Jako młoda dziewczyna marzyła od tym, żeby zostać rzeźbiarką, ale zbyt znany był już wówczas los zamkniętej w azylu psychiatrycznym Camille Claudel. Rodzice nie zgodzili się i zaproponowali jej, aby zajęła się projektowaniem mody. Wspomina, że któregoś dnia wpadł jej ręce materiał, jedwabny jersey i stał się on prawie natychmiast jej ukochanym kamieniem, materią, w której zaczęła tworzyć powiewne, hieratyczne posągi sukien.

Rok później otworzyła już pierwszy salon pod nazwa Alix Barton. Germaine Emilie Krebs, bo takie było jej panieńskie nazwisko stawała się powoli Madame Grès, ikoną francuskich projektantów mody, autorką sukien, a wiadomo jak ważne są one dla wizerunku artystki, dla Grety Garbo, Jackie Onassis czy Palomy Picasso. Lista mogłaby być bardzo długa.
Przez cale swoje życie powtarzała, że projektowanie sukni traktuje tak samo jak rzeźbienie. I jej suknie przypominają rzeźby, zainspirowane antykiem, dopracowane w najmniejszym detalu. Jej styl jest bardzo łatwo rozpoznawalny, długie, powłóczyste, wydłużające sylwetkę z tysiącami pofałdowań i zakładek. Niezwykle wyrafinowane a jednocześnie bardzo proste. Bardzo klasyczne, wręcz surowe a jednocześnie zmysłowe, tak jakby stanowiły jedność z ciałem kobiety, która je nosi. Wiele w nich asymetrii, nieoczekiwanych załamań, pęknięć.
Nie tak dawno znanego projektanta mody zapytano, czy projektowanie jest sztuką czy też rzemiosłem, na co odpowiedział- rzemiosłem, ale w dłoniach Madame Grès stało się sztuka. Givenchy uważał ją za geniusza. Była niezwykle skromna, dyskretna, niewielkiego wzrostu. Po wojnie, prawie zawsze widywało się ją w turbanie na głowie.
Ktoś w Paryżu miał genialny pomysł, aby pierwsza w historii wystawę jej sukien zorganizować w muzeum rzeźby Anoine’a Bourdelle’a, aby je skonfrontować z antycznymi rzeźbami przyjaciela Rodina. Rezultat jest niezwykły. Wszak zarówno rzeźby jak i suknie to przecież kreacje ludzkich rak, poetyckiej wyobraźni artystów.
Po wojnie wiele podróżowała, projektowała zainspirowana kolorami Bali. Egiptu i Północnej Afryki. Stworzyła własną markę perfum Cabochard, która przetrwała do dziś pod nazwa Caline. Największa kolekcja jej sukien jest w posiadaniu Fundacji Pierre’a Berger i Yves Saint Laurenta, Być może kiedyś zostanie pokazana w całości.
Nie mam zielonego pojęcia o krawiectwie, ale ponoć do dziś, dość ściśnięta zakładka materiału przeszła do historii jako plisa Grès. Czy pamiętacie najsłynniejszą, plisowaną, białą suknie Marylin Monroe w której stoi nad tunelem wentylacyjnym, Czy czegoś ona nie przypomina? Czy jej sukienka nie jest mocno skróconą wersją jednej z kreacji Madame Grès?