foto

foto

czwartek, 30 września 2010

Gerda Steiner i Jörg Lenzlinger w CCS


 Sobotni wieczor w Instytucie Kultury Szwajcarskiej. Wystawa Gerdy Steiner i Jörga Lenzlingera      „Comment rester fertile” czyli -jak pozostac plodnym. Plodnym w jakim sensie? W  kazdym. Bedzie o plodnosci roslin i ludzi, zwierzat i ziemi. O kreatywnosci i zmianie w znaczeniu tego slowa.
Kilka slow o wystawie. Przy wejsciu, po prawej stronie stol obfitosci. Roznokolorowe torty, kremy, desery, wszystkie formy mash-mallows: sztuczne, nafaszerowane  konserwantami, chemia, nie majace nic wspolnego ze zdrowa  zywnoscia. Pokarm z supermarketu, nasza konsumpcja. 
Po prawej stronie magiczna szafa. Gdy sie ja zamknie, jest zwyczajnym meblem, ale po otwarciu, wysypuje sie na nas sztuczny ogrod, wypchany kwiatami, barwny radosny, energetyczny. Mozna do niej wejsc i zamknac sie od wewnatrz. Ogrod plodnosci, ogrod grzechu.


Na wprost schody prowadza na pierwsze pietro. Zatrzymuje sie przed drzwiami z metalowa podkowa. Czy wolno wejsc? Po otwarciu, wchodzimy do ogrodowego raju, bajecznego domku ogrodnika, gdzie ze wszystkich stron otaczaja nas przedmioty fertylizujace, lopaty, grabie i instrumenty wspomagajace nature. Ogrodnik ktory zrasza, nawadnia, karmi, zapladnia...Nastepne dziesiec krokow i wchodzimy do przestrzeni wypelnionej niezliczona iloscia przedmiotow w ruchu, rurek wypelnionych przeplywajacymi cieczami, przemieszczajacych sie nad naszymi glowami, pulsujacyach swiatelek. Znajdujemy sie w trojwymiarowej, rzezbionej przedmiotami przestrzeni o ksztaltach oblych, wilgotnych, miekkich. Gdzie my jestesmy-wnetrze macicy, jajowodu, puszcza amazonska, wieczny las?
Aby moc dobrze obserwowac zmieniajce sie, krazace wokol nas klimaty trzeba sie polozyc na plecach, na ogromnym bialym pufie umieszczonym posrodku sali. Podnosze w gore oczy i widze tysiace kijanek plywajacych po suficie. W sali rozmieszczonych jest kilka projektorow, do ktorych obrazy byly zbierane przez artystow podczas szesciomiesiecznego pobytu na australijskiej pustyni.
Probujemy ogarniac przestrzen  wszystkimi zmyslami. To, co zbudowali podczas miesiecznego pobytu w lokalu CCS  Gerda i Jörg to sztuka totalna, wchlaniajaca nas zmyslowo i fizycznie.
Rozmawiam z dyrektorami CCS. Poznali ich wiele lat temu, w 1997 roku. Chcieli zaprosic na zorganizowanie wystawy, ale artysci wlasnie wyjezdzali w podroz. Mieszkaja w malusienkim, liczacym zaledwie 1000 dusz miasteczku Langenbruck w kantonie Bazylea. Ale sporo podrozuja, „zeby poznac cos innego”. „Poznawanie poprzez lektury nie wystarczy, potrzebne nam jest doswiadczenie bezposrednie i czas, zeby zrozumiec kraj i ludzi”-mowia w wywiadzie dla gazety „Le phare”. „Czasem nie trzeba nawet z ludzmi rozmawiac. Czesto przygladamy sie jak uprawiaja ziemie, jak uprawiaja swoje ogrody, parki cmentarne. To jak to robia za nich mowi”. Pytani, dlaczego wybrali wlasnie taki temat wystawy odpowiadaja:  „W dzisiejszych czasach slowo plodnosc, zaplodnienie zmienilo znaczenie. Nie jest juz czyms magicznym, czyms co odbywa sie gdzies jako  cos tajemniczego,  w ciele czlowieka, w sposob naturalny. Dzis mozna stworzyc zycie w labolatorium, przy swietle dziennym, w probowkach. Zycie tworzy sie wiec na zupelnie innych zasadach”.
I dalej dodaja „ zyjemy w epoce, gdy wiele rzeczy jest scisle regulowanych, zakazanych, znormatyzowanych. Te reguly sa niebezpieczne, gdyz zabijaja w nas fantazje, kreatywnosc. Wazne jest,  aby nie zawsze robic to, co jest zaplanowane.
Druga czesc wieczoru-wernisaz, odbyl sie sympatycznym barze kolo placu Vosges. Przechodzi kolo mnie kolorowo ubrany, w czerwone spodnie, pomaranczowe koszule mezczyzna. Prosze, niech  Pan usiadzie. To Jörg. Ma piekna twarz, mowie mu, ze bardzo podoba mi sie to co robia. Usmiecha sie. Jest niezwykle skromny.
Artysci szwajcarscy nie sa obecni na tzw. „rynku sztuki”. Nie sprzedaja tego co robia. „nasza sztuka jest efemeryczna”-mowia. Ale bycie efemerycznym tez ma swoja wartosc. W ubieglym roku byli zaproszeni na Biennale Sztuki Wspolczesnej do Moskwy, dwa lata temu do Melbourne, wczesniej do Brazylii, San Antonio. Palacu Tokyo w Paryzu...Sa jednymi z najczesciej zapraszanych za granice artystow.  
Rozmawiam z siostra Gerdy. Przyjechala z kantonu Turgowia z siostrzenica. „Bylo nas osmioro rodzenstwa.  Gerda, gdy miala szesnascie lat postanowila, ze bedzie artystka,wybrala szkole artystyczna. Rodzice chcieli, aby nauczyla sie zawodu. Ale uparla sie. Bylo jej bardzo ciezko, przez dlugie lata. Czesto przywozilismy jej jesc do nieogrzewanych mieszkan. Dopiero teraz zaczyna zdobywac uznanie dla tego co robi”. Rodzina wspiera jej twroczosc. Do Paryza przyjechali cala grupa. Sa z niej dumni.

Opowiesci siostry o Gerdzie byly dla mnie piekna lekcja. Schodzimy z raz obranych drog, bo ciezko, bo latwiej pojsc do pracy w biurze, miec pieniadze, sprzedac dusze. Gerda i Jörg poza autentycznym pieknem tego co robia, pokazuja tez droge nonkonformizmu. Moze bylo im o tyle latwiej, ze mieli rodzicow, ktorzy pozwolili im rozwinac wlasne skrzydla, nie modelujac ich wedlug wlasnych wzorow?

Wystawa w CCS potrwa do 12.12.10
Adres: 38, rue des Francs-Bourgeois 75003 od wtorku do niedzieli od 13h do 19h

2 komentarze:

  1. Holly:)) dziekuje za piekny opis!! Postaram sie jak najszybciej wystawe obejrzec:) szczegolnie dotknela mnie historia Gerdy, ktora potwierdza, ze nalezy walczyc o marzenia! Skad ja to zanm... Mam nadzieje do zobaczenia jak najpredzej! Moze w piatek???

    OdpowiedzUsuń
  2. Plath,
    Myslalam o Tobie sluchajac siostry Gerdy...Dam znac! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń