foto

foto

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Hałas, nagość, okrucieństwo, kreacja - Triennale 2012 w Palais de Tokyo




Potężny tłum rozpycha się, aby stanąć jak najbliżej barierki. Na betonowej podłodze na wpół goły perkusista wali z całej siły w swój instrument, w przerwach wspomaga go drugi, też z gołym torsem, biegając po scenie z rodzajem opakowanej w biały karton gitary. Obaj mają na głowie czarne czapeczki używane przez terrorystów. Performance nosi nazwę „BNNT Sound Bombing”. Huk jest tak straszny, że rozchodzi się po czterech piętrach monumentalnych rozmiarów budynku. Niektórzy, nie wytrzymując hałasu, wciskają sobie w uszy palce. To polski artysta, Konrad Smoleński, który swoim performancem otworzył prestiżowe paryskie triennale. Z hukiem. Dosłownie i w przenośni. Na początku jesteśmy ogłuszeni hałasem, ale stopniowo rytm perkusji bierze nas w posiadanie, cała przestrzeń zaczyna drżeć w tym samym rytmie, stajemy się elementem przestrzeni zjednoczonym muzyką...Jakaś para zaczyna tańczyć.
Ale nie był  to jedyny polski artysta zaproszony do Palais de Tokyo na Triennale 2012 „Intensywna bliskość”, które oficjalnie otwarte zostało 20 kwietnia w Paryżu. Zaproszeni zostali również: Aneta Grzeszykowska, Ewa Partum oraz Teresa Tyszkiewicz. To tym razem  wielce znacząca  obecność polskich artystów na tak prestiżowej wystawie w Paryżu.
 Prace Ewy Partum

Palais de Tokyo widział każdy, kto choć raz spacerował brzegami Sekwany. Zbudowana w 1937 roku na potrzeby sztuki czterokondygnacyjna, przeszklona, monumentalna konstrukcja w stylu Art Deco nie miała jednak ostatnimi laty szczęścia do dyrektorów. Do tego ewidentnie wymagała remontu. Tym nowym Pigmalionem Pałacu Tokyo ma być Jean de Loisy (kurator trwającej obecnie znakomitej ekspozycji „Mistrzowie nieporządku” w Quai Branly-napiszę o niej przy innej okazji), mianowany w czerwcu ubiegłego roku na stanowisko dyrektora .

Przestrzeń to niezwykła, ogromna, pełna światła, przestrzenna- 22 tys. metrów to niemało. Chciałoby się, żeby choć połowa takiej przestrzeni została kiedyś u nas przeznaczona dla współczesnych polskich twórców. Nie wiem, czy jest to zamiar architektów, czy też brak funduszy, ale mury pozostawione w stanie surowym, żadnych tynków, żadnych wygładzeń a wręcz odwrotnie, można było dojrzeć wystające metalowe, zardzewiałe druty, jeszcze z 1937 roku, gdy stawiano Palais de Tokyo.

Nowa przestrzeń otwarta przez parę francuskich architektów ma być obszarem wolnej kreacji. Zanosi się na to, że  w porównaniu z Palais de Tokyo, centrum Pompidou będzie to starą, przestarzałą, pachnąca naftaliną instytucją.

Zanim napiszę o Triennale 2012, kilka zdań o „wstępie do otwarcia”, czyli 30-sto godzinnym happeningu, który odbył się przed tygodniem. To miał być taki przedsmak tego, co zapowiadano na Triennale. Było więc sporo zupełnie szalonych pomysłów artystycznych. Wymienię może kilka z nich- najbardziej znamiennych: Trzymająca nas w napięciu monstrualna drewniana konstrukcja montowana „ na żywo”,  na naszych oczach przez Claude’a Cattelaine’a z drewnianych belek, gigantyczne rally zbudowane z płyt winylowych, po których można było przesuwać elektrycznego karta wydobywającego z jazdy po płytach kosmiczne dźwięki, 



















czy też performance „Contrawork”-podczas którego śpiewacy operowi interpretowali śpiewne mowy pogrzebowe na cześć rozkładanego na części pierwsze samochodu (totalnie surrealistyczne). Innym przykładem wizjonerskiej kreacji była Dolce Vita-żywe obrazy czyli taniec ze szkieletami interpretowany przez studentów historii sztuki (coś pomiędzy barokiem, karnawałem i tańcem makabrycznym).



Ale eksplozją kreatywności okazało się dopiero otwarte przedwczoraj Triennale. O performansie Konrada Smoleńskiego wspomniałam na wstępie, pozostali polscy artyści przedstawili może troszkę mniej spektakularne  prace: znana i obecna na wielu wystawach międzynarodowych Ewa Partum pokazała tłum warszawskiej ulicy z lat 70-tych w który miesza się sylwetka nagiej kobiety. Aneta Grzeszykowska pokazała eksperymentalne wideo którego tematem było działające osobno elementy ludzkiego ciała.

Nie przypadkiem prace tych dwóch artystek znalazły się w Paryżu. Tematem paryskiego Triennale jest bowiem„Intensywna bliskość” a więc większość- prac to wariacje na temat ciała i przestrzeni.

Sporo więc pokazano nagości. I do tego odważnej.  W jednej z sal zaprezentowano zdjęcia kobiet, które pokazywały z szeroko rozstawionymi udami wnętrza swoich narządów rodnych, było takich obrazów kilkanaście. Czy chodziło o „różnorodność kształtów”? W innej sali, na wideo, bardzo brutalne obrazy masakry ciał ludzkich przez wojskowych. Przyznam się szczerze, że nie byłam w stanie na to patrzeć.
Ale było również wiele innych spektakularnych projektów, takich na przykład jak fruwające w powietrzu oniryczne rzeźby z rozmaitych materiałów poruszane przez rozstawione w pomieszczeniu dmuchawy, albo cztery rozstawione w kwadracie, dostępne publiczności fortepiany. Przy każdym „pianiście” zbierała się grupka ludzi obserwując poruszające się po klawiaturze dłonie.


Na pierwszym planie fortepianowy happening, na drugim "Smierć króla" artysty Ulla von Brandenburg, naamlowana onirycznymi kolorowa rampa do roller-skate'u.


Witraże Christiana Marclay "siedem Okien"


 Peter Buggenhout: "Slepy prowadzący ślepca", totemiczny kadłub z kurzu i metalu


 Performance Christiana Smoleńskiego „BNNT Sound Bombing”



Fruwające rzeźby zrobione ze starej garderoby


 Butle z gazem i szybkowary z wyciętymi formami kontynentów:

Przechadzając się w tej  monumentalnej przestrzeni używamy wszystkich naszych zmysłów. Nie ma w tych projektach tradycyjnie pojmowanego piękna, ani harmonii, ale jest prowokacja, fantazja, refleksja, zmuszenie nas do myślenia. No, ale jeśli nie radzimy sobie z wejściem w przedstawiony świat, to mamy do dyspozycji „mediatorów”-którzy stali się nieodzownym elementem każdej wystawy „młodych zdolnych”, to oni nam wyjaśnią „ co artysta miał na myśli”. 



„Sztuka jest czymś, co nas prowadzi w rejony niepewności, przedmiotów będących w ruchu(…)Ważne, aby do miejsca, w którym mamy do czynienia ze sztuką wchodzić tak jak do miejsca fikcji”-Jean de Loisy

Jean de Loisy przekonuje, że chce tę gigantycznych rozmiarów przestrzeń oddać do dyspozycji artystom, nie stawiając im żadnych ograniczeń, ma być ono miejscem podróży duchowej, wewnętrznej i fizycznej. Palais de Tokyo ma  być też zaprzeczeniem instytucjonalności,  w co niektórzy nie bardzo wierzą- wejście kosztuje  8 euro, czyli tyle, co  do każdej innej paryskiej "instytucji".

Triennale 2012 potrwa do sierpnia.

5 komentarzy:

  1. Dobrze, że przedstawione projekty nazwałaś 'spektakularnymi'. Może mediatorzy pomogliby mi poczuć się mniej niepewnie; bo gdy patrzę na fotografie obiektów o których piszesz osaczają mnie wyłącznie wątpliwości.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo,
    Nawet mediatorzy by chyba nie pomogli, zresztą oni z reguły wiedzą tyle, ile wytłumaczył im sam artysta a poza tym, wątpliwości są chyba immanentną cechą tego rodzaju sztuki. I pewnie trzeba ją oglądać„w naturze”, zdjęcia i opis nie wystarczą…i dziękuję za komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  3. Do końca sierpnia powiadasz... Zupełny odlot! Element zaskoczenia, nowości, szoku stał się nieodzownym elementem współczesnej sztuki. Mam tylko nadzieję, że kierunek hukowy nie będzie się rozwijał zbyt bujnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie dotarlismy, ale za to widzielismy wystawe Degas i Debussy'ego, mniejsze, bardziej konwencjonalne i przez to chyba lepsze na szybki weekedn w Paryzu.

    Swietnie bylo Cie zobaczyc! i teraz czekam na Was (pamietaj musismy koniecznie najechac Stratford! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Magamaro,

    To i tak bardzo dużo udało Wam się zobaczyć! Mam nadzieję, że weekend był udany. Cieszę się również ze spotkania, a do Stratfordu na pewno dojedziemy, obiecuję!

    OdpowiedzUsuń