foto

foto

sobota, 30 kwietnia 2011

W zaułkach Montmartru




Wyrwałam się dzisiaj rano na spacer po Montmartrze, złakniona jak nigdy światła, ludzi, wiosny…Przed kilkoma miesiącami podjęłam się nowych obowiązków i nagle czas poświęcany na włóczenie się po Paryżu strasznie się skurczył.  Po Paryżu nigdy nie spaceruje się bez aparatu, o tym wiedza wszyscy. Niedawno, jakis spec od fotografiki zdradził mi tajemnicę, że najlepsze zdjęcia wychodzą, gdy nie ma zbyt ostrego słońca czyli o wschodzie i zachodzie- tylko wtedy fotografują ponoć profesjonaliści. Nigdy jednak chyba nie zostanę profesjonalistką-pomyślałam sobie słysząc nastawiony ambitnie na szóstą rano dźwięk budzika. Po pracowitym tygodniu, nawet perspektywa znalezienia się jako pierwsza na pustym Montmartrze nie wystarczyła, abym była skłonna  zrywać się  w środku nocy.


Ze stacji metra Blanche, droga prowadzi mnie w stronę pasażu, w którym  znajduje się prywatne muzeum Borysa Viana, tajemniczego pasażu z którego podwórka widać slynne ramiona czerwonego wiatraka.   Przed Moulin Rouge stoją już autokary, około dziewiątej  ruszają na szlak turysci…Troszkę dalej skręca się w prawo i wchodzi się w malutka uliczkę, która prowadzi na cmentarz Montmartre, ale można go ominąć, wejść po schodkach na górę i przejść przez zbudowany z metalowych przęseł wiadukt  Coulaincourt w stylu wieży Eiffla. Dochodząc do samego końca wiaduktu, lepiej jednak nie skręcać w prawo, ale pójść dalej. Dzisiaj cala ulica zastawiona jest pchlim targiem a raczej rupieciami wyniesionymi ze strychu wystawionymi na setkach małych stoliczków.  Najczęściej zupełnie niepotrzebne   przedmioty. Bardzo mało książek.


Skręcając w prawo, w jedna z małych uliczek, z ruchliwego bulwaru przenosimy się w strefę ciszy, pięknej, rezydencyjnej części Montmartre, mało uczęszczanej przez turystów. Poranek był dziś wyjątkowo piękny, słoneczny. Ludzie siedzieli na tarasach i popijali kawę zagryzając ja croissantami i wystawiając buzie do słońca.  Na moment zapomniano wojnę w Libii, kryzys w Grecji…Gdzieś w oddali, staruszek bębni na gitarze elektrycznej  piosenkę Piaf „życie na różowo”. Wykonanie jest dalekie od perfekcji, ale piękne dźwięki wciskaja się w głowę... Chce sie zatrzymać czas...

Przechodząc koło dość pięknie zabudowanych pracowni artystów, wczytując się w pamiątkowe plakietki, natrafiłam na malutki, ukryty w głębi, ale przeuroczy o tej porze roku park im. Fredericka Darta. Taki uroczy zaułek pełen kalin, drzew czereśni i pochowanych po krzakach irysów.






Idąc w stronę bazyliki Sacre Coeur nie sposób nie zauważyć, że przybywa z każdym krokiem turystów, że Montmartre staje się też coraz bardziej malowniczy, na murkach czają się napisy, gdzie indziej wystają z nich rzeźbione główki, kawiarenki nabierają kolorów i jest coraz bardziej romantycznie…



Tuz za secesyjną Hala Sw. Piotra, świątynią Art Brut, gdzie zobaczyć można rysunki Nikifora, idąc w stronę Barbesu natrafiam na polska knajpkę, drzwi mocno zabarykadowane, jakies bardzo stare menu w witrynie. Moze juz zamknięta a może jeszcze nie czas?

Zbliża się południe, czas wracać. Pod Sacre Coeur mrowi się od turystów. Wszyscy chcą się  sfotografować z widokiem tej nienajpiękniejszej świątyni w tle,  tymczasem kilka metrów dalej, nieważne w która stronę byśmy się wybrali jest cicho, pusto i chyba ciekawiej.


W parku Monceau, przez który wracam do domu, kilka młodych par fotografuje się przed starymi ruinami romantycznego ogrodu …czar wczorajszych londyńskich uroczystości trwa. Na paryskich ulicach sprzedają się konwalie, jak zawsze tradycyjnie pierwszego maja, moje ulubione kwiaty. Mam wrażenie, że każdy dzień w tym mieście to kolejny darowany dzień życia. "Ani Boga, ani pana, ani krokietów" płacze na murze zagubiony kot. A więc co w takim razie proszę kota?  



7 komentarzy:

  1. Prawie dotykalnie opisane, niezrównana Holly. Ja też to lubię! Podziwiam niemałą ilość przemierzonych kilometrów. Ach, młodym być...
    A zdjęcia piękne; to już profesjonalizm nadszedł niepostrzeżenie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wspaniały wirtualny spacer po moim ulubionym miejscu w Paryżu. To prawdziwa oaza zieleni, wbrew pozorom pusta nawet w szczycie sezonu :) Jeśli dasz się kiedyś wyciągnąć na spacer ze mną, pokażę Ci mój ulubiony square - moją popołudniową czytelnię ;) Miłej niedzieli!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Ewo,

    Zasada numer jeden każdego odkrywacza świata na własny użytek powinno być schodzenie z utartych ścieżek...nie tylko podczas wędrówek po mieście. Akurat pod tym względem jest Pani dla mnie ekspertem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Czaro,
    Tylko mało kto o tej zielonej oazie wie...Spacer z Tobą? Już zakładam buty i biegnę... ciekawa, gdzie mieści się ów tajemniczy skwer!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy to przypadkiem nie Square des BATIGNOLLES,miła Czaro? Na wszelki wypadek buty już mam.
    Holly, uznanie mnie za eksperta (w jakiejkolwiek dziedzinie) jest na wyrost! Ale miło słyszeć od paryżanki.

    OdpowiedzUsuń
  6. O szostej rano, mowisz? Mam wrazenie, ze gdybym zdecydowala sie na taki poranny spacer w moich rewirach, zadebtaliby mnie ludzie wracajacy o tej porze z dyskotek. Ale to poranne swiatlo wyglada tak pieknie, ze moze kiedys sie skusze :)

    OdpowiedzUsuń
  7. @Ewa - nie, to tylko malutki parczek na tyłach bazyliki. Jest w nim wygodny i osłoneczniony do późnych godzin wieczornych trawnik, idealny do czytania ;)

    OdpowiedzUsuń