foto

foto

wtorek, 14 maja 2013

Nowy Luwr w górniczym Lens



Galeria czasu w Luwrze w Lens
Czytając ostatnio w prasie zagranicznej o Francji można odnieść  wrażenie, że jest to kraj, który popadł w kompletną ruinę, że nadszedł jego schyłek oraz, że stał się, jak pisał dwa dni temu « Die Zeit », „starym, niemrawym ciałem, eksploatowanym przez własne elity, przeżartym korupcją, zapadaniem się gospodarki”. A wszystko to za sprawą potężnego deficytu, dziury w finansach Francji, której ani prawica ani lewica jakoś nie potrafi załatać, ale nie tylko. Kraj drąży jeszcze wiele innych chorób. Niemcy, ponieważ Francja jest ich najważniejszym partnerem w Europie, bardzo się tą sytuacją denerwują, ale Francuzi jak to Francuzi, robią trochę hałasu i zamieszania, ale w gruncie rzeczy, podchodzą do sprawy ze stoickim spokojem: w ich długiej historii, chociażby za Ludwika XIV, kraj był nie raz mocno zadłużony, ale to nie przeszkadzało mu pretendować do miana największej potęgi w Europie. I nadal tak się czują. I kto tu za nimi trafi?

Przed kilkoma dniami wybrałam się na północ, aby obejrzeć wreszcie nowy Luwr, obiekt oddany w grudniu ubiegłego roku  i  doszłam do wniosku, że są narody, które potrafią oszczędzać oraz takie, którym lepiej udaje się wydawanie i nic na to nie poradzimy. Do tych drugich należy niewątpliwie Francja, ale na jej obronę przemawia fakt, że potrafi dobrze wydawać inwestując, prawie bez umiaru, w kulturę.  I chwała jej za to. Jedną z takich bardzo sensownych i udanych inwestycji jest nowy Luwr w Lens i dalej będzie już o nim.

A więc jest to pierwsza, jak na razie, decentralizacja Luwru (drugą przewidziano  w Abu Dhabi) ale nie na świecie.  Głośno było swego czasu o Tate, która przeniosła część zbiorów do Liverpoolu,  słyszało się o muzeum Guggenheima, gdy zakładało swoją filię w Bilbao albo o Pompidou, gdy przenosiło część kolekcji do Metz. Były to inicjatywy udane, chociażby muzeum w Bilbao stało się lokomotywą gospodarczą dla całego regionu krainy Basków. 

We Francji idea „transplantacji” Luwru zrodziła się w 2003 roku i związana była z prowadzoną od wielu lat polityką decentralizacji kultury. Chodziło o wyrównanie nierówności kulturowych, geograficznych i społecznych a Lens, które zostało wybrane spośród wielu innych miast-kandydatów, nadawało się szczególnie, bowiem mieści się w potężnym, niegdysiejszym zagłębiu górniczym w regionie Nord-Pas-de-Calais, który był bardzo źle potraktowany przez historię. Potężnie zniszczone przez dwie wojny światowe światowych, wielki kryzys i wreszcie likwidację wydobycia węgla, które stanowiło główne źródło zatrudnienia i dochodów jego mieszkańców. Skądinąd dojeżdża się do Lens miasteczkami górników, zbudowanymi z czerwonych cegieł, wypełnionymi parterowymi domkami, dziś trochę bardziej czystymi i zadbanymi, ale daleko im do zamożności wielu innych regionów Francji.

Wybór Lensu na budowę nowego Luwru miał mieszkańcom te czarne lata zrekompensować. Region miał zacząć funkcjonować w powszechnej świadomości jako miejsce kultury a nie biedy i opóźnienia rozwojowego.   I chyba udało się!  Spróbuję w kilku słowach napisać dlaczego.



Z zewnątrz, sama struktura budynku nie robi jakiegoś szczególnego wrażenia. Parterowa bryła rozciągająca się na szerokości 360 metrów składa się z pięciu przezroczystych, przeszklonych budynków (miało być tak jak w Luwrze paryskim). Trzeba jednak do niej wejść, aby nas oczarowała. Wejść najpierw do obszernego, przeszklonego holu, który jest tak jakby punktem centralnym budynku, a następnie przejść dalej, do Galerii czasu-centralnej galerii nowego Luwru.

Autorem projektu jest japońska agencja Sanaa założona w 1995 roku przez parę młodych Japończyków- podam ich nazwiska bo chyba warto je zapamiętać : Kazuyo Sejima i Ryne Nishizawa. Kazuyo wygląda na zdjęciach jak drobniutka dziewczynka, tymczasem są oni laureatami najbardziej prestiżowej nagrody w dziedzinie architektury na świecie, Pritzker Price oraz autorami takich projektów jak muzeum sztuki współczesnej w Nowym Jorku (New Museum-pochwalę się-zwiedzałam w listopadzie ub.r.) oraz w Kanazawie, butików Diora w Tokyo czy Prady w Hong Kongu czy też centrum Rolexa w Lozannie. Bez wątpienia, projekt japońskiej pary to szczyt wyrafinowania artystycznego i  technologicznego.

Zwiedziłam jedynie stałą czy też raczej czasowo stałą wystawę (będzie ona zmieniana co pięć lat) mieszczącą się w liczącym 120 m długości i 6 m wysokości wnętrzu.

Przede wszystkim, wszystko jest białe, lekkie, przezroczyste. Podłoga zrobiona została z białego betonu, lekko podnosi się, gdy idziemy do przodu, ale zaledwie o 5%. Nie udało się wykonać ze względów technicznych całego szklanego dachu, ale składa się on z aluminiowych bardzo lekkich listewek i przez dach przedostaje się światło dzienne. Skądinąd sztuczne oświetlenie jest zupełnie niewidoczne. Każda rzeźba czy płótno zostały uplasowane przy pomocy specjalnego oprogramowania 3D (Maya, Rhinoceros, Unity), aby zdefiniować najbardziej adekwatne miejsce ekspozycji.

I faktycznie, prezentacja dzieł robi wrażenie. Przede wszystkim w tej cudnie oświetlonej sali, dzieła sztuki wspaniale kontrastują z otaczającą je bielą. Ponadto, wokół każdej z nich mamy sporo przestrzeni, aby podejść ze wszystkich stron do prac. Najstarsze powstały 3500 lat p.n.e. a najmłodsze w drugiej połowie XIX wieku. Jest to miejsce magiczne, zwiedzających było sporo. Oto kilka obrazów…
















13 komentarzy:

  1. Chętnie sie tam wybiore , tylko poki co grafik zapchany :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, ja też się wybierałam od kilku miesięcy. Polecam również oddalone zaledwie o kilkanaście kilometrów muzeum górnictwa, jeśli oczywiście lubisz Zolę i Germinal:)

      Usuń
  2. Witaj Holly:) Dzięki za tą relację:) Oryginalny Luwr zawsze mnie przytłaczał mnogością eksponatów i ogólnie - rozmiarami swoimi.. Zdecydowanie wolę podziwiać Luwr paryski z zewnątrz.. A Nowy na pewno obejrzę jak tylko będzie okazja:) Pozdrowienia serdeczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W nowym Luwrze jest ich zdecydowanie mniej i są moim zdaniem stokrotnie lepiej wyeksponowane! To naprawdę wielka przyjemność przechadzać się galerią czasu, polecam, przy okazji:) I pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Świetny pomysł na rozładowanie Luwru i dotarcie ze sztuką do mniejszych miejscowości.Taka inicjatywa na pewno przyciągnie i turystów i pieniądze,

    OdpowiedzUsuń
  4. Francuzi potrafią jednak się dzielić. Kiedyś czytałam, że magazyny Luwru kryją kilkakrotnie więcej dzieł, niż jest to eksponowane. Może dzięki temu projektowi, zobaczymy część z tych skarbów. Stąd moje pytanie: czy zabytki w Lens, to dzieła z magazynów, czy może przesunięcie ekspozycji z luwru paryskiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do stałej ekspozycji, tej, którą oglądałam, wykorzystano magazyny Luwru, podobnie do pierwszej wystawy czasowej o Renesansie, ale do najbliższych wystaw czasowych będą pożyczane dzieła z innych muzeów. Przyznam szczerze, że te wystawione w Lens zostały dobrane z wyjątkową starannością, ma się wrażenie, że znajdują się na niej same perełki.

      Usuń
    2. Bardzo, ale to bardzo chciałabym zwiedzić magazyny Luwru. To dopiero było by przeżycie.

      Usuń
  5. Ja tam lubię Luwr w każdym wydaniu. Oczywiście ma on wady przynależne każdemu monumentalnemu zbiorowi eksponatów, z czym radzę sobie dokonując selekcji i za każdym razem idę jakąś inną ścieżką. Pomysł założenia filii i to w tak ubogim turystycznie ośrodku wydaje mi się bardzo dobrym pomysłem. Jako "wielbicielka" Zoli odwiedziłabym i muzeum górnictwa. Germinal mam na świeżo w pamięci (tym razem wysłuchałam miesiąc temu). Niestety chyba w tym roku nie dam rady. Mam w Paryżu umówione spotkanie z ciocią, której będę cicerone (ja doświadczona "paryżanka":)) Pozdrawiam wiosennie. A ten wpis był dzisiaj miłym początkiem dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Guciu,
      Otóż tak naprawdę celem podróży było owo muzeum górnictwa, gdyż A. przeczytał właśnie Germinal i chciał koniecznie zobaczyć jak wyglądało życie "na dole". Mieliśmy w związku z tym trochę przygód, ale o tym innym razem. Powieść ta zrobiła na nim ogromne wrażenie! Chyba ja też muszę się zabrać do lektury...Czyli będziesz tym razem w Paryżu z ciocią? Pozdrawiam również słonecznie, u nas na szczęście już nareszcie prawdziwa wiosna....Cieszę się, że sprawiłam Ci dziś rano tym wpisem trochę radości:)

      Usuń
    2. Może nie tyle razem z ciocią (toby się Czara zadziwiła:), co mamy się spotkać w Paryżu (pomiędzy St. Vincent a Gdańskiem - czyli niezupełnie w połowie drogi), a czy do spotkania dojdzie to się jeszcze okaże. Będę wyglądać relacji z muzeum, a te niecenzuralne poproszę na uszko :) Wcale się nie dziwię wrażeniu, sama byłam pod ogromnym. Nie przeczytałam całego Zoli, ale ze wszystkich dotychczas czytanych Germinal na mnie zrobił największe, choć najbardziej podobało mi się Wszystko dla pań (takie najmniej naturalistyczne, z utopijnym zakończeniem, takie lekkie, ale nie za lekkostrawne. Lecę na koncert :)

      Usuń
  6. Swietny wpis. Na zdjeciach widac rzeczywiscie tlumy... Ale czy to naprawde przyciagnie turystow do Nord Pas de Calais? Pozdrawiam dzis z Wybrzeza Amalfitanskiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak! Mimo wielu miejsc parkingowych, samochody stały przed każdym domem, na każdym krawężniku, miasto było po prostu oblężone. "Biedni ludzie-skwitował A. żyli sobie przez tyle lat spokojnie a tu nagle taki nawał turystów". Luwr to jednak marka! Jedźcie bardzo ostrożnie, Włosi prowadzą tam jak szaleni!

      Usuń