foto

foto

środa, 3 września 2014

I po wakacjach...


Podwieczorek z mamą
 Wczoraj był we Francji pierwszy dzień szkoły. I już chyba wiem, czego mi w Paryżu przez cały sierpień brakowało, dlaczego miasto było takie opustoszałe, bez energii, zamarłe. Od wczoraj dzieci wróciły, słychać je wszędzie, w sklepach z przyborami szkolnymi, na ulicach, w piekarniach. W sąsiednim tea-roomie, gdzie zatrzymałam się na popołudniową kawę, siedziała obok mnie mama z synkiem- otworzyła teczkę i przeglądała pierwszą korespondencję jaką jej dziecko dostało w tym roku. Chłopczyk objadał się tartą z owocami. Podwieczorek  popularnie nazywany quatre-heure-czwarta godzina- to tu rzecz święta. To czas słodkości, nagroda za pracę w szkole. Powrót ze szkoły pierwszego dnia odbywa się najczęściej pod okiem rodziców, na ten dzień wiele osób bierze dzień wolny. Dalej maluchy radzą sobie już same. Dzieci we Francji rozpoczynają szkołę w wieku trzech lat i moim zdaniem nie wymyślono nic lepszego, są wtedy chłonne i chętne do nauki.

Rodzinny powrót do domu
Gdy oglądam francuską telewizję, to mam czasem wrażenie, że oglądam telewizyjną propagandę. Są tematy, które się porusza i takie o których się milczy. Informacja jest bardzo sprytnie skonstruowana. Są priorytety w polityce zagranicznej i dziennikarze je egzekwują. Na przykład, informacji o mianowaniu naszego premiera szefem Rady Europejskiej nie podano w oficjalnej telewizji publicznej France 2 –Francuzi mogli się dowiedzieć o tej informacji na marginesie konferencji prasowej prezydenta Hollande’a, który po raz kolejny wyraził „zaniepokojenie” sytuacją na Ukrainie  a dziennikarz dodał przy okazji, że polski premier, w Brukseli...Nie drażnić niedźwiedzia-to polityka francuska. Kim jest niedźwiedź-doskonale wiecie. Skądinąd o Ukrainie informuje się skąpo i rzadko, tak rzadko jak tylko można. Wyjątkiem jest "Le Monde".To nie jest nasz konflikt, ani nasza wojna-przeczytałam dziś wyznanie jakiegoś francuskiego polityka. Francuzi zaangażowali się w dostarczanie Irakijczykom broni i pomocy humanitarnej w walce z państwem Islamskim. Z pomocą, wojskową i humanitarną, byli gotowi w 24 godziny- i nic na to nie poradzimy. Europa Wschodnia nie obchodzi Francji. Jak powiedział mi przed kilkoma dniami pewien znajomy dyplomata francuski-wy chcielibyście, aby między Polską a Francją było jak za Napoleona, ale to się już nie wróci, waszym sprzymierzeńcem w Europie są Niemcy, czy wam się to podoba czy też nie.

Od rana francuskie media mają o czym nadawać. Była pierwsza dama, Valerie Trierweiler wydała książkę, w której opisuje swój romans z obecnym prezydentem,  jak również warunki w jakich została przez niego wyrzucona z Pałacu Elizejskiego, gdy prezydent rozpoczął romans z młodziutką aktorką Julie Gayet. Co prawda z inklinacji do erosa Francja jest znana i nikogo takie sprawy nie dziwią, ale afera jest, a książkę każdy chętnie zakupi i przeczyta, a ponieważ wydawnictwo wydrukowało 200 tys. egzemplarzy to znaczy, że liczy na sukces.  Takie polityczno-erotyczne kawałki znakomicie się sprzedają i pani Trierwailer ma szanse w ten sposób wynagrodzić sobie straty moralne. Jeśli zarobi tylko 2 euro na egzemplarzu, to do jej kieszeni trafi 400 tys. euro., całkiem okrągła sumka. Dziś pierwsze fragmenty publikuje Paris Match, w którym pani Trierweiler pracuje jako dziennikarka pisząc recenzje z książek. Czy napisze też o swojej? Wypadałoby, biorąc pod uwagę hałas a może nawet skandal jaki wywoła. Pewnie jeszcze do tej książki wrócę. Ale jak mawiał mój serdeczny francuski przyjaciel, problemu nie ma, gdy się śpi z kobietą, problem się zaczyna, gdy się przestaje...

Chińskie przysmaki w zabytkowych wnętrzach
Spacerowałam wczoraj po tzw. Górnym Marais, czyli w 3-ciej dzielnicy. Pełno tam starych domów z 16-17 wieku, troszkę podreperowanych, ale widać na nich ząb czasu. Takie ulice jak Voita, Montmorency, Gravilliers, au Maire kryją w swoich podwórkach małe restauracyjki, modne butiki, ale sporo jest też tam chińskich sklepów, na przykład z torebkami. W górnym Marais mieszka kolonia Chińczyków i w jednym z najstarszych domów Paryża, mieści się dziś chińska restauracja i chiński fryzjer. Może dlatego, że jakość tych domów nie jest najlepsza, nierzadko są to niewyremontowane, zapuszczone rudery. Zabawne były jednak wracające do domu małe chińskie dzieci trajlujące po francusku, w języku swojej nowej ojczyzny.

Jutro na Trocadero o godz. 19. manifestacja przeciwko sprzedaży Mistrali przez Francję Rosji. Pójdę na nią. Ciekawe, kto jeszcze przyjdzie i czy będziemy liczni. Francja czuje się chyba przyparta do muru, ale nie wiem, czy mało zdecydowany i nienawidzący konfliktów prezydent zdobędzie się na krok niedostarczenia Rosji wysokiej klasy sprzętu wojskowego. Ale nie to jest głównym problemem Francji, ale dziura budżetowa i praktycznie zerowy wzrost. Ostatni numer tygodnika „Le Point” dał na okładkę tytuł „Kto może uratować Francję”?

A może Putin?

6 komentarzy:

  1. :):):) czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki, Holly, za ten pożywny koktajl wiadomości na śniadanie. Ostatnie pytanie wielce zasadne...
    A Julie Gayet byłaby Ci wdzięczna za określenie "młodziutka", gdyż jest to pani po czterdziestce ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy5.9.14

    I jak manifestacja? Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, udana!

    OdpowiedzUsuń