foto

foto

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Montmartre i Montparnasse fowisty Van Dongena



Dzisiejszy Monmartre przypomina trupa, z którego uszło niegdysiejsze, artystowskie zycie. Turyści pokonujący  tysiące kilometrów, aby  dotknąć palcem  Paryża artystycznej bohemy, napotkają tu jedynie na kilku artystycznych oszustów, którzy zaproponują im  „portrecik na pamiątkę”. Nic niestety nie pozostało z atmosfery kabaretów,  burdeli i malowniczych ruder. Zaś zajmowane niegdyś przez te instytucje lokale, służą dziś do sprzedaży  szaliczków, stringow i innej tandetnej produkcji z napisem „I love Paris” zaś kilku komercyjnym galeriom - obrazków z nieśmiertelnym widokiem na Czerwony młyn. Gdzie wiec szukać legendarnego Montmartru? A może w pracach tych, którzy ten mityczny Montmartre niegdyś tworzyli?

Ta refleksja pojawiła się mi sie po obejrzeniu otwartej przed kilkoma dniami retrospektywy prac holenderskiego malarza Van Dongena w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Bo on akurat  taki Monmartre, jaki sobie wyobrażamy współtworzył, poznał i namalował. Przynajmniej na początku kariery, "wzgórze czerwonych młynów" było jego najważniejszym źródłem inspiracji.
Przyjechał ze swojego rodzinnego Rotterdamu, zakochał się sie w Paryżu i kobiecie i został. Miął dwadzieścia lat, w kieszeni dyplom królewskiej Akademii Sztuk Pięknych, na koncie pierwsze obrazy, których bohaterowie  byli rodem z rotterdamskiej „czerwonej dzielnicy”, marynarze i prostytutki. Mieszkał w budzie na kolkach (roulotte) zaparkowanej w lasku Montmartru i szukał pracy, żeby przeżyć. Wreszcie  znalazł posadę rysownika karykatur w gazetkach o mocno anarchistycznym klimacie „Talerzyk do masla”i „ Białym przeglądzie”. Ale przede wszystkim malował: kabarety i popularne bale, mieszkańców Monmartru,  tancerki, prostytutki, pijaków, wielbicieli absyntu i nocnego życia. Bardzo intensywnego życia! „Kochał wszystko to, co widział na ulicy, to bylo jego największą pasja”- napisala o nim po latach córka Dolly.


V. Dongen Pijana absyntem kobieta Montmartru

Nic tez dziwnego, ze Van Dongen w 1905 roku na Salonie jesiennym nie pokazuje grzecznego impresjonizmu, ale obrazy malowane wscieklymi kolorami i wibrujace energia. Historyk sztuki, Elie Faure pisze o nim jako o” poecie bizuterii i pudrow  do malowania, cial w ktorych smierc i okrucienstwo czuwaja w goracym cieniu ramion i karminowego bolu”.
Zostaje okrzykniety razem z Matissem, Vlaminckiem, Dufym, Derainem „dzikim” czyli fowista („Fowizm” -od francuskiego slowa „fauve” czyli dziki).  Van Dongen staje sie znany, zwlaszcza, ze zwiazuje sie z grupa artystow skupionych wokol „Bateau Lavoir”, Modiglianim, Picasso czy Rousseau. A wraz ze slawa, przychodza pieniadze, i artysta moze juz sobie pozwolic na podroze.  Wyrusza wiec na poludnie, do Hiszpanii, Maroka, Egiptu w poszukiwaniu swiatla i zmyslowych kobiet. Po powrocie do Paryza ilustruje slynne bajki z tysiaca i jednej nocy i maluje calkowicie nagie kobiety na czerwono.



Inspiracja Marokiem


Ilustracja do bajek z tysiac i jednej nocy

W 1911 roku opuszcza, razem z cala banda Picassa,  Monmartre, aby przeniesc sie do nowej modnej wowczas dzielnicy paryskiej w ktorej bedzie sie toczylo nowe zycie artystyczne, do Montparnassu. Bohaterkami jego obrazow nie sa juz upadle anioly Monmartru, ani tancerki z Moulin Rouge, ale damy z towarzystwa, secesyjne egerie, ktore marza, aby van Dongen i tylko on je  portretowal i za to zaplaca kazda sume. Van Dongen nie szanuje swojej klienteli „te burzujki sa glupie i bez znaczenia, nowobogaccy  sa nudni, ale moje obrazy sa, ich zdaniem, arcydzielami”-mawial .„Wystarczy je wydluzyc,  powiekszyc ich bizuterie i wtedy sa szczesliwe”,opisywal  swoje klientki. Na Montparnassie kobiety sa piekne i lekko ubrane. W nowej pracowni , 10x10 metrow i 5 m wysokosci przy ulicy 33 Denfer –Rochereau organizuje slynne bale. To byla, jak przyznal „epoka koktajlowa”. Bywaja u niego wszyscy liczacy sie wowczas sasiedzi, Braque, Matisse, Apollinaire, Mondrian, 



Van Dongenowi coraz bardziej podoba sie swiatowe zycie. Eleganckie kobiety, sposrod ktorych jedna z nich, Léa Jacob, stanie sie jego zona (juz trzecia!)  i zrodlem inspiracji „ elegancka, ani piersi ani bioder ani zadkow, w prostej sukience do lydek, z wygolonym karkiem, na szyi barokowe perly i naszyjnik z drewna, w ustach cygaretka dlugosci 30 centymentrow wydostaje sie z pomalowanych na karminowo ust i policzkow, ostry niebieski cien na powiekach...tak opisywano egerie van Donena. I wlasnie takie kobiety, o androgynicznych ksztaltach bedzie malowal-eleganckie, bogate zony przemyslowcow, aktorki, czyli swiat w ktorym przebywa malarz sukcesu taki jak on.
Sukces stal sie tez zrodlem klopotow . W 1941 roku minister propagandy Trzeciej Rzszy, w zajetej przez Niemcy Francji organizuje wyjazdy malarzy, muzykow i pisarzy do Niemec, aby dobrze pisali o faszystach. Van Dongen bierze w tej wyprawie udzial. Przez dlugie powojenne lata bedzie sie musial tego wstydzic...
Van Dongen, fowista, anarchista i swiatowiec.



Muzeum Sztuki Nowoczesnej, od 25 marca do 17 lipca 2011 roku. 

5 komentarzy:

  1. Anonimowy4.4.11

    Muzeum Sztuki Nowoczesnej (Musée d'Art Moderne) i Palais de Tokyo to dwa różne muzea, choć sąsiadujące ze sobą.
    Wystawa ma miejsce w Musée d'Art Moderne.

    Pozdrawiam
    j

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziekuje za uwage, to rzeczywiscie sasiednie drzwi, zaraz poprawie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy w zawieszeniu. Trzeci już raz wracam do opowieści o Van Dongenie i cierpię z braku komentarzy... Też lubię Montparnass i nie dziwię się, że tam zamieszkał wraz z wesołą gromadką. Polecam widok na okolicę z Montparnass Tower.
    Niestety wystawy raczej nie zobaczę, musi mi starczyć wspaniała relacja

    OdpowiedzUsuń
  4. Pani Ewo,
    Ale wystawa jeszcze potrwa do lipca. Co z planowana wyprawa w maju?

    OdpowiedzUsuń
  5. Głucha cisza niestety. Coś się zacięło. A u Pani tyle paryskich propozycji, nawet pchle targi...E

    OdpowiedzUsuń