foto

foto

piątek, 19 czerwca 2015

Pierre Magnol i... magnolie


Magnolia przed budynkiem UW
Warszawa lat 80. nie była tak pięknym miastem jakim jest dziś. Najbrzydsza stawała się zimą, gdy błoto i rozpuszczający się śnieg pokrywały połamane trotuary, gdy brakowało oświetlenia i twarze ludzi rozpoznawało się dopiero w zatłoczonych, oświetlonych żółtymi jarzeniówkami autobusach. Czekaliśmy więc wówczas wszyscy z utęsknieniem na wiosnę. I warszawska wiosna wreszcie nadchodziła a jej najpiękniejszym zwiastunem była rozkwitająca na biało, co roku na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego dorodna  magnolia.

Nigdy nie interesowałam się na tyle botaniką  aby wiedzieć, że swoją pięknie brzmiącą nazwę cudowne drzewko  zawdzięcza osobie jednego z najbardziej zasłużonych botanistów francuskich oraz, że w tym roku przypada trzechsetna rocznica jego śmierci.

Pierre Magnol urodził się w Montpellier i z tym miastem był związany przez całe życie. W Ogrodzie Botanicznym, którego przez długie lata był dyrektorem postawiono mu nawet pomnik, ale otoczony agawami, o których istnieniu nawet nie wiedział, a przecież, chyba lepiej byłoby mu w towarzystwie drzew i krzewów magnolii, które to właśnie jemu zawdzięczają  nazwę.
Charles Plumier-Klematis ok. 1693

Żył w czasach Ludwika XIV,  dorobił się tytułu jednego z największych botanistów swoich czasów dokonując klasyfikacji roślin w „rodziny” - czyli ustalił  w botanice to, co było już znane w zoologii- pokrewieństwo pomiędzy gatunkami.  W 1689 roku opublikował dzieło w którym zaklasyfikował 2000 roślin w 75 rodzin.

Ale wracając do drzew i krzewów magnolii...Nazwę tę, na cześć naszego pracowitego botanisty, nadał drzewu napotkanemu w Ameryce opat Charles Plumier. Ten ostatni to tak barwna postać, że warta moim zdaniem osobnego wpisu-podróżnik, rysownik, pasjonat botaniki- jemu zawdzięczamy na przykład odkrycie wanilii albo pewnie dobrze wam znanego pnącego się kwiatu o egzotycznej nazwie klematis.

Pierre Magnol zmarł w 1715 roku, czyli równo 300 lat temu jako członek Akademii Nauk, ale kariera nie przyszła mu łatwo,  był protestantem a po odwołaniu edyktu nantejskiego ich los we Francji był bardzo trudny. Mógł pewnie wyemigrować do protestanckiej Genewy, jak uczyniło wielu jego kolegów, ale z takiej możliwości nie skorzystał. Został we Francji, ale przeszedł na katolicyzm.


Uważa się powszechnie, że nie został nigdy odpowiednio doceniony, ale czy najpiękniejszym pomnikiem nie są rozkwitające co roku na wiosnę magnolie, noszące swoją nazwę od jego nazwiska?



6 komentarzy:

  1. Jedna z moich uczennic używa pseudonimu "magnolia". Muszę koniecznie podesłać jej Twój artykuł :)
    PS Jakoś nigdy nie mogłam przekonać się do francuskiego brzmienia tego słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piękny pseudonim:) Mnie też francuskie brzmienie nie za bardzo się podoba, ale cóż, nie mamy wyboru:)))

      Usuń
  2. Piękny pomnik wdzięczności, odżywający co roku od nowa :) Nie znałam źródła nazwy mojego ukochanego drzewa. Nie znam francuskiego, ale chyba dobrze odgaduję wymowę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Guciu, mój też ulubiony:))) Pewnie dobrze, po polsku brzmi ładniej, tak jakoś bardziej elegancko!

    OdpowiedzUsuń
  4. Holly, właśnie za to uwielbiam Twojego bloga. Zawsze tu u Ciebie jakieś ciekawe historie, historyjki, smaczki, o których do tej pory nie miałam pojęcia. Dziękuję. I za ten wpis także. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja dziękuję za tyle miłych słów:))) Cieszę się, gdy mogę coś nowego, ciekawego opowiedzieć...

    OdpowiedzUsuń