foto

foto

niedziela, 4 września 2011

Wędrówki po Francji-w ogrodach Port Royal


Oto propozycja ciekawego wypadu za miasto. Trzydzieści kilometrów od Paryża,  w miejscowości Port Royal-des Champs, w bliskim sąsiedztwie Wersalu, mieszczą się ruiny starego opactwa, w którym w połowie XVII wieku narodził się dysydencki ruch religijny zwany jansenizmem. Ruch ten, z poczatku dość niewinny, zdobył się z czasem na konfrontację z papieżem i absolutystyczną władzą Ludwika XIV. Był to pierwszy we Francji konflikt między intelektualistami a panującym establishmentem władzy i kościoła. Wielu historyków uważa, że tam właśnie, w Port Royal, rozpoczęło się francuskie Oświecenie.


I dlatego własnie warto się tam wybrać, mimo, że ze słynnego opactwa Port Royal zachowały się dziś jedynie ruiny, kościół oraz przepiękna, znakomicie utrzymana ferma, która była swego czasu spichlerzem dla mieszkających w klasztorze sióstr i braci Cystersów. To jednak nie czas, ale król- Słonce w rozkazie wydanym w 1713 roku kazał zrównać z ziemią Port Royal, i rozkaz władcy został  pieczołowicie wykonany.

Cóż takiego się stało, że zburzono potężny osrodek religijny założony w 1204 roku przez Cystersów? Czym naraziły się Ludwikowi XIV pobożne siostry, o których mówiono wówczas, że „są czyste jak anioły a pyszne jak demony”? Jak doszło do zburzenia Port Royal?
Historycy okres panowania króla Słonce dzielą na dwie kontrastujące ze sobą epoki. Pierwsza, to czas oparty na kompromisie i tolerancji wobec  Hugenotów, wolnomyślicieli i artystów (to wówczas powstają najlepsze bajki La Fontaine’a i drapieżne dramaty Moliera) i na ten okres przypadają najlepsze lata Port Royal, i druga, nietolerancyjna, podczas której król pozostaje pod wpływem jezuitów i swojej nowo poślubionej , manipulującej nim dewotki, pani de Maintenon. W tym drugim okresie król odwołuje edykt nantejski, co oznacza ponowne prześladowanie hugenotów i innych inaczej myślących, nawet  w łonie samego kościoła katolickiego. W pierwszym okresie panowania-molierowy „Świętoszek” mógł być grany, i to z wielkim powodzeniem, w drugim-został przez króla zakazany. W pierwszym okresie, janseniści, mogli funkcjonować, nauczać i rozwijać się, w drugiej-zostali skazani na banicje.

O co chodziło jansenistom?  Różnice nie są ogromne. O tyle, o ile poglądy jezuitów opierają się na koncepcji Ignacego Loyoli, że człowiek, w obliczu wyborów, jest zawsze wolny, o tyle janseniści twierdzili, ze człowiek z gruntu rzeczy ma tendencje do czynienia zła, ale jeśli będzie się bardzo starał, modlił i żył w pokorze, to dostąpi „łaski” pańskiej, która mu pomoże w wybraniu dobra. Ideologiem jansenistów stał się biskup Kornel Otton Jansen. W teorii chodziło więc o zdobycie łaski a tak naprawdę, chyba o skromniejsze, oparte na pracy, modlitwie i ascezie życie. 

Problem polegał na tym, że ruch i myślenie jansenistów stało się we Francji bardzo popularne i zaczęło stanowić zagrożenie dla mających spory wpływ na króla jezuitów, którzy obawiali się, że pomysły reformatorskie w łonie kościoła staną się zagrożeniem nie tylko dla nich samych, ale również dla władzy królewskiej i zamienią się z czasem w opozycję polityczną wobec monarchy. Teorie jansenistów propagowali uczniowie mieszczącej się w Port Royal szkoły a byli wśród nich nimi najwięksi intelektualiści epoki, Blaise Pascal i Jean Racine.


Jeśli ktoś czytał „Myśli” Pascala, czy też widział „Fedrę”  Jean Baptiste Racine’a, to z pewnością nazwa Port Royal i jansenizm obiły mu się o uszy. Port Royal, to była właśnie przez kilka dziesięcioleci siedziba jansenistów, ruchu, który zrodził się pod wpływem moralnej odnowy kościoła po soborze trydenckim i w odpowiedzi na szerzące się reformistyczne hasła Lutra i Kalvina.

Wojna zwolenników Jansena z papieżem i episkopatem francuskim trwała ponad 50 lat. Skończyła się klęską jansenistów. W 1713 roku zamknięto klasztor w Port Royal, zburzono przyklasztorny kościół i zrównano z ziemią cmentarz. Siostry rozesłano po innych klasztorach. Żeby ratować doczesne szczątki Racine’a i Pascala- trzeba je było nocą wynieść z grobów.



Przepiękna rzeźba-"Klucze do wiedzy"  z w muzeum Port Royal

W położonej na wzgórzu fermie odtwarza się dziś najstarsze gatunki grusz, brzoskwiń i moreli, kultywuje tradycyjne winnice. Założycielem tego eksperymentalnego sadu był rodzony brat reformatorki opactwa Port Royal, siostry Angeliki Arnauld,  Robert Arnauld d’Andilly. W 1646 roku osiadł on na fermie i poza studiowaniem starych tekstów, zajmował się swoją wielką pasją, czyli hodowlą drzew owocowych. Pasję tę przelał na papier publikując w 1646 roku pod pseudonimem Legendre książkę zatytułowaną „Sposób hodowania drzew owocowych”.














Pośrodku fermy znajduje się budynek  szkoły prowadzonej przez jansenistów. Obecnie znajduje się w niej muzeum. Okna klas wychodziły właśnie na ów sławetny ogród kwiatowy i sad. Zachowała się również mieszcząca się pośrodku podwórza „studnia Pascala” który wymyślił przyrząd pozwalający na łatwiejsze czerpanie z niej wody. 



A oto tabliczka, którą można odleźć w ogrodzie Port Royal a jest na niej napisane, co następuje...



„Próżność jest tak wpisana  w duszę człowieka, że nawet żołnierz, prostak, kucharz i tragarz chełpią się i pragną, aby ich podziwiano, i chcą tego też filozofowie, i ci, którzy piszą przeciwko nim chcą być sławni za to, że dobrze napisali a ci, którzy ich czytają, chcą być z kolei chwaleni za to, że ich czytają i ja, który pisze te słowa, mam być może też takie pragnienie, i może ci, którzy to czytacie…”.  „Myśli”  Blaise Pascal

A oto kilka myśli wychowanka Port Royal, Blaise’a Pascala pochodzących z jego „Myśli” ilustrowanych fotografiami kwiatów z ogrodu jansenistów:

Człowiek jest pełen potrzeb, ceni tylko tych, którzy mogą je zaspokoić wszystkie



 Człowiek nie jest ani aniołem, ani bydlęciem, nieszczęście w tym, iż kto chce być aniołem, bywa bydlęciem



Człowiek nie pokazuje swej wielkości przez to, iż pozostaje na jednym krańcu, ale przez to, że dotyka dwóch naraz i wypełnia przestrzeń między nimi





Im bystrzejszy umysł, tym więcej widzi między ludźmi odrębności; prostacy nie dostrzegają różnic między ludźmi




Nie jest w naturze człowieka iść ciągle naprzód, ma on swoje przypływy i odpływy






Nie ma dla człowieka nic równie nieznośnego, jak zażywać pełnego spoczynku, bez namiętności, bez spraw, rozrywek, zatrudnienia. Czuje wówczas swoją nicość, opuszczenie, niewystarczalność, zależność, niemoc, próżnię. Bezzwłocznie wyłoni się z głębi jego duszy nuda, melancholia, smutek, troska, żal, rozpacz


9 komentarzy:

  1. Zadziwiają dokonania cystersów w całej Europie.
    W pobliżu Wrocławia mieści się 760 letni zespół barokowy w Krzeszowie. Długie lata niszczał, od -nastu lat jest w renowacji.
    Niestety skłonność rządzących do narzucania jedynego właściwego sposobu myślenia nie mija i nie podlega 'renowacji'. Widać to choćby "u nas" dowodnie, w związku ze zbliżającymi wyborami.
    Cieszy mnie, że odtwarza się stare odmiany owoców, zupełnie inny smak i aromat.
    Piękne, budzące nostalgię zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo,
    Zajrzałam na stronę Krzeszowa i wygląda imponująco! Pewnie Port Royal tez by tak dziś wyglądał, gdy nie "heretyczne", zdaniem panujących, poglądy jego mieszkańców...
    Nie udało mi się niestety przekazać tego na zdjęciach, ale ogrody są niezwykle pięknym miejscem a smak owoców! Lizać palce! Popróbowałam dyskretnie....

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na jansenistow natknelam sie w... "Trzech muszkieterach" i zastanawialam sie zawsze, co to slowo oznacza (albo przypisy w ksiazce slabo to wyjasnialy, albo bylam za mala, zeby je zrozumiec). Dziekuje za wyczerpujace objasnienie i migawke z nieprawomyslnego Port Royal, mam nadzieje, ze uda mi sie kiedys tam wybrac.
    Kupilismy ostatnio na naszym rynku pomidory jakiejs starodawnej odmiany pochadzacej z Antibes. Kosztowaly nas co prawda majatek, ale... ach, to dopiero byly pomidory ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oprócz Krzeszowa (30 km) mamy też Lubiąż (50 km od W-wia): http://zieba.wroclaw.pl/lubiaz_qtvr_main.html.
    A stare odmiany owoców jeszcze niedawno rosły w ogrodzie Taty. Dobrze że i u nas są odtwarzane.
    Pycha, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Twój blog jest niesamowity! Francja ma dla mnie szczególne znaczenie, bo moja siostra tam mieszka. Zabieram się za czytanie reszty postów, bo ten bardzo mnie zaciekawił i zachęcił do czytania ;)

    Zapraszam do mnie http://elvea1309.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ewo,
    Od lat nie widziałam na drzewach tak pięknych, dojrzałych brzoskwiń, winogron, gigantycznych grusz i niedużych, ale przepysznych śliwek. Raj, który pamiętam z dzieciństwa! A w warzywniku była prawdziwa botwinka (we Francji nie do kupienia), rabarbar i wielki, znany tylko u nas koper. Dzień był przepiękny, ale może nie tylko dlatego miałam uczucie, ze nagle znalazłam się w ziemskim raju...Nie bardzo rozumiem, jak w takim raju "samotnicy" i filozofowie mogli uznać, że człowiek ma naturalną skłonność do zła...Ja po opuszczeniu Port Royal miałam ochotę na spełnianie tylko dobrych uczynków...

    OdpowiedzUsuń
  7. Katasiu,
    To wobec tego ciesze się, że do czegoś się przydał mój trochę szkolny wpis. Ja z jansenizmem zetknęłam się na wykładach o doktrynach teatralnych, gdy prof. Lech Sokół z anielską cierpliwością wbijał nam do głowy, że nie pojmiemy nigdy Racine'a, jeśli nie zrozumiemy jansenizmu, ale kto dziś jeszcze interesuje się Fedrą...
    A pomidory musiały być pyszne, może z ogródka?

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech, wizyta w takim miejscu plus lektura Pascala to musi być prawdzie ukojenie, dla ciała i duszy...

    OdpowiedzUsuń
  9. Czaro, oj. tak...

    OdpowiedzUsuń