foto

foto

niedziela, 12 czerwca 2011

Poniatowski w Compiègne, Wolter i salon pani Geoffrin

Oddalony o blisko 80 km od Paryża pałac w Compiègne gości już od ponad dwóch miesięcy wystawę zadedykowaną naszemu królowi, Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu. Wybrałam się tam wczoraj  trochę  z patriotycznego obowiązku a bardziej podążając tropem mojej pasji do „oświeconego” XVIII wieku i Woltera.

Najpierw kilka zdań o związkach Poniatowskiego z Francją. Podczas swojej inicjacyjnej podroży po Europie,  zatrzymał się w Paryżu w okresie od 1753 do 1754 roku. Królową Francji była wówczas Maria Leszczyńska, ale to nie ona dyrygowała Wersalem, ale pani Pompadour. Z tego co mi wiadomo, Poniatowski na dwór królewski chyba nie dotarł. Regularnie natomiast bywał w jednym z najlepszych salonów paryskich, prowadzonym przez przyjaciółkę encyklopedystów,  panią Marię Teresę Geoffrin.

Bywali tam wszyscy liczący się ludzie Paryża- artyści, pisarze, filozofowie - Diderot, d’Alembert i Wolter. Na wystawie w Compiègne pokazany jest obraz, który ilustruje jedno z takich „czwartkowych” przyjęć w salonie pani Geoffrin. I chyba przyszły król Polski spodobał się Pani domu, gdyż pozostała z nim do końca swojego życia w bardzo dobrych stosunkach- doradzała w organizowaniu kolekcji dzieł sztuki a nawet przybyła do Warszawy, w 1764 roku, na jego koronację-ponoć oddał jej do dyspozycji takie samo mieszkanie, w jakim podejmowała go w Paryżu.



Salon pani Geoffrin, być moze wśród obecnych znajduje się przyszły polski monarcha

Wielki wpływ wywarł na polskiego monarchę również sam Wolter. Na początku była to historia rodzinna, już ojciec króla za nim przepadał a sam Stanisław August Poniatowski wymieniał z nim podobno listy. Była to sympatia obopólna. Wolter pisze o polskim królu w korespondencji z Katarzyną II, chwaląc jego niezwykły umysł: „nie jestem stworzony po to, aby interesować się sekretami państwa, ale bardzo bym się zdziwił, gdyby okazało się, że jego królewska wysokość ma zdanie inne niż polski król. To jest filozof a wiec tolerancyjny dla samej zasady. Sądzę, że zawsze się ze sobą zgadzacie, dla dobra ludzkości, i po to, aby naśmiewać się z nietolerancji księży". Poniatowski zaprosił Woltera na swoją koronację, ale sędziwy już wówczas „patriarcha” miał z podgenewskiego  Ferney do Warszawy dość daleko .

O tym, że Poniatowski znał i wysoko cenił wolnomyśliciela  Woltera świadczy również i to, że w pierwszym roku swego panowania, w obronie Sirvena wysłał francuskiemu filozofowi 200 dukatów. Ponoć też Łazienkach Królewskich stoi, albo stał popiersie filozofa. Stanisław August kazał pod nim napisać „Odkąd zacząłem pisać, więcej czytamy, więcej się śmiejemy i staliśmy się bardziej tolerancyjni”.


Ale powracam do wystawy w Compiègne. Większość eksponatów z kolekcji Stanisława Augusta pokazana w Compiègne znajduje się w zbiorach Zamku Królewskiego i Muzeum Narodowego, ale nie wszystko. Francuzi też się zmobilizowali i włączyli do wystawy prace znajdujące się w zbiorach francuskich-np., przepiękny portret króla namalowany przez Vigée-Lebrun na dworze petersburskim rok przed  jego śmiercią a znajdujący się w Wersalu, albo dekoracje ścienne namalowane na zamówienie polskiego króla  i wykonane przez Pillementa a zdobiące obecnie paryski Petit Palais.


Portret króla namalowany przez Vigée-Lebrun w Petersburgu na rok przed śmiercią

W skład kolekcji wystawionej w Compiègne wchodzą obrazy olejne, rysunki, grawiury, broń i miniaturki a także szkice i plany tego, co król ufundował, zaplanował, zaprojektował i o czym marzył. A jest tego sporo. Dużą cześć projektów, mimo trudnych czasów, udało mu się zrealizować.

Po okresie rządów dwóch Wettynow, Stanisław August zastał Warszawę opustoszałą, zaniedbaną i prowincjonalną. Wszak w przeszłości siedzibą polskiego króla nie była Warszawa, ale Drezno. Nie odziedziczył tez po byłym władcy Polski żadnej kolekcji malarstwa czy też rzeźby toteż przez trzydzieści lat swoich rządów zwijał sie, aby uczynić z Warszawy stolicę europejskiego państwa, wzorując się na wszystkim tym, co udało mu się wcześniej ujrzeć na dworach monarchów europejskich.

Marzył  między innymi, aby powstało w Warszawie coś w rodzaju manufaktury porcelany w  Miśni czy we francuskim  Sèvre- i stworzył Królewską Manufakturę Belwederu-kilka waz wykonanych w tej pracowni można obejrzeć na wystawie we Francji. Są tu też projekty budowy Teatru Narodowego, biblioteki, planował nawet budowę manufaktury do produkcji jedwabiu perskiego, która miała powstać w Kobyłce i której plany można obejrzeć w Compiègne.

Rozpoczął budowaniem kolekcji malarstwa europejskiego ale to, co pokazano w Compiègne jest dość skromne w porównaniu z zakupami, których dokonywała w tym samym czasie dzięki pomocy Diderota Katarzyna II, ale mimo to znalazło się na niej sporo malarstwa holenderskiego, które faworyzował król  dzieła Rembrandta,  Pillemana, prace Victora Louis czy też niezwykle uzdolnionego Belotto, któremu zaproponowano posadę profesora w Szkole sztuk pięknych w Dreźnie, ale królowi polskiemu udało się go zatrzymać na ponad dwadzieścia lat w Warszawie. 

Kolekcjonerskie zapędy króla były ponoć bardzo źle oceniane przez polską magnaterię, która oskarżała go o rozrzutność, umiłowanie luksusu, tymczasem to samo przecież przedsięwzięły inne dwory europejskie-dodam tylko, że caryca Katarzyna II tworzyła wówczas podstawy muzeum Ermitażu kupując przy pomocy Diderota prace takich malarzy jak Poussin, Watteau, Rembrandt, Rafael czy Tycjan.

Zatrudniając Bellotta, król planował również założenie Akademii Sztuk Pięknych, projekt którego nie udało mu się zrealizować, ale pod który zbudował fundamenty, finansując z własnej kiesy Malarnię - szkołę malarstwa i rysunku. Zaprosił również do Warszawy malarzy francuskich-Norblina, Verneta, Natoire’a czy Largiliere’a, rzeźbiarzy –Andre le Brun, ucznia Jean Baptiste’a Pigalla, którego poleciła mu pani Geoffrin.Do projektu rozbudowy zamku zaprosił Jakuba Fontane’a, Pillementa do dekoracji królewskich apartamentów na zamku Królewskim…

Po obejrzeniu wystawy w Compiègne uprzytomniłam sobie, jak heroicznej, wręcz tytanicznej pracy dokonał nasz ostatni król,  przeciwstawiając się kontuszowej, konserwatywnej i niechętnej wpływom obcych kultur  szlachcie…Szkoda tylko, że wystawa nie jest pokazywana gdzieś w Paryżu, na przykład w Luwrze, gdzie w ubiegłym roku zaprezentowała się Rosja. Nie łudźmy się, do Compiègne z Paryża trochę daleko...  





4 komentarze:

  1. No i już teraz wiem holly, że warto czuwać, gdy inni śpią. Niebywała opowieść. Powala mnie twoja erudycja.
    O naszym ostatnim królu mawia się "król Staś". Czyli z lekkim przymrużeniem oka. A z twojej opowieści jasno widać, jak wielkim i przewidującym był mężem. I nawet "ostrożność" francuzów (Compiegne nie stolica) nic tu nie zmienia. A swoją drogą w ciekawych żył czasach nasz Stanisław August.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo,
    No nie, jeszcze nie spisz?... Wolterem pasjonuję się od lat, ze względu na jego zapał do organizowania pod nosem genewskich, protestanckich pastorów teatru…a później wywołaniem swoim tekstem w Encyklopedii o Genewie, jednej z najbardziej pasjonujących batalii o teatr. Jest dla mnie absolutnym mistrzem słowa, uwielbiam jego cięty, koszący język. Nikt tak nie pisał przed nim a niewielu po nim. Stąd każdy komplement pod adresem „króla Stasia” a w korespondencji z Katarzyną jest ich sporo, powinno się docenić, nieprawdaż? A z drugiej strony, nie wolno zapominać, że był też świetnym biznesmenem a Katarzyna głównym odbiorca produkowanych przez niego w Ferney zegarków a wiec może nie chciał się narażać klientce? Nie wiadomo tak do końca…Może kiedyś się tym zajmę…
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie też zadziwia Twoja wiedza o tej epoce i bardzo się cieszę, że mogę z niej czerpać. Szkoda, że polska magnateria była tak krótkowzroczna, ale cóż... Szkoda też, że wystawa w Compiègne, a nie w Luwrze, ale wiadomo, że Polska to nie Rosja, a Luwr ma obowiązek od czasu do czasu organizować wystawy "polityczne", prezenty dla ważnych francuskich partnerów...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaro,
    Ale już na naszą prezydencję w Unii (co podkreślają często pisząc o Polsce w katalogu wystawy) to Francuzi mogli się troszkę wysilić…problem polega na tym, że my sprzęt wojskowy kupujemy nie we Francji, ale w Stanach…i dlatego, mówiąc wprost, o naszym ostatnim królu wystawa jest zorganizowana w Campiegne a nie w Luwrze. I cieszmy się, że chociaż tam…

    OdpowiedzUsuń