Miałam też to niesamowite szczęście, że po pracowni fortepianów oprowadzali mnie sami ich twórcy, znający swój zawód od podszewki. A i
okazja była wyjątkowa, gdyż Pleyel otwiera swoje wrota niewtajemniczonym tylko
dwa razy do roku, w czerwcu, podczas Święta Muzyki i w październiku, z
okazji Dni Dziedzictwa Narodowego.
Pracownia Pleyelów, ukochanych fortepianów Chopina,
znajduje się w podparyskim Saint Denis. Dojeżdża się podmiejskim pociągiem B i później
trzeba troszkę pobłądzić, aby wreszcie trafić na nowoczesny, oszklony budynek. Jesteśmy
w sercu produkcji.
Myślę, że wprowadzanie w tajemnice budowania
instrumentu zacząć trzeba od opowieści o pierwszym przygotowywanym elemencie,
czyli o oskrzyni szkieletu, która składa się 8-10 warstw klejonych razem, w
dostosowanych do rozmiarów fortepianu formach. Formy te służą klejeniu i
dociskaniu poszczególnych warstw do siebie.
Od niedawna Pleyel zajął się również produkcją fortepianow koncertowych o rozmiarach 2.80 cm. Oto forma największego z kolekcji Pleyelow:
To kilka gotowych juz szkieletów:
I wreszcie, o czym nie wiedziałam i co było dla
mnie ogromnym zaskoczeniem, jedna z najważniejszych części fortepianu, rodzaj duszy czyli tzw. dno rezonansowe. Co to takiego? Wygląda ono jak jakaś zupełnie
zwykła płyta, tymczasem poddana jest dość długiemu procesowi nadawania jej wypukłości.
I właśnie ta wypukłość nadaje dźwiękowi rezonans a jej brak, po prostu czyni
fortepian głuchym. Nie tak dawno oglądałam bardzo piękne, bajecznie rzeźbione
stare pianino i miałam nawet na niego chrapkę, ale dźwięk był tak słabowity, że
w końcu się nie zdecydowałam. Złożyłam to na karb zużycia
filcu w młoteczkach i starości, ale obawiam się, że słabość dźwięku wynikała
nie tyle ze zużycia się młoteczków ale po prostu z wyprostowana się starutkiej już
płyty rezonansowej.
Na pięknie uwypuklonej płycie rezonansowej,
instaluje się jako pierwsze mostki, wiolinowy i basowy, na których osiądzie żeliwna
rama. Następnie struktura ta będzie już gotowa na instalację strun. W dawnych
instrumentach były one jedynie dwie (nigdy jedna-inaczej fortepian stałby się
harfą!) a obecnie prawie każdy młoteczek połączony jest z aż
trzema strunami i każda z nich jest
innej grubości-te najgrubsze są odpowiedzialne za dźwięki niskie, te najcieńsze,
za dźwięki wysokie...
Nie wszystkie elementy w pracowni Pleyela
wykonywane są manualnie, choć odniosłam wrażenie, że większość tak. Część elementów
powstaje przy pomocy zdalnie kontrolowanych maszyn. Są to takie elementy jak rzeźbione
pulpity, cokoły nóg czy tez inne elementy dekoracyjne. Mimo zastosowania
automatyki, każdy, najdrobniejszy element wymaga wielogodzinnego projektowania
na komputerze.
W pracowni lakierniczej dokonywano właśnie bardzo
precyzyjnego ręcznego szlifowania szkieletu fortepianu i na co zwróciłam uwagę,
nie wydobywał się podczas tej pracy żaden pył. Okazuje się bowiem, że odciąganie
pyłków odbywa się systemem oddolnym, znajdującym się pod podłogą
a więc mimo, że wykonuje się wiele prac stolarskich, powietrze jest całkowicie
czyste, wolne od cząsteczek.
Po instalacji całego mechanizmu odbywa się
najbardziej żmudne, ale niezwykle ważne „zmiękczanie” filcu na młoteczkach. Właśnie
sposób wykonania tego zmiękczania nada fortepianowi Pleyela ten słynny miękki, ciepły
dźwięk uwielbiany przez miłośników muzyki romantycznej...
Marka Pleyel przechodziła przez okresy ogromnego
powodzenia, ale także upadku. Od kilku lat pracownia fortepianów oraz słynna
sala Pleyel znalazły się w rękach tego samego właściciela. Wygląda również na
to, że marka zdobywa coraz silniejsza pozycję na rynku instrumentów muzycznych.
Oczywiście nie może się porównywać ze Steinwayem czy Fazzioli, ale
w pracowni w St. Denis tworzy się egzemplarze unikalne, piękne i o bardzo
wysokiej jakości, dla prawdziwych amatorów. Myślę również, że
przewaga Steinway’ow
polega również na bardziej agresywnej polityce marketingowej. Ale jeśli
ktoś miałby ochotę zamówić fortepian koncertowy Pleyela to czeka go
wydatek rzędu 107 tys. euro!
I jeszcze jedno. Nie można zapomnieć o tym, że
Pleyelowie byli pierwszymi na świecie twórcami sali koncertowej przeznaczonej
tylko i wyłącznie dla koncertów muzycznych. 26 lutego 1832 roku,
zaproszonym przez nich artystą był świeżo przybyły z Polski, młodziutki
Fryderyk Chopin. Do końca życia z Pleyelami się nie rozstawał, uważając
je za najbardziej wiedeńskie z francuskich fortepianów, co było aluzją do austriackiego pochodzenia ich twórcy.
Ja z muzyką (graniem) mam niewiele wspólnego i może dlatego wszystkie te nazwy części fortepianu to dla mnie brzmi bardzo tajemniczo!
OdpowiedzUsuńps. Co przeciętny Francuz myśli o Chopinie? Uważa się go za Francuza?.. Polaka? Jaką popularnością/uznaniem cieszy się jego twórczość?
Chopina uwaza sie za Polaka:DD mialam przyjemnosc juz kilka razy uslyszec taka opinie i to przez Francuzow, ktorzy muzyka sie tylko pasjonuja, ale rowniez przez tych, ktorzy sie nia zajmuja zawodowo:) np. dyrektor choru Opery, u ktorego bylam na przesluchaniu. A co do mnie to mialam powtorke ze szkoly muzycznej:DD jak na razie zycie i praca calkowicie pochlaniaja i nie mam czasu na zwiedzenie etc., ale to sie zmieni:)) I jak na razie jest duuzo lepiej i wierze, ze tak juz zostanie! Buziam:* i za piekny opis tudziez zdjecia dziekuje:))
OdpowiedzUsuńJa tez nie jestem specjalista od budowy fortepianow, ale sporo sie dowiedzialam dzieki wizycie w manufakturze Pleyela. Natomiast jesli chodzi o Chopina, to mysle, ze nikt nie odmowi mu nawet we Francji polskiego pochodzenia, choc apetyt na pochowanie go w Pantheonie, gdzie spoczywaja najwybitniejsi Francuzi oczywiscie rosnie...Podczas tegorocznych obchodow stulecia jego urodzin byly takie wlasnie propozycje, ale mysle, ze proba przeniesienia jego grobu z cmentarza Père Lachaise do Pantheonu spotkalaby sie z duzymi protestami. Natomiast jesli chodzi o uznanie...Dla Francuzow jak i dla calej reszty swiata, to jeden z najwiekszych...W tej kwestii chyba nikt nie ma watpliwosci. A w Maroku? Czy o Chopinie sie mowi? Czy go sie gra?
OdpowiedzUsuńPlath,
OdpowiedzUsuńOgromnie sie ciesze, ze wszystko zaczyna sie ukladac...Nie wiedzialam, ze chodzilas do szkoly muzycznej. Czy mozna wiedziec na jakim grasz instrumencie?
Na fortepianie:))
OdpowiedzUsuńHolly, a propos, będę miała mini prezencik dla Ciebie (ten komentarz tylko pozornie nie ma zwiąku z temtatem;)
OdpowiedzUsuńCzara,
OdpowiedzUsuńStrasznie jestem ciekawa, co tez ciekawego wynalazlas...Pozdrawiam serdecznie z upalnego Paryza!
Muzyka klasyczna to nie klimaty Maroka. Trudno też znalezc osoby z wyższym wykształceniem kojarzące nazwisko Chopin.. chyba że naprawdę interesują się tematem..
OdpowiedzUsuń