foto

foto

czwartek, 11 grudnia 2014

Mona Liza i poeta


Na początek mała dykteryjka. Podarowałam kiedyś cioci pamiątkę z Paryża-lustereczko z Mona Lizą.
-Lusterko ładne-rzekła ciocia- ale ta baba na pudełeczku, to nie bardzo...Nie chcę powiedzieć, że ciocia nie zna się na sztuce, bo powinna rozpłynąć się w zachwycie nad najbardziej znanym na świecie dziełem sztuki. Po prostu przeglądając przed kilkoma dniami poezje Zbigniewa Herberta natrafiłam na jego znakomity wiersz "Mona Liza", zainspirowany pobytem w Luwrze, z którego wynika, że nasz poeta wcale nie był zachwycony „tłustą i niezbyt ładną Włoszką” o spojrzeniu w którym "śpią ślimaki". Z przyjemnością się więc nim z Wami dzielę, dedykując go cioci...








Mona Liza

przez siedem gór granicznych
kolczaste druty rzek
i rozstrzelane lasy
i powieszone mosty
szedłem —
przez wodospady schodów
wiry morskich skrzydeł
i barokowe niebo
całe w bąblach aniołów
— do ciebie
Jeruzalem w ramach

stoję
w gęstej pokrzywie
wycieczki
na brzegu purpurowego sznura
i oczu
            no i jestem
            widzisz jestem
nie miałem nadziei
ale jestem

            pracowicie uśmiechnięta
            smolista niema i wypukła

            jakby z soczewek zbudowana
            na tle wklęsłego krajobrazu

            między czarnymi jej plecami
            które są jakby księżyc w chmurze

            a pierwszym drzewem okolicy
            jest wielka próżnia piany światła

no i jestem
czasem było
czasem wydawało się
nie warto wspominać

            tyka jej regularny uśmiech
            głowa wahadło nieruchome

            oczy jej marzą nieskończoność
            ale w spojrzeniach śpią ślimaki

no i jestem
mieli przyjść wszyscy
jestem sam

kiedy już
nie mógł głową ruszać
powiedział
jak to się skończy
pojadę do Paryża

między drugim a trzecim palcem
prawej ręki
przerwa
wkładam w tę bruzdę
puste łuski losów

no i jestem
to ja jestem
wparty w posadzkę
żywymi piętami

            tłusta i niezbyt ładna Włoszka
            na suche skały włos rozpuszcza

            od mięsa życia odrąbana
            porwana z domu i historii
           
            o przeraźliwych uszach z wosku
            szarfą żywicy uduszona

            jej puste ciała woluminy
            są osadzone na diamentach

            między czarnymi jej plecami
            a pierwszym drzewem mego życia

            miecz leży
            wytopiona przepaść


5 komentarzy:

  1. Piękny. Jonasza Kofty wiersz o Monie też niezgorszy :)

    Ona jest inna i spokojna
    Niezły malował ją remiecha
    Siedzi ta dama w złotych ramach
    I jakoś dziwnie się uśmiecha

    Bo kto ma dzisiaj czas
    Uśmiechać się jak Mona Lisa
    Bo kto ma dzisiaj czas
    Tak się śmiać
    Śmiać się należy
    Gębą do widza
    I żeby było znać (...)

    OdpowiedzUsuń
  2. Może nie nazwałabym Mony Lisy ani babą, ani tłustą Włoszką, ale nie jest to moje ulubione dzieło Leonarda i zawsze z uśmieszkiem politowania patrzę na te hordy turystów z aparatami pod obrazkiem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostatnio miałam gości ze Stanów i marzyli tylko o jednym-obejrzeć Mona Lizę! Przeszłam więc, chcąc nie chcąc, z całym tłumem zmierzającym w znanym nam kierunku... I to jest podstawowa jej zaleta-łatwo ją znaleźć w opasłym w dzieła Luwrze:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mówiąc szczerze ja byłam obrazem "na żywo" rozczarowana. Może dlatego, że widziałam primo za szybą, secundo przez ręce trzymające aparaty. Jest znacznie więcej piękniejszych portretów :)

    OdpowiedzUsuń