foto

foto

niedziela, 31 stycznia 2016

Księgozbiór Anselma Kiefera



Wystawy prac niemieckiego artysty, Anselma Kiefera, odbywające się w jednocześnie w dwóch miejscach, w Bibliotece Narodowej (BNF) oraz w Centrum Pompidou, to przykłady kreacji artysty zmagającego się z swoim dziedzictwem historycznym, z przeszłością kraju, w którym narodził się faszyzm, to uporczywe,  cierpliwe drążenie tematów tragedii lat 33-45 ubiegłego wieku obrazami wyjętymi z germańskiej mitologii Blut und Boden-krwi i ziemi, ale także narodowych stereotypów, tematów charakterystycznych dla niemieckiego romantyzmu, lasów Brandenburgii i zaśnieżonych płaskich pól. Jest to unikalna wizja artysty rozpoznawalnego, posiadającego swój własny, niepowtarzalny język i świat. 

Anselm Kiefer urodził się w Niemczech w roku 1945 a więc już po wojnie, ale jego artystyczne dojrzewanie przypadło na lata, gdy Niemcy dokonywały narodowego rachunku sumienia, trwała polityczna i artystyczna debata nad historią i następująca po niej rekonstrukcja świadomości aby „nigdy więcej”. W 1969 roku prowokował, gdy jako 24-letni student Akademii Sztuk Pięknych założył mundur swojego ojca z Wermachtu i parodiując w nim hitlerowskie „heil hitler” fotografował się w rozmaitych miejscach Europy. Ta jedna z pierwszych jego serii nazywała się „Occupations” i wywołała potężny skandal w świecie artystycznym. Ale poza prowokacją, była to też świadoma praca na pamięci, z którą będzie zmagał się w całej swojej twórczości.

Wystawa w Bibliotece Narodowej nosi tytuł „Alchemia książki”. Mieści się ona w wielkiej sali, której scenografia została zaprojektowana przez samego artystę. Na wystawę składa się ponad sto zrealizowanych przez Kiefera w latach  1968-2015 książek. Większość z nich ma ogromne rozmiary,  niektóre są bardzo ciężkie- ważą od 70 do 200 kilogramów. Ale pokazane są również  pastele, szkice, obrazy, rzeźby, instalacje i prowadzone przez artystę w dzieciństwie ilustrowane dzienniki. Wystawa robi niesamowite wrażenie. Formą, zawartością, przesłaniem i wykorzystanymi środkami. 

Symboliczny jest już sam temat-książka. W powojennych rozrachunkach niemieckich powtarzało się często pytanie-jak to możliwe, aby naród Goethego, Schillera i Tomasza Manna, naród filozofów i pisarzy dopuścił się takiego barbarzyństwa, jakie stało się udziałem Niemiec w okresie wojny? Innym tropem nawiązującym do historii są stworzone przez Kiefera rzeźby-instalacje książek spalonych. 

Anselm Kiefer tworzył własną bibliotekę od dziecka. Na wystawie pokazanych jest kilka pozycji powstałych w najmłodszych latach jego życia. W wieku dziewięciu lat sfabrykował pierwsze dzieło-piórem opisał historie zainspirowane tradycyjnymi bajkami niemieckimi i zilustrował je gwaszem. Ta pasja do tworzenia własnych książek przetrwała i jak twierdzi-zabiera mu 60 proc. czasu pracy artystycznej. 

Mimo to, w przeciwieństwie do innych prac, książki  Anselma Kiefera nigdy nie były, albo były bardzo rzadko pokazywane publicznie.  Wykonane są z materiałów takich jak papier, ołów (pochodzący ze starego dachu  katedry w Kolonii), drewna. Ich strony pokrywają ususzone kwiaty, glina, proch, słoma lub farby. Są księgi budowane  w formie stosów(aluzja do spalonych ksiąg?), otwarte, zastępujące w rzeźbach głowy, pokryte zbitym szkłem, czarne od sadzy i popiołu,  błyszczące ołowianą szarością a ich strony chropowate, pokryte grubą warstwą farby, popiołem, czarną farbą, albo szarościami i brązem.

Kiefer krąży po historii- bada, rewiduje i przekształca na znaki obrazy okresu wojny:  narodowego socjalizmu, obozów koncentracyjnych (numerki na niektórych stronach jego ksiąg?), przywołuje świat germańskiej mitologii, wykorzystuje archetypy, mity germańskie, ale również elementy biblijne. Te książki, to najbardziej intymna, najbardziej osobista strona jego twórczości. Tę bardziej znaną, zaangażowaną politycznie pokazuje wystawa w Centrum Pompidou.

Wystawę "Alchemia książki" w we francuskiej Bibliotece Narodowej oglądać można jeszcze do 7 lutego. Natomiast wielka retrospektywa jego prac w Centrum Pompidou potrwa do 18 kwietnia.



















11 komentarzy:

  1. Zainteresowałaś mnie tą wystawą. Żałuję, że nie mogę się wybrać. Generalnie moje artystyczne sympatie kończą się gdzieś na postimpresjonistach, ale tutaj mogłabym znaleźć coś dla siebie. Często zastanawiamy się, jak to się dzieje, że jakiś naród pozwala na dyktaturę jednego człowieka. Naród, który przecież składa się nie tylko z maluczkich, podatnych na manipulację i populizm, ale i z mądrych, inteligentnych, wrażliwych osób. A to się dzieje; wciąż i wciąż i tak blisko :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Też szukam odpowiedzi na to pytanie. Ostatnio widziałam cudowny film z Sophią Loren i Marcello Mastroiannim. Akcja dzieje się w 1938 roku, w Rzymie, w dniu w którym Hitler odwiedza Mussoliniego. Sophia Loren odprawia na defiladę zorganizowaną z tej okazji szóstkę dzieci i męża popierającego Mussoliniego. Wtedy już prawie wszyscy Włosi go popierali. Zostaje sama i z klatki ucieka jej ptak-wpada do sąsiada, homoseksualisty, granego przez Mastroianniego. Spędzają ten dzień razem, nawet się kochają, po czym on zostaje zabrany przez policję. W podarunku przynosi jej książkę -"Trzej muszkieterów". Film kończy się, gdy ona zasiada przed oknem i zaczyna czytać powieść Aleksandra Dumasa. Może Ettore Scola chciał powiedzieć, że przed totalitaryzmem może nas obronić książka? Dlaczego akurat "Trzej muszkieterowie"? Zapytałam o to moje znajome Francuzki, ale nie potrafiły mi powiedzieć. Jestem natomiast przekonana, że bez poparcia kościoła, faszyści nie doszliby do władzy. W tym filmie, nad małżeńskim łóżkiem wisi portret Jezusa, Mastroianni zabiera ze sobą, prawdopodobnie do obozu, obraz kubistyczny- sztuka, której Niemcy nie znosili. I czytam też Annemarie Schwarzenbach, ona też sporo na ten temat pisała...Mastroianni wypowiada takie zdanie, cytuję z pamięci "Niedługo i tak wszyscy myśleć będą tak samo-mniejszość chętnie dopasowuje się do zdania większości". Antyfaszystów też była w Austrii, Niemczech i Szwajcarii mniejszość a nawet chyba było ich bardzo niewielu, artyści, intelektualiści, niewielka grupa...

    OdpowiedzUsuń
  3. O tym braku działania ze strony kościoła pisze u siebie laudate (pisze w kontekście naszych polskich wydarzeń), ale myślę, że mogłoby to ciebie zainteresować. https://laudate44.wordpress.com/2016/01/31/zaklecia-2016/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciu, wielkie dzięki za podesłanie mi tego tekstu, doskonale napisany i precyzyjnie przekazuje moje myślenie o sytuacji i milczeniu "purpuratów". Wyjaśnia też źródła skrzywienia "na prawo" naszego społeczeństwa, ale niestety nie podaje recept, jak się z tej pułapki wydostać. Może trzeba czytać "Trzech muszkieterów"?

      Usuń
    2. Gdybyż to było takie proste, może świat uniknął by wielu zagrożeń i katastrof. A czytanie na pewno nie zaszkodzi, czytanie dobrej literatury.

      Usuń
  4. symbol "Trzech muszkieterow" w tym doskonalym filmie tlumaczy sie solidarnosciowa zasada "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Podobnie jak Gabriele z filmu Scoli kazdy z czterech bohaterow powiesci Dumasa jest samotna indywidualnoscia odstajaca od akceptowalnych standardow spolecznych i wystawianych na niebezpieczenstwo odrzucenia lub anihilacji, ale dopiero gdy tworza zwarty, solidarny szyk udaje im sie wyjsc obronna reka z zastawianych pulapek. Ta ostatnia scena z Sofia Loren jest aktem nadziei , ze wobec zniewalanego przez wladze umyslu taka wspolnota jest mozliwa. Bo jak spiewal Bulat Okudzawa "Возьмёмся за руки, друзья, возьмёмся за руки, друзья, чтоб не пропасть поодиночке".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za ten mądry i przesympatyczny komentarz:) A już straciłam nadzieję, że znajdzie się ktoś, poza miłośnikami "włoszczyzny", kto widział ten film Scoli. Wyjaśnienie dotyczące "Wyjątkowego dnia" przekonuje mnie jak najbardziej, chyba o tym samym jest też inny jego film "Odrażający, brudni, źli" który też bardzo lubię i w którym rodzinka zgodnie buntuje się przeciwko skąpemu i brutalnemu ojcu. Tam też tworzy się wspólnota i walczy ze złem. Wydawałoby się-komedia, ale tyle w tym filmie mądrości...No cóż, pozostaje mi tylko zabrać się za czytanie "Trzech muszkieterów":)

      Usuń
  5. Holly, och Ettore Scola jest wysoko na mojej top liscie. Jednym z najlepszych jego filmow jest "Le bal" , ktory przedstawia historie Francji pomiedzy koncem I-szej wojny swiatowej a latami 80-tymi poprzez pryzmat sali dancingowej. Nie pada w nim ani jedno slowo, ale tanczace postaci sa tak po mistrzowsku filmowane, ze ich historia opisywana muzyka i ruchem na parkiecie staje sie opowiescia. Niesamowite.
    Rozumiem, ze "Odrazajacych" ogladalas ostatnio na Arte, czy ta wersja zawierala ta przesmieszna a zarazem krwawa i przerazajaca scene przygotowywania obiadu, gdy skupionej wokol matki rodzinie przychodzi do glowy pomysl zamordowania ojca-tyrana ? Nie wiem dlaczego w wydaniu na DVD zostala wycieta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie. nie widziałam nigdy "Balu", muszę więc ten film koniecznie gdzieś zdobyć. Tak, na "Arte", ale nie po raz pierwszy. Scena godna mistrza! Cudo! Ostatnio oglądam sporo filmów włoskich (cierpiętniczo już trzeci rok wkuwam włoski, co sprawia mi ogromnie dużo radości ale też kosztuje sporo pracy) i odkrywam perły włoskiej klasyki-na przykład Amarcord Felliniego czy cudowny film z jego żoną -Noce Kabirii-jeśli nie widziałaś to też polecam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Do "Amarcordu" wracam bardzo czesto. Za kazdym razem, gdy ogladam ten film
    wypelnia mnie nieopisane poczucie szczescia ... To pewnie wiek ;-)
    A "Noce Kabirii" wpisuje na liste "do obejrzenia w tym zyciu" ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatni dzien...Zagapilam sie troche, mieszkam po sasiedzku, moze zdaze.

    OdpowiedzUsuń