foto

foto

środa, 9 grudnia 2009

Irina Brook i jej Don Kiszot

Zbliza sie koniec roku i zastanawiam sie, ktore sposrod przedstawien teatralnych obejrzanych w tym roku w Paryzu moglabym bez watpienia uznac za najlepsze, ktore bylo mi najbardziej bliskie i pomoglo troszke lepiej zrozumiec ludzi, siebie i swiat. Zrobilam sobie taki krotki przeglad i nie mam watpliwosci, ze najlepszym rezyserem tego roku byla Irina Brook ze swoim „Somewhere la Mancha” wystawionym w teatrze Bouffe du Nord.

Zespol Iriny Brook tworzy szesciu aktorow z szesciu kregow kulturowych i jezykowych (m.in. fantastyczny Bartlomiej Soroczynski). Akcja zostala umieszczona w dzisiejszej Ameryce, wsrod bezdomnych, wloczegow rodem z powiesci Kerouaca „On the road”. Dlugi, wychudly, czarnoskory Don Kiszot redaguje odezwy, ktorymi zamierza walczyc z niesprawiedliwoscia spoleczna. Jego giermek, Sancho Pansa pcha przed soba wozek z supermarketu w ktorym przeklada z miejsca na miejsce caly ich dobytek. Sancho Pansa pobrzekuje na gitarze i marzy...marzy o wielkiej karierze, do ktorej przygotowuje sie probujac recytowac Szekspira. Jest mu trudno, jaka sie, zapomina... Po drodze napotykaja takich samych jak oni wloczegow, a to muzykow cyrkowych, a to artystow z music hallu. Wlasciwie na scenie nie ma dekoracji, poza kilkoma starymi, polamanymi krzeslami, owym wozkiem z supermarketu, jakimis szmatami... Dulcynea staje jakas przypadkowo napotkana dziewczyna a w pasowaniu na rycerza pomaga amerykanska flaga. Grupe Harleyowcow Don Kiszot bierze za rycerzy...

W skrocie...spektakl, to feeria gagow, dowcipow, dobrych plet a wszystko to na tle amerykanskiego folku i odglosu syren policyjnych znanych nam z amerykanskich filmow. Wyprawa naszych wloczegow konczy sie zle, tak jak najczesciej zle konczy sie ludzkie zycie. Zgarnieci przez policje dowiaduja sie, ze uszli zaledwie kilka kilometrow, ze z marzen nic nie wyszlo, ze wszystko juz jest przegrane...Umierajacego Don Kiszota wywozi na wozku z supermarketu jego najblizszy towarzysz, jak smiecia...jak odrzut naszej konsumpcyjnej cywilizacji.

Jest to najbardziej humanistyczny, aktualny, nosny spektakl jaki widzialam od lat. Nie bylo to moje pierwsze przedstawienie wyrezyserowane przez Irine Brook. Chodze na jej spektakle od lat i jest to wtedy prawdziwe teatralne swieto. Jest najlepsza i nie wiem, czy nie przerosla juz nawet slawnego ojca. Na poczytku przyszlego roku ma byc w Paryzu z Burza Szekspira. Polecam!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz