foto

foto

piątek, 21 lutego 2014

Magiczny wieczór z Rosso Fiorentino.



Pogoda była wczoraj podła-siąpiło i wiało. Nie chciało się wychodzić z domu i pewnie bym w nim została, gdyby nie wieczór w ambasadzie włoskiej - zapowiadał się obiecująco. Mieliśmy, prawie prywatnie, obejrzeć „przedpremierowo“ arcydzieło włoskiego manieryzmu, „Zaślubiny Marii“ Rosso Fiorentino. Obraz, od lat zdobiący florencki kościół San Lorenzo,  przed którym od wieków tradycyjnie poświęcali  swoje obrączki nowożeńcy i który po dwóch latach prac restauracyjnych trafił -chyba jakimś cudem- do Paryża. Wydarzenie sporego formatu!

Pewnie, gdyby nie przystojny i czarujący Włoch, pracownik ambasady, który nas przywitał, po czym opowiedział w szczegółach o wszystkich trudnościach, jakie trzeba było pokonać, aby obraz ten z Florencji trafił do włoskiej placówki i został udostępniony zwiedzającym, to nie bylibyśmy świadomi w jak wyjątkowym wydarzeniu bierzemy udział.

Pomysł, na prezentację „Zaślubin” w Paryżu padł ze strony obecnego ambasadora Włoch, ale realizacja tej idei oznaczała, że potrzebne będą środki finansowe a tych, jak w przypadku wielu innych ambasad  w czasach kryzysu, nie posiadano. Trzeba więc było zakasać rękawy i szukać prywatnych i instytucjonalnych sponsorów. Ponoć w przedsięwzięcie włączyli się z entuzjazmem, wszyscy biorący udział w projekcie. I udało się! Następnie-i to Włosi uważając za swój ogromny sukces-do współpracy włączył się również Luwr, bo przecież Francuzi włoskiemu artyście sporo zawdzięczają...

Jeśli byliście kiedykolwiek w Fontainbleau, to  licząca 64 metrów długości i 6 szerokości słynna galeria François I została udekorowana właśnie przez włoskiego mistrza. Ta jego praca dała początek szkole Fontainbleau i  manieryzmowi. To francuski król, mecenas i przyjaciel sztuk, François I ściągnął Fiorentino na swój dwór, podobnie jak wcześniej- Leonarda da Vinci.

Etapy procesu restauracji



Dodam tylko, że pokazywane dzieło jest prezentowane po raz pierwszy publiczności po dwóch latach prac restauracyjnych. Ta ogromnego formatu praca nad dziełem włoskiego mistrza stała się bodajże przed rokiem przedmiotem konferencji z  udziałem 500 specjalistów-jak się dowiedziałam. Ze względu na niezwykłą wartość obrazu, musiała być ona przeprowadzona z najwyższym kunsztem. Ponoć Włosi i Francuzi rywalizują ze sobą o mistrzostwo w konserwacji zabytków.  Cały proces konserwacyjny-opisany został na wystawie- likwidowania robaków, które zalęgły się w drewnie, zdejmowania domalowanych warstw, usuwania kurzu i innych zanieczyszczeń. Można również obejrzeć obraz przed restauracją, był ciemny- trudny do rozpoznania. Po pokazie w Paryżu, jak nam wytłumaczył nasz włoski cicerone, obraz powróci na swoje miejsce, do Florencji.

Dodam tylko, że gdy przeprowadzano nas salonami ambasady, pokazywano na planszach proces restauracji, wyjaśniano jak doszło do sfinansowania wystawy, rosło w nas napięcie...  jak wygląda obraz? A więc, gdy weszliśmy do sali teatralnej, zaskoczenie było ogromne-formatem, pięknem, kolorami…Bo nawet Ci, którzy podziwiali to dzieło swego czasu we Florencji, nigdy nie widzieli odnowionego!


Włosi są niezwykle gościnnym narodem. Wieczór zakończyliśmy lampką szampana. Gdy pozostali uczestnicy wieczoru skoncentrowali się na dyskusjach- weszłam sama do sycylijskiego teatrzyku w stylu rokoko, w którym wisiał cudowny obraz Rosso Fiorentino. Przez kilkanaście minut miałam wrażenie, że znalazłam się na zaślubinach Marii z młodym Józefem i ich gośćmi. Byliśmy sami. Przez okna salonu widać było w oddali rzeźbę Pistolettiego oraz oświetloną wieżę Montparnassu... Wieczór pełen magii... 




Wystawa otwarta jest jeszcze przez tydzień, do 28 lutego, codziennie z wyjątkiem niedziel od 10 do 18. Warto!







2 komentarze:

  1. Szczęściaro! jakie siąpiło i wiało, dla ciebie zawsze świeci piękne słoneczko na niebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęściaro? Trzeba było mieć odwagę, żeby wychylić nosa w taką pogodę! Wracałam z połamaną parasolką:))) Mądrzy ludzie mówią, że szczęściu trzeba czasami pomóc!

    OdpowiedzUsuń