foto

foto

środa, 10 lutego 2010

Heroiczne zycie Serge Gainsbourge’a

W zaden sposob nie moge pojac, dlaczego biograficzny film o francuskim kompozytorze Serge’u Gainsbourgu nosi podtytul „zycie heroiczne”. Heroizm, w naszym, srodkowoeuropejskim rozumieniu, ogranicza sie do czynow odwaznych, bohaterskich, ale w wypadku Gainsbourge’a...? Chyba, ze w tym wypadku heroizm mamy rozumiec „à la française”, a wiec jako nieposkromiona odwage w zdobywaniu kobiecych serc...

Wszystkim wiadomo, ze Francuzi maja w tej materii dluga i piekna tradycje. Od Franciszka I, obok oficjalnej zony, kazdy krol francuski posiadal spory harem kochanek i naloznic, calkowicie tolerowanych przez lud i kosciol. Pod tym wzgledem, najbardziej „heroiczny” byl chyba Henryk IV, ktory, o ile dobrze licze, mial oficjalnych naloznic trzydziesci trzy! (polecam strone o kochankach krolow francuskich!).

Francja, Francja, slodka Francja...Mieszkaly razem z krolem zony i kochanki a bekarty i dzieci krolewskie czesto chowaly sie razem... Swoboda obyczajowa we Francji, opisywana juz przez Brantôma w „Zywotach pan swowolnych” jest po prostu cecha narodowa.Pisze o tym nieprzypadkowo, gdyz Gainsbourg jest tej tradycji wiernym nasladowca.

 Kazda dorastajaca panienka robi sobie liste cech idealnego mezczyzny. A wiec ma byc przystojny, elegancki, miec piekne rece, romantyczny charakter...Gainsbourg byl brzydki, mial olbrzymi nos, odstajace uszy, byl chudy, mial patykowate nogi a do tego wyjatkowo paskudny charakter, pil na umor, palil piec paczek Gauloisow dziennie a mimo to najpiekniejsze kobiety we Francji padaly przed nimi na kolana...I gdzie tu logika? Co w nim przyciagalo kobiety?

Jak opowiadala o nim ostatnio jego pierwsza zona i przyjaciolka, Elizabeth Levitzky, gdy po raz pierwszy zobaczyla go w Akademii malarstwa Monmartre, naprawde nie wygladal ciekawie „Mial okropny nos, odstajace uszy i byl zle ubrany, ale natychmiast mnie wytropil i regularnie odprowadzal do rodzinnego pensjonatu w ktorym mieszkalam. Ale, ze byl zbyt niesmialy, to nie prosil o nic wiecej. Ktoregos dnia zaprosilam go na kawe, wyjal gitare i zaczal grac piosenki Préverta... peklam. Oczywisicie nigdy nie ujawnil mojego nazwiska w wywiadach, ale to o mnie chodzilo gdy mowil „ siedem razy z rzedu...jak krawczyk”. Oczywiscie ten z bajki.

Byla jego pierwsza zona, ale po niej nadeszly dalsze zwiazki i romanse. Te najslynniejsze, z Brigitte Bardot , Petula Clarke, Juliette Greco, Catherine Deneuve, Isabella Adjani, Françoise Hardy, Michèle Mercier ( Angelika), France Gall czy wreszcie Vanessa Paradis...Lista moze byc oczywiscie duzo dluzsza, ale nie chce zanudzac. Kochanki, przyjaciolki, kobiety dla ktorych komponowal, ktore walczyly, aby napisal dla nich choc jedna, jedyna piosenke. Niczym Pigmalion wyczarowywal z niesmialych mlodych dziewczynek pelne sily i wiary w siebie piosenkarki.

Film jest wiec opowiescia o „heroicznym” zyciu, troche z bajki, mniej z rzeczywistosci. Ale ma forme bajki. Bajki o zydowskim chlopcu, ktory w czasie wojny zaklada zlota gwiazde Dawida na rekaw marynarki i ktory chwali sie, ze ” jesli juz ma rendez-vous, to tylko z ladnymi babkami”.

Piosenka „Je t’aime...moi non plus” spiewana w 1969 roku z Jane Birkin wywolala planetarny skandal. Sluchania jej zakazal w wielu krajach kosciol, co oczywiscie zrobilo mu niesamowita reklame. Mowi sie , ze ta piosenka przyspieszyl albo nawet wywolal rewolucje seksualna we Francji. Byl kontrowersyjny, bezkompromisowy i arogancki.

Zapytalam wczoraj znajomego Francuza, co dla niego w Gainsbourgu jest wazniejsze, jego osobowosc czy tez jego muzyka. Odpowiedzial-„ i jedno i drugie”. Mysle podobnie. Film trzeba obejrzec, Gainsbourg to troche taki francuski Wysocki...a czym bylaby kultura rosyjska bez Wysockiego, tym bylaby Francja bez Gainsbourga.





A oto slowa ( dla uroczej znajomej w Oksfordzie, ktora marzy o nauczeniu sie francuskiego!)

Je t'aime, je t'aime
oh, oui je t'aime!
moi non plus
oh, mon amour...
comme la vague irrésolu

je vais, je vais et je viens
entre tes reins
je vais et je viens
entre tes reins
et je me retiens

je t'aime, je t'aime
oh, oui je t'aime!
moi non plus
oh mon amour...
tu es la vague, moi l'le nue
tu va, tu va et tu viens
entre mes reins
tu vas et tu viens
entre mes reins
et je te rejoins

je t'aime, je t'aime
oh, oui je t'aime!
moi non plus
oh, mon amour...
comme la vague irrésolu
je vais, je vais et je viens
entre tes reins
je vais et je viens
entre tes reins
et je me retiens

tu va, tu va et tu viens
entre mes reins
tu vas et tu viens
entre mes reins
et je te rejoins

je t'aime, je t'aime
oh, oui je t'aime!
moi non plus
oh mon amour...
l'amour physique est sans issue
je vais, je vais et je viens
entre tes reins
je vais et je viens
et je me retiens
Non! Maintenant viens!

4 komentarze:

  1. A jednak pochlebna recenzja! :) Pędzę do kina, może nie dzisiaj, ale popędzę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czara,
    zycze milego seansu i strasznie jestem ciekawa twojej opinii o filmie. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! Mi tez sie podobal:)) Moim Francuzom sie nie podobal...Dla mnie ten film byl swietnym powodem, by dowiedziec sie czegos na temat tego czlowieka i by przekonac sie, ze znam jego piosenki, mimo ze nie wiedzialam, ze to on je napisal.
    Bylam na wystawie Baltonskiego, nagralam serce - wystawa byla naprawde niezwykla! A Irina Brook... No, rewelacja! Moje serce zdobyl ten dluugi, chudy aktor z dlugimi wlosami! Byl genialny;D Smieszna, humorystyczna, madra i smutna za razem... Oj, wybiore sie na ta "Burze":)) Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Boltanskiego mialo byc...

    OdpowiedzUsuń