foto

foto

sobota, 28 stycznia 2012

W "Poczekalni" Krystiana Lupy



W drodze do stacji metra, które miało mnie zawieźć na przestawienie Krystiana Lupy minęłam dwóch znajomych żebraków. Pierwszy stoi tam codziennie, młody mężczyzna, Francuz,  ma na imię Cedric. Pod sklepem Monoprix- kobieta- nie wiem, nigdy nie pytałam skąd jest. W metrze, w „trójce”, w którą wsiadam przy placu Pereire - jeszcze jeden. Jak to się dzieje, że któregoś dnia podwinęła im się noga, zaciął się mechanizm, przestali przystawać do naoliwionego, sprawnie działającego społecznego zegarka, wypadli z obiegu życia? Nigdy nie miałam odwagi, aby im to pytanie postawić, bo czyż mam do tego prawo? Gdy gasną światła, i ukazuje się pierwsza scena „Poczekalni” ,szwedzkiego pisarza Larsa Norena w reżyserii Krystiana Lupy, mam wrażenie, jakby znaleźli się na niej wszyscy moi uliczni bohaterowie, jakbym zeszła do opuszczonych podziemi paryskiego metra lub  parkingu,  te same materace, barłogi sklecone ze starych szmat, grafitti na murach lochu.

Na scenie młoda dziewczyna wstrzykuje swojemu chłopakowi heroinę. On się na nią wścieka a ona, z ciepłem i matczynym spokojem „robi mu dobrze”, uspakaja, przytula do siebie. Później do tego podziemnego niby-azylu, niby-raju wkraczają tacy sami jak oni „nieprzystosowani”: na wpół obłąkany filozof, piękna dziewczyna-poetka, która wydała dwa tomiki wierszy, ale którą rodzina zamknęła w azylu psychiatrycznym, bezdomni, bezrobotni, psychotycy…

Znajdujemy się podziemnym świecie piętnaściorga młodych ludzi, którzy na naszym oczach opowiadają, snując monologi, swoją traumę. Z ekranów nad sceną płyną, "niczym freudowski  wolny strumień świadomości"ich wspomnienia z życia "na górze". Każdy z osobna opowiada o bólu, o okaleczającej przeszłości. Jest tylko klimat życiażadnej akcji.




Krystian Lupa napisał w programie „To, co nas fascynowało, to zjawisko azylu, to znaczy miejsca do którego są wyrzucani ludzie, w których tkwi pewien rodzaj niemocy  uniemożliwiający im życiową walkę, dlatego też  nie są oni akceptowani. A w tym miejscu, odnajdują pozwolenie na życie. To „na dnie”,  jest rodzajem raju, gdzie można żyć i być coś wartym.

Poczekalnia Krystiana Lupy to niezwykły, piękny i ważny spektakl. Z wielu względów. Może zacznę od niezwykłej odwagi starego mistrza, który nie boi się ekstremalnych środków, uzasadnionych i genialnie pokazanych. Nie powiem zagranych, bo nie odniosłam wrażenia, że aktorzy w którymkolwiek momencie grają. Raczej są, całą swoją osobą, umysłem, zachowaniem i ciałem postaciami ze sztuki Larsa Norena. Nie ma w nich żadnej głupiej pruderii, żadnych zahamowań.

Pod drugie, ponieważ nie boi się forsowania własnego języka teatralnego, który jest surowy, twardy, brutalny, ale to jest jedyny język, którym można opisać dzisiejszy świat. 

Ponieważ dotyczy sytuacji młodzieży, ich beznadziei, kompletnego zagubienia i najczęściej nawet trudnej do uchwycenia chwili, gdy przechodzi sie na drugą stronę "lustra"

Trzeba koniecznie obejrzeć „Poczekalnię” Krystiana Lupy. „To przedstawienie to cud”-napisał francuski krytyk teatralny a ja  chętnie bym się pod taką oceną podpisała.  Bo my też przecież żyjemy w "poczekalni". Nawet jeśli jeszcze o tym nie wiemy.


12 komentarzy:

  1. Trochę zrobiło się chłodno na plecach.
    Oby jak najwięcej ludzi mogło mogło wybrać stronę lustra. Oby nie była to 'poczekalnia', obyśmy na poczekalnię ową nie byli skazani.

    Cieszę się, że miałaś udany teatralny wieczór, tym bardziej że to 'nasi' pokazują klasę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ewo
    Wielką klasę! Brawa na stojąco przy pełnej widowni i rozmawiałam z kilkoma osobami, które wyszły pod wielkim wrażeniem. Dodam tylko, ( z satysfakcją!), że to Szwajcarzy go dostrzegli, zatrudnili i pozwolili zrealizować ten spektakl z młodymi aktorami ze szkół teatralnych francuskich i szwajcarskich. Pamiętam, że krytycy zawsze w teatrze płakali, że brakuje młodej dramaturgii, teatru mówiącego nowoczesnym językiem. Tu jest i tekst i język i niezwykle odważna reżyseria...

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakiś czas temu myslałam,że Krystian Lupa to jeszcze młody rezyser, bo niewiele o nim słyszałam, pomimo takich wielkich osiągnięć. Później dowiedziałam się o jego innej orientacji seksualnej i wtedy było jasne dlaczego w naszym kraju mniej się o nim mówiło, tak w sposób komercyjny i bardzo szeroki. Czytałam, że Francuzi byli zachwyceni tym przedstawieniem.
    A przed Monoprix w kazdym mieście są żebracy. W malych miasteczkach , jak moje nie widać biednych, uwikłanych w nieszczęścia ludzi. Takie prowincjonalne małe społeczności odrzucają niedobrych obcych, innych, i chyba oni o tym wiedzą. Tu jest jak jakaś arkadia, nie ma nawet kolorowej ludności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem, czy akurat orientacja seksualna powodowała, że mniej było o nim słychć w Polsce. Myśle, że raczej sporo podróżował, reżyserował « w świecie » i chyba dobrze…A tak na marginesie, to dzięki Palikotowi, do Polski też może w końcu napłynie wiaterek tolerancji, nie sądzisz ? A Krystian Lupa już niestetyw wieku dość dojrzałym, ale robi przedstawienia, pod którymi swobodnie mógłby się podpisać każdy młody reżyser, i po mistrzowsku !

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam zadziwiona jego wiekiem,gdy sprawdziłam przebieg jego genialnej kariery, jeszcze imię ma takie młodzieńcze bardziej.Nie miałam wystarczającej wiedzy i tak mi się wydawało, że może ta orientacja była pewną przeszkodą wcześniej.
    A nasz kraj jest nadal bardzo ksenofobiczny , wszelka inność jest odrzucana, nawet małżeństwa z obcokrajowcami bardzo źle oceniane, a z kolorowymi to już hańba. Tak przynajmniej to przedstawiają portale w komentarzach.
    Na szczęście obserwuje się pozytywne zmiany w mentalności.Palikot jest doskonałym orędownikiem wolnosci w różnych dziedzinach. Zawsze coś się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  6. justyna28.1.12

    Lupa, w polskim swiecie teatru, jest absolutnym guru i osoba znana wszystkim rezyserom, aktorom, wielbicielom teatru - tak mlodym i jaki dojrzalym. Od dziesiątek lat!!! Jego orientacja nigdynie byla zadna przeszkoda. Nigdy tez sie publicznie o niej nie dyskutowalo ani nie dyskutuje, mimo ze w swieci aktorskim od x lat wiadomo z kim jest w zwiazku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Anonimowy28.1.12

    Podpisuje sie w pelni pod tekstem Justyny.
    Podpisuje sie niema w pelni pod opinia Pani Ewy, fakt, ze Palikot ma niemal bezczelna odwage mowienia wprost na niewygodne i niewymowne dla wiekszosci naszego spoleczenistwa, tematy. Jednak sam w sobie Palikot nie jest dla mnie do przyjecia.
    Tak pokrotce, mysle ze wkrotce znajde czas na glebsze przemyslenia i tresciwsze uwagi.

    Co do "Twoich" bezdomnych Holly, to niemal zazdroszcze Ci ich mlodosci, "moi" sa wiekowi i alkoholowi ale oczytani i wygadani. Rowniez nigdy nie pytam o przeszlosc i powody. Egoistycznie dziekuje Bogu, ze nigdy nie postawil mnie w podobnej sytuacji, ze dal mi wole walki i sily by chcialo sie chciec. A mimo to, czasem sie zastanawiam czy jednak na pewno warto... bo moze to JEDNAK jest moja wlasna poczekalnia? Nigdy nie mam pewnosci. I za to tez dziekuje Bogu.
    Pozdrawiam, Irez

    OdpowiedzUsuń
  8. Justyno,
    Wiemy, wiemy…nikt nie ma zamiaru na ten temat dyskutować, nikogo to już dziś nie obchodzi, choć chyba ma jednak wpływ na wybory tematów, może nie tyle w wypadku Krystiana Lupy, ale bardziej Krzysztofa Warlikowskiego. Bez takiej « innej » wrażliwości nie powstałyby takie mocne« Anioły w Ameryce ».
    Może sie zupełnie mylę, należałoby o to zapytać mistrza, jak on się czuje, czy równie swobodnie tworzy się przedstawienia w Polsce jak we Francji ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Irez,
    Dziękuję za uwagi, takie na gorąco są chyba najciekawsze. A moim zdaniem, nasza kochana ojczyzna zawdzięcza tyle Palikotowi, że jakieś drobne potknięcia można mu chyba wybaczyć. Już sam fakt wprowadzenia pani Grodzkiej do Sejmu zasługuje na szacunek. Ponoć nie lubi się tylko tego, czego się nie zna. Już sama możliwość poznania różnorodnych ludzi przyczyni się do zwiększenia tolerancji, jestem pewna!

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimowy8.2.12

    Wlasnie wczoraj obejrzalem ten wstrzasajacy spektakl, chociaz wciaz nie znajduje artystycznego uzasadnienia dla scen zawierajacych zalatwianie potrzeb fizjologicznych na scenie. Mam watpliwosci, czy zeby lepiej zrozumiec agresje otaczajacego nas swiata i traume zyjacych poza nawiasem nalezy uzywac jej jako srodka teatralnego. Ale byc moze to kwestia indywidualnej wrazliwosci i pokolenia. Licealistow, przewazajacych wsrod publicznosci, spektakl wyraznie zachwycil ...
    To prawda, ze ostatnia scena chwyta widza za gardlo, ale Lupa jest zbyt zdolny, aby pozorny chaos inscenizacyjny, zostawic bez zamykajacej klamry, o ktorej piszesz. A przy okazji mam pytanie - czy ktos wie, co to za muzyka (I had a dream), ktora towarzyszy tej koncowej scenie ?

    OdpowiedzUsuń
  11. No tak, ja do licealistów raczej nie należę, ale nic mi u Lupy nie przeszkadzało, a wszystkie role uważam za perełki. Widziałam przedstawienia w których reżyserzy posługiwali się jeszcze mocniejszymi środkami, ale bez uzasadnienia. Nie wiem, kto skomponował muzykę, ale wygląda na to, że to jest oryginalny utwór śpiewany przez kogoś z zespołu, przynajmniej tyle udało mi się ustalić na podstawie programu przedstawienia. A tu jest, pod sam koniec filmu, jej fragment! http://www.dailymotion.com/video/xjuw04_la-salle-d-attente_creation

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimowy8.2.12

      Dziekuje za szybka odpowiedz i linka. Ta melodia jest jakby mi skads znana ...
      Co do argumentu, ze inni rezyserzy uzywali bardziej dosadnych srodkow i bez sensu, to jakos on do mnie nie przemawia.

      Usuń