foto

foto

niedziela, 13 grudnia 2009

Kilka refleksji Krystiana Lupy o teatrze


„Dzis czlowiek nie ma ochoty nic zabierac do grobu...”

Szwajcarski Instytut Kultury w Paryzu zaprosil przed kilkoma dniami szkole teatralna z Lozanny i Krystiana Lupe na serie warszatow i konferencji. Skorzystalam wiec z okazji, zeby posluchac jego refleksji o teatrze a wydaly mi sie one na tyle ciekawe, ze postanowilam je zanotowac.

Kim jestem?

Pochodzi z Krakowa i mialo to ogromne znaczenie, bo Krakow byl i jest, w porownaniu z Warszawa, bardziej artystyczny. W Krakowie tworzyl Konrad Swinarski i w czasach, gdy on zdobywal pierwsze ostrogi, pracowal nad mitycznym „Wyzwoleniem”. Ale Swinarski nie sprzedawal gotowych recept. „Uczyc teatru? Nie, ja nie wiem jak ”-mawial. Tworcy, ktorzy uzurpuja sobie prawo do wiedzy absolutnej sa hochsztaplerami.

Uczenie teatru

Inne domeny sztuki sa latwiejsze do uczenia. Znana jest materia, latwiej jest uczyc grac na instrumencie muzycznym, malowac, komponowac. Instrument jest znany, konkretny. W wypadku teatru tym instrumentem jest aktor. Chodzi wiec o zbudowanie pewnej wiedzy praktycznej, jak uzywac tego instrumentu. Teatr jest jedyna domena, w ktorej materia i tworca sa jednym i tym samym.
Mial wrazenie, ze trzeba uczyc zupelnie inaczej tzw. warsztatu aktorskiego. A warsztatem aktorskim nazywalo sie kiedys umiejetnosc wykonania tzw. ruchu czystego. Profesorowie wyrzucali to, co nazywali „ruchem brudnym”.
Bardzo wazne jest, aby aktor umial mowic od siebie a nie tylko tekstem. Nie moze wyobrazic sobie sytuacji, ze aktor nie zna dalszego tekstu. Aktor jest instrumentem poznania czlowieka. Poznanie dzieje sie droga doswiadczenia, ktore zmienia nas w instrumenty poznania.
W szkole organizuje sie egzaminy semestralne, czesto nie konczy sie w ten sposob procesu tworczego, bo zblizaja sie egzaminy i wtedy trzeba cos przedstawic, chodzi o niezblaznienie sie. Uczen nie przezywa procesu rozwoju swojej postaci tylko spieszy sie do premiery. Nauczyciel i uczen robia cos powierzchownego. W praktyce aktor nie pozna nigdy swojego instrumentu a poznanie instrumentu to poznanie swojego czlowieczenstwa. Wiekszosc aktorow jest wlasnie takich niedorobionych. Pozniej proponuje im sie nauczanie w szkole. I powiela schemat. Jednak mysle, iz gdyby wszyscy byli tacy jak ja to byloby bardzo zle- Sa rezyserzy tzw. konstruktorzy i sa rowniez destruktorzy-ktos musi sie na to odwazyc. Destabilizacja jest rodzajem depresji ale konstruuje artyste.


Akt tworczy

Wszak tworca jest czlowiek i materia jest czlowiek – materia w ktorej tworzy tworca teatralny. Rezyser jest tez tworca tworzacym w czlowieku. Aktor jest tez tworca tworzacym w sobie. Jak mozna tworzyc w materii, ktorej nie poznalismy?
Wiedza psychologiczna poczynila kolosalne kroki w kierunku autorefleksji ale ta wiedza ciagle sie dezaktualizuje. Wydawalo sie, ze psychoanaliza zlapie byka za rogi, ale okazalo sie, ze popelnila sporo bledow.

Aktor

Bardzo wazne jest, aby aktor umial mowic od siebie a nie tylko tekstem. Nie moze wyobrazic sobie sytuacji, ze aktor nie zna nagle dalszego tekstu. Aktor jest instrumentem poznania czlowieka. Poznanie dzieje sie droga doswiadczenia, ktore zmienia nas w instrumenty poznania. Uczy otwartosci na systemy. Czy to system Stanislawskiego, czy system Grotowskiego. Kazdy artysta powinien samodzielnie bladzic. Stosowanie systemu bez poszukiwan to tak jakby branie pigulki ktora przepisano w recepcie. Ale przeciez nigdy efekt nie bedzie taki sam.
Boje sie znajomosci tekstu, ale wymagam znajomosci sprawy i pozniej wracam do tekstu drzwiami kuchennymi. Jesli rezyser mowi, mamy tekst, to musi myslec co mozemy z tym tekstem zrobic. W zyciu nie ma tego co mogloby byc, ale to co jest. A aktor, zanim zacznie odkrywac, okazuje sie, ze zna juz tekst na pamiec. Aktor mowiacy tekstem to aktor uwieziony. Taki aktor szuka co ma powiedziec, nie mysli o tym co ma powiedziec, ale piesci fraze, ktora ma mowic-sa to wirtuozi slowa w negatywnym tego sensie.
Jesli aktor mowi od siebie, wlaczaja sie w ten proces nieswiadome elementy aktora, nie on prowadzi swoje cialo, ale to ono go prowadzi. A on nie ma nic do zrobienia poza egzekucja tego co robi. Kurczowe wyduszanie z siebie postaci zawsze zmusza nas do myslenia o sobie.
Monolog wewnetrzny postaci-jest to pewna podroz. Pisze sie monolog z pewnego punktu widzenia, piszac prowokuje-ja- wampiryczne. Aktorzy, ktorzy zrobili taki monolog znajduja cialo swojej postaci. Gdy pisze monolog, nie mysle, ze gram moja postac, ale tworze ja po rozgrzaniu jakim jest pisanie monologu. To hodowanie postaci mieszczuch nazwie wariactwem, artysci nazwa przeksztalceniem sie "on" w "ja".

Nowa rzeczywistosc

Przez ostatnie 10 lat dokonala sie przemiana tego w co wierzymy w drugim czlowieku. Kilkanascie lat temu bylismy bardziej latwowierni , ludzie mowili to, co mysleli i w tym byla cala prawda.
Teraz, ludzie mowiacy przerazliwie klamia i rzeczywistosc nie jest w tym, co ludzie mowia. Dialog przeksztalcil sie w monolog, ludzie nie dyskutuja, a moze nie wierza w to, co sie mowi? Teatr oddala sie od opowiadania historii, literatura takze. Zamiast opowiadania historii, uzywa sie wielu monologow. Czlowiek traci zaufanie do dialogu natomiast ma sklonnosc do ekshibicjonizmu. Dzis czlowiek nie ma ochoty nic zabierac do grobu.

O nas

W dziecinstwie mamy przeczucie, ze jestesmy stworzeni do lepszego zycia. Doroslosc polega na zaakceptowaniu szarosci, normalnosci. Kazdy z nas ma wrazenie, ze nie zostal wykorzystany tak jakby tego chcial. Najwieksza nasza prawda sa nasze najwieksze pragnienia. Czy jestesmy tym na czym nas przylapano czy tez moze tym czego pragniemy, o czym marzymy...
Te kilka mysli zanotowalam na goraco i mam nadzieje, ze nie przekrecilam intencji autora. Mysle, bylo warto...

2 komentarze:

  1. Uważnie przeczytałam te notatki, choćby dlatego, że do Lupy mam duży sentyment. Jako nastolatka miałam zaszczyt uczestniczyć w jego warsztatach, które prowadził kiedyś z okazji festiwalu teatralnego w moim miasteczku rodzinnym i od tamtej pory już zawsze pozostał dla mnie fascynującą postacią.

    Jest dużo prawdy w tym co mówi tutaj, zwłaszcza w ostatnich akapitach dotyczących monologowania i po prostu życia. Bardzo inspirująca notka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiekny, prawdziwy wpis! Mysle, ze wiele wniesie do mojego postrzegania aktorstwa. Czytalam niedawno pewna sztuke teatralna, ktora byla komedia, jakby to Francuzi okreslili "drole". Tylko, ze dla mnie wcale nie byla smieszna, bo nosi bardzo smutne przeslanie: "C'est rigolo de savoir que les gens avec qui tu parles ne pensent pas un mot de ce qu'ils disent!"("J'aime beaucoup ce que vosu faites" Carole Greep). Wiem o tym od dawna, ludzie sa ulomni i nic tego nie zmieni. Tylko zmrozilo mnie to, bo dla mnie moi przyjaciele sa skarbem i nigdy nie mysle o nich zle, mimo ze znam ich wady.

    OdpowiedzUsuń