foto

foto

środa, 29 września 2010

Jesien, Paryz i gryzonie

O tym, ze nadchodzi jesien i robi sie coraz zimniej przekonalam sie trzy dni temu wchodzac do kuchni. Na stole, pogryzajac  wyschniety kawalek bagietki siedziala sobie mysz. Czmychnela oczywiscie natychmiast pod stol, schowala sie  do jakiegos kata i tyle ja widzialam. Odwiedzila mnie, sadzac po chrobocie, takze nastepnej nocy, i nastepnej...

Schodzac do piwnicy, ktora jest prawdziwa, wilgotna,  nora z konca XIX wieku zauwazam plastikowe paczuszki jakiegos czerwonego produktu rozrzucone wzdluz piwnicznego korytarza. Aha, czyli juz o myszach ktos sie dowiedzial. Pukam do drzwi dozorczyni.  "Przepraszam, czy nie moglaby mi Pani jakos pomoc...moze pozyczyc kota...moze zna Pani jakies srodki - my mamy w mieszkaniu myszy". Sympatyczna dozorczyni zerka na mnie filuteryjnym okiem. "Produkty w piwnicy? Nie to nie na myszy, to na szczury...ale prosze sie nie martwic, one nie biegaja po pietrach, nie lubia wspinaczek..." Aha-odpowiadam, ale co mam w takim razie zrobic? Pod naszymi nogami przemyka sie szarobury wielki kot. Patrze zazdrosnie na nasza strazniczke i wlascicielke kota w jednej osobie.
" Buszuja po wszystkich pietrach, byly juz nawet na piatym i szostym...Ha, wybieraja sobie tych, u ktorych maja najlepsza kuchnie"-mowi. Przyjmuje to za komplement. "No faktycznie-zamysla sie gospodyni- cos trzeba z nimi zrobic".

Jesien. W Paryzu zrobilo sie zimno. Wiatr wieje przez wszystkie nieuszczelnione okna a  szczeliny pod drzwiami sa takich rozmiarow, ze moze sie przez nie przedostac do mieszkania nie jedna, ale cale stado myszy.  Skad sie biora w Paryzu myszy?-zastanawiam sie i mysle o  Klarze, ktora zakupila sobie dwa pytony, zywia sie one tylko myszami, wiec moze by tak wpuscic do tej kuchni nie kota, ale sympatyczne gady...

A myszy w Paryzu?  Na kazdym rogu piekarnia,  a w niej,  po zamknieciu, na wystawie pieknie sie prezentuje dobrze wykarmiony kot. Moze ten kot to nieprzypadkiem?

Temat ciekawy. Czy ktos juz pisal o paryskich myszach i szczurach? Dwa dni temu ogladalam historyczny film z czasow Ludwika XIV, "Vatel". Gdy Depardieu spaceruje po ulicach Paryza, wokol jego stop klebia sie cale stada szczurow. Zeby stworzyc klimat miasta. Jesli Paryz, no to musza byc i szczury. Ponoc kiedys miasto bylo nimi zainfekowane.  Teraz tez w Paryzu zyje ponoc 6 milionow szczurow. To oficjalne statystyki.

Przechodze w okolicach Halle. Eleganckie, gustownie udekorowane wystawy,. I nagle moj wzrok pada na jedna z nich.  Wisza na niej piekne, wypasione szczury...jak prawdziwe. Czytam napisy "Szczury zlapane w Halles w 1925 roku" To miasto jest dumne ze swojej historii.


Trzeba konieczne kliknac w zdjecie!

6 komentarzy:

  1. Droga Holly, jestem, mogę to chyba wyznać, miłośniczką tego bloga. Ale NIE KLIKNĘ w to zdjęcie. Nie bo nie. ;)
    Zdarza mi się czasem towarzyszyć D. w wyprawie do supermarketu Simply, po drugiej stronie placu Clichy. D. czasem mi pokazuje "O zobacz jaka ładna myszka przebiegła". Na ulicach to samo.
    Cóż, myszki są może przyjemniejsze niż takie karaluchy?
    A o paryskich szczurach pisał na pewno George Orwell (czyt. żorż ohwel) w Down and Out in Paris and London.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Joanno,
    Czytam Cie regularnie i zawsze z duza przyjemnoscia.
    Opowiem Ci anegdote:
    Wiele lat temu, mieszkajac w malym domku na Gd-Saconnex, postanowilam zaadoptowac male kocie.
    Nana ma dzisiaj 16 lat, ma sie dobrze, a ja moge poswiadczyc, ze jak nie mialam kota, to nie mialam myszy w domu. Otoz Nanusia tak nas pokochala i tak sie przejala rola dobrej kocicy, ze pare razy w tygodniu przynosila nam zywe myszki, kladla u stop, miauczala i dumna skakala na stol.
    Rezultat tego, byl taki, ze czasami do poznej nocy odsuwalismy meble, zeby przerazona myszke wygonic do ogrodu, a wszystko to pod jednym ironicznym okiem ( bo drugim spokojnie spala) Nany...
    Mam tez pieski, one przynajmniej nic zywego do domu nie znosza ;-))
    Pozdrawiam serdecznie :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, to szkoda, ale rozumiem. Prezentacja gryzoni jest wyjatkowo wyszukana. Czyli, nie tylko ja dostrzegam w tym miescie gryzonie? George'a Orwella juz wpisalam na moja liste lektur, natomiast zastanawialam sie czy nie ma o nich czegos wiecej u Zoli...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kasiu,
    Witaj na moim blogu! Ciesze sie ogromnie, ze tu zagladasz. Niesamowita jest ta Twoja historia o kotce przynoszacej do domu zywe myszy. I skad ona je brala? Myszy w Gd. Saconnex?
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. ech, właśnie mnie taka paryska myszka odwiedziła. właściwie to całkiem śliczna..

    OdpowiedzUsuń