foto

foto

poniedziałek, 23 marca 2015

Od poezji do polityki: trzeci dzień paryskich Targów Książki


Wczorajszy, niedzielny poranek upłynął pod znakiem poezji. O Czesławie Miłoszu opowiadała Marie Bouvard, tłumaczka wielu jego esejów, o Wisławie Szymborskiej jej wieloletni sekretarz i prezydent fundacji Michał Rusinek, a o Różewiczu- tłumacz autora "Kartoteki" oraz wielu innych polskich pisarzy, m.in. Witkiewicza  i Mrożka- Alain van Crugten. Była to unikalna okazja usłyszenia wielu nowych anegdot z życia tych poetów, wspomnień ze spotkań i czynionych na gorąco, na naszych oczach analiz ich twórczości. Opowiadano na przykład, że gdy Miłosz w 1951 roku wybrał wolność i zdecydował się pozostać w Paryżu, nie miał na to właściwie żadnych środków. Wówczas genewska filozofka, Jean Hersch wpadła na pomysł, aby napisał książkę. I to, co Miłosz pisał rano, ona tłumaczyła po południu na francuski. Tak powstało „Zdobycie władzy” za które Miłosz dostał Genewie nagrodę 100 tys. franków-sumę jak na owe czasy pokaźną i która pozwoliła mu na sprowadzenie do Francji żony i dzieci.

Wspominano również spotkanie Szymborskiej z Miłoszem, na które przyszła noblistka przyszła  onieśmielona. Rozmowa się nie kleiła. On o polityce, ona o emocjach. „Czesławie, spójrz-mówiła Szymborska- jakie piękne drzewo- sosna...
-Sosna to nie jest drzewo-zgasił ją autor „Ziemi Ulro”- dąb to jest drzewo.
Michał Rusinek przypominał również historię, gdy kiedyś otrzymała list od strażaka, z Teksasu, który nigdy wcześniej nie czytał wierszy i napisał jej, że wyraziła w tomiku, który trafił mu przypadkowo do rąk wszystko to, co czuł, ale czego nie potrafiłby wyrazić sam. Była tym bardzo wzruszona. Bo podobało się jej, że poezja ma jakąś funkcję. Dowiedzieliśmy się również o jej niezwykłej popularności we Włoszech- jest tam ona wielkim autorytetem, prawie poetką narodową. Zdarzało się-opowiadał były sekretarz Szymborskiej, że gdy Berlusconi narozrabiał, to proszono ją o komentarz. Gdy zmarła-sprzedano 100 tys. tomików jej wierszy. Rzecz niezwykła jak na poezję!
Drugie spotkanie połączyło dwa pokolenia poetów-starsze reprezentował Ryszard Krynicki a młodsze-Tomasz Różycki. Przyznam się szczerze, wzruszyłam się niezmiernie słuchając wypowiedzi i poezji czytanej przez pana Krynickiego. To był głos kogoś o niezwykłej wrażliwości. Zachwycił mnie niezmiernie jeden z czytanych przez autora wierszy, a więc pozwolę go sobie zacytować:

Wiersz nosi tytuł „Ukradkiem”

Ukradkiem, dyskretnie
Podnoszę ze ścieżki
Swojego starszego brata,
Ślimaka
Żeby go nikt nie nadepnął.

Starszego pewnie o miliony lat.
Brata w niepewności istnienia.
Obaj jednako nie wiemy,
Po co zostaliśmy stworzeni
Obaj jednako zapisujemy nieme pytania
Każdy swoim najbardziej intymnym pismem:

potem strachu, nasieniem, śluzem.

Poeta mędrzec, poeta filozof Ryszard Krynicki stawia najważniejsze pytania. Nam wczoraj zacytował również Leibnitza „bo jeżeli Bóg istnieje to dlaczego istnieje zło a jeżeli Bóg nie istnieje, to skąd się bierze dobro?

Z nastrojowego, poetyckiego poranka weszliśmy w pogodne, pełne życia i humoru popołudnie. A to przede wszystkim za sprawą dwóch autorów-Marka Krajewskiego i Zygmunta Miłoszewskiego. Tego drugiego już nieźle znam, Krajewskiego odkryłam. Cóż to za osobowość: gaduła o silnym, nośnym głosie, dowcipniś, kochający opowiadanie historii niczym bohater Potockiego z „Rękopisu znalezionego w Saragossie”, rozbawił zebranych i oczywiście zachęcił do czytania swoich powieści kryminalnych, których akcja toczy się w „Breslau” w latach dwudziestych.
Wspólnie przyznano, że to, co wyróżnia polskie kryminały, to pamięć historyczna. „Może dlatego, że linia życia została tyle razy potrzaskana-stwierdził Zygmunt Miłoszewski-że staramy się zrekonstruować naszą historię”. „Ja wierzę-powiedział, że aby być prawdziwym” Polakiem, to trzeba mieć świadomość całości. Wszystkie narody europejskie mają taką tendencję do pokazywania tylko tych dobrych stron, ale wówczas taka tożsamość narodowa zbudowana będzie na kłamstwie. Wszyscy mamy coś za uszami. W Polsce amnezja po wojnie dotyczyła kwestii polskiego antysemityzmu."-wyjaśniał twórca postaci prokuratora Szackiego.

Wcześniej, Marek Krajewski wspominał, jak to w szkole we Wrocławiu, po wojnie, nie wolno było wspominać o Niemcach, używać nazwy Breslau a tymczasem on, szperając po podwórzach odkrywał stare poniemieckie hełmy, wynajdywał ukryte niemieckie napisy „Obst und Gemuse”. I to go najbardziej fascynowało-to, co nie było widoczne na pierwszy rzut oka.
Jego bohater-zachwalał autor- jest niezwykły i bardzo podoba się kobietom-korzysta z usług prostytutek, ale jego życie małżeńskie jest bardzo udane, cytuje autorów starożytnych , ale potrafi być zimny i brutalny-jednym słowem, jest to postać pełna sprzeczności. Mało sympatyczna-przyznał autor, ale jeśli się o tej postaci dobrze myśli, to można  w nią przelać trochę ciepła-opowiadał w Paryżu swoim tubalnym głosem Marek Krajewski.

Ujawnił też kilka sekretów swojej techniki pisania: „Budzę się o 4.30 i półgodziny później zasiadam do pisania - wstaję od stołu o punkt 11-nawet gdybym miał przerwać w połowie zdania.” Chciałoby się zapytać, co interesującego porabia przez pozostałą część dnia...podejrzewam, że krąży po mieście, które, jak przyznaje, pełne jest sekretów i tajemnic. Tajemnic, które nam też kazał odkrywać, jeśli wybierzemy się w przyszłym roku do Wrocławia.
Obaj polscy autorzy kryminałów przyznali, że Polska, po krajach skandynawskich, staje się powoli „Kriminallandem” nie dlatego, że u nas kradną, ale dlatego, że powstaje tyle powieści kryminalnych. Dodano jeszcze dwa ciekawe nazwiska: Mariusz Czubaj i Marcin Wroński.

Ostatnie spotkanie, w jakim brałam wczoraj udział miało gości specjalnych, mówiono mniej o literaturze a więcej o polityce. W debacie brał udział Jurij Andruchowycz-znany pisarz ukraiński- nieśmiały i wyciszony i Adam Michnik, którego wszyscy doskonale znają. Dyskusja trwała ponad półtorej godziny,  spróbuje wypunktować kilka najważniejszych kwestii.

Pierwszy głos zabrał ukraiński pisarz, przyznając, że Ukraina znalazła się w sytuacji ekstremalnej, że od tego jak się ona rozwinie będzie zależało jej być albo nie być.  Na Ukrainie trwa wojna czego świadectwem jest na przykład to, że na salonie paryskim w tym roku nie ma stoiska ukraińskiego. Ale to może niemoralne-zastanawiał się pisarz-wydawać pieniądze na promowanie książki podczas gdy brakuje pieniędzy na czołgi, mundury czy karabiny... Jest to jakaś taka straszna niesprawiedliwość -mówił, bo przyczyną konfliktu, u samego zarania-była kultura-między nami, którzy chcą ją zachować a ambicjami sąsiedniego państwa aby utrzymać Ukrainę w strefie własnych wpływów. Majdan-mówił-rozpoczęli pisarze, dziennikarze, artyści. Nasz minister kultury Ukrainy powiedział nam, żeby nie zwracać się po środki na cele inne niż występy przed naszymi żołnierzami, bo jest wojna. Może istnieje taka konieczność, a może kultura powinna się rozwijać mimo wszystko? Nie wiem...

Myślenie o kulturze podporządkowanej jakimś celom politycznym to myślenie sowieckie-odpowiedział na to pytanie Andruchowycza Adam Michnik.  To przypomina mi epokę, gdy de Gaulle mówił,  że jedynym utworem jaki Francuzi powinni czytać jest Vercors-Silence de la mer, powieść o milczeniu Francji. Jestem zdania-mówił, że Jurij swoją postawą zrobił więcej dla wolności Ukrainy niż niejeden  żołnierz. Literatura musi być zaangażowana, ale największe dzieła naszej literatury powstały bez nakazu ministerstwa kultury. Najważniejsze jest myślenie, wolne i niezależne, bez kontroli rządu i aparatu władzy. Trzeba unikać popadania w pułapki postkomunizmu, bardzo niebezpieczne a jedną z takich pułapek jest sianie nienawiści. Ja jestem antysowieckim rusofilem. Rosja Putina i Rosja Puszkina to nie jest ten sam kraj-to dwa różne kraje...Drugim niebezpieczeństwem jest szowinizm etniczny, który jest elementem wszystkich ideologii totalitarnych.

Adam Michnik opowiedział na temat dzisiejszych Węgier, które popadły w antykomunizm o bolszewickiej twarzy solidaryzując się z Putinem i domagając się od Ukrainy autonomii dla mniejszości węgierskiej. „To był prezent dla Putina”-powiedział
Jak podkreślił, sytuacja Ukrainy nie jest łatwa, kraj nie ma tradycji własnej państwowości i do II poł XIX wieku Ukraina była albo Polska albo rosyjska.
Jestem dumny-dodał- że Polacy są tak zdecydowanie solidarni w obronie wolnej, niezależnej Ukrainy i marzę, aby kiedyś mogło dojść do dialogu wolnych, demokratycznych krajów :Rosji, Polski i Ukrainy, ale biesy, jak wiemy, nie śpią... Mimo jednak obecnej sytuacji, łączy nas kultura, jest ona bardzo dziś obecna.

Pod koniec spotkania, Jurij Andruchowycz zastanawiał się nad głosami, że gdyby w Donbasie było więcej kultury, więcej poetów, więcej ludzi przyjeżdżało z Kijowa na przedstawienia, to sytuacja może byłaby inna. Ale nie- odpowiedział- najpierw trzeba ludziom dać chleb, później muszą przyjść politycy, ustalibilzować sytuację a dopiero później jest czas dla kultury. Muzy milczą, gdy grzmią armaty...
Opuszczając wczorajszy salon i nadal pod wrażeniem słów, które padły podczas wczorajszego spotkania zaczęłam marzyć, że może już za dwa-trzy lata na Ukrainie nastanie pokój i Jurij Andruchowycz będzie nas gościć u siebie, na ukraińskim stoisku w Paryżu... Mam wrażenie, że wszyscy, którzy wysłuchali wczorajszej debaty mieli podobne myśli.


3 komentarze:

  1. Rzeczowa i niezwykłą relacja. Generalnie to ja wolę czytać, niż bywać i słuchać, ale myślę, że to było niezwykle interesujące spotkanie, choćby ze względu na ilość i "jakość" zaproszonych gości. Spodobało mi się zdanie Miłoszewskiego o konieczności dostrzegania i zalet i wad w swojej nacji, bo wydaje mi się, że właśnie ci, którzy zwą się prawdziwymi polakami (nawiasem mówiąc nie cierpię tego określenia, jak masło maślane, albo, jak ja lepszy Polak niż ty).

    OdpowiedzUsuń
  2. Guciu,
    Dla mnie była to okazja poznania nowych autorów, codziennie targałam do domu torby nowych książek, które cytowano, które odkrywałam na stoiskach, nie tylko polskim...A także radość ze spotkania z tymi, których znam dobrze. Oczarował mnie Jurij Andruchowycz, Wojciech Tochman i Ryszard Krynicki- mnie, która z poezją jest trochę na bakier...Dowiedziałam się wiele z debat o literaturze, poznałam wspaniałych tłumaczy. Chyba wybiorę się na Targi książki do Warszawy, to maju i gościem w tym roku jest kto? Francuzi! Jedynym bemolem jest to, że nie będzie żadnych prawdziwych gwiazd, sami debiutanci!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech i znowu nie posłuchałam Krajewskiego na żywo :( Może wiecie coś na temat tłumaczenia na francuski jego książek. Dobrze czy źle?

    OdpowiedzUsuń