foto

foto

wtorek, 26 kwietnia 2016

Miłość lesbijska i artyści


Gustaw Courbet, Sen, 1886
W Petit Palais, w pierwszej sali po lewej stronie wisi obraz, który może zaskoczyć. Chodzi mi o „Sen” Gustawa Courbeta , który przedstawia dwie śpiące, przytulone do siebie nagie kobiety być może zmęczone miłosnymi igraszkami. Courbet namalował ten obraz w 1866 roku na zamówienie tureckiego dyplomaty, ambasadora Imperium Otomańskiego Khalila-Beya wraz z innym, do dziś szokującym niektórych strażników moralności obrazem noszącym tytuł „Pochodzenie Świata”, który dziś możemy oglądać  w innym paryskim muzeum- Orsay.

Dlaczego Courbet namalował te dwa erotyczne obrazy? Może chciał realistycznie pokazać ciało kobiety oraz przekonać burżuazyjną publiczność, że miłość i pożądanie nie muszą być tylko heteroseksualne? Chciał zaszokować? A może po prostu realizował tylko zamówienie tureckiego klienta? W kręgach arystokratycznych istniała wówczas pewna tolerancja wobec zachowań homoseksualnych, ale daleko było jeszcze do pełnej akceptacji takich zachowań przez społeczeństwo. W awangardzie byli artyści i poeci, którzy tego tematu nie unikali. 

W kręgach zamożnych salonów paryskich byli też tacy, którzy wręcz otwarcie przyznawali się do swojej homoseksualnej orientacji.  Jedną z takich par byli Winnie Singer i książę de Polignac. Winnie Singer-Polignac była córką znanego Wam wszystkim słynnego amerykańskiego wynalazcy i producenta maszyn do szycia, odziedziczyła po ojcu ogromny majątek. Jej matka, Francuzka, czwarta żona Singera, po śmierci męża wróciła do Paryża. Ponoć, ale nie jest to wersja oficjalna, użyczyła autorowi nowojorskiej Statui Wolności- Bertholdiemu swojego wizerunku.  
Winaretta Singer-de Polignac


Natomiast jej córka, Winnie, zwana powszechnie Winaretta ze względu na bardzo cięty język, została wydana za mąż za księcia Louisa de Scey-Montbéliard. Ale w noc poślubną, gdy mąż próbował domagać się swoich praw, schowała się przed nim krzycząc, że go zabije, jeśli ją dotknie.  Nienawidziła mężczyzn! Mąż dał szybko za wygraną i już pięć lat później otrzymali w Watykanie  rozwód-małżeństwo nigdy nie zostało skonsumowane ! Winnie spotkała natomiast  wspaniałego przyjaciela-geja, Edmonda de Polignaca-muzyka i arystokratę za którego wyszła za mąż i była bardzo szczęśliwa. Winnie miała wiele słynnych i pięknych kochanek a jej romanse były znane w całym Paryżu. Nie miało to jednak znaczenia, bowiem  miała gest oraz wspierała finansowo artystów. Jednym z jej protegowanych był nasz Karol Szymanowski. Po jej śmierci, w pałacu w którym mieszkała, została utworzona w Paryżu Fundacja Singer-Polignac i jeśli nadarzy się Wam okazja a lubicie muzykę klasyczną, to warto wpaść na koncert do przeuroczego, XVIII-wiecznego pałacyku stanowiącego jej siedzibę w XVI dzielnicy.

Miłość pomiędzy kobietami nie była przywilejem tylko arystokracji, ale była popularna  również w sferach popularnych. Życie paryskich lesbijek koncentrowało się w Paryżu w okolicach placu Pigalle na Montmartrze w barach i kabaretach takich jak La Souris, le Hanneton, le Rat-Mort.

Nikt się nie dziwił spotykając tam po męsku ubrane kobiety: w garnitury, koszule i krawaty, siedzące za stolikami kawiarń i barów Montmartru. Często można je było zobaczyć tańczące razem. Jedną ze  scen z ich życia opisał w powieści „Nana” Zola: „Siadały w salonie, w którym prym wodziła Laura Piedefer, na wysokim krześle barowym, przy kontuarze. Laura była damą w wieku około pięćdziesięciu lat, o krągłych kształtach, ściśnięta paskami i gorsetami. Kobiety podchodziły do niej jedna za drugą, wspinały się i całowały Laurę w usta, z czułą zażyłością, podczas gdy ten potwór o zaślinionych oczach starał się ukryć zazdrość. Gospodyni, wręcz przeciwnie, była wysokim, zniszczonym życiem chudzielcem, z czarnymi powiekami, ze wzrokiem rozpalonym strasznym ogniem, obsługująca te kobiety. Trzy salony zapełniały się błyskawicznie. Przebywało w nich około setki klientek, które siadały za przypadkowymi stołami, miały mniej więcej około czterdziestu lat, ogromne, otyłe ciała i obrzmiałe nałogiem miękkie usta:  pośrodku tych wszystkich piersi i brzuchów można było dostrzec kilka ładnych, szczupłych dziewcząt, sprawiających wrażenie nie rozumiejących zuchwałości obyczaju, debiutantki znalezione na popularnym balu i przyprowadzone przez klientkę do Laury, gdzie wspólnota grubych kobiet, zwabiona zapachem młodości przepychała się, tworząc wokół nich dwór i fundując im przysmaki.”-tak pisał o lesbijskim światku Paryża Zola. Uwieczniali je malarze, z których chyba najbardziej płodnym był Toulouse-Lautrec, ale także Van Dongen i Picasso. Czy przypominacie sobie jego „Bal w Moulin Rouge”? Na pierwszym planie widać dwie obejmujące się kobiety...


Picasso, Bal w Moulin Rouge



Van Dongen, Die Freudinnen

Van Dongen, Przyjaciółki

Toulouse Lautrec, Przyjaciółki

Mathilde de Mornay i Collette
 Były wśród nich tancerki, śpiewaczki operowe, proste kobiety, ale nie brakowało też towarzystwa z lepszych sfer. Znaną postacią w środowisku paryskich lesbijek była Mathilde de Mornay, późniejsza  markiza de Belbeuf. Na zachowanych  zdjęciach widać ją ubraną w garnitur, męskie obuwie, ma ścięte po męsku włosy. Markiza Missy-bo tak nazywana była wśród przyjaciół- miała wiele kochanek, zadurzona w niej była m.in. pisarka Colette, która po rozwodzie zamieszkała z panią Belbeuf i była przez nią utrzymywana. Wystawiły nawet razem spektakl pokazywany w Moulin Rouge w którym imitowano miłość lesbijską, ale wywołało to wielki skandal.  Śladów ich barwnego życia można się doszukać na stronach jej powieści.


 Dziś Paryż jest miastem przyjaznym„kochających inaczej”‘. W 2001 roku pierwszym wybranym merem w Europie otwarcie deklarującym orientację homoseksualną był Bertrand Delanoë. To otwarcie Paryżan spowodowało, że nie ma też zbyt wielu klubów „tylko dla nich”, po prostu są wszędzie mile widziani. Ich miejscem spotkań jest dziś Marais. Na co dzień widuje się ich na ulicach, pary homoseksualne wyrażają swoje uczucia bez skrępowania. To tam można spotkać pary obu płci, trzymające się za ręce, całujące, wolne... Tylko we Francji mógł powstać i otrzymać Złotą Palmę w Cannes film „Życie Adeli” Abdellatifa Kechicha.


3 komentarze:

  1. Ciągle nie mogę się przybrać i pokazać dzieł sztuki zgromadzonych w Petit Palais. W zbiorach także mam "Sen" i wiele innych znakomitych obrazów prezentujących kobiety, również w parach. Na przeciwko obrazu Courbeta znajduje się przepiękna leżąca postać Bacchante, w białym marmurze, wykonana przez Clesingera w 1848 roku.
    I jeszcze drobne sprostowanie, Sen namalowany został w 1866 roku, przynajmniej tak napisane jest na tabliczce obok obrazu.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sporo pięknych rzeczy jest w Petit Palais i mam wrażenie, że wymieniają obrazy, albo ja dostrzegam je na nowo. Oczywiście 1866...poprawię:) Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Często mówi się, że Francja jest krajem tchórzowskim, bo militarnie nie odniosła wielkich sukcesów, ale przecież wszelkie rewolucje społeczne, eksperymenty miłosne, emancypacja to wszytko narodziło się właśnie we Francji! Czyż nie jest to odwagą wyjść na przekór całemu światu i panującym normą?
    A sam post bardzo ciekawy - sztuka i historia w jednym, tak więc przepadłam, bardzo przyjemnie się czytało. Ciekawa też jestem jak to było z tym wizerunkiem dla Statuy naprawdę :)

    OdpowiedzUsuń