie może pozwolić sobie na nieradosną wizję świata. Zwłaszcza, że powieść też ma ambicje powiedzieć coś o życiu (fabuła wzięta z fantazji autorki nie oznacza wcale, że nie istnieją jej odpowiedniki). Można odradzić czytelnikom mającym awersję do groteski i zapotrzebowanie na jasną tonację. Ale amatorom dobrej opowieści, kibicującym dobru, które (niestety) musi trochę przeszkód pokonać, poleciłabym.
    I jeszcze raz: powieść gotycka, więc siła nieszczęść przypadająca na jednego ma zwielokrotnioną moc.

    Kopii bym nie kruszyła, by Cię do czegokolwiek przekonywać. Nastrój lektury i pożytek, jaki niesie to zawsze indywidualna sprawa.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tamaryszku,

      Doskonale wiesz, jak wysoko cenię sobie Twoje zdanie, ale tym razem, może po raz pierwszy, nie zgodzę się z Tobą.

      Znam polemikę wokół powieści Bator, wiem co napisała Kalicińska i uważam, że jest to z jej strony świadectwo odwagi, środowisko krytyków pewnie stanie murem za panią Bator, ale i tu nie chodzi nawet o to, jakie książki dostają nagrody, oraz czy są one mroczne czy też nie. Przeczytałam sporo różnych, mrocznych książek w życiu i jakoś mi to nie zaszkodziło. Chodzi mi tylko o «tę » książkę.

      Nie lubię zasłaniania się, że przecież jest to powieść barokowa. To słowo-wytrych, które niczego nie wyjaśnia. Trochę przeczytałam o powieści barokowej i chodzi w niej przed wszystkim o konstrukcję i klimat a ja akurat tego się nie czepiam.

      Chodzi mi o kilka innych rzeczy. W literaturze, podobnie jak w życiu, nie ma tylko złych ludzi. W powieści Bator jest wyraźna tendencja do pokazania nam, że wszyscy są źli, a w najlepszym wypadku-nieobecni. Kociary? To one reprezentują dobro? Co tu owijać w bawełnę, to kobiety nierzadko niespełna rozumu lub obłąkane. Znam je, spotykam w parkach i na cmentarzach paryskich, dokarmiają dzikie koty. I chwała im za to.

      Moja reakcja wynika chyba bardziej z poczucia jakiejś strasznej degradacji-etyki, moralności, obyczajów, języka jaka nastąpiła-jeśli wierzyć Tobie i Bator-w Polsce. I chyba na to niezgody. Bo tak nie jest i nie wolno chyba przekłamywać do tego stopnia rzeczywistości.

      Dla mnie każda książka jest też rodzajem gościa. Lubię obcować z jej bohaterami, jacy by oni nie byli. Przeczytałam chyba wszystkie powieści Michała Witkowskiego, śmiejąc się do rozpuku z języka, a jego bohaterowie nie mówią przecież literacką polszczyzną…Wręcz przeciwnie! Po co Bator włącza do swojej powieści te internetowe bluzgi, kogo chce nimi epatować? Krytyków literackich złaknionych ostrego języka?

      Patrzę może na to z troszkę innej perspektywy. Mieszkam we Francji, czytam więc też tutejszą prasę, literaturę. I nie znam powieści francuskich które epatowałyby taką knajacką francuszczyzną. Chyba podobnie w literaturze angielskiej. Właśnie dziś skończyłam powieść Juliana Barnesa „The sense of ending” , która zdobyła nagrodę Booker Prize w 2011 roku. Powieść z najwyższej półki pod względem językowym, intelektualnym, literackim…Pozazdrościć Anglikom autora!

      Dlaczego u nas przyznaje się nagrodę za książkę nas degradującą jako naród, jako kulturę? Wyobraź sobie, że zostanie ona przełożona, że trafi do ręki Francuza, Anglika…Jakie daje ona o nas wyobrażenie? A przecież tak nie jest, przecież nie jesteśmy wszyscy zboczeńcami, alkoholikami czy potworami, jak próbuje nam wmówić Bator. Często zdarza mi się kupować tłumaczoną polską literaturę znajomym cudzoziemcom, ale Joanny Bator nie kupię-bo mi wstyd! A tak na marginesie, w Wałbrzychu kręcone zostały „Sztuczki” Jakimowskiego-jeden z najpiękniejszych filmów, jaki widziałam (zdjęcia i scenariusz).

      Może problem polega też na tym, że książka udaje reportaż-akcja powieści dzieje się na naszych oczach, na tle współczesnych wydarzeń politycznych. Może problem tej powieści to nietrzymanie gatunku, mieszanie reportażu z powieścią i dokumentami (za jakie można uznać rozdziały z internetowych forów).

      Mnie lektura tej książki po prostu nie sprawiła przyjemności-wręcz przeciwnie, staram się o wielu przeczytanych scenach zapomnieć. I dlatego o niej napisałam. Niczego się nie dowiedziałam, niczego nie nauczyłam. Może mamy inne oczekiwania wobec literatury?
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Oj, Holy, tyle tu wielkoformatowych tematów, że trudno w komentarzu udźwignąć. A mnie ostatnio jakby coś ugryzło. Najpierw u Czary nawrzucałam komentarzy, sądząc, że Wordpress mnie złośliwie pożera, teraz u Ciebie wysmażyłam elaborat.
      A przekaz postu jest jasny i zrozumiały: nie Twoja autorka, nie tego oczekujesz, nie polecasz. Ja na odwrót - mam do Bator dużo sympatii. Gdybym jednak po Twojej diagnozie rzekła mickiewiczowskie "To lubię!", wpakowałabym się w pułapkę. Stąd wyjaśnienia.

      Krótko: pełna zgoda, że mamy wolność wyboru towarzyszy życia, gości, przyjaciół. I nie ma żadnego wyższego powodu do czyjejś obecności się przymuszać. Mniej skłonna do zgody jestem, gdy mówisz, że u Bator jest kłamstwo i degeneracja. Poleszuk czy babcia Zofia to nie są źli ludzie, można ich odbierać z empatią. Inna rzecz, że fanatyzm wydobywa czasem naprawdę wynaturzone przekrzywienia twarzy. Nie twierdzę, że cała Polska taka. No skąd! Ale fanatyzm nie jest wyssany z palca, choć groteskowo przekrzywiony.
      "Poczucie kresu" - myślę - zadziałało jak balsam. Bo tam refleksja i inteligentny namysl rządzą światem. Bator sięga bardziej do trzewi. A trzewia są jakie są.
      Dla mnie korzyść, gdy czytam Twoje oburzenie, bo primo - emocje literackie to rzecz święta, wtóre - Ty mi pokazujesz coś, czego ja w pierwotnym odbiorze nie widzę (lub przez inne filtry).

      Usuń
    3. Żeromski pisał, że "trzeba rozdrapywać rany...". I my tak je do dzisiaj na sobie rozdrapujemy. Francuzi wszystko elegancko zamiatają pod dywan, a naprawdę mają co, Szwajcarzy podobnie-to przykłady tych, których znam dość dobrze. My, w literaturze, życiu, prasie, polityce wyciągamy na światło dziennie wszystkie nasze najgorsze przywary, wady, obyczaje- trzewia, jak to Ty je nazywasz. Są jednak i "konstruktywiści", chociażby tacy jak Wajda, który robi film o Wałęsie, żeby pokazać nas światu z lepszej strony. Trzewia też przemyca, ale chyba w trochę bardziej zjadliwej formie.
      Spróbuję zajrzeć do innych książek pani Bator, kusi mnie zwłaszcza "Japoński wachlarz"-może bardziej przypadną mi do gustu.

      Usuń
  8. Anonimowy13.11.13

    A czy była Pani kiedykolwiek w Wałbrzychu, zwłaszcza w dzielnicach, w których dzieje się akcja? Wjeżdżając do tego miasta kilka razy w roku od strony pd- zach., rozglądam się, czy nie zobaczę któregoś z bohaterów "Ciemno..." Dużo prawdy o człowieku- niekoniecznie mieszkańcu Wałbrzycha- niesie ta powieść. Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Omijam te książkę szerokim łukiem a teraz tylko potwierdziłaś, że robię bardzo słusznie. kiedyś nacięłam się na książkę tej samej autorki pt Kobieta. Był za niestrawny bełkot, na szczęście bez epatowania przemocą. Chyba masz racje że zebranie wszystkich niedoli i okrucieństw na kilkuset stronach miało jeden cel: trafić w gusta jury najważniejszej nagrody literackiej w kraju. jak widać się udało. Cieszy mnie, że nie dałam się nabrać i nie kupiłam tej książki. Bo ani nie byłabym w stanie jej przeczytać ani nie miałabym sumienia komuś podarować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy2.1.14

    Polecam ograniczyć użycie słowa "skarlały" we wszelkich odmianach. Rozumiem, że tekst miał być emocjonalny, ale kłuje w oczy... Pani Kalicińska głaszcze po główce i mówi, że ślicznie jest i będzie jeszcze lepiej, ale jest nudna i Jej postaci są papierowe i żadne. Czasami wstrząs może pomóc tym, którzy stoją z boku i chcieliby, i boją się... Tu ukłon w stronę Pani Bator. Może w końcu ruszy do pomocy tych, którzy udają, że nie widzą i projektują sobie w głowie takie sielskie obrazki z Kalicińskiej.

    OdpowiedzUsuń
  11. Anonimowy8.1.14

    Dawka czarnego węgla na odtrucie ślepych jasnowidzów w różowych okularach. Strawisz zło albo zwrócisz . Po zabiegu w toalecie spłuczesz wodę, wymyjesz ręce. Reszta wyjdzie na tym samym globie. Bliżej poznany wirus, skuteczniej można zwalczać.. Albo sadzisz dobro, albo podcinasz gałęzie gdy przeszkodą są dla Ciebie...
    Gdy Twój salon pięknem zbyt upchany z podłogą spadniesz do piwnic takich samych.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przekłamana, antypolska powieść ze scenami hard porno.

    OdpowiedzUsuń