foto

foto

piątek, 12 września 2014

Czas na flanowanie!


Zbigniew Herbert beztroskie włóczenie się po mieście nazywał flanowaniem. Nie wiem, czy termin ten, utworzony od francuskiego czasownika "flâner", wszedł na stałe do naszego języka, ale bardzo celnie określa, chyba najprzyjemniejszy sposób poznawania miasta: « bez planu a według perspektyw ». Paryż jest wspaniałym miejscem do flanowania. Czy będziemy spacerować po Wielkich Bulwarach, po Marais czy nad brzegiem Sekwany, nie raz poczujemy wzruszenie, zachwyt lub zdumienie i zawsze będzie to cudowny czas nasycania zmysłów barwami miasta.

Flanować po Paryżu można właściwie wszędzie, ale jest kilka takich miejsc i ulic, które nadają się do tego szczególnie. Na przykład ulica St. Germain de Près, legenda lat 50-tych, która zachowała cały swój niegdysiejszy wdzięk. To tam ubierają się nadal paryskie elegantki, jej okolice zamieszkuje wielu słynnych aktorów i innych celebrytów (ciągle ostatnio kogoś tam spotykam!). Albo rue des Abbeses na Montmartrze-tam osiedliła się kolorowa, artystyczna  bohema, pełno też tam  kolorowych butików i klimatycznych kawiarni.  Oczywiście, w sezonie turystycznym jest trochę ciasno, ale już od września można się rozsiąść na tarasie którejś z licznych restauracyjek z widokiem (Le Zèbre à Montmartre-moja ulubiona!) i dać się uwieść tętniącej życiem ulicy...
Hipsterską młodzież spotkamy w Marais. To tam skupiły się modne i niekoniecznie drogie butki. Warte polecenie są ulice Les Francs Bourgeois czy rue de Rosiers. Pełna życia jest słynąca z wykwintnej gastronomii i przeznaczona tylko dla ruchu pieszych ulica Montorgueil w I i II dzielnicy. 

Muzyczne życie ulicy paryskiej toczy się na moście Sw. Ludwika, łączącym wyspę o tej samej nazwie z drugą –la Cité. Innym takim miejscem, prawdopodobnie dobrze wam znanym, jest przestrzeń przed Centrum Pompidou-to chyba takie epicentrum paryskiego street life'u. Uliczni artyści upodobali też sobie ostatnio jeszcze jedno miejsce-schody Opery. W dzień, pod zamkniętą  Operą, siedzą zazwyczaj tłumy ludzi wsłuchując się w granie ulicznych muzykantów.

Warto też "poflanować"w sobotni czy niedzielny poranek po paryskich targach, a jest ich niemało! Od najbardziej egzotycznego na Barbès-Rochechuart (w XVIII dzielnicy) do jednego z najstarszych i najbardziej popularnych-Aligre (XII). Albo zajrzeć w niedzielny poranek do eleganckich dzielnic. Polecam ulicę Cler (VII),  gdzie paryscy mieszczanie zaopatrują się w urokliwych sklepikach w sery, wina, kawę i bagietki.

W niedzielne popołudnia spaceruje się po parkach i ogrodach (Luksemburski, Tuleryjskie) albo  wzdłuż Sekwany, zaglądając do bukinistów w poszukiwaniu perełek wydawniczych. Polecam rozłożonych po prawej stronie- od mostu Marie w stronę Ratusza, po lewej-od Instytutu Świata Arabskiego w stronę Notre Dame.

Na wieczorne flanowanie najlepiej wybrać się na Wielkie Bulwary rozpoczynając od Opery : te najbardziej uczęszczane to Boulevard  Madelaine,  Capucines i  Italiens. Na bulwarach zachowało się wiele sklepów pamiętających czasy Belle Epoque, takich jak-Fauchon i Hediard- tak nazywają się słynne delikatesy. Na bulwarach mieści się również najsłynniejsza bodajże sala koncertowa –paryska Olimpia oraz niezliczona ilość teatrów i kin rozlokowanych w starych kamienicach z drugiej poł. XIX wieku.
Późną, wieczorową porą, zwłaszcza gdy dopisuje pogoda, warto zajrzeć nad kanał św. Marcina.  Okupuje go młodzież, do późnej nocy przesiadując zwłaszcza w weekendy nad wodą, w której odbijają się nastrojowo gęste światła pobliskich barów i restauracji.


Kiedy Zbigniew Herbert poznawał miasto, a było to w latach 60-tych, nieznane były jeszcze  miejskie rowery.  Dziś, być może przesiadłby się na taki pojazd, aby popedałować na drugi koniec miasta? A może lepiej poznaje się je krokiem niespiesznego przechodnia -flanując?

1 komentarz:

  1. "Flanowanie" weszło do polszczyzny jeszcze przed urodzeniem Herberta. Pojawia się już w XIX wieku! W polszczyźnie obecne choćby u Dołęgi-Mostowicza w jego "Karierze Nikodema Dyzmy".

    OdpowiedzUsuń