foto

foto

sobota, 27 czerwca 2015

Paryski savoir-vivre


Bycie paryżanką to nie tylko strój, torebka od Diora czy naszyjnik kupiony w jednym z butików na placu Vendome. Wiedzą o tym wszyscy, którzy czytali książkę Ines de Fresange « Paryżanka ». To styl, niewyszukana elegancja, umiejętność dobrania dodatków i makijażu do urody i sytuacji. Pozostała nam jeszcze jedna rzecz, która każdej z nas w kontaktach z Francuzami może okazać się bardzo przydatna-to francuski savoir- vivre. Przed kilkoma dniami natrafiłam w księgarni na nowo wydaną książeczkę na temat dobrych manier autorstwa Laurence Caracalla. W sumie nie odkrywa ona niczego nowego, jest to zestaw zupełnie podstawowych porad, ale znakomicie ilustrowanych. Zainteresowała mnie, więc kupiłam ją i połknęłam w jeden wieczór.  Może więc przewodnik poprawnego zachowania przyda się również i wam? Większość z porad pewnie znacie i praktykujecie, ale może warto o nich wspomnieć? Bo co tu dużo mówić, bez względu na wiek i stopę zażyłości, dobre maniery obowiązują w niemal każdym środowisku  i jeśli chcecie, aby uznano was za osoby dobrze wychowane, to warto się z nimi zapoznać.
  •   Wyobraźcie sobie na przykład, że spacerujecie z damą waszego serca ulicą -po której stronie powinna iść a po której Wy? W Paryżu, od XVI wieku panuje zasada „le haut du pavé”. Chodzi o to, że kiedyś nie było trotuarów i ulice były lekko spadziste, aby śmieci spadały na środek płynących środkiem ścieków.  Część chodnika, od strony ściany była zarezerwowana dla ludzi z lepszych sfer, dziś- dla kobiet. Natomiast wyrażenie „le haut du pavé” oznaczające elitę zawdzięczamy Montaigne’owi.

  •  Idziecie do restauracji, i kto wchodzi do niej pierwszy? Jest to tradycja istniejąca od bardzo dawna-do restauracji zawsze jako pierwszy wchodzi mężczyzna, dlatego, że niegdyś karczmy, przypominały mordownie i mężczyzna wchodząc pierwszy sprawdzał, czy kobieta wchodząca do takiego miejsca nie ryzykuje życia i obecność w takim wyszynku nie będzie dla niej dyshonorem.
  •  W wielu paryskich restauracjach mamy wyściełane ławki. I teraz, kto siada na ławce a kto na krzesłach? Zasada jest prosta-kobiecie przypada zawsze najbardziej wygodne miejsce a więc...na ławce, gdyż plecami do ściany i dzięki temu może ona obserwować to, co dzieje się na sali. Jeśli jesteście w czwórkę, to oczywiście na ławce usiądą kobiety. I jeszcze jedno-nigdy mężczyzna nie siada przed kobietą-czeka aż ona usiądzie.
  • Mężczyzna powinien skonsultować z kobietą wybór wina. Kiedyś kobiety nie znały się na winach-dziś należy to już do przeszłości-w dobrym tonie będzie więc zapytać ją, czy zgadza się z dokonanym wyborem. Natomiast zamawia zawsze mężczyzna i od tego nie ma odstępstwa i... to zawsze on napełnia kieliszki winem, nie kobieta!
  •  Chyba jedna z najważniejszych zasad obowiązujących we Francji. Rozmawia się zawsze bez podnoszenia głosu, bez względu na to co się dzieje. Zasada ta obowiązuje wszędzie, ale przede wszystkim w restauracji, gdyż stoliki stoją blisko obok siebie- trzeba więc mówić tak, żeby sąsiedzi nie słuchali naszych ostatnich żartów, nawet tych najbardziej śmiesznych.
  •  Gdy zapraszacie kogoś do restauracji, to nie wypada proponować menu za 12 euro. Powinniście przeglądać menu i zastanawiać się nad najdroższymi daniami, aby wasz gość nie czuł, że musi zjeść kurczaka-bo ten jest akurat najtańszy, podczas gdy marzą mu się krewetki. Gdy zapraszamy-to po to, aby sprawić przyjemność naszemu gościowi-nieprawdaż?
  • Przy stole, podczas posiłku należy wyłączyć komórkę. Nawet gdy jest się w towarzystwie najlepszego przyjaciela, matki, kolegi z pracy. Kiedy jemy obiad albo kolację w restauracji, nie odpowiadamy na telefon, nie kładziemy go na stole, zerkając od czasu do czasu na ekran...Czy wiecie, jak wasz gość może odczytać wasze zachowanie? Tak naprawdę, to nasza konwersacja mnie nie interesuje. A więc, wyłączcie telefony, schowajcie je w kieszeni i skupcie się na waszym partnerze. Nawet jeśli to, co mówi wydaje się wam upiornie nudne...


  •  Rachunek płaci się dyskretnie. Moment płacenia rachunku jest zawsze delikatny. Nie zawsze wiadomo kto płaci co. Jeśli natomiast zdecydujecie się zapłacić za kolację, to róbcie to dyskretnie. Nie analizujcie wnikliwie przez piętnaście minut rachunku-rzućcie okiem i jeśli suma mniej więcej się zgadza, połóżcie kartę i przejdźcie do rozmowy. Wasz gość nie powinien nic widzieć, usłyszeć, a już na pewno nie wolno wam wywoływać skandalu
  •  W każdej sytuacji trzeba starać się być uprzejmym i taktownym. Gdy dzwoni do nas koleżanka w chwili, gdy jesteśmy zajęci, z taktem możemy jej oznajmić, że właśnie wychodzimy, że jesteśmy właśnie z kimś innym przy telefonie. Najważniejsze, żeby dzwoniąca do was osoba, nie odczuła rozdrażnienia w waszym głosie.
  • Jest kilka wyrażeń, od których wypowiadania we Francji powinniśmy się powstrzymać. Na przykład „Bon appétit” czyli „Smacznego”! Istnieje absolutny zakaz wymawiania tych słów. Inne, to „A vos souhaits” czyli „na zdrowie”. Nie mówimy „enchanté” ale "je suis ravi de faire votre conaissance" i nie odpowiadamy „de rien” na „merci” ale „je vous en prie”. Lista jest długa... i jeszcze jedno –on „mange” jabłko, ale obiad, on „déjeune”...
  •  Pocałunek. We Francji całujemy się dwa razy, nie trzy tak jak w Szwajcarii. I całujemy się na powitanie w policzki-nie we włosy czy czoło. I oczywiście, pocałunkowi musi towarzyszyć uśmiech. I najlepiej unikać popularnego, ale brzydkiego „On se fait la bise”?.
  • Rękawiczki zdejmujemy przy podawaniu ręki, nawet gdy jest bardzo zimno. I panowie, pamiętajcie, że nie całujemy kobiet w rękę na ulicy.
  • Ponoć Francuzi nie są mistrzami w footbalu, jeszcze mniej języków obcych, ale są mistrzami w podawaniu ręki. Jak podajemy rękę? Patrząc osobie prosto w oczy, uśmiechając się i trzeba rękę nie tylko podać, ale również ją ścisnąć. Oczywiście nie tak, aby komuś popłynęły łzy z oczu, ale z wyczuciem. Podanie ręki jak omdlała królewna może nasunąć podejrzenie, że traktujecie ludzi z nonszalancją i jesteście osobą niezbyt sympatyczną.
  • Na pytanie- „Comment ca va”? nie spodziewajcie się, że ktoś chce usłyszeć o waszych wszystkich kłopotach i troskach-nie! Grzeczność nakazuje nam odpowiedzieć po prostu-„Oui, tout va bien”. Tego oczekują od nas Francuzi. Nikogo nie obchodzi wasz katar, oraz to, że spędziliście białą noc. Nawet jeśli więc nie jest to prawda, nie płaczemy, nie narzekamy, zgodnie z przysłowiem francuskim „I vaut mieux faire envie que pitie” czyli” Lepiej budzić zazdrość niż współczucie...

  •  Nie spóźniać się! We Francji jest to dewiza, którą trzeba przestrzegać, gdyż spóźnianie się oznacza brak szacunku wobec innych, a już na pewno świadczy o lekceważeniu osoby, z którą jesteśmy umówieni. "Punktualność to grzeczność królów”-mawiają Francuzi.
  •  Pozwolić innym na wypowiedzenie własnego zdania. Nasze życie jest pasjonujące, ale może naszych znajomych też? W każdym razie, jeśli  w konwersacji bierze udział kilku osób, każdy powinien zabrać głos-nawet ci najbardziej nieśmiali-grzeczność wymaga od nas, nawet jeśli nagle przychodzi nam do głowy wspaniała myśl-aby najpierw wysłuchać innych zanim zabierze się głos. W skrócie-nie monopolizujmy konwersacji, jest to bardzo źle widziane.
  •  Jesteście zaproszeni na obiad z przyjaciółmi, na koktajl, na kolację, na wieczór w operze: każda z tych okazji wymaga innego stroju. To sprawa szacunku wobec innych, siebie i osoby, z którą się wybieramy. Lepiej być za bardzo „ubranym” niż za słabo.
Podsumowując, tematu nie da się wyczerpać-Francuzi przywiązują ogromną wagę do kurtuazji, dobrych manier, taktu i szacunku do innych. Znajomość savoir-vivru może nam pomóc w zdobyciu przyjaciół albo doszczętnie nas skompromitować. I nie jestem przekonana, że wobec cudzoziemców nie znających miejscowej etykiety stosowana jest taryfa ulgowa. Ale może jesteście innego zdania. 

I jeszcze jedno,  braki w savoir-vivrze francuskich polityków są dosyć szybko wyłapywane przez prasę. Na przykład te dotyczące obecnego prezydenta...Czy wiecie, o co chodzi na zdjęciach?




10 komentarzy:

  1. Swietny post :)
    Myslę, że na zdjęciach chodzi o to że mężczyzna usidał pierwszy. Natomiast nie jestem pewna o co chodzi na zdjeciu z papieżem - czy też powinien poczekać aż gość usiądzie pierwszy?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki:) Siadają najpierw kobiety i osoby starsze od nas. W wypadku papieża, prezydent Hollande powinien więc zaczekać, aż ten usiądzie i dopiero wówczas usiąść samemu. To sprawa szacunku wobec osoby starszej, ale również głowy kościoła katolickiego.

    OdpowiedzUsuń
  3. wow przyznam szczerze, ze większosci rzeczy nie wiedzialam :( okrywam się lekkim rumiencem :(
    uwielbiam takie wpisy, a o ksiązce pomysle, zeby poszerzyc wiedze, bo to są bardzo ciekawe informacje


    z tym prezydentem i papieżem dziwna sprawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto wiedzieć, wygodniej się żyje:) Ja również się dowiedziałam wielu nowych rzeczy, na przykład dotyczących ławki w restauracji:) Osobiście polecam również książki Nadine de Rothschild, napisała ich kilka i z każdej można się czegoś nowego nauczyć. Niektóre rzeczy, takie jak podejmowanie gości "à la française" praktykuje się już tylko w bardzo bogatych domach, ale pozostałe reguły nadal obowiązują

      Usuń
  4. Powtórek z savoir-vivre'u nigdy za wiele :)
    Na początku troszeczkę mnie drażnił. Teraz uważam, że to duża wartość. Kiedy jestem w Polsce, bardzo mi go brakuje... Dobre maniery otwierają wiele drzwi i potrafią wybawić nas z nie jednej opresji. Ja na okrągło mówię wszystkim "dzień dobry" : sąsiadom, przechodniom na ulicy, kiedy spaceruję z psem, pani kasjerce i przy okazji ćwiczę uśmiech :)

    Holly, zaintrygowałaś mnie stwierdzeniem, że nie należy mówić "bon appetit" ani "a tes souhaits". Jak to? Rozwiń ten temat, s'il te plait :)

    PS A Hollande, widzę, jest niereformowalny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Bon apppetit" jest akceptowane, ale tylko wśród rodziny, natomiast poza kręgiem rodzinnym, jest to nieeleganckie, ponieważ nawiązuje do trawienia, a więc tematu, którego się przy stole nie porusza. Kichanie jest natomiast czynnością fizjologiczną i tak jak każda inna tego rodzaju czynność, powinna być pominięta milczeniem. Ale ostatnio byłam w towarzystwie Amerykanów-ktoś kichnął i wszyscy powiedzieli "God bless you" a mnie nic nie chciało przejść przez gardło-vide podręczniki savoir-vivru-i to pewnie ja zostałam uznana za osobę nie znającą zasad dobrego wychowania. W każdym bądź razie we Francji, o ile mi wiadomo, elegantszym będzie pominięcie tej uwagi. Oczywiście wszystko zależy od kontekstu i jeśli wszyscy sobie życzą "Bon apetit", to my też moim zdaniem powinniśmy. W Polsce też się odchodzi od "smacznego", chyba nawet w kręgu rodzinny...

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam z uśmiechem, chyba powinnam przesłać linka do osoby, która jakiś czas temu zaprosiła mnie na obiad i kawę. Ponieważ spóźniała się poleciła telefonicznie abym zamówiła coś sobie, przyszła, kiedy ja byłam już po obiedzie, zjadła, przeszłyśmy na kawę, tzn. ja zostałam na kawie, a ona poszła na zakupy i nie wróciła przez godzinę. Poczułam się, jak bym dostała w twarz. :( Na innych spotkaniach jestem zażenowana, kiedy moje znajome przez dobrych parę minut sprawdzają rachunek, a potem debatują ile zostawić napiwku. Tak, niby wiemy, ale nie koniecznie stosujemy. Jestem chyba jedyną osobą, która wycisza telefon na spotkaniu i wychodzi z pokoju, kiedy rozmawia, aby nie przeszkadzać innym. A już podróż tramwajem, czy autobusem to istna kopalnia wiedzy o współpasażerach, tyle, że wiedzy kompletnie nam nie potrzebnej. Natomiast co do życzenia smacznego, czy odpowiadania na zdrowie- to chyba kwestie zwyczajów narodowych, w moim kręgu nieodpowiedzenie na kichnięcie jest źle widziane, choć już z życzeniami smacznego posiłku rzeczywiście spotykam się coraz rzadziej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciu, bądźmy asertywni i nie dajmy się może zjeść osobom nas nieszanującym. Ktoś się spóźnia-nie czekajmy, ktoś nas traktuje jak powietrze-przestańmy się z nim spotykać, nadużywa naszej gościnności? więcej nie zapraszajmy-może tylko w ten sposób będziemy żyć w zgodzie z samym sobą, bez pretensji do innych? Ja po przeczytaniu tej książeczki, już nie wyjmę z torebki telefonu podczas spotkania z przyjaciółmi, na szczęście godzinnych rozmów w metrze nikt nie prowadzi, z tego prostego powodu, że nie ma sieci:))) Z tym kichaniem i życzeniem smacznego to trochę tak jak z prawem, wiele zależy od obyczajów społecznych- tak sądzę:)

      Usuń
  7. A ja właśnie na odwrót- coraz rzadziej słyszę "na zdrowie" po kichnięciu, ale "smacznego" nadal sama życzę przed posiłkiem. Generalnie bardzo ciekawy artykuł- chętnie przecztam dalszy ciąg!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zgadzam się w 100%. Przypominania o dobrych manierach nigdy dość. A obserwując otaczający nas świat- postuluję aby savoir-vivre'u nauczać w szkole!

    OdpowiedzUsuń