foto

foto

czwartek, 17 stycznia 2013

Chaim Soutine w Orangerii



Chaim Soutine, Polka 
Ci, którzy mieli okazję pozować do obrazów Soutina opowiadali po latach, że seanse trwały nieskończenie długo i podczas ich trwania, nie wolno było nawet drgnąć powieką. Nienawidził, gdy ktoś się ruszał, krzyczał wówczas, złościł się, wpadał w histerię. To zaskakujące, bo przecież z portretów patrzą na nas osoby o rozmazanych konturach, wykrzywione, zdeformowane, brzydkie. Nie potrafił malować „z głowy”,  ale widziany obraz zawsze przetwarzał na swój sposób, wyłapując najbardziej ukryte właściwości duszy.

Soutine nie pokazywał nikomu swoich obrazów, ani portretów swoim modelom, może obawiał się reakcji? Ci, którzy je zobaczyli, nie mieli zbyt zadowolonej miny. Ponoć portretowana i mieszkająca z nim młoda dama, podczas nieobecności mistrza próbowała nawet ów portret poprawiać. Gdy zauważył zmiany, wpadł w furię i obraz zniszczył.

Był niezwykłym psychologiem, kilkoma ruchami pędzla potrafił opisać ludzkie emocje : strach, małość, dumę, ale i dużo więcej. Był człowiekiem bardzo trudnym we współżyciu „dzikusem”, jak niektórzy o nim mówili  i co tu dużo mówić, nieprzyjemnym, aroganckim i źle, zdaniem wielu osób, wychowanym. Żona  marszanda Zborowskiego, który wspierał malarza finansowo, po prostu go nie znosiła, skarżąc się na mało wyrafinowany sposób obcowania z innymi.

Pochodzenie Soutine’a jest bardzo trudno zaszufladkować. W katalogu opublikowanym z okazji wystawy w paryskiej Pomarańczarni przez Gallimarda, z zdziwieniem przeczytałam, że był malarzem litewskim.  W Wikipedii pod hasłem Chaim Soutine w języku francuskim, napisane jest, że był malarzem francuskim pochodzenia żydowskiego,  pod wersją białoruską- francuskim pochodzenia białoruskiego,  rosyjską-tylko żydowskiego. Skąd więc tak naprawdę pochodził i kim był ten genialny malarz?

Urodził się w Śmiłowiczach, dziś należących do Białorusi, ale niegdyś, dawno temu, do Polski- miasteczku, w którym zegarów zamkowych słuchał w dzieciństwie Stanisław Moniuszko. Był dziesiątym spośród jedenaściorga rodzeństwa dzieckiem. Chciał malować, za wszelką cenę, wbrew religijnym zasadom panującym w jego żydowskiej rodzinie. Gdy miał 14 lat, wyjechał się uczyć rysunku do Mińska,  później do Szkoły Sztuk Pięknych w Wilnie, a stamtąd, w ślad wielu innych kolegów, do Paryża, który wówczas dla młodych artystów z Europy Wschodniej był ziemią obiecaną.

Tu trafił, jak wielu jego kolegów z litewskiej szkoły do artystycznego „ula”, do „la Ruche”- kuźni młodych talentów, ufundowanej przez rzeźbiarza Alfreda Bucher na początku ubiegłego wieku. Bucher, pamiętając trudności na jakie napotkał debiutując jako artysta- zakupił teren i odkupił stoisko win Bordeaux  z wystawy w 1900 roku, przekształcając ten obiekt  w około stu pracowni i mieszkań dla artystów. W „La Ruche” mieszkali wówczas wszyscy: Shapiro (też z Białorusi!), Chagall, Modigliani, Leger, Appolinaire, Max Jacob… przede wszystkim Polacy, Żydzi i Rosjanie. „La Ruche” dała początek tak zwanej Ecole de Paris. Był to zupełnie prosty, mało funkcjonalny budynek i co tu dużo mówić, panował tam„chłód i głód”, ale mimo to, jak wspomina po latach Chagall„ Te pracownie zamieszkiwała bohema artystyczna ze wszystkich krajów. (…) Porzuciłem moje ghetto i tu, w La Ruche, w Paryżu, w Europie, stałem się człowiekiem”


 Tak wygląda dziś "la Ruche", passage de Dantzig, w 15-stej dzielnicy Paryża


Soutine w „Ulu” poznał Modiglianiego, i tam też nawiązała się przyjaźń, która przetrwała przez całe życie artysty.  Z Modiglianim, który jest nim zafascynowany, artysta przeprowadza się następnie do Cité Falguière, do innego miejsca, w którym mają swoje pracownie ubodzy artyści. Modigliani przedstawia go polskiemu marszandowi, Zborowskiemu, który jest zainteresowany pracami malarza, i który finansuje mu pobyt na południu Francji, w Pirenejach Orientalnych, w Céret.

Jeden z obrazów namalowanych w Céret

Soutine zabiera się do pracy, maluje jak szalony. Malowane widoczki miasteczka nie mają w sobie nic z XIX-wiecznego realizmu, to wściekle barwne, zdeformowane, niczym widziane w krzywym zwierciadle obrazy domów, rozwichrzonych drzew, sprawiających wrażenie ciągłego ruchu ścieżek i uliczek. Gdy Zborowski przyjeżdża obejrzeć prace swojego podopiecznego, jest załamany. Soutine część prac niszczy. Ale Zborowski nie chce wrócić do Paryża z pustymi rękoma, przywozi ok. 70 obrazów i jak relacjonują świadkowie, pyta „I co ja mam z tym wszystkim zrobić”?  Na szczęście dla Soutine’a do Europy przyjeżdża bogaty, amerykański kolekcjoner, Albert Barnes i kupuje  prawie wszystkie obrazy namalowane w Céret…To zdecydowanie poprawia sytuację materialną artysty i czyni go sławnym…


Autoportret artysty 
W Orangerii pokazano obrazy, które malował wzorując się na mistrzach oglądanych w Luwrze (Soutine był zafascynowany Luwrem!) przede wszystkim Rembrandtem. Pokazane jego serie: mieczyków, tusz mięsnych, które malował na wzór Rembrandta, polewając je krwią, gdy zaczynały tracić ostry, wyraźny kolor, i wreszcie portrety, może najbardziej niezwykle.

Największym i pierwszym sukcesem był portret piekarza, z wielkimi czerwonymi uszami. Lubił portretować ludzi w uniformach, portierów, kelnerów.  I portrety kobiet. Jedna z nich opowiada, że jej portret namalował, gdy była jeszcze młodą dziewczyną. Gdy po kilkudziesięciu latach odwiedził ją dziennikarz, nie mógł się nadziwić-jak bardzo podobna była osoba, która otworzyła mu drzwi do namalowanego przed laty przez Soutine'a portretu.  Mimo deformacji, jakiej poddawał swoje modele, potrafił wychwycić w ludziach coś, co było łatwo rozpoznawalne nawet po latach, znak, skrzywienie twarzy, kształt oczu. Był niezwykłym obserwatorem i psychologiem.


Chaim Soutine, Piekarz

I jeszcze jedno. Żaden katalog, żaden plakat nie odda genialnej i unikalnej kolorystyki stosowanej przez Soutine’a. Ci, którzy mieszkają w Paryżu muszą się pośpieszyć, wystawa trwa jeszcze tylko do 21 lutego. 

17 komentarzy:

  1. Nie pozostaje więc nic jak żałować, że się wystawy osobiście nie obejrzy albo polować na tani bilet ;)
    Jestem ciekawa „La Ruche”, może kiedyś oprowadzisz po jego pokojach ubarwiając je swoją wiedzą i kreśląc żywe sylwetki jego mieszkańców...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Miałam właśnie takie plany, bo spacerując przed kilkoma dniami śladami Brassensa po "Piętnastce", natrafiłam właśnie na "Ruche" i doszłam do wniosku, że tak naprawdę to mało kto wie, że jest to miejsce o takiej niezwykłej historii i w dalszym ciągu czynne! Oczywiście, że chętnie napiszę, i to już niedługo...

      Usuń
    2. w takim razie czekam z niecierpliwością ;), bo co innego wirtualna wizyta po tym miejscu, a co innego wirtualna w Twoim towarzystwie ;)

      Usuń
  2. Nie łatwo było pokochać Soutine'a i jego obrazy. Nam, otrzaskanym już z impresjonizmem, łatwiej.
    Nie dziwię się jednak Zborowskiemu, że zwątpił w możliwość odzyskania 'inwestycji'.
    Bardzo to wszystko musiało być nieoczekiwane, dla żyjących pośród 'naturalistycznego' postrzegania świata.
    Szkoda, że nie widzę tych kolorów, pewnie ekscytowałabym się tak jak ty, holly.

    Litwin, Białorusin; tak czy siak, odzyskaliśmy wielkiego rodaka, choć znajdą się niezadowoleni z tego faktu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. A dzisiaj jego obrazy na aukcjach dochodzą do astronomicznych sum! Czy mógł to sobie wyobrazić biedny Soutine, który przez pierwsze 40 lat swojego życia mocno niedojadał? Zborowski też nie miał szczęścia, wszystko stracił w okresie wielkiego kryzysu, umarł w biedzie. Dziwny ten ludzki los, nieprawdaż? Dowiedziałam się przy okazji, że w Smiłowiczach produkuje się obecnie znane w całej Europie "walonki"-czy wiesz co to jest?

      Usuń
    2. Walonki? każde dziecko wie. Przeżywają niebywały modowy renesans. Niektórych modeli ceny, są również astronomiczne :)

      Usuń
  3. Dzięki za ten wpis holly, dowiedziałam się wielu nowych rzeczy. Ceret jest niedaleko mej południowej Arkadii. Do tej pory to dość prężne miasteczko pełne artystów nie tylko francuskich. Często odbywają się wystawy, wernisaże i koncerty. Maja tez ciekawe muzeum sztuki, odwiedzane przez tłumy turystów. Może na wiosnę znajdę chwile by poszukać tam śladów Soutina :) ?
    Ja tez czekam niecierpliwie na wpis o "ulu".
    Pozdrawiam złożona paskudnym wirusem
    Nika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. W Cerecie Soutine nie był sam, byli tam również i inni malarze, może stąd jest to takie artystyczne miasteczko. Czekam w takim razie na opowieść o Cerecie i życzę szybkiego powrotu do zdrowia!

      Usuń
  4. Anonimowy18.1.13

    Soutine zawsze mnie troche przerazal. Cos takiego jest w tych obrazach, ze wzbudza niepokoj o ludzka nature. Chetnie bym obejrzala. Do tego Dali polecany przez Nike. Ehhhh, musze opracowac jakis plan, zeby jezdzic na jeden dzien do Paryza i wracac do domu tego samego dnia. Nie musialabym ciagac ze soba zadnych bagazy. Milla

    OdpowiedzUsuń

  5. Na odwiedzenie wystawy Soutine'a boję się, że jest już trochę za późno, ale oczywiście warto do Paryża przyjechać choćby na jeden dzień...tyle się dzieje!

    OdpowiedzUsuń
  6. Anonimowy18.1.13

    Do 21 lutego trwa wystawa, jeszcze miesiac. A ja sprawdzilam, ze TGV jedzie ode mnie w 3 godziny:) Milla

    OdpowiedzUsuń
  7. Holly, jak zwykle zaserwowałaś szalenie interesującą porcję wiedzy. Wystawę widziałam, bardzo mi się podobała, Soutine`a pamiętałam zresztą z poprzednich wizyt w Orangerii, która ma w stałej kolekcji sporo jego dzieł. Portrety pomimo a może dzięki groteskowym zniekształceniom są porażająco sugestywne, obnażają psychicznie modeli. Pozowanie u Soutina było jak seans na kozetce u psychoanalityka...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze w sprawie pochodzenia Soutina - taki sam z niego Francuz, jak z Chopina i Marie Curie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Anonimowy20.1.13

    Chyba do 21 stycznia trwa wystawa

    OdpowiedzUsuń
  10. trochę inną historię o Soutine można znaleźć w biografii Modiglianiego - " Piekło i raj"
    Jeśli nie czytałaś, a lubisz te klimaty to gorąco polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziękuję, chętnie zajrzę z ciekawości!

    OdpowiedzUsuń
  12. zapraszam też do mnie http://stylestation1.blogspot.com/ a ja się bardzo cieszę, że odnalazłam twojego bloga bo to moje klimaty :) czuję że leniwą jutrzejszą niedzielę spędzę na czytaniu twoich wpisów :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń