foto

foto

środa, 12 stycznia 2011

"Kobieta o pięciu słoniach" tlumaczy Dostojewskiego

O pracy tlumacza wiemy zazwyczaj niewiele. Jest to jeden z tych zawodow, ktore pozostaja w cieniu, wykonywane sa niemal w ukryciu. Dlatego tez chwala szwajcarskiemu rezyserowi, Vadimowi Jendreyko,  za to, ze poswiecil „Kobiecie o pieciu sloniach”, Swietlanie Geier, tlumaczce najwiekszych dziel Dostojewskiego  piekny dokument, ktory obejrzalam w sobotni poranek w paryskim kinie Balzac. Choc nie jest to film li tylko o tlumaczeniu.

Dokument ten prawdopodobnie nigdy by nie powstal, gdyby nie wiez, jaka nawiazala sie miedzy szwajcarskim dokumentalista i 87-letnia starsza pania. Zwrocil sie do niej szukajac informacji o Dostojewskim i zaczeli sie regularnie widywac. Podczas tych spotkan narodzil sie pomysl nakrecenia o niej filmu a starsza dama zgodzila sie na filmowanie, tak do konca nie rozumiejac, co moze byc w niej interesujacego.W filmie pada bardzo niewiele slow, czasem jakies pytanie Jendreyki, wiekszosc dokumentu to obrazy z jej codziennego zycia. Obserwujemy jak przygotowuje posilek dla calej rodziny, na wpol zgieta, o siwiutenkich wlosach, pieknej pomarszczonej twarzy i dloniach.  Precyzyjnie szatkuje warzywa,  opowiada o sztuce haftowania, o obrusach, ktore tkala jej babcia, przetykajac biale plotno nicia. „Bo przeciez tekst i tekstylia maja te same korzenie”.Wreszcie seans tlumaczenia. Swietlana Geier opowiada jak opracowuje tekst sama, czyta az do zdarcia kartki a pozniej dyktuje na glos, od lat tej samej maszynistce. I wreszcie, niemieckojezyczny przyjaciel siada naprzeciwko niej w fotelu.  Sluchaja razem kazdej frazy, spieraja sie, ale to ona zawsze na koncu decyduje, jaka ma byc ostateczna wersja. Mimo wieku, jest przekorna i nieustepliwa, rzadko zgadza sie na zmiany.

Swietlana Geier byla przez ponad piecdziesiat lat tlumaczem dziel pisarzy rosyjskich na niemiecki. Ostatnie pietnascie lat spedzila na tlumaczeniu Dostojewskiego. Te piec „sloni”, ktore pojawiaja sie w tytule to Bracia Karamazow, Zbrodnia i kara, Biesy i Idiota. Wyklada je na biurko i liczy...

Z offu rezyser opowiada o dramatycznych losach jej zycia, czasem zatrzymuje sie na dluzej, innym razem unika wnikania w drobiazgi. Urodzila sie w Kijowie. Miala zaledwie szesnascie lat, gdy jej ojciec zostal wywieziony do gulagu. Bity, torturowany, zostaje w koncu jakims szczesliwym zbiegiem okolicznosci wypuszczony z obozu. Przez szesc miesiecy opiekuje sie ojcem, ale na skutek odniesionych ran, ojciec umiera. W dniu w ktorym otrzymuje mature, do Kijowa wchodza Niemcy, witani na Ukrainie przez duza czesc ludnosci jako wyzwoliciele. Swietlana zna swietnie niemiecki, zostaje zatrudniona jako tlumacz u oficera Wermahtu, ksiecia Kerssebrocha. „ Czy slyszala Pani o Babim Jarze, o egzekucjach dokonywanych na Zydach? –pyta w sposob niezwykle dyskretny Jendreyko. Swietlana Geier przyznaje, ze zginela tam jej najlepsza przyjaciolka. Ale temat nie jest juz dalej rozwijany, wyraznie dla obu stron drazliwy. 


Latem 1943 roku juz wiadomo, ze do miasta wejda Rosjanie. Niemcy sie wycofuja, obiecujac jej, ze pomoga w otrzymaniu stypendium Fundacji Humbolta. Wyjezdza do Niemiec, choc poczatki nie sa latwe, trafia najpierw do obozu, podejrzana o szpiegostwo. Wreszcie studia, malzenstwo, rodzina...i renoma na uniwersytetach, gdzie pracuje jako tlumacz jezyka rosyjskiego. „ Tlumaczyc trzeba z wysoko podniesionym nosem” mowi Swietlana Geier w filmie swoim studentkom.

Przez 65 lat nie powrocila na Ukraine „bo po co mialaby tam powracac?”-pyta. Ale w filmie odbywa podroz na Ukraine. Po raz pierwszy. Opatulona w cieple szale, wyrusza  z wnuczka w srodku zimy do miejsc znanych z dziecinstwa. Odwiedza po raz pierwszy grob ojca, ale nie zostaje wpuszczona do rodzinnej daczy.
Tak naprawde, nie wiem co jest w tym filmie najbardziej urzekajace. Piekna postac i osobowosc siwiutkiej, ale pelnej milosci i dobroci babci? Jej niezwykly, trudny los, czy tez poetyka samego dokumentu, w ktorym pada tak malo slow, ale zastepuja je obrazy? Wychodzimy z kina  oczarowani magicznym, fascynujacym i pelnym subtelnego humoru swiatem wielkiej tlumaczki Dostojewskiego.


6 komentarzy:

  1. Ja też nie śpię i też widziałam i słyszałam dziś coś bardzo wzruszającego. Majsteri Pisni "Po narodzeniu. Słowo i głos: mowa świętowania" W Oratorium Marianum Uniwersytetu /przy współpracy Muzeum Narodowego im.A Szeptyckiego we Lwowie/ trzy kobiety śpiewały jak anioły pieśni ukraińskie a capella. Tak delikatnie, wytwornie wręcz, że te zwykłe ludowe, obrzędowe melodie nabrały mistycznego wyrazu. Ach ta Ukraina, może dlatego że jestem 'w połowie' Lwowianką ma to dla mnie 'duszoszczipatielne' znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Ewo,
    W sprawie Ukrainy dokumentalista pozostal po szwajcarsku dyskretny i neutralny ale podczas ogladania filmu pojawia sie sporo pytan dotyczacych okresu wojny. Z jednej strony jest to wielki atut filmu a z drugiej czuje sie, ze nie wszystko zostalo do konca powiedziane...Pozdrowienia dla wpolLwowianki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaro,
    Film wyswietlany jest w kazda sobote o godz.11 w Balzacu i przychodza tlumy. Ostatnio zabraklo nawet biletow. Niesamowite...

    OdpowiedzUsuń
  5. Holly, dziekuje! Musze koniecznie dac znac Oliverowi - z pewnoscia go zainteresuje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Magamaro, Film jest przepiekny, polecam rowniez Tobie, zrobiony z niezwyklym szacunkiem dla Swietlany Geiger. Mysle, ze na pewno bedzie wyswietlany w kinach studyjnych...zdobyl sporo nagrod!

    OdpowiedzUsuń